Jesteś w: Ostatni dzwonek -> Marcin Kozera
Tytułowy bohater opowiadania Marii Dąbrowskiej, czyli Marcin Kozera, to syn polskich emigrantów, którzy od ponad trzydziestu lat mieszkali w Londynie, stolicy Anglii. Chłopiec był półsierotą, ponieważ „Matka mu umarła (…) jak miał dwa lata”. Jego ojciec, Mateusz, pochodził ze wsi Strzałkowo z Wielkopolski. Marcin przyszedł na świat już w Anglii. Przed przeprowadzką w okolice Charles Square, wraz z rodzicami mieszkał w londyńskim Camden Town, lecz prawie tego nie pamiętał. Pomimo że poznajemy Marcina, gdy był „to już duży chłopiec” i miał „ze dwanaście lat” to nie mówił w języku polskim, co jego pan Mateusz tłumaczył w ten sposób: „Mieszkamy u tutejszych ludzi. Ciągle się jest z Anglikami. Mnie już też jest, powiem pani, ciężko znaleźć słowo, jak chcę mówić po polsku. Ja już trzydzieści lat nie byłem w Polsce”. Młody Marcin Kozera został przyjęty do szkółki języka polskiego, chociaż nauczycielka miała wątpliwości, czy uda jej się nauczyć chłopca ojczystej mowy.
Autorka nie poświęca wyglądowi Marcina zbyt wiele miejsca w utworze. Najczęściej zwraca uwagę czytelnika na „błyskające oczy” małego bohatera. Poza tym dowiadujemy się również o jego włosach: „czarna czupryna jeżyła się nad czołem” oraz „ciemnowiśniowych ustach”.
Usposobienie Marcina, zwłaszcza na początku opowiadania, było bardzo dziecinne i przekorne, czyli typowe dla dwunastolatka. Bohater „nie nauczył się jeszcze po polsku, a już postawił do góry nogami całą szkółkę”. Wielokrotnie przejawiał swoje zamiłowanie do łobuzowanie: „On pierwszy wylazł przez okno pierwszego piętra na dach ganku i naprawdę dosiadł czerwonego rumaka (…) On przyniósł do sali swą piłkę futbolową, która potłukła naczynia w bufecie Towarzystwa Polskiego. On dawał pomysły do zabaw, które groziły rozniesieniem całego domu”. Poprzez swoje zachowanie miał wielki wpływ na swoich rówieśników, którzy uważali go za swojego herszta: „Dzieci oszalały dla niego i mówiły w jego towarzystwie coraz lepiej... po angielsku. Gdyż mówić tak, jak Marcin i patrzeć tak, jak Marcin i wszystko czynić tak, jak on - to było szczęście. Był prawdziwym przywódcą, co do tego nie było dwóch zdań”.
W drugiej części opowiadania Marcin przechodzi swoistą metamorfozę. Z nieznośnego urwisa staje się spokojnym, poważniejszym, ale i smutniejszym chłopcem. Spowodowane było to konsternacją, jaką odczuwał, gdy zastanawiał się nad swoją tożsamością narodową. Po powrocie z wagarów spędzonych z Krysią nad Tamizą, Marcin „Był zrozpaczony. Był smutny jak nigdy w życiu. Jakież to trudne rzeczy są na tym świecie. Nie wiedział teraz, czy kocha Anglię, czy panią, czy Krysię, czy Strzałkowo, do którego tak pragnie pojechać ojciec. Czy można kochać to wszystko - to wszystko razem?”. Charakterystyka Marcina Kozery
Tytułowy bohater opowiadania Marii Dąbrowskiej, czyli Marcin Kozera, to syn polskich emigrantów, którzy od ponad trzydziestu lat mieszkali w Londynie, stolicy Anglii. Chłopiec był półsierotą, ponieważ „Matka mu umarła (…) jak miał dwa lata”. Jego ojciec, Mateusz, pochodził ze wsi Strzałkowo z Wielkopolski. Marcin przyszedł na świat już w Anglii. Przed przeprowadzką w okolice Charles Square, wraz z rodzicami mieszkał w londyńskim Camden Town, lecz prawie tego nie pamiętał. Pomimo że poznajemy Marcina, gdy był „to już duży chłopiec” i miał „ze dwanaście lat” to nie mówił w języku polskim, co jego pan Mateusz tłumaczył w ten sposób: „Mieszkamy u tutejszych ludzi. Ciągle się jest z Anglikami. Mnie już też jest, powiem pani, ciężko znaleźć słowo, jak chcę mówić po polsku. Ja już trzydzieści lat nie byłem w Polsce”. Młody Marcin Kozera został przyjęty do szkółki języka polskiego, chociaż nauczycielka miała wątpliwości, czy uda jej się nauczyć chłopca ojczystej mowy.
Autorka nie poświęca wyglądowi Marcina zbyt wiele miejsca w utworze. Najczęściej zwraca uwagę czytelnika na „błyskające oczy” małego bohatera. Poza tym dowiadujemy się również o jego włosach: „czarna czupryna jeżyła się nad czołem” oraz „ciemnowiśniowych ustach”.
Usposobienie Marcina, zwłaszcza na początku opowiadania, było bardzo dziecinne i przekorne, czyli typowe dla dwunastolatka. Bohater „nie nauczył się jeszcze po polsku, a już postawił do góry nogami całą szkółkę”. Wielokrotnie przejawiał swoje zamiłowanie do łobuzowanie: „On pierwszy wylazł przez okno pierwszego piętra na dach ganku i naprawdę dosiadł czerwonego rumaka (…) On przyniósł do sali swą piłkę futbolową, która potłukła naczynia w bufecie Towarzystwa Polskiego. On dawał pomysły do zabaw, które groziły rozniesieniem całego domu”. Poprzez swoje zachowanie miał wielki wpływ na swoich rówieśników, którzy uważali go za swojego herszta: „Dzieci oszalały dla niego i mówiły w jego towarzystwie coraz lepiej... po angielsku. Gdyż mówić tak, jak Marcin i patrzeć tak, jak Marcin i wszystko czynić tak, jak on - to było szczęście. Był prawdziwym przywódcą, co do tego nie było dwóch zdań”.
Marcin to także chłopiec bardzo wrażliwy, co widać najlepiej w ostatnich scenach utworu, gdy zdaje sobie sprawę, że jest Polakiem. A nawet wcześniej, zwłaszcza podczas przedstawienia jasełkowego, gdzie odgrywał rolę ułana: „Gdy usłyszał głos trąbki, ukląkł i pocałował Krysię w rękę. Był rozogniony i z oczu płynęły mu łzy”.
Jako uczeń języka polskiego, Marcin początkowo był bardzo „odporny na wiedzę”. Przysposabianie niezwykle trudnej mowy ojczystej przychodziło mu ciężko: „Marcin Kozera uczył się po polsku niby to pilnie, a jednak bez przekonania. Co mu jednym uchem wleciało, to drugim wyleciało, nie zatrzymując się w sercu”. Po pewnym czasie jego dyktando nauczycielka oceniła jako „Znacznie lepiej napisane. Prawie zupełnie dobrze”. Bohater znacznie lepiej pisał po polsku, niż mówił. Największe postępy w mowie poczynił podczas prób do jasełek: „Marcin pośpiewywał samą melodię bez słów. Lecz na drugi dzień łapał już sylaby, a po kilku dniach śpiewał już całe zwrotki (…) Kiedy spróbował mówić, pani się mocno zaczerwieniła, gdyż tak przekręcał słowa, że trudno było zrozumieć”. Jednak po przedstawieniu, gdy na scenę wkroczyły matki dzieci i zaczęły wypytywać Marcina o najprostsze sprawy, on nie potrafił odpowiedzieć: „Wszak już było tak, że rozumiał dobrze po polsku, dlaczego przestał rozumieć? Już kiedy dzieci śpiewały, przestał rozumieć wszystko. Więc rozumiał tylko na co dzień, tylko w szkole, kiedy mówiono do niego powoli i wyraźnie?
strona: 1 2 3
Szybki test:
Ojciec Marcina - Mateusz, pochodził ze wsi Strzałkowo, położonej:a) w Małopolsce
b) na Mazowszu
c) na Śląsku
d) w Wielkopolsce
Rozwiązanie
Matka Marcina umarła, gdy ten miał:
a) cztery lata
b) osiem lat
c) sześć lat
d) dwa lata
Rozwiązanie
Jako uczeń języka polskiego, Marcin początkowo:
a) lepiej mówił niż pisał po polsku
b) był pilnym uczniem
c) był „odporny na wiedzę”
d) przykładał się do nauki
Rozwiązanie
Zobacz inne artykuły:

kontakt | polityka cookies