Jesteś w: Ostatni dzwonek -> Zbrodnia i kara
Gdy już zdawało się, że wszystko zaczyna iść w dobrym kierunku (Dunia uwolniła się od apodyktycznego kawalera), na światło dzienne podczas rozmowy z Łużynem wypłynął nowy problem. Kobiety usłyszały wówczas od Rodiona o wizycie Swidrygajłowa, którego miejsce pobytu, nie wiadomo czemu, od przyjazdu próbował ustalić Piotr Pietrowicz.
Ten dziwny mężczyzna we wszystkich uczestnikach kolacji wzbudził niczym niepotwierdzony strach. Łużyn tak go scharakteryzował: „ (…) jest to najbardziej wyuzdany, upadły, w występkach pławiący się człowiek”. Ponadto połączył nazwisko omawianej osoby z niejaką madame Resslich, cudzoziemką i lichwiarką. Łużyn powiedział, że Swidrygajłow nie trafił jeszcze do więzienia za swe liczne występki (podobno przyczynił się na przykład do samobójstwa głuchoniemej krewnej Resslich oraz swego służącego Filipa) tylko z powodu interwencji kochającej i ślepo oddanej żony. Wszyscy podzielali to zdanie, czując obawę związaną z jego pojawieniem. Czuł to nawet młody Raskolnikow, bojąc się nie tyle Swidrygajłowa, ile nieuzasadnionego lęku.
III
Po wyjściu kawalera, wszystkim poprawiły się humory. Nawet Pulcheria Aleksandrowna nie mogła uwierzyć, że jej także sprawiło to radość. Najbardziej z takiego obrotu sprawy cieszył się Razumichin, postanawiając jednak zaczekać z okazywaniem oznak zauroczenia dziewczyną. Po odnalezieniu się w nowej sytuacji, niedoszła panna młoda zaczęła wypytywać brata o dokładny cel wizyty Swidrygajłowa.
Rodion wyłożył jak najogólniej przebieg spotkania: „Wyznam, że właściwie nic nie rozumiem. Proponuje dziesięć tysięcy, a sam stwierdza, że jest niezamożny. Zapowiada, że zamierza gdzieś jechać, a po dziesięciu minutach nie pamięta, że o tym mówił. Nagle wyjeżdża z tym, że ma się żenić i że mu już swatają pannę… Niewątpliwie ma jakieś zamiary, i to najprawdopodobniej… złe.”.
Informuje, że w imieniu siostry odmówił spotkania i przyjęcia od niego pieniędzy, ale i tak zdążył już ją bardzo wystraszyć: „On coś knuje okropnego! – wyszeptała do siebie, omal się nie wzdrygając”. W dalszym toku rozmowy w pokoju panien Raskolnikow, Razumichin rozwijał przed wszystkimi wachlarz propozycji, jak zainwestować pieniądze ofiarowane przez Pietrowną. Robił to wszystko, by odwieść damy od pomysły powrotu na prowincję.
Marzył o działalności wydawniczej: „Będziemy i tłumaczyli, i wydawali, i uczyli się… wszystko razem. (…) A co się tyczy drukarń, papierów, sprzedaży… proszę polegać na mnie! Znam to jak własną kieszeń! Zaczniemy pomalutku, dojdziemy do wielkich rzeczy, na pewno będziemy się mogli utrzymać, a już w każdym razie wyjdziemy na swoje”. Wizje rodzinnego interesu bardzo spodobały się Duni, zwłaszcza, że roztropny Razumichin zaproponował, iż pomoże im w wynajęciu wspólnego mieszkania (dla Rodiona i kobiet). „Zbrodnia i kara” - streszczenie szczegółowe
Autor: Karolina MarlgaGdy już zdawało się, że wszystko zaczyna iść w dobrym kierunku (Dunia uwolniła się od apodyktycznego kawalera), na światło dzienne podczas rozmowy z Łużynem wypłynął nowy problem. Kobiety usłyszały wówczas od Rodiona o wizycie Swidrygajłowa, którego miejsce pobytu, nie wiadomo czemu, od przyjazdu próbował ustalić Piotr Pietrowicz.
Ten dziwny mężczyzna we wszystkich uczestnikach kolacji wzbudził niczym niepotwierdzony strach. Łużyn tak go scharakteryzował: „ (…) jest to najbardziej wyuzdany, upadły, w występkach pławiący się człowiek”. Ponadto połączył nazwisko omawianej osoby z niejaką madame Resslich, cudzoziemką i lichwiarką. Łużyn powiedział, że Swidrygajłow nie trafił jeszcze do więzienia za swe liczne występki (podobno przyczynił się na przykład do samobójstwa głuchoniemej krewnej Resslich oraz swego służącego Filipa) tylko z powodu interwencji kochającej i ślepo oddanej żony. Wszyscy podzielali to zdanie, czując obawę związaną z jego pojawieniem. Czuł to nawet młody Raskolnikow, bojąc się nie tyle Swidrygajłowa, ile nieuzasadnionego lęku.
III
Po wyjściu kawalera, wszystkim poprawiły się humory. Nawet Pulcheria Aleksandrowna nie mogła uwierzyć, że jej także sprawiło to radość. Najbardziej z takiego obrotu sprawy cieszył się Razumichin, postanawiając jednak zaczekać z okazywaniem oznak zauroczenia dziewczyną. Po odnalezieniu się w nowej sytuacji, niedoszła panna młoda zaczęła wypytywać brata o dokładny cel wizyty Swidrygajłowa.
Rodion wyłożył jak najogólniej przebieg spotkania: „Wyznam, że właściwie nic nie rozumiem. Proponuje dziesięć tysięcy, a sam stwierdza, że jest niezamożny. Zapowiada, że zamierza gdzieś jechać, a po dziesięciu minutach nie pamięta, że o tym mówił. Nagle wyjeżdża z tym, że ma się żenić i że mu już swatają pannę… Niewątpliwie ma jakieś zamiary, i to najprawdopodobniej… złe.”.
Informuje, że w imieniu siostry odmówił spotkania i przyjęcia od niego pieniędzy, ale i tak zdążył już ją bardzo wystraszyć: „On coś knuje okropnego! – wyszeptała do siebie, omal się nie wzdrygając”. W dalszym toku rozmowy w pokoju panien Raskolnikow, Razumichin rozwijał przed wszystkimi wachlarz propozycji, jak zainwestować pieniądze ofiarowane przez Pietrowną. Robił to wszystko, by odwieść damy od pomysły powrotu na prowincję.
To było zbyt wiele dla niedoszłego prawnika. Wstając, rzekł: „Chciałem powiedzieć… idąc tutaj… chciałem powiedzieć tobie, mamusiu… i tobie, Duniu, że jakiś czas lepiej się nie widywać (…) Pamiętam o was i kocham… Zostawcie mnie! (…) Cokolwiek się ze mną stanie, czy zginę, czy nie, chcę być sam”. Dramatyczna prośba przeraziła obecnych.
Za wychodzącym Raskolnikowem popędził wierny przyjaciel, który został poproszony o zaopiekowanie się jego matką i siostrą: „chwilę patrzyli jeden na drugiego w milczeniu. Razumichin całe życie pamiętał tę chwilę. Pałający i nieruchomy wzrok Raskolnikowowi zdawał się potęgować z każdą minutą, przenikał mu do duszy, do świadomości (…) Jakaś myśl prześliznęła się, jakaś aluzja; coś poczwarnego, ohydnego i naraz zrozumianego z obu stron… Razumichin pobielał jak trup”. Wrócił zaraz do Pulcherii i Duni, i uspokajając obie, „tego wieczoru (…) stał się ich synem i bratem”.
IV
Choć pora była już bardzo późna – wybiła dwudziesta trzecia – Raskolnikow udał się do Soni, czym przyprawił ją o strach, wstyd i zakłopotanie. Wynajmowała skromny pokój u krawca Kapernaumowa (sąsiadujący z mieszkaniem madami Resslich). Zaczęła nieśmiało prowadzić rozmowę ze swym przystojnym gościem. Pytał ją o macochę, o biedę, a nawet o prostytucję. Dziewczyna nie miała niczego za złe Katarzynie Iwanownej, przeciwnie – współczuła jej nawet: „Toż ona zupełnie jak dziecko… Toż jej się rozum pomieszał… z tych bied. A jaka była mądra… jaka wielkoduszna… jaka dobra”.
Zastanawiali się wspólnie, co też stanie się teraz z wdową i jej dziećmi. Okazało się, że miała duże długi i lada dzień mogła wylądować na ulicy. Co gorsza, była poważnie chora na suchoty. Sonia obwiniała się za postępujące załamanie psychiczne macochy, która z dynamicznego zapału coraz częściej popadała w apatię.
Reakcja Raskolnikowa na zwierzenia dziewczyny była odrażająca. Zamiast wesprzeć ją na duchu, on wręcz przeciwnie – zasypywał ją pytaniami, typu: a co pani zrobi z dziećmi, gdy macocha umrze, za co je pani nakarmi, i spowodował, że dziewczyna wpadła w rozpacz. Gdy ostatkiem sił zapewniła, że Bóg nie da jej zginąć, Rodion z satysfakcją rzucił: „A może Boga wcale nie ma”. Po chwili w całkiem innym nastroju schylił się i pocałował jej nogę, mówiąc: „Nie tobie się pokłoniłem, pokłoniłem się całemu cierpieniu ludzkiemu”.
W dalszej rozmowie Raskolnikow dzielił się z dziewczyną swoimi rozmyślaniami dotyczącymi jej postępowania: „(…) a najgorszy twój grzech to żeś nadaremnie umartwiła i zdradziła siebie”. Z jej spojrzenia wyczytał, że jedyną rzeczą utrzymującą to osiemnastoletnie stworzenie przy życiu była miłość do najbliższych. Nie widział dla niej innej drogi, jak tylko: „skoczyć do kanału, zostać mieszkanką szpitala wariatów albo… albo wreszcie rzucić się w rozpustę, która otumania rozum i wysusza serce”. W tym planie nie przewidział tylko, że wiara dawała jej nadludzką siłę.
Chcąc bardziej zrozumieć „nawiedzoną”, ujrzawszy na komodzie Nowy Testament (pożyczony od Lizawiety, przyjaciółki Soni) poprosił o przeczytanie fragmentu o wskrzeszeniu Łazarza. Choć głos jej drżał i kosztowało ją to wiele wysiłku, zaczęła czytać wersety XI rozdziału Ewangelii według św. Jana.
Gdy skończyła: „W koślawym lichtarzu dawno się już dopalił ogarek, mętnie oświetlający w tej nędznej izbie mordercę i jawnogrzesznicę, którzy się dziwnie stowarzyszyli w czytaniu wiecznej księgi”. Na koniec wizyty Raskolnikow nagle oznajmił Soni, że zerwał wszelkie kontakty z rodziną i w dalszą drogę pójdą razem, „oboje przeklęci”, ponieważ była mu potrzebna, a i ona bez niego „zwariuje”. Obiecał jej, że wkrótce dowie się, kto zabił Lizawietę: „Wiem i powiem… Tobie, tobie jednej!”. Sonia nie spała tej nocy dobrze. Nawiedzały ją majaki i koszmary. Zbyt wiele pytań pozostało bez odpowiedzi…
Tymczasem pod drzwiami dzielącymi pokój dziewczyny od tego, który wynajmowała lokatorom Gertruda Resslich, stał pan Swidrygajłow. Siedząc na krześle, podsłuchał całą niedawną rozmowę. Miał nadzieję na powtórkę, dawno nic go tak bardzo nie zajęło.
V
Nazajutrz o jedenastej Raskolnikow zameldował się w „…skim komisariacie”, w wydziale spraw śledczych. Zdziwiony, że policjanci nie rzucili się na niego i nie zaczęli przedstawiać zarzutów, nabrał przekonania, że „ów człowiek” albo jeszcze nie doniósł, albo po prostu to zagadkowe spotkanie było wynikiem jego bujnej wyobraźni.
strona: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12
Szybki test:
Akcja powieści Dostojewskiego rozpoczyna się w:a) lipcowy poranek
b) lipcowy wieczór
c) lipcowe popołudnie
d) lipcowe południe
Rozwiązanie
Raskolnikow został skazany na:
a) pięć lat katorgi
b) osiem lat katorgi
c) piętnaście lat katorgi
d) dziesięć lat katorgi
Rozwiązanie
Zosimow to:
a) oficer śledczy
b) współpracownik Porfirego
c) sekretarz cyrkułu
d) lekarz
Rozwiązanie
Więcej pytań
Zobacz inne artykuły:
kontakt | polityka cookies