JesteÅ› w: Ostatni dzwonek -> Proces
W kilka dni później K. został telefonicznie powiadomiony, że w najbliższą niedzielę odbędzie się przesłuchanie w jego sprawie. Poinformowano go również, że od tej pory przesłuchania będą odbywać się regularnie i dość często. Należało bowiem jak najszybciej zakończyć proces i przeprowadzić szereg gruntownych badań, które nie powinny trwać zbyt długo. Niedzielę wybrano ze względu na pracę aresztowanego i z góry założono, że wyrazi na to zgodę, chociaż gdyby zażądał innego terminu, władze rozpatrzą w miarę możliwości jego wniosek. Podano mu również numer domu, w którym miał się stawić i który mieścił się na przedmieściu, gdzie K. nigdy jeszcze nie był.
K. w milczeniu wysłuchał zarządzenia i bez słowa odłożył słuchawkę. Zdecydował, że w niedzielę pójdzie we wskazane miejsce, ponieważ było to koniecznością. Zrozumiał, że proces właśnie się zaczął i musi się temu przeciwstawić, aby pierwsze przesłuchanie było zarazem ostatnim. Z zamyślenia wyrwał go głos wicedyrektora, który chciał zatelefonować. Mężczyzna zapytał go, czy usłyszał złe wiadomości i, czekając na połączenie, zaproponował K. niedzielną przejażdżkę żaglówką. Mieli w nim uczestniczyć również znajomi Józefa, łącznie z prokuratorem Hastererem.
K. wysłuchał propozycji zastępcy dyrektora, z którym do tej pory nie łączyła go zażyłość i zrozumiał, że jest to gest pojednania, który świadczy i tym, jak ważną osobistością stał się w banku. To zaproszenie było również swoistym aktem upokorzenia się wicedyrektora i K. zmuszony był upokorzyć go po raz kolejny, odmawiając. Przez chwilę stał obok aparatu, zapominając odejść, i dopiero, gdy mężczyzna zakończył rozmowę, próbował usprawiedliwić swoją odmowę. Przypomniał sobie, że nie poinformowano go, o której godzinie ma stawić się na przesłuchaniu. W roztargnieniu słuchał dyrektora, myśląc głównie o tym, że pójdzie we wskazane miejsce o dziewiątej przed południem, sugerując się tym, że właśnie o tej porze wszystkie sądy rozpoczynają w dni robocze urzędowanie.
Niedziela byÅ‚a pochmurna. K. wstaÅ‚ zmÄ™czony, ponieważ poprzedni wieczór spÄ™dziÅ‚ w piwiarni i bez Å›niadania pobiegÅ‚ na przedmieÅ›cie. W drodze zauważyÅ‚ trzech urzÄ™dników banku, którzy byli w pokoju podczas jego spotkania z nadzorcÄ… – Rabensteiner i Kullich jechali tramwajem, a Kaminer siedziaÅ‚ na tarasie kawiarni i z zaciekawieniem przechyliÅ‚ siÄ™ przez balustradÄ™, kiedy K. przechodziÅ‚ obok. SzedÅ‚ pieszo, czujÄ…c wstrÄ™t do wszelkiej pomocy w swojej sprawie, nie miaÅ‚ również ochoty wtajemniczać w niÄ… kogokolwiek. Nie chciaÅ‚ również poniżyć siÄ™ przed komisjÄ… Å›ledczÄ… swojÄ… punktualnoÅ›ciÄ…. „Proces” - streszczenie szczegółowe
Autor: Dorota BlednickaW kilka dni później K. został telefonicznie powiadomiony, że w najbliższą niedzielę odbędzie się przesłuchanie w jego sprawie. Poinformowano go również, że od tej pory przesłuchania będą odbywać się regularnie i dość często. Należało bowiem jak najszybciej zakończyć proces i przeprowadzić szereg gruntownych badań, które nie powinny trwać zbyt długo. Niedzielę wybrano ze względu na pracę aresztowanego i z góry założono, że wyrazi na to zgodę, chociaż gdyby zażądał innego terminu, władze rozpatrzą w miarę możliwości jego wniosek. Podano mu również numer domu, w którym miał się stawić i który mieścił się na przedmieściu, gdzie K. nigdy jeszcze nie był.
K. w milczeniu wysłuchał zarządzenia i bez słowa odłożył słuchawkę. Zdecydował, że w niedzielę pójdzie we wskazane miejsce, ponieważ było to koniecznością. Zrozumiał, że proces właśnie się zaczął i musi się temu przeciwstawić, aby pierwsze przesłuchanie było zarazem ostatnim. Z zamyślenia wyrwał go głos wicedyrektora, który chciał zatelefonować. Mężczyzna zapytał go, czy usłyszał złe wiadomości i, czekając na połączenie, zaproponował K. niedzielną przejażdżkę żaglówką. Mieli w nim uczestniczyć również znajomi Józefa, łącznie z prokuratorem Hastererem.
K. wysłuchał propozycji zastępcy dyrektora, z którym do tej pory nie łączyła go zażyłość i zrozumiał, że jest to gest pojednania, który świadczy i tym, jak ważną osobistością stał się w banku. To zaproszenie było również swoistym aktem upokorzenia się wicedyrektora i K. zmuszony był upokorzyć go po raz kolejny, odmawiając. Przez chwilę stał obok aparatu, zapominając odejść, i dopiero, gdy mężczyzna zakończył rozmowę, próbował usprawiedliwić swoją odmowę. Przypomniał sobie, że nie poinformowano go, o której godzinie ma stawić się na przesłuchaniu. W roztargnieniu słuchał dyrektora, myśląc głównie o tym, że pójdzie we wskazane miejsce o dziewiątej przed południem, sugerując się tym, że właśnie o tej porze wszystkie sądy rozpoczynają w dni robocze urzędowanie.
Sala sądowa mieściła się przy ulicy Juliusza, zamieszkanej przez ubogą ludność. Domy po obu stronach ulicy były prawie jednakowe i K. szedł wolno przed siebie, licząc na to, że dostrzeże go jakiś woźny śledczy. Było parę minut po dziewiątej. Budynek, w którym miał stawić się na przesłuchanie, mieścił się z dala od ulicy i był niezwykle rozległy. Aresztowany zatrzymał się u wejścia na podwórze, dostrzegając mężczyznę siedzącego na skrzyni i czytającego gazetę. Na wózku huśtali się dwaj chłopcy, a przed pompą studni stała młoda dziewczyna w nocnej koszuli. K. udał się w stronę schodów, by dojść do sali rozpraw. Przystanął, stwierdziwszy, że w podwórzu są jeszcze trzy klatki schodowe. Rozgniewany faktem, że nie podano mu dokładnego adresu i potraktowano go dość obojętnie, wszedł na schody, przypominając sobie słowa Willema, że wina sama przyciąga sąd, wnioskując z tego, iż wejście, które wybrał, powinno prowadzić do lokalu sądowego.
Po drodze natknÄ…Å‚ siÄ™ na gromadkÄ™ dzieci, które popatrzyÅ‚y na niego niechÄ™tnie, ponieważ przeszkodziÅ‚ im w zabawie. Przed pierwszym piÄ™trem zatrzymaÅ‚ siÄ™ ponownie, a dwóch maÅ‚ych chÅ‚opców trzymaÅ‚o go za spodnie. Poszukiwania sali sÄ…dowej rozpoczÄ…Å‚ na piÄ™trze, udajÄ…c, że szuka stolarza Lanza – nazwisko to nosiÅ‚ kapitan, siostrzeniec pani Grubach, by w ten sposób uzyskać możliwość zaglÄ…dania do mieszkaÅ„. OkazaÅ‚o siÄ™ jednak, że prawie wszystkie drzwi byÅ‚y szeroko otwarte. Do zamkniÄ™tych pomieszczeÅ„ pukaÅ‚ i pytaÅ‚, czy mieszka tu Lanz. Poszukiwania zajęły mu sporo czasu, ponieważ wielu ludzi chciaÅ‚o mu rzeczywiÅ›cie pomóc i zastanawiali siÄ™, gdzie mógÅ‚by przebywać poszukiwany mężczyzna. Przed piÄ…tym piÄ™trem postanowiÅ‚ zrezygnować z tej metody i szedÅ‚ na dół. Zirytowany, wróciÅ‚ jednak i zapukaÅ‚ do pierwszych z brzegu drzwi piÄ…tego piÄ™tra. Na Å›cianie w pokoju ujrzaÅ‚ zegar, który wskazywaÅ‚ już godzinÄ™ dziesiÄ…tÄ….
strona: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42
Szybki test:
Strażnicy muszą przechować:a) dokumenty aresztowanego
b) bieliznÄ™ aresztowanego
c) akta aresztowanego
d) teczkÄ™ aresztowanego
RozwiÄ…zanie
Józef K. zapomniał o imieninach:
a) Elzy
b) Erny
c) Leni
d) panny Bürstner
RozwiÄ…zanie
Sala sądowa mieściła się przy ulicy:
a) Stefańskiej
b) Praskiej
c) Juliusza
d) Szewskiej
RozwiÄ…zanie
Więcej pytań
Zobacz inne artykuły:
kontakt | polityka cookies