Jesteś w: Ostatni dzwonek -> Syzyfowe prace
Powieść i zarazem szkolna lektura Stefana Żeromskiego Syzyfowe prace doczekała się stosunkowo niedawno swojej ekranizacji. Ku uciesze wszystkich, którzy uważali dzieło za nudne i mało atrakcyjne, Paweł Komorowski (również autor scenariusza) nakręcił na jego podstawie film w dwóch wersjach. Pierwszą jest serial telewizyjny, nad którym prace trwały blisko dwa lata (1998-2000), a drugą – wersja kinowa (data premiery światowej to 10 listopada 2000 rok).
Analizując wersję kinową, zauważyć trzeba, że nie obejmuje ona całości dzieła. By zmieścić się w blisko stu minutach, twórcy filmu pominęli dzieciństwo Marcina Borowicza, skupiając się na drugiej części powieści, czyli ostatnich czterech latach pobytu w gimnazjum głównego bohatera utworu. W filmie akcja powieści nie rozgrywa się w Klerykowie, lecz w Kielcach.
W roli głównego bohatera - Marcina Borowicza, reżyser obsadził dwudziestojednoletniego studenta Akademii Teatralnej w Warszawie Łukasza Garlickiego, Andrzeja Radka - Bartosza Kasprzykowskiego, Zygiera – Tomasza Piątkowskiego, a Anny Stogowskiej („Biruty”) – piętnastoletnią Alicję Bachledę – Curuś.
Na ekranie prócz reprezentantów młodego pokolenia możemy oglądać także: Franciszka Pieczkę (Józef), Zofię Kucównę („stara Przepiórzyca”), Gustawa Lutkiewicza (nauczyciel Nogacki), Krzysztofa Wakulińskiego (nauczyciel Majewski), Iwonę Szafrańską (pani Stogowska), Krzysztofa Artura Janczara (Korepetytor Pytja), Krzysztofa Tyńca (Wiechowski), Aleksandra Kiriłłowa (Profesor Kostriulew).
O zdjęcia zadbał Wiesław Zdort, o montaż Barbara Fronc, a warstwę muzyczną widzowie zawdzięczają Jerzemu Matuszkiewiczowi.
Ekranizacja nie wzbudziła pochwał krytyków filmowych. Znalezienie pozytywnej recenzji graniczy z cudem. Badacze X muzy zarzucają reżyserowi zły dobór obsady. Twierdzą, co jest zgodne z prawdą i daje się zauważyć podczas seansu, iż młodzi aktorzy nie potrafili sobie poradzić z interpretacją głównego problemu powieści – stopniowemu dojrzewaniu do patriotyzmu oraz świadomości narodowej.
Zarzutów jest więcej. Prócz spłycenia wielowątkowej fabuły, z której wybrano jedynie wątek fabularny (losy Marcina), poprzez sztuczne dialogi, a skończywszy na nieudolności odwzorowania atmosfery czasów propagandy rosyjskiej i negacji wszystkiego, co polskie.
Partner serwisu:
kontakt | polityka cookies
„Syzyfowe prace” na wielkim i małym ekranie
Autor: Karolina MarlgaPowieść i zarazem szkolna lektura Stefana Żeromskiego Syzyfowe prace doczekała się stosunkowo niedawno swojej ekranizacji. Ku uciesze wszystkich, którzy uważali dzieło za nudne i mało atrakcyjne, Paweł Komorowski (również autor scenariusza) nakręcił na jego podstawie film w dwóch wersjach. Pierwszą jest serial telewizyjny, nad którym prace trwały blisko dwa lata (1998-2000), a drugą – wersja kinowa (data premiery światowej to 10 listopada 2000 rok).
Analizując wersję kinową, zauważyć trzeba, że nie obejmuje ona całości dzieła. By zmieścić się w blisko stu minutach, twórcy filmu pominęli dzieciństwo Marcina Borowicza, skupiając się na drugiej części powieści, czyli ostatnich czterech latach pobytu w gimnazjum głównego bohatera utworu. W filmie akcja powieści nie rozgrywa się w Klerykowie, lecz w Kielcach.
W roli głównego bohatera - Marcina Borowicza, reżyser obsadził dwudziestojednoletniego studenta Akademii Teatralnej w Warszawie Łukasza Garlickiego, Andrzeja Radka - Bartosza Kasprzykowskiego, Zygiera – Tomasza Piątkowskiego, a Anny Stogowskiej („Biruty”) – piętnastoletnią Alicję Bachledę – Curuś.
Na ekranie prócz reprezentantów młodego pokolenia możemy oglądać także: Franciszka Pieczkę (Józef), Zofię Kucównę („stara Przepiórzyca”), Gustawa Lutkiewicza (nauczyciel Nogacki), Krzysztofa Wakulińskiego (nauczyciel Majewski), Iwonę Szafrańską (pani Stogowska), Krzysztofa Artura Janczara (Korepetytor Pytja), Krzysztofa Tyńca (Wiechowski), Aleksandra Kiriłłowa (Profesor Kostriulew).
O zdjęcia zadbał Wiesław Zdort, o montaż Barbara Fronc, a warstwę muzyczną widzowie zawdzięczają Jerzemu Matuszkiewiczowi.
Ekranizacja nie wzbudziła pochwał krytyków filmowych. Znalezienie pozytywnej recenzji graniczy z cudem. Badacze X muzy zarzucają reżyserowi zły dobór obsady. Twierdzą, co jest zgodne z prawdą i daje się zauważyć podczas seansu, iż młodzi aktorzy nie potrafili sobie poradzić z interpretacją głównego problemu powieści – stopniowemu dojrzewaniu do patriotyzmu oraz świadomości narodowej.
Zarzutów jest więcej. Prócz spłycenia wielowątkowej fabuły, z której wybrano jedynie wątek fabularny (losy Marcina), poprzez sztuczne dialogi, a skończywszy na nieudolności odwzorowania atmosfery czasów propagandy rosyjskiej i negacji wszystkiego, co polskie.
Zobacz inne artykuły:
kontakt | polityka cookies