Jesteś w: Ostatni dzwonek -> Inny świat
Dzień w obozie rozpoczynała pobudka o 5.30 rano. Niektórzy modlili się. Inni skreślali kolejny dzień wyroku.
Niewielu więźniów miało dostatecznie dużo siły, aby poranny posiłek donieść z kuchni do baraku. Zjadano go na stojąco. Po śniadaniu następował wymarsz brygad do pracy. Trasy były bardzo długie od 5 do 7 km.
Po przybyciu na miejsce liczono brygady i podawano stan liczebny robotników. Każda brygada miała swojego konwojenta. Ten ręczył za nią własną głową. Jeśli komukolwiek przyszłaby do głowy ucieczka, zostałby zabity strzałem z karabinu.
Poszczególne brygady miały powierzone odpowiednie zadania. Zajmowały się np. bazą żywnościową, budową dróg, pracą w elektrowni i przy wyrębie lasu. Ta ostatnia była najcięższa. Więźniowie pracowali cały dzień pod gołym niebem. Zanurzeni po pas w śniegu, przemoczeni, głodni i nieludzko zmęczeni. Nie było takich, którzy pracowaliby w lesie dłużej niż dwa lata.
Najtrudniejsze były pierwsze godziny dnia. Należało pokonać ból, aby się wdrożyć do pracy. Natomiast dwie godziny przed zakończeniem robót więźniowie ożywali się nieco. Mieli w perspektywie odpoczynek i chwilowe zaspokojenie głodu. Samotne leżenie na pryczy – jako namiastka wolności – było również uciążliwe i dręczące.
Czas pracy wynosił zwykle jedenaście godzin. Po wybuchu wojny rosyjsko - niemieckiej podwyższono go do dwunastu. W brygadach tragarzy przy rozładunku żywności pracowano wielokrotnie do dwudziestu godzin na dobę.
Dzień życia obozowego kończył się dopiero za bramą. Po policzeniu wszystkich i zrewidowaniu. Brygada, w której znaleziono niedozwolony przedmiot lub kradziony ochłap, była na śniegu rozbierana do naga. Później następował wieczorny posiłek, często przerywany czyimś wrzaskiem. Był to znak, że komuś wyrwano jego porcję strawy - kociołek z zupą).
Noce w obozie nie należały do spokojnych. Wśród baraków grasowali urkowie urządzając nocne łowy. Sen przerywały często krzyki współwięźniów. Koszmary przeżywane za dnia, nie dawały sobie zapomnieć o sobie także w mocy.
Partner serwisu:
kontakt | polityka cookies
Opis dnia pracy w Jercewie
Autor: Jakub RudnickiDzień w obozie rozpoczynała pobudka o 5.30 rano. Niektórzy modlili się. Inni skreślali kolejny dzień wyroku.
Niewielu więźniów miało dostatecznie dużo siły, aby poranny posiłek donieść z kuchni do baraku. Zjadano go na stojąco. Po śniadaniu następował wymarsz brygad do pracy. Trasy były bardzo długie od 5 do 7 km.
Po przybyciu na miejsce liczono brygady i podawano stan liczebny robotników. Każda brygada miała swojego konwojenta. Ten ręczył za nią własną głową. Jeśli komukolwiek przyszłaby do głowy ucieczka, zostałby zabity strzałem z karabinu.
Poszczególne brygady miały powierzone odpowiednie zadania. Zajmowały się np. bazą żywnościową, budową dróg, pracą w elektrowni i przy wyrębie lasu. Ta ostatnia była najcięższa. Więźniowie pracowali cały dzień pod gołym niebem. Zanurzeni po pas w śniegu, przemoczeni, głodni i nieludzko zmęczeni. Nie było takich, którzy pracowaliby w lesie dłużej niż dwa lata.
Najtrudniejsze były pierwsze godziny dnia. Należało pokonać ból, aby się wdrożyć do pracy. Natomiast dwie godziny przed zakończeniem robót więźniowie ożywali się nieco. Mieli w perspektywie odpoczynek i chwilowe zaspokojenie głodu. Samotne leżenie na pryczy – jako namiastka wolności – było również uciążliwe i dręczące.
Czas pracy wynosił zwykle jedenaście godzin. Po wybuchu wojny rosyjsko - niemieckiej podwyższono go do dwunastu. W brygadach tragarzy przy rozładunku żywności pracowano wielokrotnie do dwudziestu godzin na dobę.
Dzień życia obozowego kończył się dopiero za bramą. Po policzeniu wszystkich i zrewidowaniu. Brygada, w której znaleziono niedozwolony przedmiot lub kradziony ochłap, była na śniegu rozbierana do naga. Później następował wieczorny posiłek, często przerywany czyimś wrzaskiem. Był to znak, że komuś wyrwano jego porcję strawy - kociołek z zupą).
Noce w obozie nie należały do spokojnych. Wśród baraków grasowali urkowie urządzając nocne łowy. Sen przerywały często krzyki współwięźniów. Koszmary przeżywane za dnia, nie dawały sobie zapomnieć o sobie także w mocy.
Zobacz inne artykuły:
kontakt | polityka cookies