Jesteś w: Ostatni dzwonek -> Zbrodnia i kara
W powieści jest bardzo dużo opisów przestrzeni (drobiazgowość w takiej kwestii to cecha realizmu – patrz Realizm w powieści). Dominują przestrzenie zamknięte, czyli mieszkania, pokoje, szynki, ale także te o charakterze otwartym - podwórza czy ulice.
Dostojewski połączył w jedno osobowość bohatera oraz cechy jego charakteru z przestrzenią, w której żyje. Pokoje, mieszkania i domy określają stan majątkowy postaci, dużo mówią o ich stosunku do życia, do świata.
Główny bohater mieszka w nędznym, przygnębiającym pokoju:
„Jego izdebka mieściła się tuż pod dachem wysokiej, pięciopiętrowej kamienicy i bardziej przypominała szafę niż mieszkanie. (…)Była to maluteńka klitka, jakie sześć kroków długa, żałośnie wyglądająca ze swoją żółtawą, zakurzoną, pooblepianą tapetą, a tak niska, że człowiek choć trochę słuszniejszy czuł się tu nieswojo, co chwila czekając, aż zawadzi głową o sufit. Umeblowanie było odpowiednie: trzy stare, koślawe krzesła, zabejcowały stół, na którym leżało kilka zeszytów i książek – gruba warstwa kurzu świadczyła, że od dawna nie dotykała ich niczyja ręka – wreszcie pokraczna, duża sofa, zajmująca bez mała całą ścianę i połowę szerokości izdebki, niegdyś obita kretonem, teraz obdarta i zastępująca Raskolnikowowi łóżko. (…) Przed sofą stał stoliczek. Trudno było o większe zaniedbanie i niechlujstwo” .
Po takim opisie można zaryzykować nawet porównanie do trumny (pokój był bardzo mały i niski). W takim otoczeniu b y ł y student snuje rozważania na temat zbrodni, która w tak przygnębiającym otoczeniu wydaje mu się być usprawiedliwiona. Łączność Raskolnikowa z jego mrocznym i dusznym „królestwem” widać w chwili, gdy dopuszcza się podwójnego morderstwa. Kosztowności skradzione lichwiarce upycha pod obdartą tapetą, co podkreśla jego związek z przestrzenią, w której żyje.
Także otoczenie Soni nie zachęca do wiary w lepsze jutro: „Pokój Soni przypominał mansardę, miał kształt bardzo nieprawidłowego czworokąta, co sprawiało jakieś pokraczne wrażenie. Ściana o trzech oknach wychodzących na kanał przecinała pokój jakoś na ukos, skutkiem czego jeden kąt, niesamowicie ostry, umykał gdzieś w głąb, tak że przy lichym oświetleniu trudno go było dobrze widzieć; za to przeciwległy kąt był szkaradnie rozwarty. W całym tym dużym pokoju prawie nie było sprzętów. W kącie na prawo mieściło się łóżko; obok niego, bliżej drzwi krzesło oraz kuchenny stół, dwa plecione fotele i komoda z surowego drzew. Żółtawe, odrapane i zasmolone tapety poczerniały we wszystkich załomkach; sadź w zimie bywało tu wilgotno i zimno. Bieda biła w oczy”. Dziewczyny jednak to nie zniechęca. Nie narzeka, nie snuje egzystencjalnych rozważań. Bierze życie takim, jakie jest, z jego twardymi regułami i niesprawiedliwością.
Kolejną przestrzenią, oddającą nastrój beznadziei i smutku, jest mieszkanie rodziny Marmieładowów: „Na najwyższym piętrze, u wylotu schodów, małe zasmolone drzwiczki stały otworem. Ogarek oświetlał najnędzniejszy w świecie pokój, jakieś dziesięć kroków długi i w całości widoczny z sieni. Wszystko tu było porozrzucane w nieładzie, zwłaszcza różne dziecięce gałganki. Kąt w głębi zawieszono dziurawym prześcieradłem, za którym prawdopodobnie mieściło się łóżko. W samym zaś pokoju były tylko dwa krzesła i ceratowa, mocno obszarpana kanapa, przed którą stał stary stół kuchenny z surowej sośnicy, niczym ni przykryty. Na brzeżku stołu dopalał się ogarek łojówki w blaszanym lichtarzu. Okazało się, że rodzina Marmieładowa mieszka w osobnym pokoju, a nie katem, lecz ich pokój był przechodni. Drzwi do dalszych pomieszczeń czy klitek, z których składało się mieszkanie Amalii Lippewechsel, były uchylone. Panował tam hałas i rwetes. Ktoś śmiał się głośno. Widocznie grano w karty i pito herbatę. Niekiedy dolatywały wyrazy zgoła nieparlamentarne. (…) W izbie było duszno, lecz okna nie otworzyła [Katarzyna Iwanowna]; ze schodów bił zaduch, jednak drzwi na schody były uchylone; z wewnętrznych pokoi, przez nie domknięte drzwi, napływały fale dymu tytoniowego. Marmieładowa kaszlała, ale drzwi nie zamknęła”. To tam chora matka, która dawno już wyzbyła się marzeń, bije troje swoich dzieci, to tam nastoletnia dziewczyna słyszy, że jest „darmozjadem” i wychodzi na ulicę, to tam głowa rodziny wykrada ostatnie pieniądze z portmonetki żony, a potem ucieka do szynku.Konstrukcja czasoprzestrzenna „Zbrodni i kary”
Autor: Karolina MarlgaW powieści jest bardzo dużo opisów przestrzeni (drobiazgowość w takiej kwestii to cecha realizmu – patrz Realizm w powieści). Dominują przestrzenie zamknięte, czyli mieszkania, pokoje, szynki, ale także te o charakterze otwartym - podwórza czy ulice.
Dostojewski połączył w jedno osobowość bohatera oraz cechy jego charakteru z przestrzenią, w której żyje. Pokoje, mieszkania i domy określają stan majątkowy postaci, dużo mówią o ich stosunku do życia, do świata.
Główny bohater mieszka w nędznym, przygnębiającym pokoju:
„Jego izdebka mieściła się tuż pod dachem wysokiej, pięciopiętrowej kamienicy i bardziej przypominała szafę niż mieszkanie. (…)Była to maluteńka klitka, jakie sześć kroków długa, żałośnie wyglądająca ze swoją żółtawą, zakurzoną, pooblepianą tapetą, a tak niska, że człowiek choć trochę słuszniejszy czuł się tu nieswojo, co chwila czekając, aż zawadzi głową o sufit. Umeblowanie było odpowiednie: trzy stare, koślawe krzesła, zabejcowały stół, na którym leżało kilka zeszytów i książek – gruba warstwa kurzu świadczyła, że od dawna nie dotykała ich niczyja ręka – wreszcie pokraczna, duża sofa, zajmująca bez mała całą ścianę i połowę szerokości izdebki, niegdyś obita kretonem, teraz obdarta i zastępująca Raskolnikowowi łóżko. (…) Przed sofą stał stoliczek. Trudno było o większe zaniedbanie i niechlujstwo” .
Po takim opisie można zaryzykować nawet porównanie do trumny (pokój był bardzo mały i niski). W takim otoczeniu b y ł y student snuje rozważania na temat zbrodni, która w tak przygnębiającym otoczeniu wydaje mu się być usprawiedliwiona. Łączność Raskolnikowa z jego mrocznym i dusznym „królestwem” widać w chwili, gdy dopuszcza się podwójnego morderstwa. Kosztowności skradzione lichwiarce upycha pod obdartą tapetą, co podkreśla jego związek z przestrzenią, w której żyje.
Także otoczenie Soni nie zachęca do wiary w lepsze jutro: „Pokój Soni przypominał mansardę, miał kształt bardzo nieprawidłowego czworokąta, co sprawiało jakieś pokraczne wrażenie. Ściana o trzech oknach wychodzących na kanał przecinała pokój jakoś na ukos, skutkiem czego jeden kąt, niesamowicie ostry, umykał gdzieś w głąb, tak że przy lichym oświetleniu trudno go było dobrze widzieć; za to przeciwległy kąt był szkaradnie rozwarty. W całym tym dużym pokoju prawie nie było sprzętów. W kącie na prawo mieściło się łóżko; obok niego, bliżej drzwi krzesło oraz kuchenny stół, dwa plecione fotele i komoda z surowego drzew. Żółtawe, odrapane i zasmolone tapety poczerniały we wszystkich załomkach; sadź w zimie bywało tu wilgotno i zimno. Bieda biła w oczy”. Dziewczyny jednak to nie zniechęca. Nie narzeka, nie snuje egzystencjalnych rozważań. Bierze życie takim, jakie jest, z jego twardymi regułami i niesprawiedliwością.
strona: 1 2
Zobacz inne artykuły:
kontakt | polityka cookies