Jesteś w: Ostatni dzwonek -> Nie-Boska komedia
„Zaczęte w Wiedniu na wiosnę, skończone w Wenecji w jesieni 1833 r.” – takim dopiskiem opatrzył poeta rękopis dzieła. Miał wówczas 21 lat i był w pełni świadom swojego poetyckiego powołania. Wiedział również, że „Nie – Boska komedia” będzie znamiennym dla jego twórczości utworem. Jak wielu innych romantyków „doświadczonych” powstaniem listopadowym i jego klęską, sięgał do problematyki współczesnej, aktualnej wiążącej się z zagadnieniami bytu narodowego. Bieżący temat przekształcił w formę rewolucji społecznej, na którą zakrawało przecież powstanie listopadowe (1830 – 1831), i w takiej postaci przedstawił je w „Nie – Boskiej”. W opinii jego ojca - generała Wincentego Krasińskiego był to poniekąd zamach stanu – „wywrotowa” reakcja warstw niższych przeciwko władzy panującej, bo pamiętać należy, że przewrót listopadowy zapoczątkowała garstka spiskowców – oficerów, do której przyłączyła się część społeczeństwa. Niewielki bunt podchorążych skierowany przeciwko Wielkiemu Księciu Konstantemu i carowi Mikołajowi I (ówczesnemu królowi Polski), inspirowany zamiarem uśmiercenia obydwu panujących, przerodził się w ogólnonarodowy zryw.
„Co do opinii w kraju, trzeba z początku zacząć. Rewolucja Kościuszki była przeciwko nieprzyjaciołom kraju – była dla przeszkodzenia, jeżeli można, zguby kraju. Ta zaś grób mu kopie. Tamtę zaczęli obywatele, naród. Tę zaś kilku cudzoziemców i dzieci. Tamta miłością ojczyzny tchnęła, tu od mordu swoich się zaczęło i od chęci zamordowania władcy, czego nigdy nie było w kartach historii naszej. [...]
Narodowości poznikały. Dwa kolory rządzą światem: porządek i rozruch, a to na to, żeby ci, co posiadają, nie posiadali, a ci, co nie posiadali, żeby posiadali. Stąd to ten ruch nieznośny partyj, któren w całym świecie się rozszerza, a przybiera preteksta najszczytniejsze miłości ojczyzny, żeby dojść do celu. [...] Dlatego proszę cię, byś spokojnie końca czekał.” – tak pisał Wincenty Krasiński do syna, którego wybuch powstania listopadowego zastał w Rzymie i, który tylko się o nim dowiedziawszy, zapragnął wracać do kraju. Ojciec, jak widać, inaczej traktował powstanie listopadowe, nie postrzegał go w kategoriach ruchu narodowowyzwoleńczego, a jedynie jako przewrót społeczny. Sam z powstańczej Warszawy uciekał do Petersburga, a synowi do kraju wracać zabronił.
Młody poeta zasugerował się opinią ojca i historię dziejów opowiedział jako dramat o rewolucji społecznej. Sam w ten sposób próbował zrozumieć i zinterpretować konieczność przemian, a „odmalował” je, kontrastując ze sobą walkę pokoleń i klas. Dodatkowo „uchwycił” w „Nie – Boskiej”„modny” w romantyzmie wątek poezji i poety, nadając mu indywidualny odcień. Pisał 21 listopada 1833 roku w liście do Konstantego Gaszyńskiego: „Mam dramat dotyczący rzeczy wieku naszego – walka w nim dwóch pryncypiów: arystokracji i demokracji – tytuł „Mąż”. (tytuł pierwotny) [...] Rzecz sądzę dobrze napisana. Jest to obrona tego, na co się targa tak wielu hołyszów: religii i chwały przeszłości! Bezimiennie powinno być wydrukowane.” Utwór faktycznie wydano anonimowo w Paryżu, w marcu 1835 roku, w trzy lata po III części „Dziadów” Mickiewicza, w rok po publikacji „Pana Tadeusza” i „Kordiana”. Krasiński o „Nie – Boskiej komedii”
Autor: Ewa Petniak„Zaczęte w Wiedniu na wiosnę, skończone w Wenecji w jesieni 1833 r.” – takim dopiskiem opatrzył poeta rękopis dzieła. Miał wówczas 21 lat i był w pełni świadom swojego poetyckiego powołania. Wiedział również, że „Nie – Boska komedia” będzie znamiennym dla jego twórczości utworem. Jak wielu innych romantyków „doświadczonych” powstaniem listopadowym i jego klęską, sięgał do problematyki współczesnej, aktualnej wiążącej się z zagadnieniami bytu narodowego. Bieżący temat przekształcił w formę rewolucji społecznej, na którą zakrawało przecież powstanie listopadowe (1830 – 1831), i w takiej postaci przedstawił je w „Nie – Boskiej”. W opinii jego ojca - generała Wincentego Krasińskiego był to poniekąd zamach stanu – „wywrotowa” reakcja warstw niższych przeciwko władzy panującej, bo pamiętać należy, że przewrót listopadowy zapoczątkowała garstka spiskowców – oficerów, do której przyłączyła się część społeczeństwa. Niewielki bunt podchorążych skierowany przeciwko Wielkiemu Księciu Konstantemu i carowi Mikołajowi I (ówczesnemu królowi Polski), inspirowany zamiarem uśmiercenia obydwu panujących, przerodził się w ogólnonarodowy zryw.
„Co do opinii w kraju, trzeba z początku zacząć. Rewolucja Kościuszki była przeciwko nieprzyjaciołom kraju – była dla przeszkodzenia, jeżeli można, zguby kraju. Ta zaś grób mu kopie. Tamtę zaczęli obywatele, naród. Tę zaś kilku cudzoziemców i dzieci. Tamta miłością ojczyzny tchnęła, tu od mordu swoich się zaczęło i od chęci zamordowania władcy, czego nigdy nie było w kartach historii naszej. [...]
Narodowości poznikały. Dwa kolory rządzą światem: porządek i rozruch, a to na to, żeby ci, co posiadają, nie posiadali, a ci, co nie posiadali, żeby posiadali. Stąd to ten ruch nieznośny partyj, któren w całym świecie się rozszerza, a przybiera preteksta najszczytniejsze miłości ojczyzny, żeby dojść do celu. [...] Dlatego proszę cię, byś spokojnie końca czekał.” – tak pisał Wincenty Krasiński do syna, którego wybuch powstania listopadowego zastał w Rzymie i, który tylko się o nim dowiedziawszy, zapragnął wracać do kraju. Ojciec, jak widać, inaczej traktował powstanie listopadowe, nie postrzegał go w kategoriach ruchu narodowowyzwoleńczego, a jedynie jako przewrót społeczny. Sam z powstańczej Warszawy uciekał do Petersburga, a synowi do kraju wracać zabronił.
W liście do serdecznego przyjaciela, redaktora „Times’a” – Henryka Reeve’a, pisanym w grudniu 1833 roku, dał poeta obszerny wykład – charakterystykę zagadnień obecnych w jego dziele: „Jeszcze w lecie zacząłem pisać dramat o dzisiejszych sprawach tego świata, o elemencie arystokracji i ludu. Bohater jest hrabią a zarazem poetą; przeciwstawiłem go ludowemu przywódcy, człowiekowi genialnemu, który wyłonił się z ciemności, a kroczy na czele milionowej rzeczy szewców i chłopów. Wprowadziłem sceny półprzytomne, gorączkowe, na ruinach zwalonej katedry, śpiewy namiętne, chóry przechrztów (...), wolnych kobiet, proroków przyszłości, wyzwolonych spod władzy panów lokajów, rzeźników, nieczułych na nic, poza namiętną potrzebą krwi, członków klubu zabójców. Dalej, pośród tego wszystkiego, ukazałem wodza, który rozumie swoje dzieło i porwanych zapałem prozelitów (neofitów, nowych czcicieli danej idei), którzy nie rozumieją z niego nic. A potem nakreśliłem postać hrabiego – poety, który ma bronić swoich braci w ostatnim ich schronieniu, w jakimś gotyckim zamku. Jako poeta jest on egoistą, jako szlachcic – jest człowiekiem odważnym, a ponadto – jako poeta czuje, co to uczucie; czuje, co to być dobrym mężem, a żona jego umiera z cierpień i szaleństwa; czuje, co to być dobrym ojcem, a syn jego odziedziczył po matce pomieszanie zmysłów; oślepły wieści zagładę swojej klasy; hrabia Henryk jest także ambitny: raduje go myśl, że jest wodzem tylu hrabiów i książąt, którzy zebrali się razem, aby zginąć; w lochach podzamkowych słyszy grożące mu głosy; ofiary dawnych feudalnych tortur grożą mu:
strona: 1 2 3
Zobacz inne artykuły:
kontakt | polityka cookies