Jesteś w: Ostatni dzwonek -> Jądro ciemności
Na swojej drodze Marlow natknÄ…Å‚ siÄ™ na wielkÄ… dziurÄ™ wykopanÄ… w ziemi bez widocznego sensu. ZastanawiaÅ‚ siÄ™ nad celem jej powstania: „Może miaÅ‚a coÅ› wspólnego z filantropijnym zamiarem dostarczenia zbrodniarzom jakiegoÅ› zajÄ™cia”. Nieco dalej zauważyÅ‚ gÅ‚Ä™bokÄ… szczelinÄ™ wypeÅ‚nionÄ… potÅ‚uczonymi kawaÅ‚kami rur. PodejrzewaÅ‚, iż miaÅ‚y one sÅ‚użyć do drenażu wioski. Gdy wreszcie znalazÅ‚ siÄ™ w cieniu drzew, poczuÅ‚ siÄ™, jakby przekroczyÅ‚ „ponury krÄ…g jakiegoÅ› inferno”. DziaÅ‚o siÄ™ tak za sprawÄ… potężnego haÅ‚asu, jaki dochodziÅ‚ z przeÅ‚omu rzeki.
MiÄ™dzy drzewami konali Murzyni. Marlow widziaÅ‚, że sÄ… skrajnie wycieÅ„czeni i gnÄ™bieni przez choroby. Marynarz pomyÅ›laÅ‚ wtedy: „Nie byli nieprzyjaciółmi, nie byli zbrodniarzami, nie zostaÅ‚o w nich już nic ziemskiego - byÅ‚y to tylko czarne cienie choroby i gÅ‚odu, leżące bezwÅ‚adnie w zielonawym mroku. ÅšciÄ…gniÄ™ci ze wszystkich zakÄ…tków wybrzeża na podstawie legalnych kontraktów, rzuceni w nieodpowiednie warunki, żywieni nieznanÄ… im strawÄ…, osÅ‚abli, stali siÄ™ niezdolni do pracy; pozwolono im wreszcie odpeÅ‚znąć i wypoczywać. Te konajÄ…ce postacie byÅ‚y wolne jak powietrze - i prawie równie niematerialne”. Marlow zorientowaÅ‚ siÄ™, iż tuż przed nim kona mÅ‚ody czÅ‚owiek, którego ciaÅ‚o wyglÄ…da jak „czarne koÅ›ci”. Marynarz zorientowaÅ‚ siÄ™, iż ten lada moment umrze. Nie wiedziaÅ‚, co ma robić. Jedyne, co mu przyszÅ‚o do gÅ‚owy to podarowanie Murzynowi suchara. MÅ‚odzieniec wyciÄ…gnÄ…Å‚ rÄ™kÄ™ i byÅ‚ to ostatni ruch w jego życiu. Marynarz dostrzegÅ‚ na szyi nieboszczyka biaÅ‚Ä… przÄ™dzÄ™, zastanawiaÅ‚ siÄ™, czy byÅ‚ to amulet, czy też oznakowanie, nadane przez biaÅ‚ych ludzi.
Å»eglarz powoli dostrzegaÅ‚ inne „wiÄ…zki kÄ…tów”, porozrzucane po gaju. Murzyni siedzieli w przedziwnych pozach, czekajÄ…c na Å›mierć. Marlow nie mógÅ‚ znieść ich spojrzenia. Jeden z konajÄ…cych zebraÅ‚ w sobie siÅ‚y i na czworakach podszedÅ‚ do rzeki, by napić siÄ™ wody, ten wysiÅ‚ek okazaÅ‚ siÄ™ dla niego zabójczy.
Bohater miaÅ‚ już dość tego makabrycznego widoku i popÄ™dziÅ‚ w kierunku stacji. NatknÄ…Å‚ siÄ™ na biaÅ‚ego czÅ‚owieka, ubranego tak schludnie, iż najpierw wydawaÅ‚o mu siÄ™, że ma przewidzenia. Widok mężczyzny nie pasowaÅ‚ do otaczajÄ…cych go warunków: „ZobaczyÅ‚em wysoki, nakrochmalony koÅ‚nierzyk, biaÅ‚e mankiety, lekkÄ… alpakowÄ… kurtkÄ™, Å›nieżne spodnie, jasny krawat i lakierki. Kapelusza nie miaÅ‚. WÅ‚osy jego byÅ‚y rozdzielone, wyczesane i wypomadowane, a w dużej biaÅ‚ej rÄ™ce niósÅ‚ parasol z zielonÄ… podszewkÄ…. ByÅ‚ zdumiewajÄ…cy; za jego uchem tkwiÅ‚o pióro”.
CzÅ‚owiek przedstawiÅ‚ siÄ™ Marlowowi jako główny buchalter spółki. Marynarz byÅ‚ peÅ‚en szacunku dla wyglÄ…du mężczyzny, uważaÅ‚, iż w takich warunkach utrzymanie fasonu nie byÅ‚o sprawÄ… Å‚atwÄ…. KsiÄ™gowy pracowaÅ‚ na stacji już blisko trzy lata. Å»eglarz wybiegÅ‚ nieco wprzód swojej opowieÅ›ci i zdradziÅ‚, iż kiedyÅ› zapytaÅ‚ go, o to jak dbaÅ‚ o bieliznÄ™, że ta byÅ‚a wciąż taka czysta i wykrochmalona. Buchalter zdradziÅ‚, iż wyuczyÅ‚ w tym jednÄ… z tamtejszych kobiet. Mężczyzna nie tylko wyglÄ…daÅ‚ porzÄ…dnie, ale byÅ‚ rzeczywiÅ›cie wyÅ›mienitym ksiÄ™gowym. „JÄ…dro ciemnoÅ›ci” - streszczenie szczegółowe
Autor: Karolina MarlêgaNa swojej drodze Marlow natknÄ…Å‚ siÄ™ na wielkÄ… dziurÄ™ wykopanÄ… w ziemi bez widocznego sensu. ZastanawiaÅ‚ siÄ™ nad celem jej powstania: „Może miaÅ‚a coÅ› wspólnego z filantropijnym zamiarem dostarczenia zbrodniarzom jakiegoÅ› zajÄ™cia”. Nieco dalej zauważyÅ‚ gÅ‚Ä™bokÄ… szczelinÄ™ wypeÅ‚nionÄ… potÅ‚uczonymi kawaÅ‚kami rur. PodejrzewaÅ‚, iż miaÅ‚y one sÅ‚użyć do drenażu wioski. Gdy wreszcie znalazÅ‚ siÄ™ w cieniu drzew, poczuÅ‚ siÄ™, jakby przekroczyÅ‚ „ponury krÄ…g jakiegoÅ› inferno”. DziaÅ‚o siÄ™ tak za sprawÄ… potężnego haÅ‚asu, jaki dochodziÅ‚ z przeÅ‚omu rzeki.
MiÄ™dzy drzewami konali Murzyni. Marlow widziaÅ‚, że sÄ… skrajnie wycieÅ„czeni i gnÄ™bieni przez choroby. Marynarz pomyÅ›laÅ‚ wtedy: „Nie byli nieprzyjaciółmi, nie byli zbrodniarzami, nie zostaÅ‚o w nich już nic ziemskiego - byÅ‚y to tylko czarne cienie choroby i gÅ‚odu, leżące bezwÅ‚adnie w zielonawym mroku. ÅšciÄ…gniÄ™ci ze wszystkich zakÄ…tków wybrzeża na podstawie legalnych kontraktów, rzuceni w nieodpowiednie warunki, żywieni nieznanÄ… im strawÄ…, osÅ‚abli, stali siÄ™ niezdolni do pracy; pozwolono im wreszcie odpeÅ‚znąć i wypoczywać. Te konajÄ…ce postacie byÅ‚y wolne jak powietrze - i prawie równie niematerialne”. Marlow zorientowaÅ‚ siÄ™, iż tuż przed nim kona mÅ‚ody czÅ‚owiek, którego ciaÅ‚o wyglÄ…da jak „czarne koÅ›ci”. Marynarz zorientowaÅ‚ siÄ™, iż ten lada moment umrze. Nie wiedziaÅ‚, co ma robić. Jedyne, co mu przyszÅ‚o do gÅ‚owy to podarowanie Murzynowi suchara. MÅ‚odzieniec wyciÄ…gnÄ…Å‚ rÄ™kÄ™ i byÅ‚ to ostatni ruch w jego życiu. Marynarz dostrzegÅ‚ na szyi nieboszczyka biaÅ‚Ä… przÄ™dzÄ™, zastanawiaÅ‚ siÄ™, czy byÅ‚ to amulet, czy też oznakowanie, nadane przez biaÅ‚ych ludzi.
Å»eglarz powoli dostrzegaÅ‚ inne „wiÄ…zki kÄ…tów”, porozrzucane po gaju. Murzyni siedzieli w przedziwnych pozach, czekajÄ…c na Å›mierć. Marlow nie mógÅ‚ znieść ich spojrzenia. Jeden z konajÄ…cych zebraÅ‚ w sobie siÅ‚y i na czworakach podszedÅ‚ do rzeki, by napić siÄ™ wody, ten wysiÅ‚ek okazaÅ‚ siÄ™ dla niego zabójczy.
Bohater miaÅ‚ już dość tego makabrycznego widoku i popÄ™dziÅ‚ w kierunku stacji. NatknÄ…Å‚ siÄ™ na biaÅ‚ego czÅ‚owieka, ubranego tak schludnie, iż najpierw wydawaÅ‚o mu siÄ™, że ma przewidzenia. Widok mężczyzny nie pasowaÅ‚ do otaczajÄ…cych go warunków: „ZobaczyÅ‚em wysoki, nakrochmalony koÅ‚nierzyk, biaÅ‚e mankiety, lekkÄ… alpakowÄ… kurtkÄ™, Å›nieżne spodnie, jasny krawat i lakierki. Kapelusza nie miaÅ‚. WÅ‚osy jego byÅ‚y rozdzielone, wyczesane i wypomadowane, a w dużej biaÅ‚ej rÄ™ce niósÅ‚ parasol z zielonÄ… podszewkÄ…. ByÅ‚ zdumiewajÄ…cy; za jego uchem tkwiÅ‚o pióro”.
Poza tym jednym człowiekiem, wszystko inne na stacji było w nieładzie. Marlow był zmuszony do czekania w tym miejscu aż dziesięć dni, co wydawało mu się wiecznością. W tym czasie często odwiedzał księgowego. Na stacji panowały niesamowite upały, a do tego życie utrudniały wielkie muchy, które nie kąsały, lecz raniły. Marlow przesiadywał w chacie, gdzie buchalter prowadził księgowość i przyglądał się jego pracy. W tym samym pomieszczeniu umieszczono chorego agenta.
Pewnego dnia schludny mężczyzna zwrócił się do marynarza, informując go, iż z pewnością spotka się z panem Kurtzem. Człowiek ten był jednym z głównych agentów spółki. Księgowy zapewniał, iż to wybitna postać. Kurtz był największym dostawcą kości słoniowej dla towarzystwa handlowego.
Tego samego dnia do stacji przybyła karawana. Przed chatą księgowego panował wielki gwar. Buchalter zorientował się wtedy, iż agent już nic nie słyszy, ale jeszcze żyje. Mężczyzna zachwalał ponownie pana Kurtza. Mówił, iż Rada w Europie wkrótce obsadzi go na bardzo ważnym stanowisku.
strona: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24
Szybki test:
Pale rozmieszczone wokół chaty Kurtza zwieńczone były:a) pióropuszami
b) ludzkimi głowami
c) ozdobami z kości słoniowej
d) włóczniami
RozwiÄ…zanie
Po powrocie do Londynu po sześciu latach nieobecności, Marlow zapragnął spełnić swoje marzenie z dzieciństwa i wybrać się w podróż do:
a) Indii
b) Afryki
c) Austarlii
d) Ameryki Południowej
RozwiÄ…zanie
Marlow powróciÅ‚ do „miasta grobów”, aby speÅ‚nić ostatniÄ… wolÄ™ Kurtza:
a) przekazać listy jego Narzeczonej
b) zabić księgowego kompanii
c) spotkać się z dyrektorem kompanii
d) spłacić dług jego bratu
RozwiÄ…zanie
Więcej pytań
Zobacz inne artykuły:
kontakt | polityka cookies