Jesteś w: Ostatni dzwonek -> Nowele Konopnickiej
Maria Stanisława Wasiłowska (po mężu Konopnicka) urodziła się 23 maja 1842 w Suwałkach. Była drugim dzieckiem Józefa i Scholastyki Wasiłowskich (pierworodną latoroślą, urodzoną rok wcześniej w Warszawie, była Wanda). Pisarka tak wspomina swoich rodziców: „Ród matki mojej i ojca mego jest ziemiański i przeważnie dotychczas trzyma się roli. Ród mój ojczysty, Wasiłowskich, z dawna osiadły był nad Bugiem. Ostatnio mieli tam dziadowie moi wieś Rynek, a prócz tego, iż dzieci była gromadka, dzierżawili Rząśnik, Gwizdały, i inne ziemie z dóbr Zamoyskich.
Córki powychodziły za ziemian. Z dwóch synów, obaj ukończyli naukę prawa…”.
We wrześniu 1849 roku rodzina sprowadziła się do Kalisza, gdzie przyszła poetka spędziła dzieciństwo i młodość. Małżeństwo doczekało się jeszcze czwórki potomstwa: Jana Jarosława, Laury Celiny, Zofii i Jadwigi Juli. Radość i rodzinny spokój przerwała śmierć małej Zosi (umiera nazajutrz po urodzeniu), pochowanej na suwalskim cmentarzu. Kolejna tragedią była śmierć jedynego syna Jana w pierwszej bitwie pod Krzywosądzem. Wszystkie problemy spotykające rodzinę odcisnęły się piętnem na matce autorki, która umarła w 1854 roku.
Od tej chwili dwunastoletnia Maria z pozostałym rodzeństwem zdana była tylko na trzydziestoczteroletniego ojca, pod opieką którego pozostali. Grochola pisze: „Dom państwa Wasiłowskich nie miał zapewne wiele wspólnego ani z nędzą, ani z przepychem. Po śmierci matki (…) stał się istotnie domem smutnym, zamkniętym”.
Józef we wspomnieniach znajomych i samej pisarki jawi się jako ambitny i doskonały prawnik (był obrońcą Prokuratorii Generalnej i patronem Trybunału cywilnego), znawca i miłośnik literatury, człowiek o szlachetnym sercu: „Ojciec mój był mistyk, ogromnie religijny, samotnik, oddany pracy i dzieciom. Tłumaczył listy Pascala i Psalmy Dawidowe i inne, ale prac swych nie dawał do druku. Był niby mały i pokorny, a w rzeczy samej – jak to dziś widzę – dumny i zamknięty w sobie. Prawie mizantrop, wychowywał nas zgoła bez kobiecego wpływu, czytując nam książkę o naśladowaniu Chrystusa, którą tak samo jak wiele ewangelii i przypowieści biblijnych umiałam w pierwszym niemal dziecięctwie na pamięć. Poetów naszych poznałam też z ust ojca i z naszych wieczornych z nim rozmów i czytań. (…) Czytając poezje ojciec mój bywał do łez wzruszony, a my najczęściej też płakaliśmy wszyscy, widząc łzy ojca. Tak, pamiętam, poznałam Wallenroda. Może to reminiscencja dzieciństwa, że dotychczas nie mogę bez dreszczu i bladości słuchać głośnego czytania poezji. Dom nasz sierocy był prawie zakonnym domem; nie przyjmowano w nim i nie oddawano żadnych wizyt, nie prowadzono w nim żadnych wesołych światowych rozmów, a spacery, na które ojciec nas prowadził, miały za cel zwykły – cmentarz. Poza tym doskonały prawnik, pozostawił ojciec mój tradycje świetnej wymowy prawniczej i nieskazitelnego żywota…”
Mężczyzna po śmierci ukochanej żony poświęcił się całkowicie pracy i wychowaniu sześciorga dzieci. Dbał o wykształcenie pociech, czego dowodem może być posłanie dwóch córek do szkoły. Rok po stracie matki trzynastoletnia Maria rozpoczęła wraz z siostrą naukę na doskonałej i kosztownej pensji sióstr Sakramentek w Warszawie. Choć nauka nie trwała długo – tylko rok – Maria później przez całe życie dokształcała się we własnym zakresie, wpajając zamiłowanie do wiedzy również swym dzieciom.
To właśnie na pensji poznała i zaprzyjaźniła się na całe życie z rok straszą Ziunią Pawłowską, czyli Elizą Orzeszkową, której miała wiele do zawdzięczenia. Autorka „Nad Niemnem” przez całe życie była wierną i pomocną przyjaciółką Konopnickiej. To ona zaproponowała i zorganizowała jubileuszową uroczystość Marii (lecz niestety nie wzięła w niej udziału, przykuta do łóżka z powodu choroby serca).
Konopnicka nie zapowiadała się na pisarkę, czy w ogóle na kobietę potrafiącą się samodzielnie utrzymać. W dorosłe życie weszła z zamiarem poświęcenia się rodzinie, planowała być gospodynią, matką i żoną. Mając dwadzieścia lat - we wrześniu 1862 roku -poślubiła trzydziestodwuletniego, przystojnego, kędzierzawego, towarzyskiego i świetnie tańczącego ziemianina Jarosława Konopnickiego (nazywała go w listach „wąsatym aniołem”), mieszkającego z ojcem i młodszymi braćmi: „Poszłam za mąż wcześnie bardzo i zgoła nie przygotowana do obowiązków praktycznego życia. Mąż mój znacznie ode mnie starszy mieszkał z ojcem swoim i młodszymi braćmi w nie podzielonym, złożonym z kilku wiosek majątku, którego główną siedzibą był Bronów. Sfera życia była huczna, szlachecka – w znaczeniu niedbania o jutro, a tłem życia były zjazdy, polowania, jarmarki, sądy polubowne (mąż mój sprawował aż 32 opieki, nic więc dziwnego, że naszymi dziećmi zajmować się musiałam sama), a nade wszystko były prawne długi (…) ciągłe subhasty, zajęcia itp. Nie brakło też i rodzinnych waśni; mąż mój bowiem władał wszystkim jako najstarszy, co młodsi bracia za krzywdę i upadek majątku sobie mieli.”.
strona: 1 2 3 4
Biografia Marii Konopnickiej
We wrześniu 1849 roku rodzina sprowadziła się do Kalisza, gdzie przyszła poetka spędziła dzieciństwo i młodość. Małżeństwo doczekało się jeszcze czwórki potomstwa: Jana Jarosława, Laury Celiny, Zofii i Jadwigi Juli. Radość i rodzinny spokój przerwała śmierć małej Zosi (umiera nazajutrz po urodzeniu), pochowanej na suwalskim cmentarzu. Kolejna tragedią była śmierć jedynego syna Jana w pierwszej bitwie pod Krzywosądzem. Wszystkie problemy spotykające rodzinę odcisnęły się piętnem na matce autorki, która umarła w 1854 roku.
Od tej chwili dwunastoletnia Maria z pozostałym rodzeństwem zdana była tylko na trzydziestoczteroletniego ojca, pod opieką którego pozostali. Grochola pisze: „Dom państwa Wasiłowskich nie miał zapewne wiele wspólnego ani z nędzą, ani z przepychem. Po śmierci matki (…) stał się istotnie domem smutnym, zamkniętym”.
Józef we wspomnieniach znajomych i samej pisarki jawi się jako ambitny i doskonały prawnik (był obrońcą Prokuratorii Generalnej i patronem Trybunału cywilnego), znawca i miłośnik literatury, człowiek o szlachetnym sercu: „Ojciec mój był mistyk, ogromnie religijny, samotnik, oddany pracy i dzieciom. Tłumaczył listy Pascala i Psalmy Dawidowe i inne, ale prac swych nie dawał do druku. Był niby mały i pokorny, a w rzeczy samej – jak to dziś widzę – dumny i zamknięty w sobie. Prawie mizantrop, wychowywał nas zgoła bez kobiecego wpływu, czytując nam książkę o naśladowaniu Chrystusa, którą tak samo jak wiele ewangelii i przypowieści biblijnych umiałam w pierwszym niemal dziecięctwie na pamięć. Poetów naszych poznałam też z ust ojca i z naszych wieczornych z nim rozmów i czytań. (…) Czytając poezje ojciec mój bywał do łez wzruszony, a my najczęściej też płakaliśmy wszyscy, widząc łzy ojca. Tak, pamiętam, poznałam Wallenroda. Może to reminiscencja dzieciństwa, że dotychczas nie mogę bez dreszczu i bladości słuchać głośnego czytania poezji. Dom nasz sierocy był prawie zakonnym domem; nie przyjmowano w nim i nie oddawano żadnych wizyt, nie prowadzono w nim żadnych wesołych światowych rozmów, a spacery, na które ojciec nas prowadził, miały za cel zwykły – cmentarz. Poza tym doskonały prawnik, pozostawił ojciec mój tradycje świetnej wymowy prawniczej i nieskazitelnego żywota…”
Mężczyzna po śmierci ukochanej żony poświęcił się całkowicie pracy i wychowaniu sześciorga dzieci. Dbał o wykształcenie pociech, czego dowodem może być posłanie dwóch córek do szkoły. Rok po stracie matki trzynastoletnia Maria rozpoczęła wraz z siostrą naukę na doskonałej i kosztownej pensji sióstr Sakramentek w Warszawie. Choć nauka nie trwała długo – tylko rok – Maria później przez całe życie dokształcała się we własnym zakresie, wpajając zamiłowanie do wiedzy również swym dzieciom.
To właśnie na pensji poznała i zaprzyjaźniła się na całe życie z rok straszą Ziunią Pawłowską, czyli Elizą Orzeszkową, której miała wiele do zawdzięczenia. Autorka „Nad Niemnem” przez całe życie była wierną i pomocną przyjaciółką Konopnickiej. To ona zaproponowała i zorganizowała jubileuszową uroczystość Marii (lecz niestety nie wzięła w niej udziału, przykuta do łóżka z powodu choroby serca).
Konopnicka nie zapowiadała się na pisarkę, czy w ogóle na kobietę potrafiącą się samodzielnie utrzymać. W dorosłe życie weszła z zamiarem poświęcenia się rodzinie, planowała być gospodynią, matką i żoną. Mając dwadzieścia lat - we wrześniu 1862 roku -poślubiła trzydziestodwuletniego, przystojnego, kędzierzawego, towarzyskiego i świetnie tańczącego ziemianina Jarosława Konopnickiego (nazywała go w listach „wąsatym aniołem”), mieszkającego z ojcem i młodszymi braćmi: „Poszłam za mąż wcześnie bardzo i zgoła nie przygotowana do obowiązków praktycznego życia. Mąż mój znacznie ode mnie starszy mieszkał z ojcem swoim i młodszymi braćmi w nie podzielonym, złożonym z kilku wiosek majątku, którego główną siedzibą był Bronów. Sfera życia była huczna, szlachecka – w znaczeniu niedbania o jutro, a tłem życia były zjazdy, polowania, jarmarki, sądy polubowne (mąż mój sprawował aż 32 opieki, nic więc dziwnego, że naszymi dziećmi zajmować się musiałam sama), a nade wszystko były prawne długi (…) ciągłe subhasty, zajęcia itp. Nie brakło też i rodzinnych waśni; mąż mój bowiem władał wszystkim jako najstarszy, co młodsi bracia za krzywdę i upadek majątku sobie mieli.”.
strona: 1 2 3 4
Szybki test:
Na 25-lecie pracy pisarskiej otrzymała Konopnicka w darze narodowym:a) dworek w Żarnowcu koło Krosna
b) zajazd w Żarnowcu koło Krosna
c) folwark w Żarnowcu koło Krosna
d) gospodarstwo w Żarnowcu koło Krosna
Rozwiązanie
W 1877 roku przeprowadziła się Konopnicka do ojca do:
a) Kalisza
b) Rzeszowa
c) Lublina
d) Warszawy
Rozwiązanie
Poetka zmarła:
a) w Genewie
b) w Krośnie
c) w Warszawie
d) we Lwowie
Rozwiązanie
Więcej pytań
Zobacz inne artykuły:
kontakt | polityka cookies