Jesteś w: Ostatni dzwonek -> Zdążyć przed Panem Bogiem
Po wielu latach uświadomił sobie, że pytanie, które padło w czasie wywiadu: „Czy to można nazwać powstaniem?”, mogło urazić tych ludzi. Pewnego dnia pan S. zjawił się w Warszawie. Spotkał się wówczas z Antkiem i Celiną, którzy pamiętali dni walk w getcie. Podczas rozmowy z Edelmanem literat wyznał, że Antek wyraził aprobatę dla wywiadu, lecz był przekonany, iż w powstaniu walczyło więcej ludzi, niż twierdził Marek. Mężczyzna zapytał, czy można zmienić niektóre informacje. Edelman uznał, że dla niego nie ma to już znaczenia, choć najwyraźniej dla innych było nadal ważne.
W trzy dni po opuszczeniu getta Marek złożył sprawozdanie z powstania przed przedstawicielami partii politycznych. Uznał wówczas, że mogli ocalić więcej Żydów i zabić więcej Niemców, gdyby byli odpowiednio przeszkoleni. Jego słowa wywołały konsternację. Jeden z przedstawicieli powiedział, że Edelmanowi należy okazać wyrozumiałość, ponieważ stał się strzępem człowieka. Po tej rozmowie Marek przez trzydzieści lat nie poruszał tematu powstania, a kiedy wreszcie przemówił, uświadomił sobie, że powinien nadal milczeć. Na spotkanie z przywódcami partii udał się tramwajem. Starał się być jak najmniej widocznym, ponieważ miał świadomość, że jego twarz przypomina twarz z plakatu „ŻYDZI – WSZY – TYFUS PLAMISTY”. Zazdrościł innym jasnych twarzy i urody, gdyż mogli oni mieć piękne życie i równie piękną śmierć.
Żydzi żyli i umierali w strachu i ciemnościach. Konali z głodu, leżąc w wilgotnej, szarej pościeli. Dzieci wyrywały ludziom na ulicy paczki z rąk, myśląc, że znajdą w nich coś do zjedzenia. Słyszał o kobiecie, która z głodu odgryzła kawałek swojego zmarłego synka. Inna porzuciła swoje zmarłe dziecko na ulicy, aby nie płacić za pogrzeb. Widział dorosłych, którzy wyrywali dzieciom talerze z zupą. Lekarze w getcie prowadzili badania nad głodem. Z grupy badaczy przeżyła jedynie doktor Teodozja Goliborska, która po wojnie opublikowała wyniki badań w pracy naukowej, zatytułowanej: „Choroba głodowa. Badania kliniczne nad głodem wykonane w getcie warszawskim w 1942 roku”. Omówiła w niej trzy stopnie wychudzenia oraz skutki śmierci z głodu.
W czasie, gdy Żydzi mieszkali w wydzielonej dzielnicy, Profesor pracował jako chirurg w szpitalu świętego Kazimierza w Radomiu. Operował przywożonych tam powstańców. W czasie wojny po raz pierwszy ujrzał otwarte, bijące serce. Po wielu latach od tego zdarzenia, 20 czerwca 1952 roku, przeprowadził operację serca Genowefy Kwapisz. Przed każdym poważnym zabiegiem, obawiając się, że inni lekarze oskarżą go o przeprowadzanie eksperymentów na ludziach, miał nadzieję, że wydarzy się coś, co uniemożliwi mu przeprowadzenie operacji. Pewnego dnia siedział w swoim gabinecie, czekając na operację Rzewuskiego, pacjenta po zawale. Streszczenie „Zdążyć przed Panem Bogiem” w pigułce
Autor: Ewa PetniakPo wielu latach uświadomił sobie, że pytanie, które padło w czasie wywiadu: „Czy to można nazwać powstaniem?”, mogło urazić tych ludzi. Pewnego dnia pan S. zjawił się w Warszawie. Spotkał się wówczas z Antkiem i Celiną, którzy pamiętali dni walk w getcie. Podczas rozmowy z Edelmanem literat wyznał, że Antek wyraził aprobatę dla wywiadu, lecz był przekonany, iż w powstaniu walczyło więcej ludzi, niż twierdził Marek. Mężczyzna zapytał, czy można zmienić niektóre informacje. Edelman uznał, że dla niego nie ma to już znaczenia, choć najwyraźniej dla innych było nadal ważne.
W trzy dni po opuszczeniu getta Marek złożył sprawozdanie z powstania przed przedstawicielami partii politycznych. Uznał wówczas, że mogli ocalić więcej Żydów i zabić więcej Niemców, gdyby byli odpowiednio przeszkoleni. Jego słowa wywołały konsternację. Jeden z przedstawicieli powiedział, że Edelmanowi należy okazać wyrozumiałość, ponieważ stał się strzępem człowieka. Po tej rozmowie Marek przez trzydzieści lat nie poruszał tematu powstania, a kiedy wreszcie przemówił, uświadomił sobie, że powinien nadal milczeć. Na spotkanie z przywódcami partii udał się tramwajem. Starał się być jak najmniej widocznym, ponieważ miał świadomość, że jego twarz przypomina twarz z plakatu „ŻYDZI – WSZY – TYFUS PLAMISTY”. Zazdrościł innym jasnych twarzy i urody, gdyż mogli oni mieć piękne życie i równie piękną śmierć.
Żydzi żyli i umierali w strachu i ciemnościach. Konali z głodu, leżąc w wilgotnej, szarej pościeli. Dzieci wyrywały ludziom na ulicy paczki z rąk, myśląc, że znajdą w nich coś do zjedzenia. Słyszał o kobiecie, która z głodu odgryzła kawałek swojego zmarłego synka. Inna porzuciła swoje zmarłe dziecko na ulicy, aby nie płacić za pogrzeb. Widział dorosłych, którzy wyrywali dzieciom talerze z zupą. Lekarze w getcie prowadzili badania nad głodem. Z grupy badaczy przeżyła jedynie doktor Teodozja Goliborska, która po wojnie opublikowała wyniki badań w pracy naukowej, zatytułowanej: „Choroba głodowa. Badania kliniczne nad głodem wykonane w getcie warszawskim w 1942 roku”. Omówiła w niej trzy stopnie wychudzenia oraz skutki śmierci z głodu.
W pomieszczeniu przebywał również Marek Edelman, który był przekonany, że należy zoperować chorego. Marek wraz z doktor Elżbietą Chętkowską wiele razy namawiali Profesora do przeprowadzenia ryzykownych zabiegów. Przez długi czas Profesor wahał się, aż w końcu, po tym, jak w ciągu roku zmarło trzynastu pacjentów, zgodził się zoperować panią Bubnerową. Ocalił życie pacjentki, a później pana Rudnego. Operacja kobiety polegała na zamianie metody Clauda Becka i przyniosła mu międzynarodową sławę. Przed zabiegiem Rzewuskiego ogarnęły go jednak wątpliwości, lecz Edelman z oporem powtarzał, że chory przeszedł już drugi zawał i jest szansa, iż uratują mu życie. Zrezygnowany Profesor udał się do bloku operacyjnego.
Od tych wydarzeń minęło kilka lat. Doktor Chętkowska już nie żyje, a z honorariów za pracę „Zawał serca”, którą napisała wspólnie z Edelmanem, ufundowano nagrodę jej imienia, przyznawaną za wybitne osiągnięcia w dziedzinie kardiochirurgii. Marek ponownie rozmawia z narratorką o powstaniu. Wspominają o filmie „Requiem dla 500000”. Wzburzony Edelman wyjaśnia rozmówczyni, że śmierć ludzi, idących ze spokojem do wagonów, była czymś straszniejszym niż śmierć z bronią w ręku. Ci, którzy odjechali wagonami do obozu zagłady, musieli wykopać sobie dół, a następnie rozebrać się do naga. Marek opowiada o dniu, kiedy zobaczył starego Żyda, stojącego na beczce i otoczonego tłumem roześmianych ludzi. Obok Żyda stali dwaj niemieccy oficerowie i wielkimi nożycami obcinali mu brodę. Był to czas, kiedy getto jeszcze nie istniało, a wielu kolegów Marka uciekło za granicę. On został, przekonany, że w Polsce wkrótce będzie socjalizm.
strona: 1 2
Zobacz inne artykuły:
kontakt | polityka cookies