JesteÅ› w: Ostatni dzwonek -> Proces
K. miał wrażenie, że nie rozumie ani słowa z tej dziwnej rozmowy. Zastanawiał się, czy wuj wspominał już wcześniej o procesie, choć było to niemożliwe. Głośno wyraził swoje wątpliwości, a zaskoczony adwokat spytał, czy nie przyszedł tu w związku z dochodzeniem. K. chciał dowiedzieć się, skąd Huld wie o nim i jego procesie. Mecenas wyjaśnił, że obraca się przecież w sferach sądowych i słyszał o sprawie, dotyczącej siostrzeńca przyjaciela. Wuj Karol stwierdził, że Józef jest niespokojny i zachowuje się jak dziecko. K. zapytał adwokata, czy obraca się w sferach sądowych. Ten odparł, że tak, ponieważ są to ludzie z jego fachu. Oskarżony pomyślał, że pracuje przecież w sądzie w pałacu sprawiedliwości, a nie na strychu, lecz nie mógł się przemóc, by wypowiedzieć to stwierdzenie głośno. Adwokat zaczął tłumaczyć, że dzięki temu zyskuje korzyści w sprawach klientów. Teraz jest chory, lecz nadal odwiedzają go dobrzy przyjaciele z sądu i mówią o rożnych rzeczach. Teraz również miał taką wizytę, dodał, wskazując na ciemny kąt pokoju. K. spojrzał zaskoczony w tamtym kierunku i rzeczywiście dostrzegł jakiś ruch. Przy stoliku siedział jakiś starszy pan, który wstał zakłopotany i najwyraźniej niezadowolony z tego, że zwrócono na niego uwagę. Mecenas przedstawił mężczyznę jako dyrektora kancelarii.
Podkreślił wartość tej wizyty i poprosił, aby szanowny gość zajął krzesło, stojące przy łóżku. Dyrektor odpowiedział, że może zostać jeszcze parę minut, ponieważ musi wrócić do swych interesów i uprzejmie przywitał się z Karolem K., który starał się ukryć swoje zadowolenie z nowej znajomości głośnym śmiechem. Józef K. obserwował spokojnie wszystko, gdyż nikt nie zwracał na niego uwagi. Wkrótce przestał przysłuchiwać się rozmowie i zaczął rozmyślać o pielęgniarce i sposobie, w jaki została potraktowana przez wuja. Zastanawiał się również nad tym, czy nie widział wcześniej dyrektora podczas pierwszego przesłuchiwania, ponieważ mężczyzna przypominał mu uczestników zgromadzenia, którzy zajmowali pierwszy rząd. Nagle z przedpokoju dobiegł dźwięk tłuczonej porcelany i K. wyszedł sprawdzić, co się stało.
Gdy znalazÅ‚ siÄ™ na korytarzu, na swojej rÄ™ce poczuÅ‚ maÅ‚Ä… dÅ‚oÅ„. PielÄ™gniarka zamknęła cicho drzwi i wyznaÅ‚a, że celowo rzuciÅ‚a talerzem o Å›cianÄ™, by zmusić go do opuszczenia pokoju. ZakÅ‚opotany, odparÅ‚, że również myÅ›laÅ‚ o niej. ZaprowadziÅ‚a go do drzwi z matowego szkÅ‚a, za którymi mieÅ›ciÅ‚ siÄ™ gabinet adwokata. WskazaÅ‚a mu skrzyniÄ™, na której usiadÅ‚, a ona spoczęła tuż obok. Leni sÄ…dziÅ‚a, że K. wyjdzie bez jej wywoÅ‚ywania. Zdziwiona, stwierdziÅ‚a, że najpierw przyglÄ…daÅ‚ siÄ™ jej, a później kazaÅ‚ tak dÅ‚ugo na siebie czekać. UsprawiedliwiÅ‚ siÄ™, mówiÄ…c, że musiaÅ‚ najpierw sÅ‚uchać rozmowy mężczyzn, a poza tym jest nieÅ›miaÅ‚y i nigdy nie pomyÅ›laÅ‚by, że mógÅ‚by Å‚atwo pozyskać jej wzglÄ™dy. OdpowiedziaÅ‚a, że prawdopodobnie nie spodobaÅ‚a mu siÄ™. K. milczaÅ‚, rozglÄ…dajÄ…c siÄ™ wokół. ZwróciÅ‚ uwagÄ™ na obraz, przedstawiajÄ…cy mężczyznÄ™ w todze sÄ™dziowskiej. „Proces” - streszczenie szczegółowe
Autor: Dorota BlednickaK. miał wrażenie, że nie rozumie ani słowa z tej dziwnej rozmowy. Zastanawiał się, czy wuj wspominał już wcześniej o procesie, choć było to niemożliwe. Głośno wyraził swoje wątpliwości, a zaskoczony adwokat spytał, czy nie przyszedł tu w związku z dochodzeniem. K. chciał dowiedzieć się, skąd Huld wie o nim i jego procesie. Mecenas wyjaśnił, że obraca się przecież w sferach sądowych i słyszał o sprawie, dotyczącej siostrzeńca przyjaciela. Wuj Karol stwierdził, że Józef jest niespokojny i zachowuje się jak dziecko. K. zapytał adwokata, czy obraca się w sferach sądowych. Ten odparł, że tak, ponieważ są to ludzie z jego fachu. Oskarżony pomyślał, że pracuje przecież w sądzie w pałacu sprawiedliwości, a nie na strychu, lecz nie mógł się przemóc, by wypowiedzieć to stwierdzenie głośno. Adwokat zaczął tłumaczyć, że dzięki temu zyskuje korzyści w sprawach klientów. Teraz jest chory, lecz nadal odwiedzają go dobrzy przyjaciele z sądu i mówią o rożnych rzeczach. Teraz również miał taką wizytę, dodał, wskazując na ciemny kąt pokoju. K. spojrzał zaskoczony w tamtym kierunku i rzeczywiście dostrzegł jakiś ruch. Przy stoliku siedział jakiś starszy pan, który wstał zakłopotany i najwyraźniej niezadowolony z tego, że zwrócono na niego uwagę. Mecenas przedstawił mężczyznę jako dyrektora kancelarii.
Podkreślił wartość tej wizyty i poprosił, aby szanowny gość zajął krzesło, stojące przy łóżku. Dyrektor odpowiedział, że może zostać jeszcze parę minut, ponieważ musi wrócić do swych interesów i uprzejmie przywitał się z Karolem K., który starał się ukryć swoje zadowolenie z nowej znajomości głośnym śmiechem. Józef K. obserwował spokojnie wszystko, gdyż nikt nie zwracał na niego uwagi. Wkrótce przestał przysłuchiwać się rozmowie i zaczął rozmyślać o pielęgniarce i sposobie, w jaki została potraktowana przez wuja. Zastanawiał się również nad tym, czy nie widział wcześniej dyrektora podczas pierwszego przesłuchiwania, ponieważ mężczyzna przypominał mu uczestników zgromadzenia, którzy zajmowali pierwszy rząd. Nagle z przedpokoju dobiegł dźwięk tłuczonej porcelany i K. wyszedł sprawdzić, co się stało.
Postać wyglÄ…daÅ‚a tak, jakby chciaÅ‚a zerwać siÄ™ z wysokiego krzesÅ‚a, by wygÅ‚osić wyrok. WskazaÅ‚ na obraz i powiedziaÅ‚, że to jest jego sÄ™dzia. Leni odrzekÅ‚a, że zna sÄ™dziego i nieraz przychodziÅ‚ do domu adwokata. Obraz nie oddaje w peÅ‚ni jego wizerunku, ponieważ urzÄ™dnik jest malutki, lecz z powodu próżnoÅ›ci kazaÅ‚ malarzowi „wydÅ‚użyć siÄ™”. DodaÅ‚a, że i ona jest próżna i niezadowolona z tego, że nie spodobaÅ‚a siÄ™ K. W odpowiedzi objÄ…Å‚ jÄ… i przyciÄ…gnÄ…Å‚ do siebie. SpytaÅ‚ o stopieÅ„ sÄ™dziego. Leni oznajmiÅ‚a, że jest sÄ™dziÄ… Å›ledczym. Oskarżony byÅ‚ zawiedziony, myÅ›lÄ…c, że wszyscy wysocy urzÄ™dnicy ukrywajÄ… siÄ™ przed nim. PoczuÅ‚ siÄ™ oszukany faktem, że mężczyzna na obrazie siedzi na tronie. PielÄ™gniarka wyjaÅ›niÅ‚a, iż w rzeczywistoÅ›ci siedziaÅ‚ na stoÅ‚ku kuchennym, a to, co przedstawia obraz, jest wymyÅ›lone. ZapytaÅ‚a, czy musi nieustannie myÅ›leć o swoim procesie.
K. odparł, że myśli o nim niewiele. Po chwili dziewczyna wyznała, że słyszała o nim jako o człowieku nieustępliwym. Poradziła, aby naprawił swój błąd, ponieważ przed sądem nie należało się bronić, tylko złożyć zeznania. Była gotowa udzielić mu pomocy, by mógł złożyć zeznania przy najbliższej sposobności. K. stwierdził, że Leni najwyraźniej zna się na sądzie i na wszystkich kruczkach i usadowił ją na kolanach. Zarzuciła mu ramiona na szyję i długo wpatrywała się w jego oczy. Zapytał, czy będzie mu mogła pomóc, jeśli nie złoży zeznań. Po chwili ze zdumieniem uświadomił sobie, że właśnie werbuje sobie pomocnicę. Potrząsnęła przecząco głową i dopowiedziała, że wtedy nie będzie mogła mu pomóc.
strona: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42
Szybki test:
Panna Bürstner byÅ‚a:a) stenotypistkÄ…
b) nauczycielkÄ…
c) pokojówką
d) kancelistka sÄ…dowÄ…
RozwiÄ…zanie
Projekty reform w sądzie rozważają:
a) sędziowie śledczy
b) adwokaci
c) sędziowie wyżsi
d) oskarżeni
RozwiÄ…zanie
Kochanką Józefa K. była Elza, która pracowała jako:
a) pokojówka
b) pielęgniarka
c) kelnerka
d) sprzedawczyni
RozwiÄ…zanie
Więcej pytań
Zobacz inne artykuły:
kontakt | polityka cookies