Jesteś w: Ostatni dzwonek -> Kordian
Przedstawienie krakowskie nie było ascetyczne. Wybierało środki ekspresji skrótowe i nowoczesne, ale nie rezygnowało, gdy trzeba, z barwności i bogactwa. Muzyka Kisielewskiego, także nowoczesna w środkach, była komunikatywna i „narracyjna”. (...) Tu się zaczyna istotna dyskusja o nowoczesności, o drogach współczesnego teatru, o perspektywach wyjścia z długoletniego impasu. „Nowoczesne” środki krakowskiego przedstawienia nie przybliżyły do widza dramatu, nie przeadresowały go do współczesności. To był dramat mimo wszystko konwencjonalny. (...)”
Inscenizacja Jerzego Grotowskiego i Ludwika Flaszena – premiera w Opolu, w Teatrze 13 Rzędów – 14 luty 1962 roku. W roli Kordiana wystąpił – Zbigniew Cynkutis.
Marta Piwińska, „Kordian” w Teatrze 13 Rzędów, „Teatr” 1962, nr 8:
„Teatr nazywa się nielogicznie, bo, jak wiadomo, krzesła od dawna nie stoją tu w żadnych rzędach. Na przedstawieniu „Kordiana: są zwrócone ku środkowi sali, porozrzucane na podestach i mają umożliwić widzowi śledzenie rozgrywającej się wciąż w różnych punktach akcji. Terenem działania jest cała sala, a scenografię zastąpiła jej architektura. Wszystko w tym celu, aby spektakl nie był czymś biernie przyjmowanym, lecz stał się zbiorowym aktem współuczestnictwa widza i aktora. [...]
W teatrze 13 Rzędów nie nastąpiła, jak się to mówi popularnie, likwidacja sceny, lecz przeciwnie: likwidacja widowni. Architektura sali, przemieszczanie publiczności z aktorami, rezygnacja z gry świateł – mocne reflektory oświetlają równomiernie całość – wszystko to sprawia, że nie ma istotnie podziału na aktorów i statystów. Widzom – statystom zresztą też wyznaczono role: dodatkowy komentarz Flaszena do programu i jeszcze dodatkowa ulotka tłumaczą, że od momentu dzwonka wszyscy „grają” w „Kordianie” pacjentów w domu obłąkanych. Piętrowe szpitalne łóżka,, białe kitle lekarskie i opukiwanie głów kilku z nagła ogłupiałych widzów stwarza atmosferę napięcia, podenerwowania i oczekiwania. [...]
Zaczyna mówić Kordian. To najciężej i najbardziej niebezpiecznie chory. Spektakl rozbija się na parę płaszczyzn: rzecz dzieje się w owym umownym szpitalu, ale jednocześnie „szpitalna” rzeczywistość zostaje przetransportowana przez chory mózg Kordiana. Jest tylko jeden bohater przedstawienia – Kordian, reszta aktorów ma funkcje dwuznaczne, jest jakoś nieokreślona. To jednocześnie fantomy (widma) chorej wyobraźni i lekarze czy też inni pacjenci. Dlatego jeden i ten sam aktor gra parę „ról” (...).„Kordian” na deskach teatrów – najciekawsze inscenizacje i opinie o nich
Autor: Ewa PetniakPrzedstawienie krakowskie nie było ascetyczne. Wybierało środki ekspresji skrótowe i nowoczesne, ale nie rezygnowało, gdy trzeba, z barwności i bogactwa. Muzyka Kisielewskiego, także nowoczesna w środkach, była komunikatywna i „narracyjna”. (...) Tu się zaczyna istotna dyskusja o nowoczesności, o drogach współczesnego teatru, o perspektywach wyjścia z długoletniego impasu. „Nowoczesne” środki krakowskiego przedstawienia nie przybliżyły do widza dramatu, nie przeadresowały go do współczesności. To był dramat mimo wszystko konwencjonalny. (...)”
Inscenizacja Jerzego Grotowskiego i Ludwika Flaszena – premiera w Opolu, w Teatrze 13 Rzędów – 14 luty 1962 roku. W roli Kordiana wystąpił – Zbigniew Cynkutis.
Marta Piwińska, „Kordian” w Teatrze 13 Rzędów, „Teatr” 1962, nr 8:
„Teatr nazywa się nielogicznie, bo, jak wiadomo, krzesła od dawna nie stoją tu w żadnych rzędach. Na przedstawieniu „Kordiana: są zwrócone ku środkowi sali, porozrzucane na podestach i mają umożliwić widzowi śledzenie rozgrywającej się wciąż w różnych punktach akcji. Terenem działania jest cała sala, a scenografię zastąpiła jej architektura. Wszystko w tym celu, aby spektakl nie był czymś biernie przyjmowanym, lecz stał się zbiorowym aktem współuczestnictwa widza i aktora. [...]
W teatrze 13 Rzędów nie nastąpiła, jak się to mówi popularnie, likwidacja sceny, lecz przeciwnie: likwidacja widowni. Architektura sali, przemieszczanie publiczności z aktorami, rezygnacja z gry świateł – mocne reflektory oświetlają równomiernie całość – wszystko to sprawia, że nie ma istotnie podziału na aktorów i statystów. Widzom – statystom zresztą też wyznaczono role: dodatkowy komentarz Flaszena do programu i jeszcze dodatkowa ulotka tłumaczą, że od momentu dzwonka wszyscy „grają” w „Kordianie” pacjentów w domu obłąkanych. Piętrowe szpitalne łóżka,, białe kitle lekarskie i opukiwanie głów kilku z nagła ogłupiałych widzów stwarza atmosferę napięcia, podenerwowania i oczekiwania. [...]
„(...) kim jest bohater tytułowy? Człowiekiem chorym na „manię Kordiana” jak bywają chorzy na „manię Napoleona” lub „Cezara”? Samym Kordianem, o którym dramat napisał Słowacki? Symbolem „kordianizmu” w ogóle. Wydaje się, ze wszystkim jednocześnie. (...)” (Marta Piwińska)
Grotowski – wbrew pozorom, wbrew wszystkim udziwnieniom – „uracjonalnił” „Kordiana”. Może to się wydawać paradoksem, ale w jego adaptacji dramat Kordiana jest pomyślany w sposób znacznie bardziej „trzeźwy” niż u Słowackiego. W Teatrze 13 Rzędów zmieniony został kierunek. „Do wewnątrz”, do chorej wyobraźni bohatera, została cofnięta akcja. I dlatego nie ma Strachu ani Imaginacji, są tylko dwaj lekarze, którzy podtrzymują skrępowanego kaftanem Kordiana. Ich głosy to jego halucynacje. W Teatrze 13 Rzędów halucynacje te wróciły na swoje racjonalne miejsce i utraciły romantyczną samoistność bytu, którą im ofiarował Słowacki. [...]
Koncepcja przestawienia jest przejrzysta, a pewne przestawienia kompozycyjne – rzecz zaczyna się i kończy szóstą sceną Spisku koronacyjnego (W szpitalu wariatów) – wzmaga jego czytelność. (...)
strona: 1 2 3 4 5 6
Zobacz inne artykuły:

kontakt | polityka cookies