Jesteś w: Ostatni dzwonek -> Inny świat
Po wybuchu wojny rosyjsko-niemieckiej został wysłany na etap do Drugiej Aleksiejewki . Do obozu pracy. Nigdy tam nie dotarł. Był tak wyniszczony przez chorobę, że zasłabł w trakcie wędrówki. Został zabity przez jednego z konwojentów etapu.
W szpitalu autor poznał również historię prawdziwej i czystej miłości. Rozgrywała się pomiędzy trzema osobami: lekarzem obozowym - Jegorowem, siostrą z ambulatorium – piękną Jewgieniją Fiodorowną i więźniem Jarosławem R.
Piękna więźniarka została siostrą w ambulatorium dzięki wstawiennictwu lekarza obozowego. Kochał się w niej skazaniec Jarosław, niegdyś student. On również nie był jej obojętny. Rywalizujący z nim wolny lekarz sprawił, że ukochanego siostry odesłano etapem do innego obozu.
Dziewczyna chciała podążyć w ślad za nim. Nie zezwolono jej na to. Po pewnym czasie lekarz zrezygnował ze swojego stanowiska. Jewgienija Fiodorowna zmarła w czasie porodu. Dała życie dziecku swej prawdziwej miłości. Zapłaciła życiem za swoje krótkie „zmartwychwstanie” emocjonalne.
Wychodnoj djeń
„Wychodnoj djeń”, czyli dzień wolny od pracy ogłaszano uroczyście. Stawało się tak, gdy obóz przekroczył swoją górną granicę produkcji na kwartał. Każdy dzień wolny oznaczał spadek normy produkcji obozu. Ogłaszano go zazwyczaj w przeddzień wieczorem. Już wówczas zaczynano celebrowanie wyznaczonego święta. Więźniowie stawali się bardziej otwarci dla siebie. Rozmawiali przed barakami, byli bardziej ludzcy i serdeczni. Zaczynano grać na różnych instrumentach muzycznych. Po zonie rozchodziły się dźwięki harmonii i harmonijek. Było słychać śpiew.
Rankiem była pobudka, a po śniadaniu następowała rewizja. Było to jedyne wydarzenie, które zakłócało spokój dnia świątecznego. Rewizja dotyczyła każdego więźnia. Wiązała się z dokładnymi oględzinami jego dobytku. Trwała czasem do czterech godzin. Późniejszy czas skazańcy spędzali wedle uznania. Niektórzy jednak nie mieli dość sił, żeby wstać z prycz. Ci odpoczywali. Inni odwiedzali się wzajemnie. Spotykali się w sklepiku obozowym, w którym raczej niewiele można było kupić. Obiekt ten, ze starym kulawym Koźmą za ladą, pełnił bardziej funkcję integracyjną. Sprzyjał relacjom międzyludzkim. Nadawał pozory normalnej egzystencji.
W trakcie odwiedzin więźniowie poznawali swoje rodzinne kłopoty. Baraki zamieniały się na krótko w wielkie rodziny. Niektórzy pisali listy do krewnych, uważając na cenzurę. W jednym z baraków autor poznał historię Kozaka Pamfiłowa i jego korespondencję z synem. Pamfiłow był właścicielem gospodarstwa, które kolektywizacja przekazała na rzecz państwa. Był pracowitym człowiekiem. Często stawiano go za wzór innym. „Inny świat” - streszczenie szczegółowe
Autor: Ewa PetniakPo wybuchu wojny rosyjsko-niemieckiej został wysłany na etap do Drugiej Aleksiejewki . Do obozu pracy. Nigdy tam nie dotarł. Był tak wyniszczony przez chorobę, że zasłabł w trakcie wędrówki. Został zabity przez jednego z konwojentów etapu.
W szpitalu autor poznał również historię prawdziwej i czystej miłości. Rozgrywała się pomiędzy trzema osobami: lekarzem obozowym - Jegorowem, siostrą z ambulatorium – piękną Jewgieniją Fiodorowną i więźniem Jarosławem R.
Piękna więźniarka została siostrą w ambulatorium dzięki wstawiennictwu lekarza obozowego. Kochał się w niej skazaniec Jarosław, niegdyś student. On również nie był jej obojętny. Rywalizujący z nim wolny lekarz sprawił, że ukochanego siostry odesłano etapem do innego obozu.
Dziewczyna chciała podążyć w ślad za nim. Nie zezwolono jej na to. Po pewnym czasie lekarz zrezygnował ze swojego stanowiska. Jewgienija Fiodorowna zmarła w czasie porodu. Dała życie dziecku swej prawdziwej miłości. Zapłaciła życiem za swoje krótkie „zmartwychwstanie” emocjonalne.
Wychodnoj djeń
„Wychodnoj djeń”, czyli dzień wolny od pracy ogłaszano uroczyście. Stawało się tak, gdy obóz przekroczył swoją górną granicę produkcji na kwartał. Każdy dzień wolny oznaczał spadek normy produkcji obozu. Ogłaszano go zazwyczaj w przeddzień wieczorem. Już wówczas zaczynano celebrowanie wyznaczonego święta. Więźniowie stawali się bardziej otwarci dla siebie. Rozmawiali przed barakami, byli bardziej ludzcy i serdeczni. Zaczynano grać na różnych instrumentach muzycznych. Po zonie rozchodziły się dźwięki harmonii i harmonijek. Było słychać śpiew.
Rankiem była pobudka, a po śniadaniu następowała rewizja. Było to jedyne wydarzenie, które zakłócało spokój dnia świątecznego. Rewizja dotyczyła każdego więźnia. Wiązała się z dokładnymi oględzinami jego dobytku. Trwała czasem do czterech godzin. Późniejszy czas skazańcy spędzali wedle uznania. Niektórzy jednak nie mieli dość sił, żeby wstać z prycz. Ci odpoczywali. Inni odwiedzali się wzajemnie. Spotykali się w sklepiku obozowym, w którym raczej niewiele można było kupić. Obiekt ten, ze starym kulawym Koźmą za ladą, pełnił bardziej funkcję integracyjną. Sprzyjał relacjom międzyludzkim. Nadawał pozory normalnej egzystencji.
Uważał, że swym nienagannym zachowaniem zasłuży na widzenie z synem. Kochał go miłością wręcz zwierzęcą. „Często po pracy kładł się na pryczy, wpatrywał się godzinami w stojącą obok fotografię, dotykając jej przekrzywionymi ze starości palcami, i wkładał w swój wzrok tyle zapamiętania i tęsknoty, że trącony znienacka budził się jak z głębokiego snu.”
Syn pisał do ojca rzadko. Były to bardzo oschłe listy. Wynikało to z inwigilacji korespondencji i cenzury. Jeden z listów poróżnił obu. Syn pochwalał aresztowanie ojca. Wkrótce potem korespondencja ustała. Wówczas to Pamfiłow odnajdywał sens istnienia w czytaniu starej.
Pewnego razu przeszedł przez Jercewo transport oficerów i żołnierzy sowieckich. Otrzymali dziesięcioletnie wyroki za poddanie się Finom. Był wśród nich Sasza Pamfiłow: „Przyjechawszy do obozu rano, dowiedział się, w którym baraku mieszka stary Pamfiłow, i położył się na jego pryczy. (...) Przeleżeli obok siebie całą noc na pryczy, rozmawiając cicho, a następnego dnia Sasza poszedł etapem do Niandomy.”
Stary Kozak był wdzięczny obozowi, że pojednał go z synem.
Wśród opowieści zasłyszanych w trakcie dnia świątecznego znalazły się historie o próbach ucieczki. Jedna z nich dotyczyła podoficera z Białegostoku, który żyjąc nadzieją ucieczki, odkładał i suszył chleb. Nie wykorzystał go podczas ucieczki. Nie odważył się na nią. Spożytkował chleb w bardziej krytycznym momencie. „ (...) przeżyłem obóz dzięki nadziei ucieczki, przeżyłem trupiarnię dzięki zaoszczędzonemu chlebowi.” – mówił wiele lat później do Grudzińskiego podczas przypadkowego spotkania.
Na ucieczkę zdecydował się za to Fin - Rusto Karinen oskarżony o szpiegostwo. Podczas pracy w lesie, oddalił się znacznie od brygady. Do wyprawy przygotował się na tyle, na ile pozwoliły mu możliwości więźnia. Ubrał się ciepło, wziął kilkadziesiąt sucharów czarnego chleba. Także kawał słoniny - prezent od współwięźnia, butelkę tłuszczu roślinnego, kilka cebul, trzy pudełka zapałek i dwieście rubli niewiadomego pochodzenia. Zapas ten miał mu wystarczyć na trzydzieści dni. Ufał, że idąc ciągle w kierunku zachodnim, dotrze do jakichś siedzib ludzkich. Opuści obóz na zawsze.
Wędrował w śniegu, posilając się nieco. Wieczorami wykopywał jamę w śniegu. Rozpalał w niej ognisko i próbował się ogrzać. Wkrótce jednak zimno poczęło dawać mu się we znaki. Miał gorączkę, stawał się coraz słabszy. Zaczął ogarniać go lęk. Majaczył. Stracił również orientację w terenie. Po tygodniu wędrówki dotarł do jakiejś osady. Wszedł do pierwszej z brzegu chaty i zemdlał.
Chłopi odwieźli go do Jercewa. Jak się potem okazało, od obozu oddalił się zaledwie o piętnaście kilometrów. Za swój występek został ukarany. Skatowano go tak, że przez trzy miesiące walczył o życie. Następne dwa przeleżał w szpitalu. Wspominając ów epizod, zwykł mawiać: „Od obozu nie można uciec, przyjaciele (...)”. Przyjaciele pocieszali go słowami : „Nie bieduj Rusto (...), opłaciło się. Zawsze to tydzień wolności i pięć miesięcy szpitala.”
Po odwiedzinach znajomych, opowieściach, skazańcy zasypiali na swoich pryczach, tęskniąc i marząc nie tylko o kolejnym dniu świątecznym, ale w ogóle o wolności...
Część druga
Głód
Obserwując życie w obozie, autor doszedł do wniosku, że kobiety gorzej niż mężczyźni znoszą głód fizyczny i seksualny. Wykorzystując tę zasadę łamano ich opór. Zmuszano je do współżycia seksualnego. Czasem one same traktowały siebie jako element przetargowy. Kupczyły własnym ciałem. Dzięki temu dostawały trochę więcej strawy.
Jak twierdzi Grudziński „człowiek jest ludzki w ludzkich warunkach”. Uznaje za „nonsens naszych czasów próby sądzenia go [człowieka] według uczynków, jakich dopuścił się w warunkach nieludzkich”. Kobiety oddawały się mężczyznom także w nadziei macierzyństwa. Te, które zaszły w ciążę zwolnione były od pracy na trzy miesiące przed rozwiązaniem. Także po urodzeniu mogły liczyć na sześć miesięcy „urlopu”. Gdy dziecko było już odkarmione, zabierano je matce. Wywożono w niewiadomym kierunku.
Narrator wspomina pewną młodą Polkę - córkę oficera spod Mołodeczna. Nazywano ją „generalską doczką”. Stała się ona przedmiotem żartobliwego zakładu pomiędzy autorem a oficerem Polenko. Mężczyźni założyli się, czy uda się ją uwieść. Wątpili, czy faktycznie jest taka nieugięta, jak wynika z jej zachowania. Niestety warunki obozowe sprowokowały sytuację i skutecznie złamały opór dziewczyny.
strona: 1 2 3 4 5 6 7
Szybki test:
Pierwszymi towarzyszami autora w jercewskim obozie został m.in Polenko -a) nauczyciel
b) ślusarz
c) teletechnik
d) inżynier
Rozwiązanie
Trzy uderzenia butem w drzwi to sygnał do:
a) obiadu
b) pobudki
c) kolacji
d) śniadania
Rozwiązanie
Dzień w obozie rozpoczynała pobudka o:
a) 6.00
b) 5.00
c) 6.30
d) 5.30
Rozwiązanie
Więcej pytań
Zobacz inne artykuły:
kontakt | polityka cookies