Jesteś w: Ostatni dzwonek -> Cudzoziemka
Adam milczał, z trudem nadążając za słowotokiem żony. Zabolało go najwyraźniej stwierdzenie, że nie byli parą. Przyznał jej rację, lecz nie zgodził się, że nienawidził jej tajemnic. Wreszcie cicho wyznał, że je kochał. Róża rozpłakała się. Mężczyzna mówił, że zdumiewała go i zachwycała, a on cierpiał, pragnąć zjednać ją i ostatecznie zapadł się w nicość, kiedy nie potrafił wytrwać jednej nocy w nienawiści, targnąwszy się na jej tajemnicę. Zrozumiał to dopiero dziś rano, kiedy go obraziła, wspominając o śmierci Kazia. W tamtej chwili pragnął natchnąć ją chrześcijańską pokorą, a ona zrobiła z Boga nieprzyjaciela ludzi tylko po to, by mu dokuczyć. Swoimi słowami zmusiła go do gniewu i przez jedną chwilę chciał, by umarła. Lecz kiedy zasłabła, zrozumiał, że oddałby za nią wszystko, a ona uśmiechała się, sprzyjając jego nienawiści. Zgarbiony, odszedł do okna, szepcząc, że tego ranka zrozumiał wiele rzeczy.
Róża płakała. Zbliżyła się do męża i dotknęła jego ramienia, prosząc o przebaczenie. Cierpiała, myśląc o jego życiu, lecz on był szczęśliwy, bo nie potrafił nienawidzić. Żyła z nienawiścią w sercu, a on nie wyratował jej, ponieważ bał się własnej żony. Adam zapytał, w jaki sposób miał ją ocalić przed nią samą. Nie odpowiedziała mu. Za oknem powoli zapadał zmrok. Stali obok siebie, zamyśleni, wzruszeni i bezradni. Róża ocknęła się pierwsza. Żałowała, że niepotrzebnie poruszyli drażliwe tematy, skoro nie można już naprawić krzywd, a można tylko wszystko skończyć. Mąż spojrzał na nią i dodał, że tylko jedno mogą zrobić – przebaczyć sobie.
Popatrzyli sobie prosto w oczy i padli w objęcia, płacząc.
XVIII.
Do Róży przychodzi Marta. Wspomina swoją pierwszą miłość do Stefana, z którym, pod wpływem matki, zerwała i jakiś czas później przyjęła oświadczyny Pawła, który według Róży był najlepszym kandydatem na męża dla córki. Małżeństwo z mężczyzną, niepotrafiącym okazywać uczuć, spowodowało, że Marta szukała miłości w ramionach innych mężczyzn.
Adam pożegnał się z żoną i szedł schodami, nasłuchując, kiedy Róża wróci do mieszkania. Ona również nie mogła rozstać się z odgłosem jego kroków i dopiero, gdy był na dole, zatrzasnęła drzwi. Zatrzymał się, by odzyskać spokój i dopiero wtedy ruszył dalej. W bramie spotkał córkę. Biegła zatroskana, ze spuszczoną głową. Od razu zaczęła dopytywać, jak się czuje Róża. Popatrzył na nią nieprzytomnie i chciał wyminąć bez słowa, lecz zatrzymała go, przerażona. Odparł, że nic się nie stało.
Marta patrzyła za nim, dopóki nie zniknął na ulicy. Nie uspokoiła się, lecz utwierdziła w przekonaniu, że dzień, który właśnie się kończył, był niezwykły.Streszczenie szczegółowe „Cudzoziemki”
Autor: Dorota BlednickaAdam milczał, z trudem nadążając za słowotokiem żony. Zabolało go najwyraźniej stwierdzenie, że nie byli parą. Przyznał jej rację, lecz nie zgodził się, że nienawidził jej tajemnic. Wreszcie cicho wyznał, że je kochał. Róża rozpłakała się. Mężczyzna mówił, że zdumiewała go i zachwycała, a on cierpiał, pragnąć zjednać ją i ostatecznie zapadł się w nicość, kiedy nie potrafił wytrwać jednej nocy w nienawiści, targnąwszy się na jej tajemnicę. Zrozumiał to dopiero dziś rano, kiedy go obraziła, wspominając o śmierci Kazia. W tamtej chwili pragnął natchnąć ją chrześcijańską pokorą, a ona zrobiła z Boga nieprzyjaciela ludzi tylko po to, by mu dokuczyć. Swoimi słowami zmusiła go do gniewu i przez jedną chwilę chciał, by umarła. Lecz kiedy zasłabła, zrozumiał, że oddałby za nią wszystko, a ona uśmiechała się, sprzyjając jego nienawiści. Zgarbiony, odszedł do okna, szepcząc, że tego ranka zrozumiał wiele rzeczy.
Róża płakała. Zbliżyła się do męża i dotknęła jego ramienia, prosząc o przebaczenie. Cierpiała, myśląc o jego życiu, lecz on był szczęśliwy, bo nie potrafił nienawidzić. Żyła z nienawiścią w sercu, a on nie wyratował jej, ponieważ bał się własnej żony. Adam zapytał, w jaki sposób miał ją ocalić przed nią samą. Nie odpowiedziała mu. Za oknem powoli zapadał zmrok. Stali obok siebie, zamyśleni, wzruszeni i bezradni. Róża ocknęła się pierwsza. Żałowała, że niepotrzebnie poruszyli drażliwe tematy, skoro nie można już naprawić krzywd, a można tylko wszystko skończyć. Mąż spojrzał na nią i dodał, że tylko jedno mogą zrobić – przebaczyć sobie.
Popatrzyli sobie prosto w oczy i padli w objęcia, płacząc.
XVIII.
Do Róży przychodzi Marta. Wspomina swoją pierwszą miłość do Stefana, z którym, pod wpływem matki, zerwała i jakiś czas później przyjęła oświadczyny Pawła, który według Róży był najlepszym kandydatem na męża dla córki. Małżeństwo z mężczyzną, niepotrafiącym okazywać uczuć, spowodowało, że Marta szukała miłości w ramionach innych mężczyzn.
Adam pożegnał się z żoną i szedł schodami, nasłuchując, kiedy Róża wróci do mieszkania. Ona również nie mogła rozstać się z odgłosem jego kroków i dopiero, gdy był na dole, zatrzasnęła drzwi. Zatrzymał się, by odzyskać spokój i dopiero wtedy ruszył dalej. W bramie spotkał córkę. Biegła zatroskana, ze spuszczoną głową. Od razu zaczęła dopytywać, jak się czuje Róża. Popatrzył na nią nieprzytomnie i chciał wyminąć bez słowa, lecz zatrzymała go, przerażona. Odparł, że nic się nie stało.
Umyślnie szła do mieszkania matki pieszo, by uspokoić się i przygotować na rozmowę. Starała się przypomnieć wszystko, by nie dać się zaskoczyć wymówkom matki. Wspominając dwanaście lat, które minęły od pierwszej lekcji śpiewu, w ciągu których stała się dojrzałą dziewczyną, a później żoną Pawła i matką Zbyszka, nie potrafiła nigdzie doszukać się winy Róży. W okresie, kiedy koleżanki obojętniały dla swych matek, ona dopiero ziściła swoje marzenie o matczynej miłości. Jej świat zmienił się całkowicie i nie było w nim miejsca na tęsknotę. Nastały dni poufałości i Róża opowiadała jej o swoim dzieciństwie, życiu u ciotki Luizy i Michale, o męczącym życiu w Petersburgu, zamążpójściu i samotności. Na spacerach często wypytywała córkę, który mężczyzna się jej podoba i mówiła, że wszyscy są jednakowi. Przystojni – zdradzają, a ci, którzy mają ręce jak patyki i koźle oczy – pozostają wierni. Radziła, aby swoje serce ofiarowała sztuce.
Marta słuchała jej. Nie umawiała się, lecz spędzała wieczory ćwicząc głos, a wtedy zaznawała spokoju. Tylko raz jej mały świat uległ zburzeniu za sprawą Stefana. Czuła się osaczona przez niego, stał się jej żywiołem. Przez pół roku nie potrafiła uwolnić się od niego. Któregoś wieczoru czekał na nią pod bramą, a ona drżącymi palcami zapinała bluzkę. Matka grała w salonie melodię „Elegii” Masseneta. Marta przypomniała sobie dzień, w którym Róża kazała śpiewać jej tę pieśń i dostała ataku nerwowego, ponieważ dziewczyna nie potrafiła odpowiednio wyrazić emocji. Marta nigdy więcej nie śpiewała „Elegii”. Teraz, usłyszawszy melodię, upuściła torebkę. Obecność Stefana przestała sprawiać, że drżała. Wbiegła do salonu i powiedziała matce dobranoc. Pragnęła przytulić się do niej, by przekonać się, że jej życie jest znów tym samym życiem, jakie wiodła przed poznaniem Stefana. Róża wstała i złowrogo popatrzyła na córkę, mówiąc, że nie chce jej czułości, na które czeka ktoś inny. W tej samej chwili Marta usłyszała, że Stefan gwiżdże na dole i rzuciła się do okna. Nagle przystanęła, słysząc słowa matki. Róża zarzuciła jej obłudę. Mówiła, że myśl, iż jest jej córką była urojeniem, a ona oszukała ją pięknym głosem, wydarła resztę sił i ostatnią nadzieję.
strona: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35
Szybki test:
Róża uważa, że córka nie szanuje pamiątek rodzinnych i zabiera jej:a) medal dziadka
b) szablę pradziadka
c) szal prababki
d) wachlarz babki
Rozwiązanie
Adam pragnął, aby córka ukończyła szkołę:
a) ogrodniczą
b) gospodyń wiejskich
c) artystyczną
d) krawiecką
Rozwiązanie
Z Taganrogu postanowiła zabrać Różę do Warszawy
a) babka Adelajda
b) siostra Marta
c) ciotka Luiza
d) kuzynka Olga
Rozwiązanie
Więcej pytań
Zobacz inne artykuły:
kontakt | polityka cookies