Jesteś w: Ostatni dzwonek -> Medaliony
Komisja Badania Zbrodni Hitlerowskich ogląda terytorium lasu Żuchowskiego. Znajdują się tu masowe groby pomordowanych. Tuż po wojnie w piaszczystych szczelinach i fałdach uchylonej ziemi natknąć się można na kawałek ludzkiej stopy, strzęp pudełka od zapałek z greckim nadrukiem, papierki z cudzoziemskimi firmami aptek, a w miejscu czterech spalonych krematoriów – ludzkie kości. Dwie kobiety podążają za Komisją, szukając sposobności, by poprosić, jeśli to możliwe, o przyspieszenie ekshumacji zwłok członka ich rodziny. Znają miejsce jego pochówku. Las znajduje się w obrębie żyznych pól i wzgórza. Na tym wzgórzu, położonym wśród uroczych terenów, stał kiedyś pałac, ale wysadzono go w powietrze w tym samym czasie, gdy palono ukryte w ciszy leśnej krematoria. Opowieść o pałacu w Chełmnie snuje jeden ze świadków – Michał P, okraszając ją własnymi wspomnieniami z czasów brutalnej rzeczywistości wojennej.
Pałac służył za dekorację – „jako wspaniała brama architektoniczna wiodąca z życia do śmierci.” Był metaforą luksusu, przyjemności, zwodził przybywających transportem obietnicą orzeźwiającej kąpieli, bo u wejścia widniał bluźnierczy szyld: Zakład Kąpielowy. Wchodzono do niego z zamiarem oczyszczenia się po zbyt długiej i trudnej drodze: „Po pewnym czasie, przebywszy w poprzek wnętrze gmachu, ukazywali się na ganku po jego stronie przeciwnej już tylko w bieliźnie – niektórzy jeszcze z kawałkiem mydła i ręcznikiem w dłoni. Przynagleni do pośpiechu, uchylając się od uderzeń kolbami, wbiegali bezładnie po kładce w czeluść ustawionego tyłem do pałacu, wielkiego jak wagon meblowy, auta gazowego.” Zamykały się hermetyczne drzwi, zza których dochodziły krzyki przerażenia, wołanie o pomoc i silne uderzenia w ściany wozu. „Pasażerowie” ginęli, dusząc się dymem spalinowym. Gdy nastąpiła cisza, samochód spokojnie odjeżdżał w stronę lasu Żuchowskiego. Rozpaczliwe błagania o pomoc słyszeli ludzie więzieni w piwnicach pałacu, czasem nawet coś widzieli, np. to, jak Żydów w największy mróz wyganiano w samych koszulach.
Michał P. jest młodym Żydem o atletycznej budowie, bardzo silnym. Prawdopodobnie dzięki tej sile przeżył. Wyznaje: „– Zaprowadziłem do samochodu mojego ojca i moją matkę. Później zaprowadziłem siostrę i jej pięcioro dzieci, i mojego brata z żoną i trojgiem dzieci.” Sam też chciał pojechać wraz z nimi, ale mu nie zezwolono. Pracował wówczas u Niemców w Ugaju i dlatego nie figurował w spisie przeznaczonych do wywózki. W początkach stycznia 1942 roku zabrano go z Ugaju wraz z czterdziestoma innymi, równie silnymi i dobrze zbudowanymi Żydami i przewieziono do Chełmna. Gdy dojeżdżali na miejsce, uchylił płachtę w aucie i po rozrzuconej na ziemi odzieży, domyślił się, gdzie jest. Osadzono więźniów w piwnicy. Na jednej ze ścian ktoś napisał po żydowsku: „Kto tu przychodzi, każdy ma śmierć”. To zdanie miało być ostrzeżeniem, choć w istocie brzmiało jak wyrok. „Medaliony” - streszczenie szczegółowe
Autor: Ewa PetniakKomisja Badania Zbrodni Hitlerowskich ogląda terytorium lasu Żuchowskiego. Znajdują się tu masowe groby pomordowanych. Tuż po wojnie w piaszczystych szczelinach i fałdach uchylonej ziemi natknąć się można na kawałek ludzkiej stopy, strzęp pudełka od zapałek z greckim nadrukiem, papierki z cudzoziemskimi firmami aptek, a w miejscu czterech spalonych krematoriów – ludzkie kości. Dwie kobiety podążają za Komisją, szukając sposobności, by poprosić, jeśli to możliwe, o przyspieszenie ekshumacji zwłok członka ich rodziny. Znają miejsce jego pochówku. Las znajduje się w obrębie żyznych pól i wzgórza. Na tym wzgórzu, położonym wśród uroczych terenów, stał kiedyś pałac, ale wysadzono go w powietrze w tym samym czasie, gdy palono ukryte w ciszy leśnej krematoria. Opowieść o pałacu w Chełmnie snuje jeden ze świadków – Michał P, okraszając ją własnymi wspomnieniami z czasów brutalnej rzeczywistości wojennej.
Pałac służył za dekorację – „jako wspaniała brama architektoniczna wiodąca z życia do śmierci.” Był metaforą luksusu, przyjemności, zwodził przybywających transportem obietnicą orzeźwiającej kąpieli, bo u wejścia widniał bluźnierczy szyld: Zakład Kąpielowy. Wchodzono do niego z zamiarem oczyszczenia się po zbyt długiej i trudnej drodze: „Po pewnym czasie, przebywszy w poprzek wnętrze gmachu, ukazywali się na ganku po jego stronie przeciwnej już tylko w bieliźnie – niektórzy jeszcze z kawałkiem mydła i ręcznikiem w dłoni. Przynagleni do pośpiechu, uchylając się od uderzeń kolbami, wbiegali bezładnie po kładce w czeluść ustawionego tyłem do pałacu, wielkiego jak wagon meblowy, auta gazowego.” Zamykały się hermetyczne drzwi, zza których dochodziły krzyki przerażenia, wołanie o pomoc i silne uderzenia w ściany wozu. „Pasażerowie” ginęli, dusząc się dymem spalinowym. Gdy nastąpiła cisza, samochód spokojnie odjeżdżał w stronę lasu Żuchowskiego. Rozpaczliwe błagania o pomoc słyszeli ludzie więzieni w piwnicach pałacu, czasem nawet coś widzieli, np. to, jak Żydów w największy mróz wyganiano w samych koszulach.
W dzień Michał P. pracował sortując odzież, buty i inne przedmioty codziennego użytku odebrane ofiarom. Pomieszczenia, gdzie pracował, znajdowały się w sąsiedztwie komnaty, w której skazańcy przygotowywali się do „kąpieli”: „W tym pierwszym pokoju, gdzie rozbierali się Żydzi, stały dwa piece dobrze napalone. Było ciepło, żeby się chcieli łatwo rozbierać.” Na noc wracał do piwnicy. Od innych, którzy też wracali, a za dnia pracowali w terenie, dowiedział się, że w lesie zakopują uduszonych. Zgłosił się do pracy w lesie, myśląc z nadzieją o ucieczce.
Zaczął pracować przy grzebaniu zwłok. Nie były to zwykłe groby, lecz głębokie rowy. W jednym rowie mieściło się około tysiąca ciasno ułożonych nieboszczyków. Układano je twarzami do dołu. Tym, co jeszcze żyli, Niemcy strzelali w tył głowy. Nim wszystkich pogrzebano, ciała były dokładnie obszukiwane, „aż do obrzydliwości”. Obcęgami usuwano złote zęby, ściągano zegarki z rąk, obrączki z palców, a z szyj woreczki z pieniędzmi. Zajmowali się tym dwaj Ukraińcy. Uprzednio było ich trzech, ale jednego, zupełnym przypadkiem, wepchnięto do auta i został zagazowany. Jego krzyk zaginął pośród innych wrzasków. Próbowano go później ratować stosując sztuczne oddychanie, ale było za późno. Samochód z nieżywymi, po „usunięciu” ich, również był czyszczony (mogły w nim się znajdować zagubione kosztowności), ale przez dwóch Żydów. Transport do lasu „przychodził” trzynaście razy dziennie, za każdym razem „dostarczając” około dziewięćdziesięciu ciał.
strona: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11
Szybki test:
Wiza to::a) plac obozowy
b) miejsce apelu w obozie
c) przepustka obozowa
d) łąka pod lasem
Rozwiązanie
Akcja opowiadania "Doktor Spanner" rozgrywa się w:
a) czerwcu
b) kwietniu
c) marcu
d) maju
Rozwiązanie
Kobieta cmentarna wspomina:
a) egzekucję 100 Żydów
b) ludzi skaczących z okien
c) tortury obozowe
d) pracę w fabryce amunicji
Rozwiązanie
Więcej pytań
Zobacz inne artykuły:

kontakt | polityka cookies