Jesteś w: Ostatni dzwonek -> Nie-Boska komedia
Pierwszej inscenizacji „Nie – Boskiej komedii” dokonał Józef Kotarbiński. 29 listopada 1902 roku w Teatrze Miejskim w Krakowie odbył się spektakl premierowy. Kolejnych adaptacji dokonywano zazwyczaj co dwa - trzy lata. Do roku 1938 odbyło się ponad dwadzieścia premier. Nie wszystkie były udane, a do najciekawszych należą:
- inscenizacja Arnolda Szyfmana w Teatrze Polskim w Warszawie – premiera: 30 stycznia 1920 roku
- dwie inscenizacje Leona Schillera: pierwsza w Teatrze im. W. Bogusłwawskiego w Warszawie – premiera: 11 czerwca 1926 roku, druga w Teatrze Polskim w Łodzi – premiera: 12 marca 1938 roku.
Po II wojnie światowej dokonano czterech nader ciekawych realizacji scenicznych dzieła Krasińskiego. Były to spektakle w reżyserii:
- Bohdana Korzeniewskiego - w Teatrze Nowym w Łodzi (1959 rok, spektakl premierowy odbył się 19 czerwca),
- Jerzego Kreczmara – w Teatrze Polskim w Poznaniu (1964 rok, premiera 25 marca),
- Konrada Swinarskiego w Teatrze Starym w Krakowie (1965 rok, premiera 9 października),
- Adama Hanuszkiewicza w Teatrze Narodowym w Warszawie (1969 rok, premiera 20 marca).
„Nie – Boską komedię” wystawiano także za granicą: w Pradze (1918), Leningradzie (1923), Gera (w Niemczech, 1929), Wiedniu (1936), Budapeszcie (1936), Bernie (w Szwajcarii, 1956).
„Nie – Boska” w oczach krytyków - fragmenty recenzji wybranych inscenizacji teatralnych:
- o adaptacji Leona Schillera (czerwiec 1926 roku) Tadeusz Boy – Żeleński:
„(...) Jedni, mówiąc o realizacji dzieła poety i myśliciela, zaznaczają, ze na pierwszym planie znalazł się dekorator; drudzy stwierdzają, że „Nie – Boską komedię” pokazano jako „dramat zbiorowy”, gdyż jasnym jest, że dla poety główną sprawą jest tu dramat indywidualny, ów znamienny dramat romantyczny, obejmujący rozpięciem skrzydeł niebo i ziemię, ale zestrzeliwujący wszystko we własnym sercu. „Nimi pogardzam, was nienawidzę”, oto stosunek hrabiego Henryka do dwóch obozów; a jak podszepty złowrogiej Dziewicy rozpoczynają dramat, tak kończą go słowa: „Poezjo, bądź mi przeklęta”. Zaznaczyłem już te proporcje, przejrzyste w czytaniu, prą, siłą samego ucieleśnienia scenicznego, ku deformacji; tym bardziej, gdy, jak się stało, dekorator zaciemni dramat osobisty Henryka, a reżyser mistrzowskimi scenami zespołowymi uczyni z „Nie – Boskiej” magiczną latarnię rewolucji.
(„Kurier Poranny” 1926 nr 162; przedruk wg Pisma, t. XXII, Warszawa 1964)
- o adaptacji Bohdana Korzeniewskiego (czerwiec 1959 roku); Zygmunt Greń:Realizacje sceniczne „Nie – Boskiej komedii” i uwagi krytyków
Autor: Ewa PetniakPierwszej inscenizacji „Nie – Boskiej komedii” dokonał Józef Kotarbiński. 29 listopada 1902 roku w Teatrze Miejskim w Krakowie odbył się spektakl premierowy. Kolejnych adaptacji dokonywano zazwyczaj co dwa - trzy lata. Do roku 1938 odbyło się ponad dwadzieścia premier. Nie wszystkie były udane, a do najciekawszych należą:
- inscenizacja Arnolda Szyfmana w Teatrze Polskim w Warszawie – premiera: 30 stycznia 1920 roku
- dwie inscenizacje Leona Schillera: pierwsza w Teatrze im. W. Bogusłwawskiego w Warszawie – premiera: 11 czerwca 1926 roku, druga w Teatrze Polskim w Łodzi – premiera: 12 marca 1938 roku.
Po II wojnie światowej dokonano czterech nader ciekawych realizacji scenicznych dzieła Krasińskiego. Były to spektakle w reżyserii:
- Bohdana Korzeniewskiego - w Teatrze Nowym w Łodzi (1959 rok, spektakl premierowy odbył się 19 czerwca),
- Jerzego Kreczmara – w Teatrze Polskim w Poznaniu (1964 rok, premiera 25 marca),
- Konrada Swinarskiego w Teatrze Starym w Krakowie (1965 rok, premiera 9 października),
- Adama Hanuszkiewicza w Teatrze Narodowym w Warszawie (1969 rok, premiera 20 marca).
„Nie – Boską komedię” wystawiano także za granicą: w Pradze (1918), Leningradzie (1923), Gera (w Niemczech, 1929), Wiedniu (1936), Budapeszcie (1936), Bernie (w Szwajcarii, 1956).
„Nie – Boska” w oczach krytyków - fragmenty recenzji wybranych inscenizacji teatralnych:
- o adaptacji Leona Schillera (czerwiec 1926 roku) Tadeusz Boy – Żeleński:
„(...) Jedni, mówiąc o realizacji dzieła poety i myśliciela, zaznaczają, ze na pierwszym planie znalazł się dekorator; drudzy stwierdzają, że „Nie – Boską komedię” pokazano jako „dramat zbiorowy”, gdyż jasnym jest, że dla poety główną sprawą jest tu dramat indywidualny, ów znamienny dramat romantyczny, obejmujący rozpięciem skrzydeł niebo i ziemię, ale zestrzeliwujący wszystko we własnym sercu. „Nimi pogardzam, was nienawidzę”, oto stosunek hrabiego Henryka do dwóch obozów; a jak podszepty złowrogiej Dziewicy rozpoczynają dramat, tak kończą go słowa: „Poezjo, bądź mi przeklęta”. Zaznaczyłem już te proporcje, przejrzyste w czytaniu, prą, siłą samego ucieleśnienia scenicznego, ku deformacji; tym bardziej, gdy, jak się stało, dekorator zaciemni dramat osobisty Henryka, a reżyser mistrzowskimi scenami zespołowymi uczyni z „Nie – Boskiej” magiczną latarnię rewolucji.
(„Kurier Poranny” 1926 nr 162; przedruk wg Pisma, t. XXII, Warszawa 1964)
„Korzeniewski uczynił próbę interesującą i śmiałą. Wokół Poety – Henryka poruszają się cztery Postacie, jego myśli, wątpliwości, przeświadczenia. Adaptator rozdziela tekst między tę piątkę, co więcej, zrobi to nawet w scenie rozmowy Henryka z Pankracym. To owe postacie, myśli samego hrabiego mówią część kwestii jego przeciwnika. Henryk odpowiada ostro, logicznie i bezwzględnie, ale w nim samym tkwi połowa wątpliwości podsuwanych przez Pankracego. Reżyser najdobitniej wyraża tutaj rozdźwięk pomiędzy decyzją a postępowaniem Henryka, pomiędzy jego wyborem a świadomością, zdolnością oceny sytuacji. Nie znaczy to, by Henryk działał wbrew sobie. Ale nie widzi dostatecznych racji swego przeciwnika. Jego wybór, tak ostro podkreślony przez Korzeniewskiego i wydobyty z utworu, staje się jak dyby wyborem egzystencjalisty ze szkoły Sartre’a. Można dyskutować potrzebę takiej dobitności. Ale wydaje się, że to pokrewieństwo bohaterów Krasińskiego z egzystencjalizmem wydobył Korzeniewski trafnie i celowo. Trzeba to było powiedzieć.
„Postacie” wprowadził reżyser w wyraźny rytm; mówią, poruszają się jednostajnie, miarowo, rój satelitów wokół planety; nerwowe, niespokojne, wahające się wnętrze człowieka znalazło się przed nami rozłożone na wzór atomu. Ale Korzeniewski tę rytmiczność aktorstwa przeniósł także w pozostałe sceny. Henryk dręczony szatańskimi pokusami i Henryk wśród obłąkanych - mieszczą się jeszcze w tej koncepcji. Pomyłka staje się oczywista w drugiej części widowiska, gdy wchodzimy w świat rewolucji, gdy Henryk rozpoczyna swą wędrówkę po obozie. A wreszcie w części trzeciej, gdy w Okopach Św. Trójcy arystokraci dopuszczają się zdrady. Jaki sens teatralny niesie ze sobą ta rytmiczność tłumów, recytacji, litanijne przerzucanie słów, których treść psychologiczna wietrzeje natychmiast jak slogan? Rytmu historii, jej twardego kroku, w ten sposób reżyser nie uchwycił. Zniknęła natomiast z tych scen cała ich intymność i drapieżność zarazem, olśniewająca błyskawiczność, nagość, siła. Rytmicznie i martwo występują rzeźnicy, chłopi, lokaje, zabójcy, artyści – by w końcowej scenie przebiec nad ciałem Pankracego ku widowni i zastygnąć z wzniesionymi pięściami niemal na pierwszym rzędzie krzeseł. Korzeniewski był konsekwentnie antyromantyczny. Dlatego wyobraził sobie na scenie rewolucję, która recytuje na scenie martwo racjonalistyczne litanie. Intelektualna koncepcja dramatu, starcie dwóch racji, dwóch postaw, obu jednakowo bliskich, choć przeciwnych – rozpłynęła się w złym teatrze. W rytmie i metaforyczności, które – narzucone z zewnątrz – rozbiły rytm wewnętrzny dramatu i jego metaforę.
strona: 1 2 3 4
Zobacz inne artykuły:

kontakt | polityka cookies