JesteÅ› w: Ostatni dzwonek -> Nowele Prusa
Pan Tomasz od trzydziestu lat codziennie spacerował ulicą Miodową. Narrator przypomina początki kariery adwokackiej bohatera, czasy największej aktywności zawodowej, bliższe kontakty mecenasa z wieloma kobietami, z którymi jednak nie zawarł związku małżeńskiego (nie miał czasu na oświadczyny). Czytelnik dowiaduje się z początkowych akapitów noweli także o tym, że gdy Tomasz osiągnął już zawodowy sukces, z jego młodzieńczego zapału nie pozostała nawet mała iskra dawnej zapalczywości i chęci walki o sprawiedliwość. Wówczas bohater, posiadający majtek, ugruntowaną pozycję w środowisku, cieszący się bardzo dobrą opinią, przeszedł na emeryturę. Wynająwszy sześciopokojowe mieszkanie w jednej z warszawskich kamienic, zajął się remontem, kupnem nowych mebli.
Pochłonęło go zbieranie obrazów i dzieł sztuki, wydawanie przyjęć, organizowanie rautów i wieczornych koncertów w mieszkaniu. Nową miłością pana Tomasza stały się teatr, muzyka, galerie malarstwa, a jedyną rzeczą, której nienawidził z całego serca były katarynki. Podwórkowe instrumenty napawały go niechęcią do tego stopnia, że podpisywał umowy o niewpuszczanie niewykształconych grajków z każdym nowym właścicielem kamienicy, a dodatkowo wyznaczał comiesięczną pensję dla stróża za przestrzeganie polecenia.
Dni pana Tomasza były do siebie podobne. Przesiadywał w gabinecie, gdzie czytał książki, pisał listy, przeglądał dokumenty. Czasem zdarzało mu się obserwować lokal naprzeciwko jego okien.
Pewnego dnia podczas tej czynności dostrzegł nowe lokatorki: dwie panie oraz dziewczynkę. Od tej chwili uważnie przyglądał się życiu sąsiadek. Intrygowała go smutna i osowiała ośmiolatka. Ciekawość zaspokoił dopiero, gdy przez przypadek odkrył, że mała jest niewidoma.
W dalszej części noweli narrator czyni przeskok czasowy i relacjonuje opis życia dziecka. Dziewczynka zachorowała nagle w wieku sześciu lat. Choć udało się ją odratować, bohaterka straciła wzrok. Stopniowo przyzwyczajała się do kalectwa. Nowy stan znosiła odważnie i dumnie. Nigdy nie narzekała. Szybko nauczyła się posługiwać zmysłami dotyku, zapachu, węchu. Czas umilały jej spacery po znajomym podwórzu. Duszny strych stał się dla niej symbolem dnia, a zimna piwnica nocy. Życie dziewczynki po raz drugi uległo zmianie, gdy wraz z mamą przeprowadziła się do kamienicy. Od tej chwili była smutna i przygnębiona panującą ciszą i nieznanym miejscem.
Pewnego dnia pan Tomasz zostaÅ‚ poproszony przez dawnego kolegÄ™ o pomoc prawnÄ…. Bohater ponownie poczuÅ‚ siÄ™ komuÅ› potrzebny. Nowa sytuacja podziaÅ‚aÅ‚a na niego jak wyzwanie. Cierpliwie przeglÄ…daÅ‚ dokumenty, a gdy lokaj powiadomiÅ‚ go o zatrudnieniu nowego stróża w budynku, nie zwróciÅ‚ na to uwagi.Streszczenie„ Katarynki” w piguÅ‚ce
Autor: Karolina MarlêgaPan Tomasz od trzydziestu lat codziennie spacerowaÅ‚ ulicÄ… MiodowÄ…. Narrator przypomina poczÄ…tki kariery adwokackiej bohatera, czasy najwiÄ™kszej aktywnoÅ›ci zawodowej, bliższe kontakty mecenasa z wieloma kobietami, z którymi jednak nie zawarÅ‚ zwiÄ…zku małżeÅ„skiego (nie miaÅ‚ czasu na oÅ›wiadczyny). Czytelnik dowiaduje siÄ™ z poczÄ…tkowych akapitów noweli także o tym, że gdy Tomasz osiÄ…gnÄ…Å‚ już zawodowy sukces, z jego mÅ‚odzieÅ„czego zapaÅ‚u nie pozostaÅ‚a nawet maÅ‚a iskra dawnej zapalczywoÅ›ci i chÄ™ci walki o sprawiedliwość. Wówczas bohater, posiadajÄ…cy majtek, ugruntowanÄ… pozycjÄ™ w Å›rodowisku, cieszÄ…cy siÄ™ bardzo dobrÄ… opiniÄ…, przeszedÅ‚ na emeryturÄ™. WynajÄ…wszy szeÅ›ciopokojowe mieszkanie w jednej z warszawskich kamienic, zajÄ…Å‚ siÄ™ remontem, kupnem nowych mebli.
Pochłonęło go zbieranie obrazów i dzieł sztuki, wydawanie przyjęć, organizowanie rautów i wieczornych koncertów w mieszkaniu. Nową miłością pana Tomasza stały się teatr, muzyka, galerie malarstwa, a jedyną rzeczą, której nienawidził z całego serca były katarynki. Podwórkowe instrumenty napawały go niechęcią do tego stopnia, że podpisywał umowy o niewpuszczanie niewykształconych grajków z każdym nowym właścicielem kamienicy, a dodatkowo wyznaczał comiesięczną pensję dla stróża za przestrzeganie polecenia.
Dni pana Tomasza były do siebie podobne. Przesiadywał w gabinecie, gdzie czytał książki, pisał listy, przeglądał dokumenty. Czasem zdarzało mu się obserwować lokal naprzeciwko jego okien.
Pewnego dnia podczas tej czynności dostrzegł nowe lokatorki: dwie panie oraz dziewczynkę. Od tej chwili uważnie przyglądał się życiu sąsiadek. Intrygowała go smutna i osowiała ośmiolatka. Ciekawość zaspokoił dopiero, gdy przez przypadek odkrył, że mała jest niewidoma.
W dalszej części noweli narrator czyni przeskok czasowy i relacjonuje opis życia dziecka. Dziewczynka zachorowała nagle w wieku sześciu lat. Choć udało się ją odratować, bohaterka straciła wzrok. Stopniowo przyzwyczajała się do kalectwa. Nowy stan znosiła odważnie i dumnie. Nigdy nie narzekała. Szybko nauczyła się posługiwać zmysłami dotyku, zapachu, węchu. Czas umilały jej spacery po znajomym podwórzu. Duszny strych stał się dla niej symbolem dnia, a zimna piwnica nocy. Życie dziewczynki po raz drugi uległo zmianie, gdy wraz z mamą przeprowadziła się do kamienicy. Od tej chwili była smutna i przygnębiona panującą ciszą i nieznanym miejscem.
Następnego dnia mecenas ponownie zajął się przeglądaniem papierów. Przerwał mu dopiero dźwięk katarynki, którą usłyszał po południu pod oknami. Bohater zesztywniał i zbudziły się w nim dzikie instynkty. Poderwał się do okna, by zwymyślać kataryniarza, lecz oniemiał. W oknie naprzeciwko niewidoma dziewczynka tańczyła w pokoju w takt melodii. Jej twarz była zarumieniona, usta się śmiały, a z oczu płynęły łzy radości. Mała klaskała w ręce ze szczęścia. Widząc to, kataryniarz zaczął przytupywać obcasem i gwizdać.
W pewnej chwili do mieszkania wbiegł lokaj, prowadząc przed sobą stróża. Tłumaczył panu Tomaszowi, że uprzedzał nowego pracownika o umowie z właścicielem kamienicy, lecz mężczyzna go nie usłuchał. Mecenas przykazał stróżowi, by wpuszczał kataryniarzy na podwórze, za co otrzyma od niego dziesięć złotych miesięcznie.
Pan Tomasz rzuciÅ‚ grajkowi przez okno „dziesiÄ…tkÄ™”, po czym wyjÄ…Å‚ kalendarz i na kartce zapisaÅ‚ adresy najlepszych okulistów. DrażniÅ‚o go faÅ‚szywe granie katarynki z popsutymi piszczaÅ‚kami i gÅ‚oÅ›nÄ… trÄ…bÄ…. WyszedÅ‚ z gabinetu mruczÄ…c: „Biedne dziecko!...Powinienem byÅ‚ zająć siÄ™ nim od dawna…”.
Zobacz inne artykuły:

kontakt | polityka cookies