Jesteś w: Ostatni dzwonek -> Proces
Sądzi, że uzyska wpływ na przebieg dochodzenia dzięki znajomościom z kobietami (żona woźnego sądowego, Leni) czy też z osobami, które niejako należą do świata urzędników sądowych – adwokat Huld, malarz Titorelli. Jego bunt, wynikający z przekonania o własnej niewinności, nie doprowadza do wyjaśnienia sprawy. K. zmaga się z poczuciem swojej bezradności, później zaczyna analizować swoje życie w poszukiwaniu winy. Z czasem godzi się z zaistniałą sytuacją, pozwala wchłonąć się przez proces. Myśl o dochodzeniu nie opuszcza go, niszczy jego karierę, ponieważ mężczyzna nie potrafi już skupiać się na obowiązkach.
Aresztowanie zmusza go do zastanowienia się nad życiem i samym sobą. W końcu zaczyna rozumieć, że musi działać sam i zwalnia obrońcę. Jego sytuację wyjaśnia opowieść kapelana sądowego. Historia odźwiernego, który strzegł wejścia do Prawa przed zwykłym człowiekiem, jest metaforą sytuacji, w której znalazł się bohater. Nikt nie mógł mu pomóc, ponieważ tylko on mógł to uczynić. Inni ludzie mieli zakaz wstępu do jego sprawy. Warunkiem wejścia do Prawa było odnalezienie samego siebie, odrzucenie wszelkiego pośrednictwa. K. samodzielnie opuszcza katedrę, szukając drogi powrotnej. W pewnym sensie bohater zrozumiał, że zatracił ważne wartości, lecz wyniszczony emocjonalnie przez władzę sądowniczą, poddał się i biernie oczekiwał na wyrok.
Proces to również utwór o śmierci i samotności. Józef K. jest człowiekiem samotnym, zdanym wyłącznie na siebie. Skupiony na karierze wiedzie monotonny tryb życia, nie ma przyjaciół, a z kochanką, z którą nie czuje emocjonalnej więzi, spotyka się raz w tygodniu. W obliczu toczącego się dochodzenia stara się pozyskać pomocników, kierując się przede wszystkim egoizmem i chęcią zdobycia informacji. Bohater przegrywa samotną walkę z władzą sądowniczą – podobnie jak w dniu aresztowania w jego mieszkaniu zjawiają się dwaj urzędnicy, którzy wykonują wydany zaocznie wyrok śmierci.
K. nigdy nie dowiaduje się ani o swojej winie, ani nie poznaje ostatecznej argumentacji wyroku. Godzi się z zaistniałą sytuacją, nie opiera się, idąc ze swoimi katami. Wygląda to tak, jakby ich prowadził, a oni na to pozwalali. Mężczyzna uspokaja się, zapomina o towarzyszącym mu nieustannie lęku, poczuciu zagrożenia i osaczenia. Świat, który zawsze był ponury, ciemny zmienia się, po raz pierwszy przestrzeń wiąże się z naturą. Drogę K. oświetla księżyc. Być może bohater ma jeszcze nadzieję, że coś się zmieni, dlatego też nie popełnia w tej tragicznej chwili samobójstwa, chociaż „wiedział teraz dobrze, że byłoby jego obowiązkiem chwycić nóż przechodzący tak nad nim rąk do rąk i przebić się”. Wstyd, który odczuwa bohater w chwili śmierci, wynika nie tyle z jej okoliczności – pchnięcie w serce, z dala od miasta, nocą, w odludnym kamieniołomie – ile z faktu, że to nie on o niej zdecydował. Śmierć bohatera uniemożliwia mu zmianę życia, którego sens zaczynał pojmować.
Powieść Franza Kafki porusza wiele zagadnień i wiele jest możliwości jej interpretacji. Można ją odczytać jako powieść o zbiurokratyzowanym świecie, w którym człowiek jest jedynie elementem potężnej machiny urzędniczej, jako studium totalitaryzmu, w którym jednostka jest w pełni ubezwłasnowolniona i uzależniona od systemu. Proces to także metafora ludzkiej egzystencji i utwór o poszukiwaniu samoświadomości, utwór poruszający zagadnienia śmierci i samotności. Łączy w sobie elementy powieści – paraboli i powieści absurdu. Wielorakość interpretacyjna dzieła podkreśla jego uniwersalność i ponadczasowość.Interpretacje „Procesu”
Autor: Dorota BlednickaSądzi, że uzyska wpływ na przebieg dochodzenia dzięki znajomościom z kobietami (żona woźnego sądowego, Leni) czy też z osobami, które niejako należą do świata urzędników sądowych – adwokat Huld, malarz Titorelli. Jego bunt, wynikający z przekonania o własnej niewinności, nie doprowadza do wyjaśnienia sprawy. K. zmaga się z poczuciem swojej bezradności, później zaczyna analizować swoje życie w poszukiwaniu winy. Z czasem godzi się z zaistniałą sytuacją, pozwala wchłonąć się przez proces. Myśl o dochodzeniu nie opuszcza go, niszczy jego karierę, ponieważ mężczyzna nie potrafi już skupiać się na obowiązkach.
Aresztowanie zmusza go do zastanowienia się nad życiem i samym sobą. W końcu zaczyna rozumieć, że musi działać sam i zwalnia obrońcę. Jego sytuację wyjaśnia opowieść kapelana sądowego. Historia odźwiernego, który strzegł wejścia do Prawa przed zwykłym człowiekiem, jest metaforą sytuacji, w której znalazł się bohater. Nikt nie mógł mu pomóc, ponieważ tylko on mógł to uczynić. Inni ludzie mieli zakaz wstępu do jego sprawy. Warunkiem wejścia do Prawa było odnalezienie samego siebie, odrzucenie wszelkiego pośrednictwa. K. samodzielnie opuszcza katedrę, szukając drogi powrotnej. W pewnym sensie bohater zrozumiał, że zatracił ważne wartości, lecz wyniszczony emocjonalnie przez władzę sądowniczą, poddał się i biernie oczekiwał na wyrok.
Proces to również utwór o śmierci i samotności. Józef K. jest człowiekiem samotnym, zdanym wyłącznie na siebie. Skupiony na karierze wiedzie monotonny tryb życia, nie ma przyjaciół, a z kochanką, z którą nie czuje emocjonalnej więzi, spotyka się raz w tygodniu. W obliczu toczącego się dochodzenia stara się pozyskać pomocników, kierując się przede wszystkim egoizmem i chęcią zdobycia informacji. Bohater przegrywa samotną walkę z władzą sądowniczą – podobnie jak w dniu aresztowania w jego mieszkaniu zjawiają się dwaj urzędnicy, którzy wykonują wydany zaocznie wyrok śmierci.
K. nigdy nie dowiaduje się ani o swojej winie, ani nie poznaje ostatecznej argumentacji wyroku. Godzi się z zaistniałą sytuacją, nie opiera się, idąc ze swoimi katami. Wygląda to tak, jakby ich prowadził, a oni na to pozwalali. Mężczyzna uspokaja się, zapomina o towarzyszącym mu nieustannie lęku, poczuciu zagrożenia i osaczenia. Świat, który zawsze był ponury, ciemny zmienia się, po raz pierwszy przestrzeń wiąże się z naturą. Drogę K. oświetla księżyc. Być może bohater ma jeszcze nadzieję, że coś się zmieni, dlatego też nie popełnia w tej tragicznej chwili samobójstwa, chociaż „wiedział teraz dobrze, że byłoby jego obowiązkiem chwycić nóż przechodzący tak nad nim rąk do rąk i przebić się”. Wstyd, który odczuwa bohater w chwili śmierci, wynika nie tyle z jej okoliczności – pchnięcie w serce, z dala od miasta, nocą, w odludnym kamieniołomie – ile z faktu, że to nie on o niej zdecydował. Śmierć bohatera uniemożliwia mu zmianę życia, którego sens zaczynał pojmować.
strona: 1 2 3
Zobacz inne artykuły:
kontakt | polityka cookies