Jesteś w: Ostatni dzwonek -> Cudzoziemka
Róża początkowo cieszyła się z jego łez, lecz kiedy syn zaczął szlochać, pomyślała o jego wątłym zdrowiu i słabym sercu i zaczęła obawiać się, że może dostać jakiegoś ataku. Ogarnięta gniewem, poczuła się zatrzaśnięta w fatalnych prawach świata i zaczęła uspokajać młodzieńca, zapewniając go, że zrobiła to dla jego dobra i przyjechała by go ratować, a on nie potrafi docenić jej poświęcenia. Władyś odparł, że wie, ile jej zawdzięcza – odpowiednie wychowanie, możliwość przebywania w środowisku dygnitarzy. Chwalił jej talent i urodę, to, że nie zostawiła ojca i dbała o dzieci, choć sama chodziła w przerabianych sukniach. Róża upajała się tymi słowami i odbierała je jako dowody uwielbienia. Przytuliła syna i rozpłakała się, odczuwając radość, że dorosły syn ją zrozumiał i prawidłowo ocenił, co wynagradzało jej nieszczęśliwe życie. Chciała opowiedzieć mu o swoim życiu, by poznał wreszcie prawdę. Władyś nie zamierzał jednak rozpamiętywać losów matki, chciał jedynie bronić narzeczonej. Przerwał matce i zaczął wyjaśniać, że nie zna Haliny, a on potrzebuje takiej właśnie żony, ponieważ posiada wiele wspaniałych zalet. Róża zerwała się z sofy i wykrzyknęła, że pomyliła się i nie jest jej synem. Odepchnęła go od siebie i zakazała mu mówić o narzeczonej, radząc, by zaprezentował ją ojcu. Potem rzuciła się na łóżko i wzywała zmarłego synka.
Pozostała w Berlinie jeszcze przez kilka dni, udając, że nie zauważa syna. Nie odzywała się do niego, choć jadali przy wspólnym stole i razem chodzili po mieście. Nie pozwalała, aby jej usługiwał. Władyś, zabiegający o jej względy, odczuwał znużenie. Chciał ją zostawić samą na mieście, lecz obawiał się, że gdyby coś się jej stało, ojciec pytałby go, gdzie wtedy był. Wieczorem udali się do parku, Róża usiadła celowo na ławce, na której było wolne tylko jedno miejsce. Władyś chodził w pobliżu, w końcu usiadł na krześle. Z oddali patrzył na matkę, wyczerpany jej zachowaniem. Róża obserwowała go i przekonawszy się, że jest w pobliżu, odwróciła głowę. Z dezaprobatą spojrzała na swoich sąsiadów, okazując im lekceważenie. Siedząca obok niej niańka, przewijając niemowlę, upuściła czysty gałgan, który upadł obok spódnicy Róży. Kobieta nadziała szmatkę na parasolkę i odrzuciła na trawnik. Swoim zachowaniem wywołała zamieszanie. Wówczas podniosła się, uśmiechnęła i podeszła do wózka z dzieckiem. Pochyliła się, dotknęła rączki niemowlęcia i pocałowała ją, gruchając jak gołąbek. Potem oddaliła się majestatycznie aleją, a Władyś usłyszał, jak Niemcy pytają się, kim była ta kobieta, a jakiś przechodzień objaśnia im, że to cudzoziemka. Ruszył za matką, która zatrzymała się w bramie i patrząc w gwieździste niebo, zapytała go, czy nie boi się nocy. Zaskoczony, nie wiedział, co ma jej odpowiedzieć, ona zaś zainteresowała się tym, co mówili o niej ludzie, kiedy odeszła. Kiedy usłyszała, że nazwali ją cudzoziemką, roześmiała się. Wsunęła dłoń pod ramię syna i wyznała mu, że wszędzie o niej mówią „cudzoziemka” . Próbował zaprotestować, lecz przerwała mu, mówiąc, że tak naprawdę nie ma swojego kraju. W Taganrogu nie chodziła do cerkwi, tylko do kościoła, a koleżanki, widząc popa na szkolnym korytarzu, odsuwały się od niej. W Warszawie była brana za Rosjankę ze względu na akcent i śniadą cerę. W Petersburgu – za warszawską „barysznię”. Wszędzie czuła się obco i uważana była za obcą. Władysław słuchał jej, czując w sercu ból. Odwrócił się w stronę parku i pomyślał, że matka nie jest ani wiedźmą, ani chorą, jak nazwali ją ludzie, lecz po prostu nieszczęśliwą cudzoziemką. Ucałował jej dłoń, a ona przytuliła się do niego, mówiąc, że na ziemi jest wszędzie cudzoziemką, a nieba się boi. A potem z rozpaczą wykrzyknęła, że i on chce ją opuścić i ożenić się.
Pozostałe dni do jej wyjazdu minęły szybko. Poprosiła go, aby nie widywał się z narzeczoną i wyłącznie matce poświęcił swój czas. Władyś spędził wówczas najcudowniejsze wakacje w swoim życiu. Wspólnie zwiedzali miasto i obserwowali ludzi, a wieczorami chodzili do teatru lub na koncerty. Róża była wesoła, nie zwierzała się synowi i nie dawała mu rad. Żyła tak, jakby w jej życiu nie istniał Michał i nie poślubiła Adama. Często płakała ze szczęścia i wzruszenia, wszystko ją bawiło i stała się miła dla innych ludzi. Nie rozmawiali o ojcu i Halinie. Tylko raz Władzio zapytał o siostrzyczkę, która przyszła na świat na rok przed jego wyjazdem na studia i dziesięć lat po śmierci Kazia. Róża wówczas zaczerwieniła się i spojrzała obrażona na syna, nie odpowiadając na jego pytanie. Młodzieniec zawstydził się, lecz na szczęście ktoś przyszedł i oboje zapomnieli o zdarzeniu.Streszczenie szczegółowe „Cudzoziemki”
Autor: Dorota BlednickaRóża początkowo cieszyła się z jego łez, lecz kiedy syn zaczął szlochać, pomyślała o jego wątłym zdrowiu i słabym sercu i zaczęła obawiać się, że może dostać jakiegoś ataku. Ogarnięta gniewem, poczuła się zatrzaśnięta w fatalnych prawach świata i zaczęła uspokajać młodzieńca, zapewniając go, że zrobiła to dla jego dobra i przyjechała by go ratować, a on nie potrafi docenić jej poświęcenia. Władyś odparł, że wie, ile jej zawdzięcza – odpowiednie wychowanie, możliwość przebywania w środowisku dygnitarzy. Chwalił jej talent i urodę, to, że nie zostawiła ojca i dbała o dzieci, choć sama chodziła w przerabianych sukniach. Róża upajała się tymi słowami i odbierała je jako dowody uwielbienia. Przytuliła syna i rozpłakała się, odczuwając radość, że dorosły syn ją zrozumiał i prawidłowo ocenił, co wynagradzało jej nieszczęśliwe życie. Chciała opowiedzieć mu o swoim życiu, by poznał wreszcie prawdę. Władyś nie zamierzał jednak rozpamiętywać losów matki, chciał jedynie bronić narzeczonej. Przerwał matce i zaczął wyjaśniać, że nie zna Haliny, a on potrzebuje takiej właśnie żony, ponieważ posiada wiele wspaniałych zalet. Róża zerwała się z sofy i wykrzyknęła, że pomyliła się i nie jest jej synem. Odepchnęła go od siebie i zakazała mu mówić o narzeczonej, radząc, by zaprezentował ją ojcu. Potem rzuciła się na łóżko i wzywała zmarłego synka.
Pozostała w Berlinie jeszcze przez kilka dni, udając, że nie zauważa syna. Nie odzywała się do niego, choć jadali przy wspólnym stole i razem chodzili po mieście. Nie pozwalała, aby jej usługiwał. Władyś, zabiegający o jej względy, odczuwał znużenie. Chciał ją zostawić samą na mieście, lecz obawiał się, że gdyby coś się jej stało, ojciec pytałby go, gdzie wtedy był. Wieczorem udali się do parku, Róża usiadła celowo na ławce, na której było wolne tylko jedno miejsce. Władyś chodził w pobliżu, w końcu usiadł na krześle. Z oddali patrzył na matkę, wyczerpany jej zachowaniem. Róża obserwowała go i przekonawszy się, że jest w pobliżu, odwróciła głowę. Z dezaprobatą spojrzała na swoich sąsiadów, okazując im lekceważenie. Siedząca obok niej niańka, przewijając niemowlę, upuściła czysty gałgan, który upadł obok spódnicy Róży. Kobieta nadziała szmatkę na parasolkę i odrzuciła na trawnik. Swoim zachowaniem wywołała zamieszanie. Wówczas podniosła się, uśmiechnęła i podeszła do wózka z dzieckiem. Pochyliła się, dotknęła rączki niemowlęcia i pocałowała ją, gruchając jak gołąbek. Potem oddaliła się majestatycznie aleją, a Władyś usłyszał, jak Niemcy pytają się, kim była ta kobieta, a jakiś przechodzień objaśnia im, że to cudzoziemka. Ruszył za matką, która zatrzymała się w bramie i patrząc w gwieździste niebo, zapytała go, czy nie boi się nocy. Zaskoczony, nie wiedział, co ma jej odpowiedzieć, ona zaś zainteresowała się tym, co mówili o niej ludzie, kiedy odeszła. Kiedy usłyszała, że nazwali ją cudzoziemką, roześmiała się. Wsunęła dłoń pod ramię syna i wyznała mu, że wszędzie o niej mówią „cudzoziemka” . Próbował zaprotestować, lecz przerwała mu, mówiąc, że tak naprawdę nie ma swojego kraju. W Taganrogu nie chodziła do cerkwi, tylko do kościoła, a koleżanki, widząc popa na szkolnym korytarzu, odsuwały się od niej. W Warszawie była brana za Rosjankę ze względu na akcent i śniadą cerę. W Petersburgu – za warszawską „barysznię”. Wszędzie czuła się obco i uważana była za obcą. Władysław słuchał jej, czując w sercu ból. Odwrócił się w stronę parku i pomyślał, że matka nie jest ani wiedźmą, ani chorą, jak nazwali ją ludzie, lecz po prostu nieszczęśliwą cudzoziemką. Ucałował jej dłoń, a ona przytuliła się do niego, mówiąc, że na ziemi jest wszędzie cudzoziemką, a nieba się boi. A potem z rozpaczą wykrzyknęła, że i on chce ją opuścić i ożenić się.
strona: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35
Szybki test:
Róża wspomina dzień, w którym razem z ciotką wybrała się do parku i została nazwana:a) Cyganką
b) aniołkiem
c) Żydówką
d) brzydulą
Rozwiązanie
Wizyta u lekarza Gerhardta odbyła się w:
a) Moskwie
b) Kijowie
c) Królewcu
d) Lublinie
Rozwiązanie
Najmłodszy syn Róży miał na imię:
a) Boguś
b) Kazio
c) Widzio
d) Staś
Rozwiązanie
Więcej pytań
Zobacz inne artykuły:
kontakt | polityka cookies