Jesteś w: Ostatni dzwonek -> Proces
Nieoczekiwanie jakiś mężczyzna wszedł po schodach na piętro, zajrzał do pokoju, przez który przechodziło się do sali przesłuchań i zapytał K., czy nie widział tu jakiejś kobiety. Aresztowany domyślił się, że ma przed sobą woźnego sądowego. Mężczyzna rozpoznał w nim oskarżonego i podał mu rękę, czego K. się nie spodziewał. Poinformował go również, że na tę niedzielę nie wyznaczono żadnej sesji. K. odparł, że przed chwilą rozmawiał z kobietą i została ona zaniesiona przez studenta do sędziego śledczego.
Woźny odparł, że zawsze mu ją wynoszą i, aby oddalić go z domu, nawet w niedzielę został wysłany z jakimś zupełnie niepotrzebnym zleceniem. Biegnie wówczas we wskazane miejsce, wykrzykuje przez szparę drzwi to, co mu kazano i szybko wraca do mieszkania, w nadziei, że zdąży nim student zabierze jego małżonkę. Młodzieniec zawsze jednak jest szybszy od niego, ponieważ musi tylko zbiec ze schodów na strych. Gdyby nie była tak zależny od tych ludzi, już dawno zmiażdżyłby Bertolda. Na razie jednak może o tym tylko marzyć. Teraz sytuacja znacznie pogorszyła się, ponieważ student zanosi kobietę również do sędziego śledczego.
K. poczuł zazdrość i zapytał, czy w tym wszystkim nie ma winy żony woźnego. Mężczyzna odpowiedział, że to ona właśnie ponosi główną winę, ponieważ narzucała się młodzianowi, który znany jest z tego, że ugania się za wszystkimi kobietami. K. stwierdził, że w takim układzie nie ma na to rady. Woźny sądowy rzekł, że należałoby zbić studenta, który jest w rzeczywistości tchórzem, lecz sam nie może tego uczynić, a inni boją się władzy Bertolda. Tylko ktoś taki jak K. mógłby to zrobić. Słowa te zdziwiły aresztowanego, a woźny dodał, że przecież i tak jest oskarżony.
K. wyjaśnił, że w jego sytuacji powinien obawiać się, iż pobicie młodzieńca mogłoby wywrzeć negatywny wpływ na proces i dochodzenie. Woźny odparł, że u nich w zasadzie nie prowadzi się procesów bez widoków zasądzenia. K. nie podzielał jego zdania, lecz uznał, że przy okazji rozprawi się z Bertoldem. Mężczyzna nie wierzył w możliwość spełnienia swojego najgorętszego pragnienia, chociaż podziękował oskarżonemu. K. dodał, że prawdopodobnie wszyscy urzędnicy zasługują na rozprawienie się z nimi.
Woźny potwierdził jego przypuszczenia, mówiąc, że zawsze się buntują i przerwał rozmowę, tłumacząc, że musi zgłosić się do kancelarii. Zaproponował K., by obejrzał pomieszczenie, ponieważ nikt nie będzie się nim interesował. Aresztowany zawahał się, choć miał ochotę iść razem z mężczyzną. W końcu postanowił skorzystać z propozycji i wbiegł na schody. Przy wejściu nieomalże przewrócił się, gdyż okazało się, że za drzwiami był jeszcze jeden stopień. Stwierdził, że w tym miejscu nie liczą się z publicznością, a woźny dodał, że tu w ogóle z nikim się nie liczą i wskazał na poczekalnię, którą był korytarz, oddzielony od kancelarii drewnianymi kratami. W poczekalni było niewielu, wyglądających skromnie, ludzi. K., przyglądając się ich ubraniom, postawie i wypielęgnowanym brodom, domyślił się, że należą oni do wyższych sfer. „Proces” - streszczenie szczegółowe
Autor: Dorota BlednickaNieoczekiwanie jakiś mężczyzna wszedł po schodach na piętro, zajrzał do pokoju, przez który przechodziło się do sali przesłuchań i zapytał K., czy nie widział tu jakiejś kobiety. Aresztowany domyślił się, że ma przed sobą woźnego sądowego. Mężczyzna rozpoznał w nim oskarżonego i podał mu rękę, czego K. się nie spodziewał. Poinformował go również, że na tę niedzielę nie wyznaczono żadnej sesji. K. odparł, że przed chwilą rozmawiał z kobietą i została ona zaniesiona przez studenta do sędziego śledczego.
Woźny odparł, że zawsze mu ją wynoszą i, aby oddalić go z domu, nawet w niedzielę został wysłany z jakimś zupełnie niepotrzebnym zleceniem. Biegnie wówczas we wskazane miejsce, wykrzykuje przez szparę drzwi to, co mu kazano i szybko wraca do mieszkania, w nadziei, że zdąży nim student zabierze jego małżonkę. Młodzieniec zawsze jednak jest szybszy od niego, ponieważ musi tylko zbiec ze schodów na strych. Gdyby nie była tak zależny od tych ludzi, już dawno zmiażdżyłby Bertolda. Na razie jednak może o tym tylko marzyć. Teraz sytuacja znacznie pogorszyła się, ponieważ student zanosi kobietę również do sędziego śledczego.
K. poczuł zazdrość i zapytał, czy w tym wszystkim nie ma winy żony woźnego. Mężczyzna odpowiedział, że to ona właśnie ponosi główną winę, ponieważ narzucała się młodzianowi, który znany jest z tego, że ugania się za wszystkimi kobietami. K. stwierdził, że w takim układzie nie ma na to rady. Woźny sądowy rzekł, że należałoby zbić studenta, który jest w rzeczywistości tchórzem, lecz sam nie może tego uczynić, a inni boją się władzy Bertolda. Tylko ktoś taki jak K. mógłby to zrobić. Słowa te zdziwiły aresztowanego, a woźny dodał, że przecież i tak jest oskarżony.
K. wyjaśnił, że w jego sytuacji powinien obawiać się, iż pobicie młodzieńca mogłoby wywrzeć negatywny wpływ na proces i dochodzenie. Woźny odparł, że u nich w zasadzie nie prowadzi się procesów bez widoków zasądzenia. K. nie podzielał jego zdania, lecz uznał, że przy okazji rozprawi się z Bertoldem. Mężczyzna nie wierzył w możliwość spełnienia swojego najgorętszego pragnienia, chociaż podziękował oskarżonemu. K. dodał, że prawdopodobnie wszyscy urzędnicy zasługują na rozprawienie się z nimi.
Ich kapelusze leżały pod ławami. Siedzący najbliżej drzwi, na widok K. i woźnego, pokłonili się, a później do ukłonu podnieśli się pozostali mężczyźni. Przypominali ulicznych żebraków i Józef K. stwierdził, iż muszą być upokorzeni. Woźny odpowiedział, że są to oskarżeni.
K. uznał ich za swoich towarzyszy i zwrócił się do wysokiego, już prawie siwego mężczyzny, z pytaniem, na co czeka. Te nieoczekiwane słowa zmieszały nieznajomego, który nie potrafił na nie odpowiedzieć, choć wyglądał na inteligentnego. Woźny zbliżył się do niego i uspokoił, mówiąc, że K. pyta tylko o to, na co czeka. Mężczyzna odparł, że czeka i zamilkł, nie wiedząc, co dalej mówić. Inni oskarżeni zbliżyli się do niego, lecz woźny nakazał im rozejście się. Tymczasem starszy mężczyzna nieco ochłonął i zmusiwszy się do nieznacznego uśmiechu, rzekł, że przed miesiącem napisał kilka wniosków o przeprowadzenie dochodzenia w jego sprawie i do tej pory czeka na ich rozpatrzenie. K. stwierdził, że zadaje sobie wiele trudu. Nieznajomy rzekł, że to przecież jego sprawa.
strona: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42
Szybki test:
Józef K. miał oprowadzać po zabytkach klienta z:a) Włoch
b) Niemiec
c) Węgier
d) Francji
Rozwiązanie
Adwokat Huld słynął z tego, że bronił:
a) bogaczy
b) w wyjątkowo zawiłych sprawach
c) ubogich
d) w z góry przegranych sprawach
Rozwiązanie
Bankier uważał, iż istotę porządku świata robi się z:
a) zbrodni
b) biurokracji
c) kłamstwa
d) sądownictwa
Rozwiązanie
Więcej pytań
Zobacz inne artykuły:
kontakt | polityka cookies