Jesteś w: Ostatni dzwonek -> Ludzie bezdomni
Dochodzili właśnie do dzielnicy fabrycznej. Zatrzymali się i usiedli na trawie, a do ich uszu dochodziły odgłosy kutego żelaza. Z kominów fabrycznych unosił się dym, a ulicą jeździły wozy ciągnięte przez konie. Podszedł do nich pomocnik inżyniera – młody, wysoki technik w kapeluszu i z krótką bródką. Wiktor z dumą przedstawił mu swego brata – doktora, po czym zapytał, czy mógłby pokazać mu fabrykę.
Dochodziła siódma, gdy starszy Judym poszedł do pracy, a młodszy, w towarzystwie technika – zwiedzał zakład. Oglądał hale. Na jednej heblowano długie sztaby żelaza, na innej kilku ludzi spawało relsy (żelazne szyny). Z hali kowalskiej przeszli do odlewni żelaza i stali, gdzie z powodu dymu i zapachów przeróżnych kwasów nie było czym oddychać.
W jednym kącie stało naczynie w kształcie gruszki, z szeroką podstawą i górą zakończoną zwężającym się otworem. Ta maszyna obracała się na poziomej osi, która wprowadzała do niej ogrzane powietrze z maszyny wiatrowej. Pochylała się tak, że jej zawartość mogła wylać się jedynie w odpowiedniej chwili. Teraz stała pionowo, naładowana surowcem i koksem. Puszczano do niej prąd powietrza o temperaturze ośmiuset stopni, które z dołu wdzierało się do niej i pchało do góry. Potem wybuchało czarnym kopciem, niekiedy z płomieniami. Kłęby w jednej chwili napełniły pomieszczenie, a po chwili dym stawał się coraz bledszy. Gdy koks się spalił, buchnął wieli płomień. Przy gruszce stało kilku ludzi. Technik dał im znak, by wrzucili do jej wnętrza krzemionkę, która w temperaturze tysiąc czterystu stopni asymilowała mechanicznie z żelazem. Wzrok nie był w stanie znieść blasku ognia, który nagle wypełnił halę. Tomasz ujrzał swego brata, zanurzającego kominiarską miotłę w cieczy buchającej z maszyny. Pracował na najniebezpieczniejszym i najcięższym dla zdrowia stanowisku. Dopiero teraz Tomasz zrozumiał, jak ciężko jego brat zarabiał na nędzne życie: „Wtedy doktor poznał w tej czarnej osobie swego brata - i serce zapaliło się w nim, jakby w nie zleciała iskra z płomienistego ogniska”.
Mrzonki„Ludzie bezdomni” - streszczenie szczegółowe
Autor: Karolina Marl�gaDochodzili właśnie do dzielnicy fabrycznej. Zatrzymali się i usiedli na trawie, a do ich uszu dochodziły odgłosy kutego żelaza. Z kominów fabrycznych unosił się dym, a ulicą jeździły wozy ciągnięte przez konie. Podszedł do nich pomocnik inżyniera – młody, wysoki technik w kapeluszu i z krótką bródką. Wiktor z dumą przedstawił mu swego brata – doktora, po czym zapytał, czy mógłby pokazać mu fabrykę.
Dochodziła siódma, gdy starszy Judym poszedł do pracy, a młodszy, w towarzystwie technika – zwiedzał zakład. Oglądał hale. Na jednej heblowano długie sztaby żelaza, na innej kilku ludzi spawało relsy (żelazne szyny). Z hali kowalskiej przeszli do odlewni żelaza i stali, gdzie z powodu dymu i zapachów przeróżnych kwasów nie było czym oddychać.
W jednym kącie stało naczynie w kształcie gruszki, z szeroką podstawą i górą zakończoną zwężającym się otworem. Ta maszyna obracała się na poziomej osi, która wprowadzała do niej ogrzane powietrze z maszyny wiatrowej. Pochylała się tak, że jej zawartość mogła wylać się jedynie w odpowiedniej chwili. Teraz stała pionowo, naładowana surowcem i koksem. Puszczano do niej prąd powietrza o temperaturze ośmiuset stopni, które z dołu wdzierało się do niej i pchało do góry. Potem wybuchało czarnym kopciem, niekiedy z płomieniami. Kłęby w jednej chwili napełniły pomieszczenie, a po chwili dym stawał się coraz bledszy. Gdy koks się spalił, buchnął wieli płomień. Przy gruszce stało kilku ludzi. Technik dał im znak, by wrzucili do jej wnętrza krzemionkę, która w temperaturze tysiąc czterystu stopni asymilowała mechanicznie z żelazem. Wzrok nie był w stanie znieść blasku ognia, który nagle wypełnił halę. Tomasz ujrzał swego brata, zanurzającego kominiarską miotłę w cieczy buchającej z maszyny. Pracował na najniebezpieczniejszym i najcięższym dla zdrowia stanowisku. Dopiero teraz Tomasz zrozumiał, jak ciężko jego brat zarabiał na nędzne życie: „Wtedy doktor poznał w tej czarnej osobie swego brata - i serce zapaliło się w nim, jakby w nie zleciała iskra z płomienistego ogniska”.
Bohater wygłasza swój odczyt o współczesnym stanie higieny, negując przy tym stanowisko lekarzy: „Lekarz dzisiejszy – to lekarz ludzi bogatych”. Jego słowa spotykają się z całkowitym odrzuceniem wśród innych gości doktora Czernisza. Tomasz opuszcza towarzystwo zniechęcony i pozbawiony nadziei na poprawę stanu zdrowia warszawskiej biedoty. Słyszy słowa: „Kolega się mylisz! Medycyna to fach”.
Doktor Czernisz był niezwykłym człowiekiem, mającym sławę znakomitego lekarza także poza Warszawą. Pochodził z biednej rodziny, przez całą drogę życiową nikt mu nie pomagał finansowo, ani w szkole, ani na studiach. Do wszystkiego, co osiągnął, doszedł ciężką pracą i ambicją. Ożenił się dopiero po czterdziestce, gdy był już zamożnym człowiekiem na stanowisku. Jego żona była piękną kobietą, w młodości emancypantką, która z uwagi na obowiązki domowe i wychowywanie dzieci poświęciła się rodzinie. Państwo Czerniszowie prowadzili zawsze pełen gości i znajomych otwarty dom. Jednego dnia w tygodniu spotykała się tam inteligencja różnych zawodów, a drugiego – w środę – lekarze prowadzili tam odczyty, wymieniali uwagi i poglądy na tematy medyczne. W tych spotkaniach uczestniczyły największe medyczne sławy i mniej liczący się lekarze.
Judym, po powrocie z Paryża, został również zaproszony na „lekarską środę”. Poszedł z myślą o odczycie swego wypracowania na temat higieny. Zastał w salonie wielu lekarzy, a wśród nich sławy, o których czytał w najznakomitszych pismach. Był zachwycony, a zarazem wystraszony: „Siedział w swym fotelu sztywnie, ze zdrętwiałymi nogami, które jak kłody tkwiły na miękkim dywanie i przechodził męczarnie oczekiwania”.
Doktor Czernisz przedstawił go gościom i oznajmił, że bohater wrócił po dwuletnim pobycie w Paryżu i odczyta swój referat (Tomasz za granicą już czytywał swe wypracowania, ale tu miał wielką tremę): „…Kilka uwag czy Słówko w sprawie higieny…”.
strona: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22
Szybki test:
Na początku powieści Judym w Paryżu:a) pracował jako lekarz
b) odbywał praktykę chirurgiczną
c) leczył biedotę w slumsach
d) studiował
Rozwiązanie
Towarzysz Wiktora odebrał jego żonę i dzieci na dworcu w:
a) Paryżu
b) Zurychu
c) Wiedniu
d) Pradze
Rozwiązanie
Czemu Wiktor zmienił pracę?
a) dostał lepszą propozycję
b) ze względów finansowych
c) posprzeczał się z majstrem
d) pobił przełożonego
Rozwiązanie
Więcej pytań
Zobacz inne artykuły:

kontakt | polityka cookies