Jesteś w: Ostatni dzwonek -> Krzyżacy
Jadwiga została ukazana w ostatnich tygodniach życia. Jej przedwczesna śmierć i śmierć nowo narodzonej królewny, oczekiwanej przez wiele lat przez parę królewską, pogrążyła w rozpaczy i żałobie cały kraj.
Księżna Anna Danuta
Anna Danuta był księżną mazowiecką, żoną Janusza. Pochodziła z Litwy i była siostrą kniazia Witolda. Była to „pani średnich lat, ze śmiejącą się twarzą, przybrana w czerwony płaszcz i zieloną szatę, obcisłą, z pozłoconym pasem na biodrach, idącym wzdłuż pachwin i zapiętym nisko wielką klamrą”.
Anna Danuta była opiekunką Danusi Jurandówny. Dziewczynkę szczerze kochała. Była wesoła i lubiła zabawę, chętnie uczestniczyła w polowaniach, wykazując się niezwykłą odwagą i celnym okiem. Bez strachu strzelała z kuszy do szarżującego na nią tura. Cechowały ją wierność i lojalność wobec przyjaciół. Za wszelką cenę dążyła do uwolnienia Zbyszka. To ona „obmyśliła z uczonymi sposób i nauczyła Danusię, co ma robić” w dniu egzekucji młodzieńca.
Księżna mazowiecka była również osobą bardzo pobożną, z pietyzmem wyznającą wiarę, którą nie tak dawno przyjęła.
Konrad von Jungingen
Konrad von Jungingen był wielkim mistrzem Zakonu krzyżackiego. Był to mężczyzna stary i schorowany: „włos na brodzie i skroniach już mu się posrebrzył, a bystre niegdyś oczy pokryły się do połowy ociężałymi powiekami. Oblicze nie było ani groźne ani nawet chmurne, było tylko jakby zmęczone jakimś cichym cierpieniem. W zbroi, z krzyżem na piersiach, w środku którego był w czworokącie czarny orzeł – w białym wielkim płaszczu, również przyozdobionym krzyżem, czynił wrażenie powagi, majestatu i smutku”. Niegdyś był wesoły i lubił zabawę, z wiekiem chętnie wyprawiał u siebie uczty, widowiska i turnieje, lecz nie rozweselał się nigdy. Jako jedyny nie łudził się, że potęga Zakonu upadnie i za wszelką cenę dążył do utrzymania pokoju z Polską.
Sienkiewicz ukazał go jako jedynego Krzyżaka, który widział i rozumiał wewnętrzną sytuację w Zakonie, lecz był wobec niej bezradny: „Czuł się więc Konrad von Jungingen niby woźnicą, który rozhukanymi powodując końmi wypuścił lejce z rąk i zdał wóz na łaskę losu. […] Przeczuwał, że wóz, który ciągną rozhukane konie, musi skończyć w przepaści, więc starał się, aby przynajmniej godzina sądu, gniewu, klęski i nędzy przyszła jak najpóźniej”. W obliczu nieuniknionej klęski nie potrafił jednakże zrezygnować z tego, co państwo krzyżackie osiągnęło: „zawrócić – to by znaczyło oddać prawym posiadaczom całe ziemie żyzne, bogate i pochwycone przez Zakon od Bóg wie jak dawna, a z nimi zarazem mnóstwo miast tak bogatych jak Gdańsk. I nie dość! To znaczyło wyrzec się Żmujdzi, wyrzec się zamachów na Litwę, włożyć miecz do pochew, wreszcie całkiem wynieść się z tych krain, w których zakon nie miał już kogo nawracać – i osiąść chyba znów w Palestynie lub na której z wysp greckich, aby tam Krzyża od prawdziwych bronić Saracenów. Ale było to niepodobieństwem, gdyż równałoby się wyrokowi zagłady na Zakon”.Charakterystyka postaci historycznych w „Krzyżakach”
Autor: Dorota BlednickaJadwiga została ukazana w ostatnich tygodniach życia. Jej przedwczesna śmierć i śmierć nowo narodzonej królewny, oczekiwanej przez wiele lat przez parę królewską, pogrążyła w rozpaczy i żałobie cały kraj.
Księżna Anna Danuta
Anna Danuta był księżną mazowiecką, żoną Janusza. Pochodziła z Litwy i była siostrą kniazia Witolda. Była to „pani średnich lat, ze śmiejącą się twarzą, przybrana w czerwony płaszcz i zieloną szatę, obcisłą, z pozłoconym pasem na biodrach, idącym wzdłuż pachwin i zapiętym nisko wielką klamrą”.
Anna Danuta była opiekunką Danusi Jurandówny. Dziewczynkę szczerze kochała. Była wesoła i lubiła zabawę, chętnie uczestniczyła w polowaniach, wykazując się niezwykłą odwagą i celnym okiem. Bez strachu strzelała z kuszy do szarżującego na nią tura. Cechowały ją wierność i lojalność wobec przyjaciół. Za wszelką cenę dążyła do uwolnienia Zbyszka. To ona „obmyśliła z uczonymi sposób i nauczyła Danusię, co ma robić” w dniu egzekucji młodzieńca.
Księżna mazowiecka była również osobą bardzo pobożną, z pietyzmem wyznającą wiarę, którą nie tak dawno przyjęła.
Konrad von Jungingen
Konrad von Jungingen był wielkim mistrzem Zakonu krzyżackiego. Był to mężczyzna stary i schorowany: „włos na brodzie i skroniach już mu się posrebrzył, a bystre niegdyś oczy pokryły się do połowy ociężałymi powiekami. Oblicze nie było ani groźne ani nawet chmurne, było tylko jakby zmęczone jakimś cichym cierpieniem. W zbroi, z krzyżem na piersiach, w środku którego był w czworokącie czarny orzeł – w białym wielkim płaszczu, również przyozdobionym krzyżem, czynił wrażenie powagi, majestatu i smutku”. Niegdyś był wesoły i lubił zabawę, z wiekiem chętnie wyprawiał u siebie uczty, widowiska i turnieje, lecz nie rozweselał się nigdy. Jako jedyny nie łudził się, że potęga Zakonu upadnie i za wszelką cenę dążył do utrzymania pokoju z Polską.
Konrad von Jungingen dostrzegał, że Zakon stoi „nie na prawie Bożym, ale na nieprawości i kłamstwie”. Wiedział, co działo się na dalszych ziemiach, gdzie „samowola, srogość i rozpasanie komturów deptały prawo, szerzyły ucisk i zdzierstwa, wyciskały z pomocą nakładanych na własną rękę podatków albo i bez wszelkiego pozoru ostatni grosz, wyciskały łzy, często krew, tak że w całych obszernych krainach jeden był jęk, jedna nędza i jedna skarga”. Rozumiał też, że „gmach zbudowany na cudzej ziemi i cudzej krzywdzie, wsparty na kłamstwie, podstępie, srogości, nie może się długo ostać”.
Sienkiewicz starał się złagodzić postać wielkiego mistrza, wyjaśniając jego postępowanie dostosowaniem się do zasad panujących w Zakonie: „Wielki mistrz Konrad nie był złym i zepsutym człowiekiem. Musiał on często postępować w sposób nieprawy, gdyż cały Zakon krzyżacki stał na nieprawości. Musiał czynić krzywdy, bo cały Zakon zbudowany był na ludzkiej krzywdzie. Musiał kłamać, bo kłamstwo odziedziczył razem z oznakami mistrzostwa, a od wczesnych lat przywykł uważać je tylko za polityczną przebiegłość. Ale nie był okrutnikiem, bał się sądu Bożego i ile mógł, hamował pychę i zuchwałość tych dygnitarzy zakonnych, którzy pchali się umyślnie do wojny z potęgą Jagiełłową. Był jednakże człowiekiem słabym. Zakon tak dalece przywykł od całych wieków czyhać na cudze, grabić, zabierać siłą lub podstępem przyległe ziemie, że Konrad nie tylko nie umiał powściągnąć tego drapieżnego głodu, ale mimo woli, siłą nabytego pędu sam poddawał mu się i usiłował go zaspokoić”. Konrad przestrzegał prawa i sprawiedliwości, poprawiał sytuację chłopów i mieszczan, lecz nie był w stanie sprawnie i prężnie rządzić Zakonem.
strona: 1 2 3
Zobacz inne artykuły:
kontakt | polityka cookies