JesteÅ› w: Ostatni dzwonek -> Romeo i Julia
Marta
ByÅ‚a piastunkÄ… Juli, kobietÄ… kochajÄ…cÄ… i dbajÄ…cÄ… o swojÄ… podopiecznÄ…. Nie jest jednak przedstawiona w sposób jednoznaczny – mimo, iż pragnęła dla dziewczyny szczęścia, czÄ™sto zachowywaÅ‚a i wypowiadaÅ‚a siÄ™ w sposób bardziej odpowiedni dla Julii, niż dla opiekunki. Można pokusić siÄ™ o stwierdzenie, że zawsze byÅ‚a przykÅ‚adem kierowania siÄ™ tak zwanym zdrowym rozsÄ…dkiem (nie zniechÄ™caÅ‚a Julii do małżeÅ„stwa z Romeem, pomagaÅ‚a im w spotkaniach, przenosiÅ‚a wiadomoÅ›ci), nie myÅ›laÅ‚a o konsekwencjach udzielanych rad (gdy Julia, przymuszana przez rodziców do małżeÅ„stwa z Parysem, choć przecież wyszÅ‚a już za Romea, przyszÅ‚a do niej po pomoc – Marta powiedziaÅ‚a: „Romeo na wygnaniu i o wszystko / Można iść w zakÅ‚ad, że ciÄ™ już nie przyjdzie / Nagabać wiÄ™cej, chybaby ukradkiem. / Ponieważ tedy rzecz tak stoi, sÄ…dzÄ™, / Ze nic lepszego nie masz do zrobienia / Jak pójść za hrabiÄ™”. WychwalaÅ‚a Parysa: „Dalipan, to wcale, / Co siÄ™ nazywa, przystojny mężczyzna. / Romeo koÅ‚ek przy nim; orzeÅ‚, pani, / Nie ma tak piÄ™knych, żywych, bystrych oczu / Jak Parys”, zapewniajÄ…c, że przy nim Julia odnajdzie szczęście: „Nazwij miÄ™ hetkÄ…-pÄ™telkÄ…, / JeÅ›li nie bÄ™dziesz z kretesem szczęśliwa / W tym nowym stadle (…)”. ZakoÅ„czyÅ‚a stwierdzeniem, że Romea można traktować jak zmarÅ‚ego: „Tak jakby nie żyÅ‚; przynajmniej dla ciebie, / Skoro, choć żyje, nie masz zeÅ„ pożytku”).
Ojciec Laurenty
Franciszkanin byÅ‚ powiernikiem nieszczęśliwych kochanków (udzieliÅ‚ im Å›lubu, majÄ…c nadziejÄ™, że rozwiąże on spór miÄ™dzy rodami), ale z drugiej strony – to on przyczyniÅ‚ siÄ™ do Å›mierci obojga (choć mawiaÅ‚: „Zdradne sÄ… kroki za spiesznie podjÄ™te”). WymyÅ›liÅ‚ podstÄ™p z tajemniczym napojem, nie myÅ›lÄ…c o konsekwencjach, które mogÅ‚yby siÄ™ zdarzyć (i zdarzyÅ‚y), gdyby Romeo nie otrzymaÅ‚ wiadomoÅ›ci o jego planie i dziaÅ‚aniu trunku. Nie można jednak osÄ…dzać go zbyt jednoznacznie – chciaÅ‚ dobrze, a wskutek nieszczęśliwego obrotu spraw czekaÅ‚y go lata, w których wyrzuty sumienia z pewnoÅ›ciÄ… nie dawaÅ‚y mu wytchnienia
TybaltCharaktarystyka bohaterów drugoplanowych
Autor: Karolina MarlêgaMarta
ByÅ‚a piastunkÄ… Juli, kobietÄ… kochajÄ…cÄ… i dbajÄ…cÄ… o swojÄ… podopiecznÄ…. Nie jest jednak przedstawiona w sposób jednoznaczny – mimo, iż pragnęła dla dziewczyny szczęścia, czÄ™sto zachowywaÅ‚a i wypowiadaÅ‚a siÄ™ w sposób bardziej odpowiedni dla Julii, niż dla opiekunki. Można pokusić siÄ™ o stwierdzenie, że zawsze byÅ‚a przykÅ‚adem kierowania siÄ™ tak zwanym zdrowym rozsÄ…dkiem (nie zniechÄ™caÅ‚a Julii do małżeÅ„stwa z Romeem, pomagaÅ‚a im w spotkaniach, przenosiÅ‚a wiadomoÅ›ci), nie myÅ›laÅ‚a o konsekwencjach udzielanych rad (gdy Julia, przymuszana przez rodziców do małżeÅ„stwa z Parysem, choć przecież wyszÅ‚a już za Romea, przyszÅ‚a do niej po pomoc – Marta powiedziaÅ‚a: „Romeo na wygnaniu i o wszystko / Można iść w zakÅ‚ad, że ciÄ™ już nie przyjdzie / Nagabać wiÄ™cej, chybaby ukradkiem. / Ponieważ tedy rzecz tak stoi, sÄ…dzÄ™, / Ze nic lepszego nie masz do zrobienia / Jak pójść za hrabiÄ™”. WychwalaÅ‚a Parysa: „Dalipan, to wcale, / Co siÄ™ nazywa, przystojny mężczyzna. / Romeo koÅ‚ek przy nim; orzeÅ‚, pani, / Nie ma tak piÄ™knych, żywych, bystrych oczu / Jak Parys”, zapewniajÄ…c, że przy nim Julia odnajdzie szczęście: „Nazwij miÄ™ hetkÄ…-pÄ™telkÄ…, / JeÅ›li nie bÄ™dziesz z kretesem szczęśliwa / W tym nowym stadle (…)”. ZakoÅ„czyÅ‚a stwierdzeniem, że Romea można traktować jak zmarÅ‚ego: „Tak jakby nie żyÅ‚; przynajmniej dla ciebie, / Skoro, choć żyje, nie masz zeÅ„ pożytku”).
Ojciec Laurenty
Franciszkanin byÅ‚ powiernikiem nieszczęśliwych kochanków (udzieliÅ‚ im Å›lubu, majÄ…c nadziejÄ™, że rozwiąże on spór miÄ™dzy rodami), ale z drugiej strony – to on przyczyniÅ‚ siÄ™ do Å›mierci obojga (choć mawiaÅ‚: „Zdradne sÄ… kroki za spiesznie podjÄ™te”). WymyÅ›liÅ‚ podstÄ™p z tajemniczym napojem, nie myÅ›lÄ…c o konsekwencjach, które mogÅ‚yby siÄ™ zdarzyć (i zdarzyÅ‚y), gdyby Romeo nie otrzymaÅ‚ wiadomoÅ›ci o jego planie i dziaÅ‚aniu trunku. Nie można jednak osÄ…dzać go zbyt jednoznacznie – chciaÅ‚ dobrze, a wskutek nieszczęśliwego obrotu spraw czekaÅ‚y go lata, w których wyrzuty sumienia z pewnoÅ›ciÄ… nie dawaÅ‚y mu wytchnienia
Ten nienawidzÄ…cy rodu Montekich krewny pani Kapulet jest przykÅ‚adem doskonaÅ‚ego wojownika, choć zgubionego swÄ… porywczoÅ›ciÄ…: „CoÅ› wiÄ™cej niż książę kotów; możesz mi wierzyć! / Nieustraszony rÄ™bacz, bije siÄ™ jak z nut, / zna czas, odlegÅ‚ość i miarÄ™; pauzuje w sam raz jak potrzeba: raz, dwa, a trzy to już w pierÅ›. / Å»aden jedwabny guzik nie wykrÄ™ci mu siÄ™ od Å›mierci”.
Parys
Postać romantyczna i tragiczna. KochaÅ‚ JuliÄ™ miÅ‚oÅ›ciÄ… dozgonnÄ…. Choć Kapulet wybraÅ‚ go na jej męża: „DlaÅ„ oblubieÅ„ca książęcego rodu, / Pana rozlegÅ‚ych majÄ…tków, mÅ‚odego, / UksztaÅ‚conego, uposażonego / DokolusieÅ„ka, jak mówiÄ…, w przymioty, / Jakich siÄ™ można od mężczyzny żądać;”, marzenie o wspólnej przyszÅ‚oÅ›ci siÄ™ nie ziÅ›ciÅ‚o. Krewny KsiÄ™cia zmarÅ‚ w grobowcu, w którym leżaÅ‚o ciaÅ‚o jego niedoszÅ‚ej małżonki.
Zobacz inne artykuły:
kontakt | polityka cookies