Jesteś w: Ostatni dzwonek -> Szewcy
Sajetan Tempe to „majster szewski; rzadka bródka «dzika» i wąsy. Blondyn siwiejący. Ubrany w normalny strój szewski z fartuchem. Około 60 lat”. Sajetan nie jest typowym przedstawicielem grupy społecznej, z której się wywodzi.
W odróżnieniu od pozostałych szewców wygłasza filozoficzne myśli, a jego wyszukany język często przeplata się z wulgaryzmami: „Nie wstydaj się tak, Jędrek! Nieprawda: materializm biologiczny autora tej sztuki mówi inaczej: jest to synteza poprawionego psychologizmu Corneliusa i poprawionej monadologii Leibniza. Przez miliardy lat łączyły się i różniczkowały komórki, aby takie ohydne ścierwo, jak ja, mogło o sobie powiedzieć właśnie: «ja»! Ta metafizyczna książęca prostytuta - po co zdrabniać? - psiakrew, psia ją mać, tę sukę umitrzoną...”.
Tempe z racji swojego pochodzenia nie jest człowiekiem wykształconym, ale z pewnością jest oczytany. Jednocześnie aż tak bardzo nie odbiega od pozostałych szewców. Podobnie jak oni czuje się uciskany przez burżuazję i ma tego dość: „Ja, który mógłbym być prezydentem, królem tłumu - choć chwilę, choć jedną małą chwilkę. Lampiony, girlandy i słowa wokół lampionów głów, a ja, nędzny, brudny wszarz ze słońcem w piersi, błyszczącym jak tarcza złota Heliodora, jak sto Aldebaranów i Weg - ja nie umiałem mówić. Hej!”. Szewc miał swoją wizję nowego ładu, w którym na piedestał zostałaby wyniesiona klasa robotnicza: „Ja bym chciał ich dziwki deflorować, dewergondować, nimi się delektować, jus primae noctis nad nimi sprawować, w ich pierzynach spać, ichnie żarcie żreć aż do twardego rzygu, a potem ichnim duchem od zaświatów się zachłysnąć – ale nie podrabiać to, co oni, tylko lepsze stworzyć: i nowe religie nawet - na pośmiewisko ino, i nowe obrazy, i symfonie, i poematy, i maszyny, i nową całkiem zaistną, śliczną jak moja Hania...”.
Miał już dość demokracji i kapitalizmu, marzył o wprowadzeniu komunizmu: „My stworzymy bezkompromisową ludzkość. Sowiecka Rosja to tylko bohaterska próbka - dobra i taka, jako wysepka we wrogim oceanie. Ale my stworzymy od razu taką ludzkość, jaką będzie aż po zgaśniecie słońca, aż po zagwazdrany koniec naszych gadów na zamarzłej ziemiczce naszej kochanej i świętej”.
W stosunku do swoich Czeladników czuł się ich przywódcą. Często ganił swoich podwładnych Jędrka i Józka, lecz nie robił tego złośliwie, ponieważ w gruncie rzeczy chciał dla nich dobrze: „Poczytałbyś lepiej «Słówka» Boya, aby choć trochę kultury narodowej nabrać, ty wandrygo, ty chałapudro, ty skierdaszony wądrołaju, ty chliporzygu odwantroniony, ty wszawy bum...”. Charakterystyka Sajetana Tempe
Autor: Karolina Marl�gaSajetan Tempe to „majster szewski; rzadka bródka «dzika» i wąsy. Blondyn siwiejący. Ubrany w normalny strój szewski z fartuchem. Około 60 lat”. Sajetan nie jest typowym przedstawicielem grupy społecznej, z której się wywodzi.
W odróżnieniu od pozostałych szewców wygłasza filozoficzne myśli, a jego wyszukany język często przeplata się z wulgaryzmami: „Nie wstydaj się tak, Jędrek! Nieprawda: materializm biologiczny autora tej sztuki mówi inaczej: jest to synteza poprawionego psychologizmu Corneliusa i poprawionej monadologii Leibniza. Przez miliardy lat łączyły się i różniczkowały komórki, aby takie ohydne ścierwo, jak ja, mogło o sobie powiedzieć właśnie: «ja»! Ta metafizyczna książęca prostytuta - po co zdrabniać? - psiakrew, psia ją mać, tę sukę umitrzoną...”.
Tempe z racji swojego pochodzenia nie jest człowiekiem wykształconym, ale z pewnością jest oczytany. Jednocześnie aż tak bardzo nie odbiega od pozostałych szewców. Podobnie jak oni czuje się uciskany przez burżuazję i ma tego dość: „Ja, który mógłbym być prezydentem, królem tłumu - choć chwilę, choć jedną małą chwilkę. Lampiony, girlandy i słowa wokół lampionów głów, a ja, nędzny, brudny wszarz ze słońcem w piersi, błyszczącym jak tarcza złota Heliodora, jak sto Aldebaranów i Weg - ja nie umiałem mówić. Hej!”. Szewc miał swoją wizję nowego ładu, w którym na piedestał zostałaby wyniesiona klasa robotnicza: „Ja bym chciał ich dziwki deflorować, dewergondować, nimi się delektować, jus primae noctis nad nimi sprawować, w ich pierzynach spać, ichnie żarcie żreć aż do twardego rzygu, a potem ichnim duchem od zaświatów się zachłysnąć – ale nie podrabiać to, co oni, tylko lepsze stworzyć: i nowe religie nawet - na pośmiewisko ino, i nowe obrazy, i symfonie, i poematy, i maszyny, i nową całkiem zaistną, śliczną jak moja Hania...”.
Miał już dość demokracji i kapitalizmu, marzył o wprowadzeniu komunizmu: „My stworzymy bezkompromisową ludzkość. Sowiecka Rosja to tylko bohaterska próbka - dobra i taka, jako wysepka we wrogim oceanie. Ale my stworzymy od razu taką ludzkość, jaką będzie aż po zgaśniecie słońca, aż po zagwazdrany koniec naszych gadów na zamarzłej ziemiczce naszej kochanej i świętej”.
Za najwyższą wartość Tempe uznawał pracę, była ona sensem jego życia. Widać to najlepiej w momencie, gdy skazany na przymusowe bezrobocie zazdrości skazanej na przymusową pracę Księżnej: „O gołąbeczko moja! Ty nie wiesz, jak szczęśliwą jesteś, że pracować możesz! Jak się nam rwą do pracy te gicale i paluchy śmierdzące, jak się syćko w nas do tej jedynej pocieszycielki wypina, jaze do pęknięcia. A tu nic. (…) I puchną te bolące wątpia z nudy tak strasznej, jak góra Gauryzankar jaki, a śmierdzącej jak Cloaca Maxima, jak Mount Excrement z powieści fantastycznej pisarza Buldoga Myrke - z nudy, która boli, jak wrzód, jak karbunkuł - znowu, psiachyl, słów mi brak, a gadać się chce jak czego innego”.
Po przewrocie i przejęciu władzy Sajetan okazał się być nieudolnym władcą. Początkowo skupiał się na swoim wyglądzie przebierając się w kolorowy szlafrok. Uczesał wówczas elegancko włosy i ufryzował brodę. Przyrównując siebie do nieśmiertelnego przywódcy rewolucji zapewniał, iż nadeszły wreszcie czasy czynów, a nie czczych obietnic i mędrkowania: „I jako Lenin, jako sługa klasy, różnił się mimo całej morowości indywidualnej od Aleksandra Wielkiego, który osobowym fantastą potęgi był, tako ja się różnie od tego psa (wskazuje na śpiącego Scurvy'ego) A zresztą nie czas gadać - robić trza - samo się nie zrobi, psia ją mać tę rzeczywistość po trzykroć - e!! Skończyły się rozkoszne czasy idej - co to, wicie, można było majonezy żreć, a bolszewikiem ideowym być, aby się w nędzy ostatniej tymiż ideami na glanc pocieszać, że to niby kimś się, w ekskrementaliach gnijąc, mimo wszystko jest. Nowej idei nie wymyśli już nikt - nowa forma społecznego bytu sama się wytłamsi, wyiskrzy, wyflancuje z dialektycznej zgagi wszystkich bebechów tego kotła ludzkości, na którym, na samym doparniku, przy samej klapie bezpieczeństwa, siedzimy my - dawne sflądrysyny dudławe, a teraz twórcy, ino że nie radośni, psia ich suka zaskomlana”.
strona: 1 2
Zobacz inne artykuły:

kontakt | polityka cookies