Jesteś w: Ostatni dzwonek -> Zbrodnia i kara
V
Dywagacje przerwało pojawienie się w drzwiach starego, postawnego mężczyzny przedstawiającego się jako Piotr Pietrowicz Łużyn i przyszły mąż siostry Raskolnikowa - Duni. Chory traktował go bardzo oschle i lekceważąco, co zdziwieni takim sposobem przyjęcia gościa kładli na karb osłabienia gospodarza.
Rozmowa, w której Rodia ostentacyjnie nie brał udziału, ponownie zeszła na temat zabójstwa. W pewnym momencie Raskolnikow zaczął kłócić się z Łużynem, w wyniku czego ten drugi został wyproszony z pokoju. Poszło o pogląd nowoprzybyłego na temat małżeństwa: „(…) najkorzystniej jest brać sobie żonę spośród nędzarek, by później móc nad nią panować… i wypominać jej swoje dobrodziejstwa”. Pozostali goście także opuścili pokój, a gdy byli już na dworze, Zosimow podsumował wizytę spostrzeżeniem, że chorego z apatii i zobojętnienia wyprowadza tylko „owe zabójstwo…”.
VI
Po wyjściu trójki gości Raskolnikow poczuł ulgę. Założył nowe ubranie i wyszedł. Najpierw bez celu spacerował ulicami placu Siennego, a potem udał się do restauracji, w której poprosił o herbatę i stare gazety z pięciu ostatnich dni. Zaczął przeglądać periodyki, ale nie dane mu było delektować się samotnością. Po chwili podszedł do niego Zamiotow, którego rozpoznał od razu. Był to sekretarz dyktujący mu treść oświadczenia na posterunku i, jak się okazało, znajomy Razumichina. Jako że Raskolnikow został przyłapany na czytaniu artykułów o niedawnym zabójstwie - rozpoczęli rozmowę o przypuszczalnych mordercach. W pewnej chwili Rodia cynicznie zapytał: „A jeżeli to ja zabiłem staruchę i Lizawietę?”. Funkcjonariusz nie dostrzegł ukrytego przesłania tej wypowiedzi.
Gdy Rodia wychodził z lokalu, natknął się na Razumichina. Ten, ciesząc się, że widzi go w dobry stanie, zaprosił przyjaciela do swego nowego mieszkania na kolację. Raskolnikow nie był tym zachwycony. Niewiele myśląc, wygarnął wesołemu towarzyszowi, że nie życzy sobie z jego strony szpiegostwa i pragnie jedynie odrobiny spokoju. Były student nie skończył spaceru. Skierował się w stronę „mostu …siego”, gdzie był świadkiem iście teatralnej sceny: jakaś młoda kobieta próbowała popełnić samobójstwo, ale w ostatniej chwili została uratowana przez przechodzącego właśnie policjanta.
Następnie Rodion zachował się, jak często zachowują się mordercy - udał się na miejsce niedawnej zbrodni. Za pretekst wymyślił możliwość wynajęcia mieszkania. Pojawienie się dziwnie wyglądającego i zachowującego się młodzieńca wywołało oczywiście zainteresowanie kręcących się koło kamienicy stróżów i malarzy. W planie podania się za przypadkowego przechodnia szukającego atrakcyjnego lokum Rodia nie przewidział jednego: rozedrgania własnych emocji. Zachowywał się tak dziwacznie, że chciano go odstawić na najbliższy komisariat, na co zareagował jeszcze bardziej zagadkowo – podał głośno i wyraźnie swoje dane. To zupełnie zaskoczyło gapiów. W końcu wypchnięto go na ulicę.„Zbrodnia i kara” - streszczenie szczegółowe
Autor: Karolina MarlgaV
Dywagacje przerwało pojawienie się w drzwiach starego, postawnego mężczyzny przedstawiającego się jako Piotr Pietrowicz Łużyn i przyszły mąż siostry Raskolnikowa - Duni. Chory traktował go bardzo oschle i lekceważąco, co zdziwieni takim sposobem przyjęcia gościa kładli na karb osłabienia gospodarza.
Rozmowa, w której Rodia ostentacyjnie nie brał udziału, ponownie zeszła na temat zabójstwa. W pewnym momencie Raskolnikow zaczął kłócić się z Łużynem, w wyniku czego ten drugi został wyproszony z pokoju. Poszło o pogląd nowoprzybyłego na temat małżeństwa: „(…) najkorzystniej jest brać sobie żonę spośród nędzarek, by później móc nad nią panować… i wypominać jej swoje dobrodziejstwa”. Pozostali goście także opuścili pokój, a gdy byli już na dworze, Zosimow podsumował wizytę spostrzeżeniem, że chorego z apatii i zobojętnienia wyprowadza tylko „owe zabójstwo…”.
VI
Po wyjściu trójki gości Raskolnikow poczuł ulgę. Założył nowe ubranie i wyszedł. Najpierw bez celu spacerował ulicami placu Siennego, a potem udał się do restauracji, w której poprosił o herbatę i stare gazety z pięciu ostatnich dni. Zaczął przeglądać periodyki, ale nie dane mu było delektować się samotnością. Po chwili podszedł do niego Zamiotow, którego rozpoznał od razu. Był to sekretarz dyktujący mu treść oświadczenia na posterunku i, jak się okazało, znajomy Razumichina. Jako że Raskolnikow został przyłapany na czytaniu artykułów o niedawnym zabójstwie - rozpoczęli rozmowę o przypuszczalnych mordercach. W pewnej chwili Rodia cynicznie zapytał: „A jeżeli to ja zabiłem staruchę i Lizawietę?”. Funkcjonariusz nie dostrzegł ukrytego przesłania tej wypowiedzi.
Gdy Rodia wychodził z lokalu, natknął się na Razumichina. Ten, ciesząc się, że widzi go w dobry stanie, zaprosił przyjaciela do swego nowego mieszkania na kolację. Raskolnikow nie był tym zachwycony. Niewiele myśląc, wygarnął wesołemu towarzyszowi, że nie życzy sobie z jego strony szpiegostwa i pragnie jedynie odrobiny spokoju. Były student nie skończył spaceru. Skierował się w stronę „mostu …siego”, gdzie był świadkiem iście teatralnej sceny: jakaś młoda kobieta próbowała popełnić samobójstwo, ale w ostatniej chwili została uratowana przez przechodzącego właśnie policjanta.
VII
Po chwili Raskolnikow znowu stał się obiektem powszechnego zainteresowania. W potrąconym przez powóz pijaku rozpoznał Marmieładowa. Został spisany przez policjantów i pomógł przenieść poturbowanego do domu. Na własny koszt wezwał też lekarza, który po oględzinach rannego stwierdził, że nie pozostało mu dużo czasu i poradził wezwać popa. Ktoś sprowadził córkę umierającego, a ta przyszła w ostatniej chwili, by wysłuchać ostatniej woli ojca – prośby o przebaczenie. Usłyszawszy rozgrzeszenie, umarł na jej rękach.
Gdy rodzina zaczęła się martwić o to, za co pochowają nieboszczyka, Raskolnikow zostawił wdowie dwadzieścia rubli i wyszedł. Nie oddalił się jednak daleko, ponieważ dogoniła go młodsza siostra Soni – Pola. Dziękując za pomoc, poprosiła o adres i nazwisko z przyrzeczeniem, że do końca życia będzie się za niego modliła.
Rodia wstąpił potem do nowego mieszkania Razumichina, w którym zastał już kilkoro ludzi. Nie był jednak w nastroju do towarzyskich rozmów, o czym szybko poinformował podpitego przyjaciela. Zmęczenie wywołane niesieniem rannego Marmieładowa z miejsca wypadku aż do domu, świadomość, że jest ubrudzony krwią zmarłego, dawały o sobie znać. Przyjaciel odprowadził go do domu, gdzie zastali Pulcherię i Dunieczkę. Okazało się, że przyjechały do Petersburga wieczorem i od razu przyszły do Rodiona.
CZĘŚĆ TRZECIA
I
Dowiedziawszy się o wydarzeniach ostatnich dni, wzruszona matka dziękowała przyjacielowi syna za to, że nie opuścił go w potrzebie. Rodion poinformował Dunię o swoim stosunku do jej życiowej decyzji. Coraz bardziej zdenerwowany, powiedział, że jej kawaler to zły człowiek. Zdziwiony stanowczością Raskolnikowa Razumichin odprowadził jeszcze bardziej zdziwione panie do hoteliku Bakalejewa, w którym się zatrzymały. Złożył im obietnicę, że zaopiekuje się Rodionem i pozostanie z nimi w kontakcie, by powiadamiać o stanie zdrowia ich krewnego.
Pozostając jeszcze pod wpływem alkoholu wypitego na kolacji, zdobył się na odwagę i wyznał Duni, która de facto od razu go zauroczyła, że według niego zamierza wyjść za łajdaka, szalbierza, spekulanta i filuta o żydowskiej duszy (kobieta nie tylko nie spoliczkowała go za te zniewagi, ale i nie wyraziła najmniejszego sprzeciwu wobec opinii przystojnego kolegi brata). Następnie usatysfakcjonowany Razumichin sprowadził do Raskolnikowa lekarza Zosimowa.
II
Nazajutrz punktualnie o dziesiątej przyjaciel Rodiona odwiedził panie Raskolnikow i opowiedział im o ubiegłorocznym życiu Rosjanina. Było mu bardzo wstyd przed Dunią za to, że widząc ją pierwszy raz dopuścił się obrażania jej życiowych wyborów. Pulcheria pokazała mu liścik od Łużyna i wspomniała, iż narzeczony córki nie odebrał ich z dworca. Stary kawaler prosił panie o spotkanie następnego dnia o godzinie dwudziestej, zaznaczając dobitnie, że nie życzy sobie na nim obecności męskiego członka ich rodziny. Choć pozornie nie znosił Rodiona, to miał o nim bardzo aktualne informacje. Kobiety dowiedziały się, że ten „pod pozorem pogrzebu” dał ostatnio dwadzieścia rubli prostytutce.
III
Po takich nowinach panie w towarzystwie Razumichina udały się do mieszkania Raskolnikowa, gdzie zastały również Zosimowa. Wszyscy zaczęli wspominać miesiące rozłąki. Pulcheria opowiedziała synowi o śmierci Marfy Pietrowny Swidrygajłow, podobno otrutej przez męża. Rodia z kolei zaskoczył wszystkich opowieścią o swej nieżyjącej narzeczonej: „Była to taka chorowita dzieweczka”.
Po wyjściu lekarza jeszcze raz powtórzył siostrze, by nie psuła sobie życia i nie wychodziła za Łużyna. Był bardzo stanowczy: „Albo ja, albo Łużyn (…)”. Na koniec wizyty matka pokazała mu wiadomość od znienawidzonego Piotra Pietrowicza, który nie życzył sobie, aby Rodia był obecny przy ich spotkaniu. Do rozmowy włączyła się Dunia, nalegając, aby brat i jego przyjaciel uczestniczyli w dzisiejszym poczęstunku.
IV
Nagle drzwi się otworzyły i oczom zebranych ukazała się zmieszana i zawstydzona Sonia, ubrana całkiem inaczej niż podczas pierwszego spotkania z Rodionem. Choć jej nowy wygląd zaskoczył gospodarza: „Teraz była to dziewczyna ubrana skromnie, nawet biednie, bardzo jeszcze młodziutka, prawie dziewczynka, o skromnych i przyzwoitych manierach”, jeszcze bardziej zdziwił się celem jej odwiedzin – Sonia zaprosiła go na jutrzejszy pogrzeb ojca i na stypę.
strona: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12
Szybki test:
Zmarła żona Swidrygajłowa na dowód swego szacunku dla Duni zapisała jej:a) swoje suknie balowe
b) swoją biżuterię
c) niewielki domek na wsi
d) trzy tysiące rubli
Rozwiązanie
Łużyn wybierał się do Petersburga, by otworzyć:
a) poradnię adwokacką
b) fabrykę zapałek
c) poradnię lekarską
d) sklep bławatny
Rozwiązanie
Rodion ukrył wszystkie drogocenne przedmioty lichwiarki:
a) w szafie
b) w łóżku
c) pod głazem
d) we framudze
Rozwiązanie
Więcej pytań
Zobacz inne artykuły:
kontakt | polityka cookies