Jesteś w: Ostatni dzwonek -> Jądro ciemności
Kobieta stanęła twarzą do parowca. Jej oblicze wydawało się być przepełnione smutkiem. Zdawało się, iż zaraz zrobi coś, do czego sama do końca nie była przekonana. Nagle zdobyła się na odwagę i gwałtownie wyprostowała ręce ku górze. W tym momencie drobne cienie otoczyły statek. Kobieta obróciła się i zniknęła w buszu.
Rosjanin powiedział wtedy, że gdyby próbowała dostać się na parowiec nie zawahałby się jej zastrzelić. Pamiętał tę kobietę, jak przybyła do obozowiska i zrobiła mu wielką awanturę o materiał, którego użył do zrobienia sobie łat. Przez dwa tygodnie trzymał się od niej z daleka.
Z kajuty dobiegÅ‚ donoÅ›ny gÅ‚os Kurtza sprzeczajÄ…cego siÄ™ z dyrektorem: „Ocalić mnie! ocalić kość sÅ‚oniowÄ…, chce pan powiedzieć. Niechże pan nie gada. Mnie ocalić! Jak to, przecież to ja was musiaÅ‚em ratować! Psujecie mi teraz plany. Chory! Chory! Nie taki chory, jak byÅ›cie pragnÄ™li. Mniejsza z tym. Wykonam jeszcze swoje plany - wrócÄ™. Pokażę wam, co można zrobić. Wy, z tymi waszymi kramarskimi pojÄ™ciami, przeszkadzacie mi tylko. Ja wrócÄ™. Ja...”
Dyrektor wyszedÅ‚ z kajuty i na osobnoÅ›ci zwróciÅ‚ siÄ™ do kapitana mówiÄ…c, że z najlepszym agentem towarzystwa byÅ‚o już bardzo źle. Po czym dodaÅ‚: Ale co tu ukrywać. Pan Kurtz wyÅ›wiadczyÅ‚ naszemu towarzystwu wiÄ™cej zÅ‚ego niż dobrego. Nie zdawaÅ‚ sobie sprawy, że czasy nie dojrzaÅ‚y jeszcze do energicznej akcji. Ostrożność, ostrożność - oto moja zasada”. WedÅ‚ug niego ten okrÄ™g byÅ‚ od teraz dla nich zamkniÄ™ty. PrzyznaÅ‚, że znaleźli w nim dużo koÅ›ci sÅ‚oniowej, przeważnie skamieliny. Dyrektor nazwaÅ‚ metodÄ™ Kurtza „niezdrowÄ…”. Marlow odparÅ‚, iż to, co wyczyniaÅ‚ agent nie byÅ‚o wcale „metodÄ…”. SÅ‚owa te ucieszyÅ‚y jego rozmówcÄ™. Bohater jednak dodaÅ‚, iż dla niego pan Kurtz wciąż jest czÅ‚owiekiem wybitnym. Dyrektor obrzuciÅ‚ go chÅ‚odnym spojrzeniem i rzuciÅ‚: „ByÅ‚”.
Marynarz wiedziaÅ‚, iż byÅ‚ od tamtej pory zaliczany do zwolenników opÄ™tanego czÅ‚owieka, ale wolaÅ‚ to, niż przynależność do ludzi zarzÄ…dcy Stacji Centralnej. Rosjanin zwróciÅ‚ siÄ™ do Marlowa z podziÄ™kowaniem za wstawienie siÄ™ w obronie pana Kurtza. MÅ‚ody czÅ‚owiek zdradziÅ‚, iż podejrzewa dyrektora i jego ludzi o niecne zamiary w stosunku do jego osoby. Bohater potwierdziÅ‚ jego obawy: „Dyrektor uważa, że powinno siÄ™ pana powiesić”. SÅ‚owa te przeraziÅ‚y „arlekina”, który domyÅ›laÅ‚ siÄ™, iż ludzie ci byli zdolni do wszystkiego. Marlow zaproponowaÅ‚, by mężczyzna oddaliÅ‚ siÄ™, jeżeli ma w okolicy przyjaciół, to z pewnoÅ›ciÄ… nic mu siÄ™ nie stanie.
Rosjanin zniżyÅ‚ gÅ‚os i wyjawiÅ‚ bohaterowi, iż Kurtz rozkazaÅ‚ swoim ludziom zaatakować parowiec. Chory miaÅ‚ nadziejÄ™, iż pierwszy ostrzaÅ‚ skutecznie odstraszy zaÅ‚ogÄ™, lecz tak siÄ™ nie staÅ‚o. MÅ‚ody mężczyzna nalegaÅ‚, by Marlow zachowaÅ‚ peÅ‚nÄ… dyskrecjÄ™. Bohater udzieliÅ‚ Rosjaninowi wszelkiej pomocy. Poza nabojami i tytoniem dostaÅ‚ od Marlowa również parÄ™ trzewików. Mężczyzna w tajemnicy niezauważony przez nikogo oddaliÅ‚ siÄ™ w ciemnoÅ›ciach.„JÄ…dro ciemnoÅ›ci” - streszczenie szczegółowe
Autor: Karolina MarlêgaKobieta stanęła twarzÄ… do parowca. Jej oblicze wydawaÅ‚o siÄ™ być przepeÅ‚nione smutkiem. ZdawaÅ‚o siÄ™, iż zaraz zrobi coÅ›, do czego sama do koÅ„ca nie byÅ‚a przekonana. Nagle zdobyÅ‚a siÄ™ na odwagÄ™ i gwaÅ‚townie wyprostowaÅ‚a rÄ™ce ku górze. W tym momencie drobne cienie otoczyÅ‚y statek. Kobieta obróciÅ‚a siÄ™ i zniknęła w buszu.
Rosjanin powiedział wtedy, że gdyby próbowała dostać się na parowiec nie zawahałby się jej zastrzelić. Pamiętał tę kobietę, jak przybyła do obozowiska i zrobiła mu wielką awanturę o materiał, którego użył do zrobienia sobie łat. Przez dwa tygodnie trzymał się od niej z daleka.
Z kajuty dobiegÅ‚ donoÅ›ny gÅ‚os Kurtza sprzeczajÄ…cego siÄ™ z dyrektorem: „Ocalić mnie! ocalić kość sÅ‚oniowÄ…, chce pan powiedzieć. Niechże pan nie gada. Mnie ocalić! Jak to, przecież to ja was musiaÅ‚em ratować! Psujecie mi teraz plany. Chory! Chory! Nie taki chory, jak byÅ›cie pragnÄ™li. Mniejsza z tym. Wykonam jeszcze swoje plany - wrócÄ™. Pokażę wam, co można zrobić. Wy, z tymi waszymi kramarskimi pojÄ™ciami, przeszkadzacie mi tylko. Ja wrócÄ™. Ja...”
Dyrektor wyszedÅ‚ z kajuty i na osobnoÅ›ci zwróciÅ‚ siÄ™ do kapitana mówiÄ…c, że z najlepszym agentem towarzystwa byÅ‚o już bardzo źle. Po czym dodaÅ‚: Ale co tu ukrywać. Pan Kurtz wyÅ›wiadczyÅ‚ naszemu towarzystwu wiÄ™cej zÅ‚ego niż dobrego. Nie zdawaÅ‚ sobie sprawy, że czasy nie dojrzaÅ‚y jeszcze do energicznej akcji. Ostrożność, ostrożność - oto moja zasada”. WedÅ‚ug niego ten okrÄ™g byÅ‚ od teraz dla nich zamkniÄ™ty. PrzyznaÅ‚, że znaleźli w nim dużo koÅ›ci sÅ‚oniowej, przeważnie skamieliny. Dyrektor nazwaÅ‚ metodÄ™ Kurtza „niezdrowÄ…”. Marlow odparÅ‚, iż to, co wyczyniaÅ‚ agent nie byÅ‚o wcale „metodÄ…”. SÅ‚owa te ucieszyÅ‚y jego rozmówcÄ™. Bohater jednak dodaÅ‚, iż dla niego pan Kurtz wciąż jest czÅ‚owiekiem wybitnym. Dyrektor obrzuciÅ‚ go chÅ‚odnym spojrzeniem i rzuciÅ‚: „ByÅ‚”.
Marynarz wiedziaÅ‚, iż byÅ‚ od tamtej pory zaliczany do zwolenników opÄ™tanego czÅ‚owieka, ale wolaÅ‚ to, niż przynależność do ludzi zarzÄ…dcy Stacji Centralnej. Rosjanin zwróciÅ‚ siÄ™ do Marlowa z podziÄ™kowaniem za wstawienie siÄ™ w obronie pana Kurtza. MÅ‚ody czÅ‚owiek zdradziÅ‚, iż podejrzewa dyrektora i jego ludzi o niecne zamiary w stosunku do jego osoby. Bohater potwierdziÅ‚ jego obawy: „Dyrektor uważa, że powinno siÄ™ pana powiesić”. SÅ‚owa te przeraziÅ‚y „arlekina”, który domyÅ›laÅ‚ siÄ™, iż ludzie ci byli zdolni do wszystkiego. Marlow zaproponowaÅ‚, by mężczyzna oddaliÅ‚ siÄ™, jeżeli ma w okolicy przyjaciół, to z pewnoÅ›ciÄ… nic mu siÄ™ nie stanie.
Niewiele po północy Marlow zbudził się i wyszedł na pokład. Zauważył, iż pod krzywym budynkiem stacji na szczycie wzgórza, płonęło ognisko. Z buszu dochodził do niego dźwięk bębnów i hipnotyczny pomruk tubylców, który na krótką chwilę zamienił się w przerażający krzyk. Bohater zajrzał do kajuty Kurtza i odkrył, iż agenta w niej nie było. Przez krótką chwilę sparaliżował go strach. Oczami wyobraźni widział straszliwą rzeź, jakiej mogliby dopuścić się tubylcy na załodze parowca. Nagle poczuł wielki spokój i ukojenie, które spowodowały, że nie podniósł alarmu.
Kapitan postanowiÅ‚ wyskoczyć na brzeg i odnaleźć Kurtza. „Nie zdradziÅ‚em pana Kurtza - byÅ‚o mi sÄ…dzone, abym go nigdy nie zdradziÅ‚ - byÅ‚o zapisane, że mam pozostać wiernym do koÅ„ca zmorze, na którÄ… padÅ‚ mój wybór”, mówiÅ‚ Marlow swoim sÅ‚uchaczom. PragnÄ…Å‚ sam rozprawić siÄ™ z przeÅ›ladujÄ…cym go „cieniem”.
strona: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24
Szybki test:
Czarnoskórzy robotnicy, spętani łańcuchami, mieli za zadanie:a) wydobywać węgiel
b) szukać kości słoniowej
c) pracować na plantacji kawy
d) wydrążyć tunel w skale
RozwiÄ…zanie
W „grobowym mieÅ›cie” mieÅ›ciÅ‚a siÄ™ siedziba:
a) towarzystwa handlowego
b) spółki transportowej
c) stacji przesyłowej
d) departamentu kolonii
RozwiÄ…zanie
„Odźwiernymi u wrót CiemnoÅ›ci” nazwaÅ‚ Marlow:
a) dyrektora i jego brata
b) krokodyle żyjące w Kongu
c) plemiona zamieszkujÄ…ce brzegi Konga
d) kobiety pracujÄ…ce w biurze kompanii
RozwiÄ…zanie
Więcej pytań
Zobacz inne artykuły:
kontakt | polityka cookies