JesteÅ› w: Ostatni dzwonek -> Nowele Prusa
Matka Antka
Kobieta owdowiaÅ‚a, gdy jej męża przygniotÅ‚o drzewo w lesie. Jej najstarszy syn – Antek miaÅ‚ wówczas dziesięć lat. ByÅ‚a bardzo biedna i ciężko pracowaÅ‚a, by utrzymać rodzinÄ™ i gospodarstwo. PokÅ‚adaÅ‚a wielkie nadzieje w swoich dzieciach. O ile Rozalia pomagaÅ‚a jej w domu we wszystkich obowiÄ…zkach, a Wojtek byÅ‚ jeszcze na to za mÅ‚ody, to najstarsze z dzieci nie nadawaÅ‚o siÄ™ do żadnej pracy. Kobieta żaliÅ‚a siÄ™ swojemu kumowi na Antka, mówiÄ…c: „Co ja pocznÄ™, nieszczÄ™sna, z tym Antkiem odmieÅ„cem? Ani to w chacie nic nie zrobi, ani bydÅ‚a doglÄ…dnie, ino wciąż kraje te patyki, jakby co w niego wstÄ…piÅ‚o. Już z niego, mój Andrzeju, nie bÄ™dzie chyba gospodarz ani nawet parobek, tylko darmozjad na Å›miech ludziom i obrazÄ™ boskÄ…!...”.
Od najmÅ‚odszych lat usiÅ‚owaÅ‚a wpoić w Antka zapaÅ‚ do pracy, uciekajÄ…c siÄ™ do kar cielesnych, Å‚Ä…cznie ze „smarowaniem pokrzywami”. Kobieta nie rozumiaÅ‚a ciekawoÅ›ci swojego najstarszego syna: „Gdzie ona miaÅ‚a czas i rozum do udzielania objaÅ›nieÅ„ o wiatrakach!”. Nie przekazaÅ‚a mu swojej mÄ…droÅ›ci, nie tylko dlatego, iż nie miaÅ‚a na to czasu, ale też dlatego, że nie byÅ‚a ona zbyt wielka. To, że kobieta byÅ‚a zacofana widać najlepiej, gdy zgadza siÄ™ wÅ‚ożyć za namowÄ… znachorki swojÄ… chorÄ… córkÄ™ RozaliÄ™ do rozgrzanego do czerwonoÅ›ci pieca. Zanim do tego doszÅ‚o próbowaÅ‚a wÅ‚asnych metod na ozdrowienie córki: „Matka z poczÄ…tku myÅ›laÅ‚a, że dziewczyna przyczaja siÄ™; daÅ‚a jej wiÄ™c parÄ™ szturchaÅ„ców”, które również Å›wiadczÄ… o poziomie jej wiedzy.
Jej ciemnotÄ™ widać równie wyraźnie w kontaktach z nauczycielem. Najpierw wykazaÅ‚a siÄ™ nieznajomoÅ›ciÄ… prawa, pÅ‚acÄ…c belfrowi czterdzieÅ›ci groszy, podczas gdy byÅ‚ on opÅ‚acany przez gminÄ™, o czym kobieta nie wiedziaÅ‚a. NastÄ™pnie zezwoliÅ‚a nauczycielowi na karanie cielesne Antka, co uważaÅ‚a za naturalne: „KÅ‚aniam siÄ™ też panu profesorowi i Å›licznie proszÄ™, żeby mi wielmożny pan tego oto wisusa wziÄ…Å‚ do nauki, a rÄ™ki na niego nie żaÅ‚owaÅ‚, jak rodzony ojciec...”. Kobieta zwracaÅ‚a siÄ™ do niego z wielkim szacunkiem, nie zdajÄ…c sobie sprawy, że byÅ‚ oszustem, który wykorzystaÅ‚ jej niewiedzÄ™.
Kobieta hoÅ‚dowaÅ‚a przekazywanym na wsi z pokolenia na pokolenie wartoÅ›ciom, co widać w jej sÅ‚owach: „A czy to nie wstyd gospodarskiemu dziecku rzemiosÅ‚a siÄ™ imać i byle komu na obstalunek robotÄ™ robić?”. UważaÅ‚a rzemieÅ›lników za warstwÄ™ usytuowanÄ… niżej w hierarchii wiejskiego spoÅ‚eczeÅ„stwa. Pozostali bohaterowie „Antka”
Autor: Karolina MarlêgaMatka Antka
Kobieta owdowiaÅ‚a, gdy jej męża przygniotÅ‚o drzewo w lesie. Jej najstarszy syn – Antek miaÅ‚ wówczas dziesięć lat. ByÅ‚a bardzo biedna i ciężko pracowaÅ‚a, by utrzymać rodzinÄ™ i gospodarstwo. PokÅ‚adaÅ‚a wielkie nadzieje w swoich dzieciach. O ile Rozalia pomagaÅ‚a jej w domu we wszystkich obowiÄ…zkach, a Wojtek byÅ‚ jeszcze na to za mÅ‚ody, to najstarsze z dzieci nie nadawaÅ‚o siÄ™ do żadnej pracy. Kobieta żaliÅ‚a siÄ™ swojemu kumowi na Antka, mówiÄ…c: „Co ja pocznÄ™, nieszczÄ™sna, z tym Antkiem odmieÅ„cem? Ani to w chacie nic nie zrobi, ani bydÅ‚a doglÄ…dnie, ino wciąż kraje te patyki, jakby co w niego wstÄ…piÅ‚o. Już z niego, mój Andrzeju, nie bÄ™dzie chyba gospodarz ani nawet parobek, tylko darmozjad na Å›miech ludziom i obrazÄ™ boskÄ…!...”.
Od najmÅ‚odszych lat usiÅ‚owaÅ‚a wpoić w Antka zapaÅ‚ do pracy, uciekajÄ…c siÄ™ do kar cielesnych, Å‚Ä…cznie ze „smarowaniem pokrzywami”. Kobieta nie rozumiaÅ‚a ciekawoÅ›ci swojego najstarszego syna: „Gdzie ona miaÅ‚a czas i rozum do udzielania objaÅ›nieÅ„ o wiatrakach!”. Nie przekazaÅ‚a mu swojej mÄ…droÅ›ci, nie tylko dlatego, iż nie miaÅ‚a na to czasu, ale też dlatego, że nie byÅ‚a ona zbyt wielka. To, że kobieta byÅ‚a zacofana widać najlepiej, gdy zgadza siÄ™ wÅ‚ożyć za namowÄ… znachorki swojÄ… chorÄ… córkÄ™ RozaliÄ™ do rozgrzanego do czerwonoÅ›ci pieca. Zanim do tego doszÅ‚o próbowaÅ‚a wÅ‚asnych metod na ozdrowienie córki: „Matka z poczÄ…tku myÅ›laÅ‚a, że dziewczyna przyczaja siÄ™; daÅ‚a jej wiÄ™c parÄ™ szturchaÅ„ców”, które również Å›wiadczÄ… o poziomie jej wiedzy.
Jej ciemnotÄ™ widać równie wyraźnie w kontaktach z nauczycielem. Najpierw wykazaÅ‚a siÄ™ nieznajomoÅ›ciÄ… prawa, pÅ‚acÄ…c belfrowi czterdzieÅ›ci groszy, podczas gdy byÅ‚ on opÅ‚acany przez gminÄ™, o czym kobieta nie wiedziaÅ‚a. NastÄ™pnie zezwoliÅ‚a nauczycielowi na karanie cielesne Antka, co uważaÅ‚a za naturalne: „KÅ‚aniam siÄ™ też panu profesorowi i Å›licznie proszÄ™, żeby mi wielmożny pan tego oto wisusa wziÄ…Å‚ do nauki, a rÄ™ki na niego nie żaÅ‚owaÅ‚, jak rodzony ojciec...”. Kobieta zwracaÅ‚a siÄ™ do niego z wielkim szacunkiem, nie zdajÄ…c sobie sprawy, że byÅ‚ oszustem, który wykorzystaÅ‚ jej niewiedzÄ™.
Antek, gdy byÅ‚ już mÅ‚odzieÅ„cem, dostrzegÅ‚, że „Matka, choć przecie gospodyni, pracować musiaÅ‚a jak komornica i odziewaÅ‚a siÄ™ prawie w Å‚achmany”. Ciężkie warunki zmusiÅ‚y kobietÄ™ do wysÅ‚ania najstarszego syna w Å›wiat. Z caÅ‚Ä… pewnoÅ›ciÄ… nie można jej zarzucić, że nie kochaÅ‚a wÅ‚asnych dzieci. Czytelnik przekonaÅ‚ siÄ™ o tym, gdy kobieta histerycznie rozpaczaÅ‚a nad Å›mierciÄ… Rozalki: „Jezu! - krzyknęła matka ujrzawszy dziewczynÄ™ niepodobnÄ… do ludzi.
I taki ogarnÄ…Å‚ jÄ… żal za dzieckiem, że ledwie pomogÅ‚a znachorce przenieść zwÅ‚oki na tapczan. Potem uklÄ™kÅ‚a na Å›rodku izby i, bijÄ…c gÅ‚owÄ… w klepisko, woÅ‚aÅ‚a: - Oj! Grzegorzowa!... A cóż wyÅ›cie najlepszego zrobili!...”.
Matka przez caÅ‚e życie martwiÅ‚a siÄ™ losem Antka. Nie potrafiÅ‚a go zrozumieć, ale jej matczyna troska nie pozwalaÅ‚a jej wypÄ™dzić z domu „darmozjada”. Kobieta nie potrafiÅ‚a ukryć swoich Å‚ez, gdy oddawaÅ‚a syna pod opiekÄ™ kowala, który miaÅ‚ nauczyć go swojego rzemiosÅ‚a. Jednak najbardziej rozpaczaÅ‚a, gdy musiaÅ‚a pożegnać siÄ™ Antkiem, który wyruszaÅ‚ „w Å›wiat”. Kobieta zadÅ‚użyÅ‚a siÄ™ u szynkarza, aby zdobyć dla syna rubla na drogÄ™. PrzygotowaÅ‚a też dla niego jedzenie na drogÄ™: „wystaraÅ‚a siÄ™ o chleb i ser do kobiaÅ‚ki”.
Matka nie mogÅ‚a siÄ™ pogodzić z faktem, iż musiaÅ‚a rozstać siÄ™ z ukochanym synem: „Czy kto kiedy sÅ‚yszaÅ‚; żeby rodzona matka dziecko swoje wiodÅ‚a na stracenie? Wychodzili, prawda, od nas chÅ‚opacy do wojska, ale to byÅ‚ mus. Nigdy przecie nie widziano, żeby kto z wÅ‚asnej woli opuszczaÅ‚ wieÅ›, gdzie siÄ™ urodziÅ‚ i gdzie go przyjąć powinna Å›wiÄ™ta ziemia. Oj, doloż ty moja, dolo! że ja już trzeciÄ… osobÄ™ z chaty wyprowadzam, a sama jeszcze żyjÄ™ na Å›wiecie!....”. Kobieta bardzo dÅ‚ugo pÅ‚akaÅ‚a i krzyczaÅ‚a za Antkiem, by wracaÅ‚ do niej jak tylko poczuje siÄ™ źle wÅ›ród nowych ludzi. Z caÅ‚ego serca powiedziaÅ‚a: „Niech ciÄ™ Bóg bÅ‚ogosÅ‚awi!”.
strona: 1 2 3
Zobacz inne artykuły:
kontakt | polityka cookies