Jesteś w: Ostatni dzwonek -> Medaliony
Autorka przypomina, że po śmierci Himmlera odkryto w jego siedzibie setki tysięcy funtów szterlingów walucie dwudziestu sześciu państw. To była większa część „dokonań” nazistów. „Utylizowanie spalonych kości na nawóz, tłuszczu na mydło, skóry na wyroby skórzane, włosów na materace – to był już tylko produkt uboczny tego olbrzymiego przedsiębiorstwa państwowego, przynoszącego w ciągu lat nieobliczone dochody. Ta stała dywidenda płynęła z ludzkiej męczarni i ludzkiego przerażenia, a także z ludzkiego upodlenia i zbrodni, i stanowiła istotną ekonomiczną rację całej imprezy obozów. Ideologiczny postulat wytracania ras i narodów służył temu celowi, stanowił jego usprawiedliwienie.”
Projekt obozów miał charakter dwojaki: polityczny i ekonomiczny. Przewidywał uwolnienie pewnych terytoriów od ich mieszkańców, po to, by tymi terenami zawładnąć biorąc w posiadanie bogactwa naturalne i kulturalne. W dodatku planowano całokształt przedsięwzięcia zorganizować tak, by nie przyniosło ono żadnych strat, a wprost przeciwnie: by okazało się dochodowe – w postaci wykonywanej przez więźniów pracy oraz majątku zagarniętego po zmarłych. To „ludzie ludziom zgotowali ten los” – mówi autorka. Ludzie byli katami, oprawcami i ofiarami. Tylko ludzie.
Komisja Badania Zbrodni Niemieckich przesłuchała mnóstwo byłych więźniów. Byli wśród nich ludzie nauki i kultury. „Każdy ocalał jako jeden spośród swoich najbliższych. (...) Ocaleli, wcale na to nie licząc.” Pewien lekarz, profesor uniwersytetu w Budapeszcie, przeżył, bo ani przez chwilę nie łudził się nadzieją ocalenia. Pozwoliło mu to zachować względny spokój moralny i umysłowy. Osoby o określonej funkcji zawodowej, z szeregu inteligencji (np. lekarze), okazywali się czasem „przydatni” Niemcom. Posiadali nieraz z tego względu pewne przywileje, które wykorzystywali, by pomagać innym. Tak czynił doktor Grabczyński z Krakowa. Ze swojego bloku Nr 22 uczynił prawdziwy szpital, dbał o swoich podopiecznych i uratował niejedno istnienie ludzkie. Z zeznań posła Mayera, który dwanaście lat spędził w obozach niemieckich, wyłaniają się plastyczne portrety sadystycznych oprawców z Oświęcimia. Jednym z nich był August Glass. Swoje ofiary bił w nerki, w taki sposób, by nie zostawiać śladów. Zgon następował po trzech dniach. Inny miażdżył krtań człowieka stawiając mu stopę na gardle. Jeszcze inny dusił więźniów zatapiając im głowy w kadzi. Najbardziej „krwiożerczy”, o „złoczyńskiej” przeszłości, pod byle pretekstem uderzał po głowie gumą zakończoną ołowiem tak celnie, że zabijał na miejscu. Jego dzienna „stawka” to piętnaście zabitych. Inny – był długorękim katem – dusił swoje ofiary.
Prawdopodobne jest, że gdyby w tych ludziach nie pobudzono drzemiącego w podświadomości zła, nie wydarzyłyby się te okrutne fakty. Zeznania posła Meyera dokumentują jednak, że partię Hitlera w początkowym stadium istnienia stanowili „rekruci” z nizin społecznych o wrodzonych poniekąd instynktach sadystycznych (mordercy, złodzieje, przestępcy). „Wychowanie nazistowskie otoczyło ich wrodzone instynkty szczególną pieczą. Świadczy o tym wydana w Niemczech ustawa specjalna wzbraniająca komukolwiek zarzucania członkom partii ich osobistej przeszłości.” Ponadto młodzież niemiecką specjalnie szkolono, prowadząc praktyczne ćwiczenia sadystycznego okrucieństwa.„Medaliony” - streszczenie szczegółowe
Autor: Ewa PetniakAutorka przypomina, że po śmierci Himmlera odkryto w jego siedzibie setki tysięcy funtów szterlingów walucie dwudziestu sześciu państw. To była większa część „dokonań” nazistów. „Utylizowanie spalonych kości na nawóz, tłuszczu na mydło, skóry na wyroby skórzane, włosów na materace – to był już tylko produkt uboczny tego olbrzymiego przedsiębiorstwa państwowego, przynoszącego w ciągu lat nieobliczone dochody. Ta stała dywidenda płynęła z ludzkiej męczarni i ludzkiego przerażenia, a także z ludzkiego upodlenia i zbrodni, i stanowiła istotną ekonomiczną rację całej imprezy obozów. Ideologiczny postulat wytracania ras i narodów służył temu celowi, stanowił jego usprawiedliwienie.”
Projekt obozów miał charakter dwojaki: polityczny i ekonomiczny. Przewidywał uwolnienie pewnych terytoriów od ich mieszkańców, po to, by tymi terenami zawładnąć biorąc w posiadanie bogactwa naturalne i kulturalne. W dodatku planowano całokształt przedsięwzięcia zorganizować tak, by nie przyniosło ono żadnych strat, a wprost przeciwnie: by okazało się dochodowe – w postaci wykonywanej przez więźniów pracy oraz majątku zagarniętego po zmarłych. To „ludzie ludziom zgotowali ten los” – mówi autorka. Ludzie byli katami, oprawcami i ofiarami. Tylko ludzie.
Komisja Badania Zbrodni Niemieckich przesłuchała mnóstwo byłych więźniów. Byli wśród nich ludzie nauki i kultury. „Każdy ocalał jako jeden spośród swoich najbliższych. (...) Ocaleli, wcale na to nie licząc.” Pewien lekarz, profesor uniwersytetu w Budapeszcie, przeżył, bo ani przez chwilę nie łudził się nadzieją ocalenia. Pozwoliło mu to zachować względny spokój moralny i umysłowy. Osoby o określonej funkcji zawodowej, z szeregu inteligencji (np. lekarze), okazywali się czasem „przydatni” Niemcom. Posiadali nieraz z tego względu pewne przywileje, które wykorzystywali, by pomagać innym. Tak czynił doktor Grabczyński z Krakowa. Ze swojego bloku Nr 22 uczynił prawdziwy szpital, dbał o swoich podopiecznych i uratował niejedno istnienie ludzkie. Z zeznań posła Mayera, który dwanaście lat spędził w obozach niemieckich, wyłaniają się plastyczne portrety sadystycznych oprawców z Oświęcimia. Jednym z nich był August Glass. Swoje ofiary bił w nerki, w taki sposób, by nie zostawiać śladów. Zgon następował po trzech dniach. Inny miażdżył krtań człowieka stawiając mu stopę na gardle. Jeszcze inny dusił więźniów zatapiając im głowy w kadzi. Najbardziej „krwiożerczy”, o „złoczyńskiej” przeszłości, pod byle pretekstem uderzał po głowie gumą zakończoną ołowiem tak celnie, że zabijał na miejscu. Jego dzienna „stawka” to piętnaście zabitych. Inny – był długorękim katem – dusił swoje ofiary.
A polskie dzieci umierały – nie tylko w Oświęcimiu - wiedziały, że muszą umrzeć. Mniejsze, nienadające się do pracy, zagazowywano. Selekcji dokonywano na podstawie wzrostu, przechodziły kolejno pod prętem zawieszonym na wysokości jednego metra i dwudziestu centymetrów: „Świadome powagi chwili, te mniejsze, zbliżając się do pręta, prostowały się, stąpały wyprężone na palcach, by zaczepić głową o pręt i uzyskać życie.” Kilkaset dzieci z Oświęcimia trzymano w zamknięciu, bo brakowało kompletu do wypełnienia komory. Jeden z doktorów „przechowywał” w swoim lekarskim pokoiku dwóch chłopców, którzy nocą uciekli z samochodu wiozącego ich na zagazowanie. Medyk opiekował się nimi i ukrywał ich do momentu, gdy bezpiecznie mogli pojawić się z powrotem w obozie. Pewien lekarz – profesor z Pragi, przechadzając się pewnego ranka po oświęcimskim obozie, zauważył dwoje małych jeszcze żywych dzieci. Bawiły się w piasku, przesuwając po nim jakieś patyczki.
strona: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11
Szybki test:
Zwłoki do Instytutu Anatomicznego pochodziły z:a) wszystkie odpowiedzi są prawdziwe
b) z egzekucji z całego Pomorza
c) obozu koncentracyjnego w Stuthoffie
d) szpitala psychiatrycznego
Rozwiązanie
Młody mężczyzna przyniósł kobiecie, która uciekła z transportu:
a) obiad
b) mleko
c) lekarstwa
d) wódkę i papierosy
Rozwiązanie
Drugi – tęgawy, profesor uzasadniał postępowanie Spannera:
a) chęcią zdobycia nagrody naukowej
b) tym, że Spanner był członkiem partii
c) faktem, że Niemcy przeżywały wówczas wielki brak tłuszczów
d) dobrem nauki
Rozwiązanie
Więcej pytań
Zobacz inne artykuły:
kontakt | polityka cookies