Jesteś w: Ostatni dzwonek -> Cudzoziemka
Przez wiele lat Adam nauczył się cierpliwości. Siedział teraz przed Różą z zamiarem przeczekania drażliwej sytuacji. Kobieta krzyczała, że takimi dłońmi nic nie można osiągnąć i nawet nie potrafi chleba ukroić. Mężczyzna odparł, że przecież ani ona, ani dzieci nigdy nie byli głodni. Jego odpowiedź rozwścieczyła Różę. Zaczęła wykrzykiwać, że dawała lekcje i szyła po nocach, biegała w poszukiwaniu najtańszych jarzyn, przerabiała suknie i trzymała gimnazjalistów na stancji. Adam pobladł i dodał, że te argumenty słyszał już wiele razy i należy dziękować Bogu, że byli zdrowi i mogli pracować. Te słowa jeszcze bardziej rozjuszyły Różę. Chwyciła się za serce i wykrzyknęła, że mąż znów mówi o Bogu. Przypomniała dzień, kiedy ich syn, Kazik, leżał chory, a ona czuwała przy jego łóżku. Zrozpaczona, zwróciła się o pomoc do męża, a ten odparł, że nie mogą się sprzeciwić woli boskiej, ponieważ „Bóg dał – Bóg wziął”. Obwiniła go o chorobę chłopca, który zaraził się od felczera, sprowadzonego do Adama.
Mężczyzna podniósł się z fotela, poszarzały na twarzy. Popatrzył poczerwieniałymi oczami na żonę i naparł na nią. Róża cofała się, uśmiechnięta, a on kazał, by zamilkła, bo ją zabije. Róża wykrzyczała mu prosto w twarz, że może w końcu mu się to uda, skoro przez tyle lat nie potrafił. Adam chwycił ją za ramię, dusząc w sobie słowa niewypowiedziane od wielu lat. Po raz pierwszy ujrzała go tak innym i straszliwym. Szarpnął nią i popatrzył z nienawiścią. Róża spojrzała na niego i wyszeptała, że jest jej słabo. Mąż zdążył pochwycić ją w ramiona, chroniąc przed upadkiem. Z trudem położył na kanapie, wyraźnie zaniepokojony, choć na jego twarzy nadal malował się zastygły wyraz nienawiści. Róża była przytomna, lecz nie pomagała mężowi, kiedy ten starał się ułożyć ją na sofie. Popatrzyła na niego i powiedziała, że chciał ją zabić. Dopiero po tych słowach Adam oprzytomniał. Usiadł obok niej, rozumiejąc, że nawet nienawiścią nie potrafił pokonać żony. Zaczął niezdarnie masować jej stopy. Po jakimś czasie poruszyła się, mówiąc, że ma przestać, bo sprawia jej ból. Zawstydzony, cofnął rękę, patrząc błagalnie na żonę, gotów spełnić jej żądania. Róża, odwróciwszy głowę do ściany, kazała mu przynieść herbaty i wezwać Władzia. Adam zadzwonił po syna i po chwili wrócił do salonu z filiżanką. Róża leżała na kanapie z beztroską miną. Pomógł jej usiąść i podał na łyżeczce napój. Kiedy wypiła, poczuł zalewającą go falę szczęścia. Pieczołowicie zaczął poić żonę. Na twarzy kobiety pojawił się rumieniec. Odsunęła rękę męża i roześmiała się, powtarzając, że chciał ją zabić.
Ponownie rozległ się dzwonek do drzwi i Adam pobiegł do przedpokoju. Nieoczekiwanie usłyszał jej cichy głos, wzywający go do siebie: „Adasiu”. Zaskoczony, zawrócił i pochylił się nad żoną. Wyjaśniła mu, że chciała go zobaczyć, bo zdawało się jej, że nigdy go nie widziała, a potem dodała, że teraz wszystko już rozumie. To zachowanie oszołomiło Adama tak bardzo, że nie wiedział, jak ma się zachować. Sabina otworzyła drzwi wejściowe i twarz mężczyzny rozjaśniła się, kiedy usłyszał głos wnuczka. Róża spochmurniała i kazała chłopcu iść do swojego pokoju, lecz Zbyszek wszedł do salonu i ujrzawszy babkę i dziadka, zatrzymał się. Nie lubił Róży, której wizyty sprawiały, że wszyscy byli w złym nastroju. Natomiast dziadka lubił bardzo, choć traktował go raczej jak kogoś, kogo sadza się z honorami na kanapie i nie wymaga się od niego zbyt wiele. Popatrzył na Różę nieżyczliwie, przeczuwając, że nic dobrego nie wyniknie z jej obecności w domu.Streszczenie szczegółowe „Cudzoziemki”
Autor: Dorota BlednickaPrzez wiele lat Adam nauczył się cierpliwości. Siedział teraz przed Różą z zamiarem przeczekania drażliwej sytuacji. Kobieta krzyczała, że takimi dłońmi nic nie można osiągnąć i nawet nie potrafi chleba ukroić. Mężczyzna odparł, że przecież ani ona, ani dzieci nigdy nie byli głodni. Jego odpowiedź rozwścieczyła Różę. Zaczęła wykrzykiwać, że dawała lekcje i szyła po nocach, biegała w poszukiwaniu najtańszych jarzyn, przerabiała suknie i trzymała gimnazjalistów na stancji. Adam pobladł i dodał, że te argumenty słyszał już wiele razy i należy dziękować Bogu, że byli zdrowi i mogli pracować. Te słowa jeszcze bardziej rozjuszyły Różę. Chwyciła się za serce i wykrzyknęła, że mąż znów mówi o Bogu. Przypomniała dzień, kiedy ich syn, Kazik, leżał chory, a ona czuwała przy jego łóżku. Zrozpaczona, zwróciła się o pomoc do męża, a ten odparł, że nie mogą się sprzeciwić woli boskiej, ponieważ „Bóg dał – Bóg wziął”. Obwiniła go o chorobę chłopca, który zaraził się od felczera, sprowadzonego do Adama.
Mężczyzna podniósł się z fotela, poszarzały na twarzy. Popatrzył poczerwieniałymi oczami na żonę i naparł na nią. Róża cofała się, uśmiechnięta, a on kazał, by zamilkła, bo ją zabije. Róża wykrzyczała mu prosto w twarz, że może w końcu mu się to uda, skoro przez tyle lat nie potrafił. Adam chwycił ją za ramię, dusząc w sobie słowa niewypowiedziane od wielu lat. Po raz pierwszy ujrzała go tak innym i straszliwym. Szarpnął nią i popatrzył z nienawiścią. Róża spojrzała na niego i wyszeptała, że jest jej słabo. Mąż zdążył pochwycić ją w ramiona, chroniąc przed upadkiem. Z trudem położył na kanapie, wyraźnie zaniepokojony, choć na jego twarzy nadal malował się zastygły wyraz nienawiści. Róża była przytomna, lecz nie pomagała mężowi, kiedy ten starał się ułożyć ją na sofie. Popatrzyła na niego i powiedziała, że chciał ją zabić. Dopiero po tych słowach Adam oprzytomniał. Usiadł obok niej, rozumiejąc, że nawet nienawiścią nie potrafił pokonać żony. Zaczął niezdarnie masować jej stopy. Po jakimś czasie poruszyła się, mówiąc, że ma przestać, bo sprawia jej ból. Zawstydzony, cofnął rękę, patrząc błagalnie na żonę, gotów spełnić jej żądania. Róża, odwróciwszy głowę do ściany, kazała mu przynieść herbaty i wezwać Władzia. Adam zadzwonił po syna i po chwili wrócił do salonu z filiżanką. Róża leżała na kanapie z beztroską miną. Pomógł jej usiąść i podał na łyżeczce napój. Kiedy wypiła, poczuł zalewającą go falę szczęścia. Pieczołowicie zaczął poić żonę. Na twarzy kobiety pojawił się rumieniec. Odsunęła rękę męża i roześmiała się, powtarzając, że chciał ją zabić.
Róża spojrzała na wnuka z niepokojem. Do Marty czuła zawsze niechęć, ponieważ córka za bardzo przypominała jej ojca. Obaj synowie – Władzio i nieżyjący Kazio, byli podobni do niej i zawsze mogła sobie wyobrażać, że są dziećmi jej i Michała. Synów kochała szczerze, zaś uczucia do Marty były wymuszone. Zbyszek odziedziczył po matce i dziadku charakterystyczną „spiczastą brodę”, a poza tym był bardzo podobny do zięcia, którego nie cierpiała. Odezwała się do chłopca z pytaniem, co się mówi, kiedy się wchodzi do domu. Adam zmarszczył brwi, ponieważ zawsze szanował dzieci, które uważał za dar nieba i przyszłość narodu, a napastliwość żony w stosunku do wnuka nie spodobała mu się. Poprosił Różę, by dała spokój i zapytał chłopca, dlaczego tak wcześnie wrócił ze szkoły.
strona: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35
Szybki test:
Kobieta pyta syna, "jaka będzie jej śmierć – śmierć człowieka, który się urodził i nigdy nie żył" w:a) Velletri
b) Osetii
c) Ostii
d) Genewie
Rozwiązanie
Taganrog leży:
a) w Rosji
b) w Kazachstanie
c) na Litwie
d) na Ukrainie
Rozwiązanie
Na początku powieści skrzypaczka wspomina dzień, w którym na przekór Marcie kupiła nieodpowiedni dla niej:
a) sweter
b) kapelusz
c) parasol
d) grzebień
Rozwiązanie
Więcej pytań
Zobacz inne artykuły:
kontakt | polityka cookies