Jesteś w: Ostatni dzwonek -> Proces
Uważał, że pewne sprawy nie mogą wyjść niespodziewanie i musiały być jakieś oznaki, że są już przygotowywane od dawna. Zaoferował swoją pomoc, choć wszystko utrudniał fakt, że dochodzenie było w toku. Poprosił, aby K. wziął urlop i przyjechał na wieś, aby nabrać sił i usunąć się na jakiś czas z oczu sądowi. Tutaj urzędnicy mają w ręku wszystkie możliwe środki władzy i z konieczności stosują je automatycznie. Na wsi był bezpieczny, ponieważ musieliby kogoś delegować lub wpływać na oskarżonego listownie, telegraficznie lub telefonicznie. To osłabiłoby działania sądu i pozwoliłoby odetchnąć K..
K. był skłonny skorzystać z propozycji wuja, lecz obawiał się, że sąd mógłby zakazać mu wyjazdu. Sądził, że wuj nie przywiąże tak wielkiej wagi do tej sytuacji. Wtedy usłyszał, że się zmienił – zawsze trzeźwo patrzył na wszystko, a teraz stracił swój rozsądek i zachowywał się tak, jakby chciał przegrać proces. Gdyby tak się stało zostanie przekreślony, a wszyscy krewni będą wciągnięci w sprawę i upokorzeni. Prosił, aby młodzieniec opamiętał się. Ta obojętność doprowadzała go do rozpaczy i zaczął wierzyć w przysłowie „Mieć taki proces, znaczy go już przegrać”. K. starał się go uspokoić, twierdząc, że zdenerwowanie jest zupełnie zbyteczne. Nie rozumiał, w jaki sposób w wyniku procesu może ucierpieć cała rodzina, lecz postanowił wysłuchać rad krewnego. Uznał, że jego wyjazd na wieś mógł zostać potraktowany jak ucieczka i przyznanie się do winy. W mieście był co prawda narażony na prześladowania, ale mógł sam więcej zajmować się sprawą. Wuj przyznał mu rację. Uważał jednak, że nie należy tracić czasu i trzeba jechać do adwokata Hulda, z którym uczył się w szkole.
Prawnik znany był z tego, że chętnie pomagał jako adwokat i obrońca ubogich. K. zgodził się na wszystko, co radził mu wuj, choć był nieco zażenowany pośpiechem, z jakim mężczyzna podchodził do całej sprawy. Świadomość, że musi jechać do adwokata biednych była mu niemiła. Odparł, że nie przypuszczał, iż można w takiej sprawie zatrudnić prawnika. Następnie opowiedział wujowi o wszystkich wydarzeniach, niczego nie zatajając, aby przekonać go, że proces nie może stać się niczyją hańbą. W międzyczasie zbliżyli się do przedmieścia, gdzie mieściły się kancelarie sądowe. Samochód zatrzymał się przed kamienicą, a wuj zadzwonił do pierwszych drzwi na parterze. W okienku ukazało się dwoje czarnych oczu, lecz drzwi nadal pozostały zamknięte. Wuj Karol wyjaśnił, że to nowa pokojówka, która boi się obcych. Zapukał ponownie i w odpowiedzi usłyszeli, że pan mecenas jest chory.
Na drugim końcu korytarza stał jakiś mężczyzna. Wuj, rozłoszczony długim oczekiwaniem, ruszył na nieznajomego groźnie. W tej samej chwili otworzyły się drzwi, a mężczyzna z korytarza zniknął. Pojawiła się młoda dziewczyna, która próbowała ich zatrzymać, tłumacząc, że adwokat jest chory. K. z ciekawością przypatrywał się pokojówce, a wuj dopytywał, czy to choroba serca. Dziewczyna zaprowadziła ich do pokoju, w którym leżał na łóżku brodaty mężczyzna. Adwokat rozpoznał swojego dawnego przyjaciela i opadł na poduszki. Wuj wyglądał na zmartwionego, dopytując się o stan zdrowia mecenasa. Pokojówka, Leni, przyglądała się K., który oparł się o krzesło. Huld zapewnił, że Leni opiekuje się nim dobrze, a wuj Karol spojrzał na nią surowo, jakby był do niej uprzedzony. „Proces” - streszczenie szczegółowe
Autor: Dorota BlednickaUważał, że pewne sprawy nie mogą wyjść niespodziewanie i musiały być jakieś oznaki, że są już przygotowywane od dawna. Zaoferował swoją pomoc, choć wszystko utrudniał fakt, że dochodzenie było w toku. Poprosił, aby K. wziął urlop i przyjechał na wieś, aby nabrać sił i usunąć się na jakiś czas z oczu sądowi. Tutaj urzędnicy mają w ręku wszystkie możliwe środki władzy i z konieczności stosują je automatycznie. Na wsi był bezpieczny, ponieważ musieliby kogoś delegować lub wpływać na oskarżonego listownie, telegraficznie lub telefonicznie. To osłabiłoby działania sądu i pozwoliłoby odetchnąć K..
K. był skłonny skorzystać z propozycji wuja, lecz obawiał się, że sąd mógłby zakazać mu wyjazdu. Sądził, że wuj nie przywiąże tak wielkiej wagi do tej sytuacji. Wtedy usłyszał, że się zmienił – zawsze trzeźwo patrzył na wszystko, a teraz stracił swój rozsądek i zachowywał się tak, jakby chciał przegrać proces. Gdyby tak się stało zostanie przekreślony, a wszyscy krewni będą wciągnięci w sprawę i upokorzeni. Prosił, aby młodzieniec opamiętał się. Ta obojętność doprowadzała go do rozpaczy i zaczął wierzyć w przysłowie „Mieć taki proces, znaczy go już przegrać”. K. starał się go uspokoić, twierdząc, że zdenerwowanie jest zupełnie zbyteczne. Nie rozumiał, w jaki sposób w wyniku procesu może ucierpieć cała rodzina, lecz postanowił wysłuchać rad krewnego. Uznał, że jego wyjazd na wieś mógł zostać potraktowany jak ucieczka i przyznanie się do winy. W mieście był co prawda narażony na prześladowania, ale mógł sam więcej zajmować się sprawą. Wuj przyznał mu rację. Uważał jednak, że nie należy tracić czasu i trzeba jechać do adwokata Hulda, z którym uczył się w szkole.
Prawnik znany był z tego, że chętnie pomagał jako adwokat i obrońca ubogich. K. zgodził się na wszystko, co radził mu wuj, choć był nieco zażenowany pośpiechem, z jakim mężczyzna podchodził do całej sprawy. Świadomość, że musi jechać do adwokata biednych była mu niemiła. Odparł, że nie przypuszczał, iż można w takiej sprawie zatrudnić prawnika. Następnie opowiedział wujowi o wszystkich wydarzeniach, niczego nie zatajając, aby przekonać go, że proces nie może stać się niczyją hańbą. W międzyczasie zbliżyli się do przedmieścia, gdzie mieściły się kancelarie sądowe. Samochód zatrzymał się przed kamienicą, a wuj zadzwonił do pierwszych drzwi na parterze. W okienku ukazało się dwoje czarnych oczu, lecz drzwi nadal pozostały zamknięte. Wuj Karol wyjaśnił, że to nowa pokojówka, która boi się obcych. Zapukał ponownie i w odpowiedzi usłyszeli, że pan mecenas jest chory.
Dziewczyna pochyliła się nad chorym, poprawiając poduszki. K. był spokojny, z ulgą przyjmując wiadomość, że prawnik jest chory, ponieważ to przeciwstawiało się gorliwości wuja, jaką wykazał się w jego sprawie. Wuj poprosił pielęgniarkę, aby zostawiła ich samych. Ta odparła, że mecenas nie może zajmować się żadnymi sprawami, co rozgniewało mężczyznę. Zdenerwowany, nazwał ją diablicą. K. wystraszył się i podbiegł do krewnego, zdecydowany zmusić go do zamilknięcia. Wuj jednak uspokoił się. Adwokat powiedział, że mogą rozmawiać o wszystkim w obecności Leni. Wuj wyjaśnił, że sprawa dotyczy jego siostrzeńca i nie może wyjawiać żadnych tajemnic. Prawnik ożywił się nieco i wyciągnął rękę do K., prosząc, aby pielęgniarka wyszła. Wuj sprawdził, czy dziewczyna nie podsłuchuje i był wyraźnie rozczarowany faktem, że za drzwiami było pusto. Huld obiecał, że postara się odpowiednio zająć sprawą K., która interesuje go tak bardzo, iż nie może odmówić swojej pomocy.
strona: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42
Szybki test:
Projekty reform w sądzie rozważają:a) sędziowie wyżsi
b) oskarżeni
c) sędziowie śledczy
d) adwokaci
Rozwiązanie
Kobieta, którą Józef spotyka, będąc drugi raz w sądzie jest:
a) praczką
b) prostytutką
c) szwaczką
d) sprzątaczką
Rozwiązanie
Strażnicy muszą przechować:
a) bieliznę aresztowanego
b) teczkę aresztowanego
c) dokumenty aresztowanego
d) akta aresztowanego
Rozwiązanie
Więcej pytań
Zobacz inne artykuły:
kontakt | polityka cookies