Jesteś w: Ostatni dzwonek -> Chłopcy z Placu Broni
Chłopcy z Placu Broni chodzili do czwartej klasy jednej z budapesztańskich szkół. Jak większość chłopców w ich wieku nie przepadali za lekcjami i z wytęsknieniem czekali na koniec zajęć. Swój wolny czas spędzali na Placu Broni. Był on dla nich symbolem wolności i swobody. Mogli się tam bawić w indiańskie zabawy czy też grać w ulubione gry, takie jak palant. Cenioną umiejętnością była sprawność fizyczna, a nieraz umiejętność głośnego gwizdania, w czym prym wiódł Czonakosz.
Plac znajdował się w centrum miasta, otoczony był kamienicami i starym płotem, zaś z tyłu graniczył z tartakiem parowym. Chłopcy w tartacznym składzie wybudowali twierdze, a siebie mianowali kapitanami, podporucznikami i porucznikami. Jedynie Nemeczek był szeregowcem. Przyznane stopnie wojskowe sprawiały, że chłopcy czuli się ważni i na Placu musieli oddawać sobie honory. Jeden z najważniejszych punktów obowiązującego na Placu regulaminu przewidywał, że każdy, kto tu wchodzi, musi starannie zamykać za sobą furtkę. Za złamanie regulaminu groziły kary np. areszt. Zawołanie grupy brzmiało: „Hola ho! Hola ho!”.
Swojego miejsca zabaw byli w stanie bronić za wszelką cenę. Gdy dowiedzieli się, że „czerwone koszule” planują odebrać im Plac postanowili przygotować się do obrony. Chłopców wiele różniło – byli wśród nich rośli i silni, jak Czonakosz oraz wątli, jak Nemeczek. W obliczu zagrożenia wszyscy jednak gotowi byli na poświęcenia wobec swej „Ojczyzny”. Nikt się nie wyłamał i wszyscy stawili się na Placu w dniu bitwy. Przyszedł nawet ciężko chory Nemeczek, który pragnął walczyć ramię w ramię z kolegami. Dzięki współpracy i skrupulatnemu wykonywaniu rozkazów chłopcom udało się obronić miejsce zabaw.
Przywódcą chłopców z Placu Broni był zrównoważony, spokojny i poważny Janosz Boka. Był sprawiedliwy i podejmował działania tylko wówczas, gdy było to konieczne. Nie wywyższał się i kiedy mu zdarzyło się przewinienie, ukarał sam siebie. Miał autorytet wśród chłopców, dlatego podczas wyborów na przewodniczącego dostał najwięcej głosów. Jego funkcji zazdrościł mu Gereb i zdradził swych kolegów, zdradzając tajemnice Placu wrogim „czerwonym koszulom”. Zupełnie inaczej zachował się Nemeczek, który nie wyjawił nieuczciwości Gereba jego ojcu i obronił dobre imię kolegi.
Chłopcy pochodzili z różnych rodzin. Deżo Gereb miał w domu służbę, zaś Nemeczek żył bardzo skromnie – jego ojciec był krawcem. Wszyscy jednak trzymali się razem i postępowali według określonych reguł. Jeśli komuś stała się krzywda, wstawiali się za nim. Na przykład, gdy bracia Pastorowie odebrali Nemeczkowi kulki, postanowili wypowiedzieć wrogiej bandzie wojnę. Byli lojalni wobec siebie. Często wspólnie wracali po szkole do domu. Oprócz wspólnych zabaw na Placu Broni powołali do życia Związek Kitowców. Wśród siebie wybierali prezesów, sekretarzy, protokolantów czy strażników pieczęci. Członkowie grupy mieli za zadanie dostarczać kit okienny, a prezes miał obowiązek rzuć kit, by nie wysechł. Bardzo skrupulatnie przestrzegano regulaminu, zaś za zdradę lub tchórzostwo wpisywano imię małymi literami do specjalnej księgi. Z powodu likwidacji grupy przez profesora Raca (odebranie składek członkowskich, chorągiewki i pieczęci) członkowie postanowili kontynuować działalność w tajemnicy. Charakterystyka chłopców z Placu Broni
Autor: Jakub RudnickiChłopcy z Placu Broni chodzili do czwartej klasy jednej z budapesztańskich szkół. Jak większość chłopców w ich wieku nie przepadali za lekcjami i z wytęsknieniem czekali na koniec zajęć. Swój wolny czas spędzali na Placu Broni. Był on dla nich symbolem wolności i swobody. Mogli się tam bawić w indiańskie zabawy czy też grać w ulubione gry, takie jak palant. Cenioną umiejętnością była sprawność fizyczna, a nieraz umiejętność głośnego gwizdania, w czym prym wiódł Czonakosz.
Plac znajdował się w centrum miasta, otoczony był kamienicami i starym płotem, zaś z tyłu graniczył z tartakiem parowym. Chłopcy w tartacznym składzie wybudowali twierdze, a siebie mianowali kapitanami, podporucznikami i porucznikami. Jedynie Nemeczek był szeregowcem. Przyznane stopnie wojskowe sprawiały, że chłopcy czuli się ważni i na Placu musieli oddawać sobie honory. Jeden z najważniejszych punktów obowiązującego na Placu regulaminu przewidywał, że każdy, kto tu wchodzi, musi starannie zamykać za sobą furtkę. Za złamanie regulaminu groziły kary np. areszt. Zawołanie grupy brzmiało: „Hola ho! Hola ho!”.
Swojego miejsca zabaw byli w stanie bronić za wszelką cenę. Gdy dowiedzieli się, że „czerwone koszule” planują odebrać im Plac postanowili przygotować się do obrony. Chłopców wiele różniło – byli wśród nich rośli i silni, jak Czonakosz oraz wątli, jak Nemeczek. W obliczu zagrożenia wszyscy jednak gotowi byli na poświęcenia wobec swej „Ojczyzny”. Nikt się nie wyłamał i wszyscy stawili się na Placu w dniu bitwy. Przyszedł nawet ciężko chory Nemeczek, który pragnął walczyć ramię w ramię z kolegami. Dzięki współpracy i skrupulatnemu wykonywaniu rozkazów chłopcom udało się obronić miejsce zabaw.
Przywódcą chłopców z Placu Broni był zrównoważony, spokojny i poważny Janosz Boka. Był sprawiedliwy i podejmował działania tylko wówczas, gdy było to konieczne. Nie wywyższał się i kiedy mu zdarzyło się przewinienie, ukarał sam siebie. Miał autorytet wśród chłopców, dlatego podczas wyborów na przewodniczącego dostał najwięcej głosów. Jego funkcji zazdrościł mu Gereb i zdradził swych kolegów, zdradzając tajemnice Placu wrogim „czerwonym koszulom”. Zupełnie inaczej zachował się Nemeczek, który nie wyjawił nieuczciwości Gereba jego ojcu i obronił dobre imię kolegi.
Zazwyczaj chłopcy pozostają w kumpelskich relacjach, ale zdarzają się też między nimi konflikty. Przykładem może być stosunek Barabasza i Kolonaya. W Związku Kitowców tworzyli dwie odrębne frakcje i nigdy nie potrafili się pogodzić. Dawali sobie kuksańce i kłócili się. Boka zażądał by na czas wojny przestali rywalizować. Chłopcy pogodzili się po śmierci Nemeczka na obronionym Placu.
Inną grupą rywalizującą z chłopcami z Placu Broni były czerwone koszule. Ich nazwa wzięła się od koloru stroju, który zawsze nosił ich przywódca Feri Acz na wzór dziewiętnastowiecznych włoskich rewolucjonistów (garybaldczyków). Swoje miejsce spotkań mieli w Ogrodzie Botanicznym na wyspie otoczonej stawem. Ich bronią były włócznie i tomahawki. Swój arsenał umieścili w ruinach zamku. Ich zawołanie brzmiało: „Hej hop! Hej hop!”. Cenili sobie honor i jasne reguły gry. Przede wszystkim ich przywódca – Feri Acz starał się być sprawiedliwy – ukazał braci Pastorów za znęcanie się nad słabszymi. Umiał też docenić odwagę małego Nemeczka, który bez lęku stanął naprzeciw dziesięciu wrogich chłopców. Wstępując do grupy trzeba było złożyć przysięgę. Na przykład Gereb po złożeniu przysięgi na prawo czerwonych koszul otrzymał stopień podporucznika, włócznię i tomahawk, a jego nazwisko znalazło się w tajnym rejestrze. Szybko jednak chłopcy odwrócili się od niego, potępiając zdradę chłopca. Obie drużyny zobowiązały się podczas wojny przestrzegać określonych zasad – nie chcieli prowadzić regularnej bijatyki, a mierzyli się w zapasach.
strona: 1 2
Zobacz inne artykuły:

kontakt | polityka cookies