Jesteś w: Ostatni dzwonek -> Syzyfowe prace
Helena Borowicz
Była matą Marcina, niegdyś kobietą piękną, a w czasie akcji powieści wyniszczoną przez chorobę (suchoty). Zmarła w wakacje, gdy jej jedynak zdał do pierwszej klasy. Całe swe życie podporządkowała synowi: opłacała stancję, kupowała książki, odzież. Była kobietą delikatną, wrażliwą, czego dowodem były łzy, często obecne na jej policzkach.
Walenty Borowicz
Był ojcem Marcina, szlachcicem. Często ćmił fajkę. Brał udział w powstaniu styczniowym, za co dotknęły go surowe carskie represje (zamknięto go w więzieniu). Ciężko pracował na swym folwarku w Gawronkach, który po zrywie niepodległościowym został mocno uszczuplony. Po śmierci żony podupadł na zdrowiu, przestając dbać o dom i gospodarstwo.
Małżeństwo Wiechowskich
Małżeństwo Wiechowskich to nauczyciel Ferdynand z żoną Marcjanną z Piliszów. Razem prowadzili szkołę we wsi Owczary, przygotowującą dzieci do dalszej edukacji w gimnazjum,
Dydaktyk - gorliwy rusyfikator - w chwili pierwszego spotkania z małym Marcinkiem, ubrany był w grube, rude palto i buty, a jego szyję owijał wełniany szalik w prążki. Jego żółtawe wąsy były podkręcone do góry. Z kolei kobieta – osoba przystojna, wielka i otyła – na nosie miała szafirowe okulary.
Wiechowski stosował niepedagogiczne metody nauczania, karząc wolniej przyswajające wiedzę dzieci „pięciopalczastą dyscypliną”. Prócz tego stawiał podopiecznych w kącie, zadawał im dodatkowe prace w klasie. Nieustannie przekonywał dzieci, że muszą nie tylko mówić, pisać i czytać po rosyjsku, ale także się modlić w tym języku. Jego niepohamowana żądza rusyfikacji przyczyniła się do poprawy jego losu. Dyrektor Jaczmieniew podwyższył mu pensję po tym, jak usłyszał skargi wiejskich kobiet na nauczyciela, który nie uczy dzieci po polsku.
Józia
Mieszkała w Owczarach. Była dziesięcioletnią siostrzenicą księdza Piernackiego. Uczyła i wychowała się w szkole. Nosiła za duże trzewiki, gruby kubrak i cienkie warkoczyki.
Małgośka
Była służącą państwa Wiechowskich. Mieszkała we wsi Owczary. Nosiła czarną od brudu koszulę. Jej włosy sprawiały wrażenie nieuczesanych od miesięcy.
Michałek Charakterystyka pozostałych bohaterów
Helena Borowicz
Była matą Marcina, niegdyś kobietą piękną, a w czasie akcji powieści wyniszczoną przez chorobę (suchoty). Zmarła w wakacje, gdy jej jedynak zdał do pierwszej klasy. Całe swe życie podporządkowała synowi: opłacała stancję, kupowała książki, odzież. Była kobietą delikatną, wrażliwą, czego dowodem były łzy, często obecne na jej policzkach.
Walenty Borowicz
Był ojcem Marcina, szlachcicem. Często ćmił fajkę. Brał udział w powstaniu styczniowym, za co dotknęły go surowe carskie represje (zamknięto go w więzieniu). Ciężko pracował na swym folwarku w Gawronkach, który po zrywie niepodległościowym został mocno uszczuplony. Po śmierci żony podupadł na zdrowiu, przestając dbać o dom i gospodarstwo.
Małżeństwo Wiechowskich
Małżeństwo Wiechowskich to nauczyciel Ferdynand z żoną Marcjanną z Piliszów. Razem prowadzili szkołę we wsi Owczary, przygotowującą dzieci do dalszej edukacji w gimnazjum,
Dydaktyk - gorliwy rusyfikator - w chwili pierwszego spotkania z małym Marcinkiem, ubrany był w grube, rude palto i buty, a jego szyję owijał wełniany szalik w prążki. Jego żółtawe wąsy były podkręcone do góry. Z kolei kobieta – osoba przystojna, wielka i otyła – na nosie miała szafirowe okulary.
Wiechowski stosował niepedagogiczne metody nauczania, karząc wolniej przyswajające wiedzę dzieci „pięciopalczastą dyscypliną”. Prócz tego stawiał podopiecznych w kącie, zadawał im dodatkowe prace w klasie. Nieustannie przekonywał dzieci, że muszą nie tylko mówić, pisać i czytać po rosyjsku, ale także się modlić w tym języku. Jego niepohamowana żądza rusyfikacji przyczyniła się do poprawy jego losu. Dyrektor Jaczmieniew podwyższył mu pensję po tym, jak usłyszał skargi wiejskich kobiet na nauczyciela, który nie uczy dzieci po polsku.
Józia
Mieszkała w Owczarach. Była dziesięcioletnią siostrzenicą księdza Piernackiego. Uczyła i wychowała się w szkole. Nosiła za duże trzewiki, gruby kubrak i cienkie warkoczyki.
Małgośka
Była służącą państwa Wiechowskich. Mieszkała we wsi Owczary. Nosiła czarną od brudu koszulę. Jej włosy sprawiały wrażenie nieuczesanych od miesięcy.
Był kolegą Marcina ze szkolnej ławki w Owczarach. Miał jasne blond włosy i około kilkunastu lat.
Piotr Michcik
Borowicz poznał tego chłopca podczas pobytu w szkole w Owczarach w chwili, gdy ten zaczął czytać na głos chrestomatię rosyjską Paulsona (były to czytanki szkolne, wybór wyjątków z dzieł najwybitniejszych pisarzy). Posługiwał się płynnie obcym językiem, był najlepszy uczniem.
Wicek Piątek
Szkolny kolega Marcina, poznany podczas pobytu w Owczarach. Podczas wizytacji naczelnika, został wywołany do odpowiedzi.
Pałyszewski
Ten nauczyciel szkoły w Dębicach (wieś odległa od trzy mile od Owczar) powiadomił Wiechowskiego o zbliżającej się kontroli inspektora.
Piotr Nikołajewicz Iaczmieniew
Szkolny wizytator był wysokim, lekko przygarbionym czterdziestoletnim mężczyzną o dużej twarzy, rzadkim zaroście, dobrotliwym i łagodnym uśmiechu. Skontrolował w powieści placówkę prowadzoną przez małżeństwo Wiechowskich. Jego ocena była bardzo surowa, acz sprawiedliwa – uczniowie rzeczywiście nie posługiwali się płynnie językiem rosyjskim. Oznajmił przerażonemu Wiechowskiemu, że źle sprawuje powierzony mu urząd. Zarzucił nauczycielowi, że nie spełnia nakazu szkolnictwa, lecz prowadzi polską propagandę. Oburzony, nie korzystając z zaproszenia na poczęstunek – wyszedł z budynku, pozostawiwszy zdruzgotanego dydaktyka.
To była jedna strona jego osobowości. Drugą, bardziej „ludzką”, ukazał podczas powrotu z Owczar, gdy przypominał sobie swą młodość, studia na moskiewskim wydziale filologicznym oraz całe życie. Myślał: „Nie należy szerzyć oświaty w kosmopolitycznem znaczeniu tego wyrazu, lecz należy szerzyć «oświatę rosyjską». Na to zdał się cały Pestalozzi... Pragnąc za pomocą zruszczenia tych chłopów polskich istotnie przyczynić się do szybkiego rozwoju północy na drodze cywilizacji, należałoby to zrobić tak skutecznie, ażeby chłop tutejszy ukochał Rosję, jej prawosławną wiarę, mowę, obyczaj, ażeby za nią gotów był ginąć w wojnie i pracować dla niej w pokoju. Trzebaby więc wydrzeć z korzeniem tutejszy, iście zwierzęcy konserwatyzm tych chłopów. Trzebaby zburzyć tę odwieczną, swoistą kulturę, niby stare domostwo, spalić na stosie wierzenia, przesądy, obyczaje, i zbudować nowe, nasze, tak szybko, jak się buduje miasta w Ameryce Północnej. Na tym gruncie dopiero możnaby zacząć wypełnianie marzeń pedagogów szwajcarskich. To, co my robimy, te środki, jakie przedsiębierzemy...”.
strona: 1 2 3 4 5 6 7
Zobacz inne artykuły:

kontakt | polityka cookies