Jesteś w: Ostatni dzwonek -> Balladyna
O sztuce Hanuszkiewicza pisał Jan Kłossowicz: „(...) Hanuszkiewcz wystawiając „Balladynę” w roku 1974 oparł swój spektakl na bardzo prostym pomyśle. Ukształtował go przy pomocy chwytów, które teraz, współczesnym widzom powinny wydać się równie niezwykłe i atrakcyjne, jak teatromanom z lat trzydziestych XIX wieku – morskie fale imitowane przez pełzających na czworakach pod niebieskim płótnem statystów. Dlatego też podstawowym elementem zabudowy scenicznej jest tu umieszczony nad głowami widzów półkolisty pomost, pod którym Goplana ze Skierką i Chochlikiem jeżdżą „jak szatany” na lśniących niklem i świecących reflektorami miniaturowych motocyklach firmy Honda. Kulminacyjna scena bitwy rozgrywana jest przy pomocy zdalnie sterowanych zabawek – strzelających czołgów i błyskających światłami kosmicznych pojazdów. Również kostiumy utrzymane są w modnej stylistyce komiksu. (...)Hanuszkiewicz pokazał, że ironiczny i przewrotny nurt polskiej dramaturgii ma w Słowackim ogniwo być może najważniejsze.”
Intrygującym „doświadczeniem” inscenizacyjnym było również krakowskie przedstawienie Balladyny z 1974 roku. Premiera sztuki miała miejsce w Teatrze Bagatela. Spektakl reżyserowany przez Mieczysława Górkiewicza ze scenografią Tadeusza Kantora kojarzył się z ludową, przerażającą bajką o ludzkiej egzystencji. Sceniczne role odgrywali nie tylko ludzie, ale i manekiny.
Na temat dekoracji teatralnych i samego przedstawienia wypowiedziała się Grażyna Korzeniowska: „Kurtyna z szarego, zgrzebnego płótna zawieszona jest na zwykłym grubym drucie. Rozsunięta ni to przez rycerzy, ni to katów, ukazuje niewielką scenę, niczym nie pokryte nagie deski. Przestrzeń tę zamyka płócienna ściana. Z prawej strony szubienica sklecona z trzech desek; na niej kukła wisielca. Bliżej widzów – stary człowiek, o białej twarzy, z przerażeniem czającym się w oczach, skulony nad jakimś zawiniątkiem. Tuż obok niego – gipsowa postać ojca zgarbiona nad zwłokami drobnych dzieci; z lewej dwie czarne postacie. Takim obrazem zaczyna się „Balladyna” wyreżyserowan przez Mieczysława Górkiewicza w Teatrze Bagatela w Krakowie. (...) Baśniowy dramat Słowackiego, utrzymany w konwencji szopki z ludźmi – kukłami, o jednakowo bezbarwnych twarzach, każe zastanowić się nad nieuchronnością ludzkiego losu, okrucieństwem życia, zagubieniem człowieka we wszechświecie, wreszcie nad sensownością życiowych przedsięwzięć. (...)”
strona: 1 2
Partner serwisu:
kontakt | polityka cookies
Najważniejsze inscenizacje „Balladyny”
Autor: Ewa PetniakO sztuce Hanuszkiewicza pisał Jan Kłossowicz: „(...) Hanuszkiewcz wystawiając „Balladynę” w roku 1974 oparł swój spektakl na bardzo prostym pomyśle. Ukształtował go przy pomocy chwytów, które teraz, współczesnym widzom powinny wydać się równie niezwykłe i atrakcyjne, jak teatromanom z lat trzydziestych XIX wieku – morskie fale imitowane przez pełzających na czworakach pod niebieskim płótnem statystów. Dlatego też podstawowym elementem zabudowy scenicznej jest tu umieszczony nad głowami widzów półkolisty pomost, pod którym Goplana ze Skierką i Chochlikiem jeżdżą „jak szatany” na lśniących niklem i świecących reflektorami miniaturowych motocyklach firmy Honda. Kulminacyjna scena bitwy rozgrywana jest przy pomocy zdalnie sterowanych zabawek – strzelających czołgów i błyskających światłami kosmicznych pojazdów. Również kostiumy utrzymane są w modnej stylistyce komiksu. (...)Hanuszkiewicz pokazał, że ironiczny i przewrotny nurt polskiej dramaturgii ma w Słowackim ogniwo być może najważniejsze.”
Intrygującym „doświadczeniem” inscenizacyjnym było również krakowskie przedstawienie Balladyny z 1974 roku. Premiera sztuki miała miejsce w Teatrze Bagatela. Spektakl reżyserowany przez Mieczysława Górkiewicza ze scenografią Tadeusza Kantora kojarzył się z ludową, przerażającą bajką o ludzkiej egzystencji. Sceniczne role odgrywali nie tylko ludzie, ale i manekiny.
Na temat dekoracji teatralnych i samego przedstawienia wypowiedziała się Grażyna Korzeniowska: „Kurtyna z szarego, zgrzebnego płótna zawieszona jest na zwykłym grubym drucie. Rozsunięta ni to przez rycerzy, ni to katów, ukazuje niewielką scenę, niczym nie pokryte nagie deski. Przestrzeń tę zamyka płócienna ściana. Z prawej strony szubienica sklecona z trzech desek; na niej kukła wisielca. Bliżej widzów – stary człowiek, o białej twarzy, z przerażeniem czającym się w oczach, skulony nad jakimś zawiniątkiem. Tuż obok niego – gipsowa postać ojca zgarbiona nad zwłokami drobnych dzieci; z lewej dwie czarne postacie. Takim obrazem zaczyna się „Balladyna” wyreżyserowan przez Mieczysława Górkiewicza w Teatrze Bagatela w Krakowie. (...) Baśniowy dramat Słowackiego, utrzymany w konwencji szopki z ludźmi – kukłami, o jednakowo bezbarwnych twarzach, każe zastanowić się nad nieuchronnością ludzkiego losu, okrucieństwem życia, zagubieniem człowieka we wszechświecie, wreszcie nad sensownością życiowych przedsięwzięć. (...)”
strona: 1 2
Zobacz inne artykuły:
kontakt | polityka cookies