Jesteś w: Ostatni dzwonek -> Zbrodnia i kara
Polifonia to termin zaczerpnięty z języka greckiego, oznaczający wielogłosowość. Występuje w technice kompozytorskiej polegającej na łączeniu w jedną całość muzyczną kilku jednocześnie brzmiących samodzielnych melodii. Do literatury pojęcie to wprowadził Bachtin, według którego polifoniczność to dialog w obrębie jednej wypowiedzi bohatera.
W „Zbrodni i karze” przykładów polifoniczności jest mnóstwo. Występują w rozważaniach, wewnętrznych dialogach i monologach głównego bohatera. Raskolnikow sprzecza się z samym sobą, odpowiada na zadane sobie samemu pytania najczęściej w chwilach silnego wzburzenia czy niepewności.
Gdy dowiaduje się z matczynego listu o planowanym zamążpójściu ukochanej siostry za nieodpowiedniego, lecz majętnego kawalera, mówi sobie: „(…)>> Na litość boską, co ty sobie o mnie myślisz? Nie chcę twojej ofiary, Dunieczko, nie chcę, mamusiu! To się nie stanie, póki ja żyję, nie stanie, nie stanie! Nie przyjmuję!<< Ocknął się nagle i zatrzymał. >>Nie stanie? A cóż ty zdziałasz, żeby się nie stało? Zabronisz? A czy masz prawo po temu? Co możesz im przyrzec za swej strony, ażeby posiąść takie prawo? Może obiecasz im poświęcić całą swoją przyszłość, całe życie? G d y u k o ń c z y s z n a u k i i o t r z y m a s z p o s a d ę? Jużeśmy to słyszeli, ale to przecie gołąb na sęku, a co dziś? Toż tutaj trzeba coś zrobić natychmiast, rozumiesz czy nie rozumiesz? A co ty teraz robisz? Siedzisz im na karku. Skąd one biorą pieniądze? Pod zastaw sturublowej emerytury, pod zastaw znajomości z panami Swidrygajłowami! (…) Spróbuj się domyślić, co może się stać z siostrą za dziesięć lat albo w ciągu tych lat dziesięciu? Domyśliłeś się?<<”.
Polifoniczność warstwy kompozycyjnej można także odnaleźć we fragmencie, gdy niezdecydowany Rodia zastanawia się nad pomysłem odwiedzenia przyjaciela: „>>To prawda, jeszcze niedawno chciałem prosić Razumichina, żeby mi pomógł dostać pracę, jakie lekcje czy coś… - badał siebie Raskolnikow – ale teraz w czymże mi on może być pomocny? Dajmy na to, że wystara mi się o korepetycje, dajmy na to, że się podzieli ostatnią kopiejką, o ile tę kopiejkę ma, tak, że będę mógł sprawić sobie buty i dać garnitur do reperacji, żeby było w czym chodzić na lekcje…hm… Dobrze, ale co dalej? Co ja zdziałam za parę groszy? Czyż tego mi teraz potrzeba? Doprawdy, to aż śmieszne, że postanowiłem iść do Razumichina<<…”.
W relacjach z Sonią, jedyną osoba, której wyznał prawdę o popełnionym grzechu, również jest rozdarty: „>>Po co na co chodziłem do niej teraz? Powiedziałem jej, że w interesie; jakiż to był interes? Żadnego interesu nie miałem. Czy po to, by jej oświadczyć, że i d ę? No to cóż z tego? To mi dopiero interes! Czyżbym ją pokochał? Przecie nie, nie? Przecie odpędziłem ją tylko co jak psa. Może istotnie trzeba mi było jej łez, chciałem widzieć jej przestrach, patrzeć, jak boli i dręczy się jej serce! Chciałem choć trochę się zaczepić, pomarudzić, popatrzeć na człowieka! A jeszcze miałem czoło liczyć na siebie, Bóg wie, co sobie wyobrażać, ja nędzarz i nędznik, ja szuja, szuja!<<”.
Partner serwisu:
kontakt | polityka cookies
Polifoniczność „Zbrodni i kary”
Autor: Karolina MarlgaPolifonia to termin zaczerpnięty z języka greckiego, oznaczający wielogłosowość. Występuje w technice kompozytorskiej polegającej na łączeniu w jedną całość muzyczną kilku jednocześnie brzmiących samodzielnych melodii. Do literatury pojęcie to wprowadził Bachtin, według którego polifoniczność to dialog w obrębie jednej wypowiedzi bohatera.
W „Zbrodni i karze” przykładów polifoniczności jest mnóstwo. Występują w rozważaniach, wewnętrznych dialogach i monologach głównego bohatera. Raskolnikow sprzecza się z samym sobą, odpowiada na zadane sobie samemu pytania najczęściej w chwilach silnego wzburzenia czy niepewności.
Gdy dowiaduje się z matczynego listu o planowanym zamążpójściu ukochanej siostry za nieodpowiedniego, lecz majętnego kawalera, mówi sobie: „(…)>> Na litość boską, co ty sobie o mnie myślisz? Nie chcę twojej ofiary, Dunieczko, nie chcę, mamusiu! To się nie stanie, póki ja żyję, nie stanie, nie stanie! Nie przyjmuję!<< Ocknął się nagle i zatrzymał. >>Nie stanie? A cóż ty zdziałasz, żeby się nie stało? Zabronisz? A czy masz prawo po temu? Co możesz im przyrzec za swej strony, ażeby posiąść takie prawo? Może obiecasz im poświęcić całą swoją przyszłość, całe życie? G d y u k o ń c z y s z n a u k i i o t r z y m a s z p o s a d ę? Jużeśmy to słyszeli, ale to przecie gołąb na sęku, a co dziś? Toż tutaj trzeba coś zrobić natychmiast, rozumiesz czy nie rozumiesz? A co ty teraz robisz? Siedzisz im na karku. Skąd one biorą pieniądze? Pod zastaw sturublowej emerytury, pod zastaw znajomości z panami Swidrygajłowami! (…) Spróbuj się domyślić, co może się stać z siostrą za dziesięć lat albo w ciągu tych lat dziesięciu? Domyśliłeś się?<<”.
Polifoniczność warstwy kompozycyjnej można także odnaleźć we fragmencie, gdy niezdecydowany Rodia zastanawia się nad pomysłem odwiedzenia przyjaciela: „>>To prawda, jeszcze niedawno chciałem prosić Razumichina, żeby mi pomógł dostać pracę, jakie lekcje czy coś… - badał siebie Raskolnikow – ale teraz w czymże mi on może być pomocny? Dajmy na to, że wystara mi się o korepetycje, dajmy na to, że się podzieli ostatnią kopiejką, o ile tę kopiejkę ma, tak, że będę mógł sprawić sobie buty i dać garnitur do reperacji, żeby było w czym chodzić na lekcje…hm… Dobrze, ale co dalej? Co ja zdziałam za parę groszy? Czyż tego mi teraz potrzeba? Doprawdy, to aż śmieszne, że postanowiłem iść do Razumichina<<…”.
W relacjach z Sonią, jedyną osoba, której wyznał prawdę o popełnionym grzechu, również jest rozdarty: „>>Po co na co chodziłem do niej teraz? Powiedziałem jej, że w interesie; jakiż to był interes? Żadnego interesu nie miałem. Czy po to, by jej oświadczyć, że i d ę? No to cóż z tego? To mi dopiero interes! Czyżbym ją pokochał? Przecie nie, nie? Przecie odpędziłem ją tylko co jak psa. Może istotnie trzeba mi było jej łez, chciałem widzieć jej przestrach, patrzeć, jak boli i dręczy się jej serce! Chciałem choć trochę się zaczepić, pomarudzić, popatrzeć na człowieka! A jeszcze miałem czoło liczyć na siebie, Bóg wie, co sobie wyobrażać, ja nędzarz i nędznik, ja szuja, szuja!<<”.
Zobacz inne artykuły:
kontakt | polityka cookies