Jesteś w: Ostatni dzwonek -> Nie-Boska komedia
1. „Dla naszego autora poezja jest natchnieniem wielkiej wagi; należy ją, jak mówi, nosić w głębi ducha. Słowo, poezja wydana w słowie, jest już nieszczęściem dla ducha, który popełnia w ten sposób zdradę na samym sobie. [...] Czegoż domaga się autor polski? Oto aby duchy najhartowniejsze, najwznioślejsze, najsilniejsze, te, które obcują z bóstwem, zachowały wszystkie swe siły na działanie zamiast na słowa. Wtedy Poezja rzuciłaby im wieniec zwiędłych kwiatów i byliby skazani bawić się nimi przez całe życie.”
(Adam Mickiewicz, Literatura słowiańska. [Kurs trzeci i czwarty. Wykład II z dn. 13 XII 1842,] [w:] „Dzieła”, t. XI, tłum. L. Płoszewski, Warszawa 1955)
2. „Nie chciałabym tego dzieła nazywać dramatem fantastycznym; zwykle daje się to miano każdemu utworowi, gdzie napotykamy nadzwyczajne sceny i postacie, gdzie autor zdaje się porzucać życie powszednie, prozaiczną rzeczywistość. Nie masz nic równie względnego, równie zmiennego jak to, co nazywamy rzeczywistością, to znaczy świat widomy, to , co umyka, co przemija, to, co ma nadejść, co nie ma teraźniejszości. Jedynie duch chwyta stosunki świata widomego, duch je utrwala i nadaje im w ten sposób niejaki byt rzeczywisty; (...) Tak więc wszelki utwór, który porusza struny naszej duszy, który udziela nam życie, albo roznieca w nas życie dawne, jest utworem realnym. [...]
Czas jego, miejsce, postacie, wszystko to jest tworem poetyckim. Czas ten jeszcze nie nadszedł, ma on nadejść; dramat przeniesiony jest w przyszłość. Pierwszy to raz jakiś autor spróbował stworzyć dramat proroczy, opisać miejsca, wprowadzić postacie i opowiedzieć zdarzenie, które mają się dopiero kiedyś rozegrać. Rzecz jednak dzieje się w Polsce, a czasy są niezbyt od nas odległe, bo postacie mówią naszym językiem, mają nasze przesądy, nasz obyczaje i zwyczaje. Czujemy, że należą do naszego pokolenia; są one Polakami. A jednak autor nie dodał żadnego szczegółu miejscowego; nie znajdziemy tam tego, co się zwie kolorytem lokalnym, kostiumem, co pozwala odróżnić cechy narodowe: społeczność składa się z osób, które moglibyśmy nazwać Europejczykami; jest to społeczność dobrze wychowanych mężczyzn i kobiet, społeczność światowców. Że to społeczność przede wszystkim polska, można poznać ze straszliwej sprzeczności między stanem narodu, jaki odczuwamy raczej niż widzimy, a charakterami osób. Wszystkie postacie dramatu w innej epoce, w innym kraju mogłyby złożyć się na społeczność uczciwą i znośną, ale wśród narodu przywalonego ciężarem bolesnej przeszłości, narodu, z którego łona ma zabłysnąć przyszłość, postacie te, skrępowane przesądami, ze swoim ciasnym sposobem widzenia i osądzania rzeczy, wyglądają na karykatury. [...]
Społeczeństwo obecne, monotonne, zimne, na pozór szczęśliwe, bliskie jest rozprzężenia. Myśl przyszłości zmącona i burzliwa, ukazana przez poetę w scenach w domu obłąkanych, podobna jest do owych źródeł w górach wulkanicznych, co nagle mętnieją przed rozżarzeniem się podziemnego ognia. Okrzyki, słowa obłąkanych to niby słupy dymu dobywającego się ze szczelin wulkanu. Społeczeństwo przyszłe z tym wszystkim, co ma bezładnego, ohydnego, szarego, ukazane jest tutaj jako istniejące już w zarodzie wśród obłąkanych. [...]Sądy współczesnych poecie o „Nie – Boskiej komedii” (XIX wiek)
Autor: Ewa Petniak1. „Dla naszego autora poezja jest natchnieniem wielkiej wagi; należy ją, jak mówi, nosić w głębi ducha. Słowo, poezja wydana w słowie, jest już nieszczęściem dla ducha, który popełnia w ten sposób zdradę na samym sobie. [...] Czegoż domaga się autor polski? Oto aby duchy najhartowniejsze, najwznioślejsze, najsilniejsze, te, które obcują z bóstwem, zachowały wszystkie swe siły na działanie zamiast na słowa. Wtedy Poezja rzuciłaby im wieniec zwiędłych kwiatów i byliby skazani bawić się nimi przez całe życie.”
(Adam Mickiewicz, Literatura słowiańska. [Kurs trzeci i czwarty. Wykład II z dn. 13 XII 1842,] [w:] „Dzieła”, t. XI, tłum. L. Płoszewski, Warszawa 1955)
2. „Nie chciałabym tego dzieła nazywać dramatem fantastycznym; zwykle daje się to miano każdemu utworowi, gdzie napotykamy nadzwyczajne sceny i postacie, gdzie autor zdaje się porzucać życie powszednie, prozaiczną rzeczywistość. Nie masz nic równie względnego, równie zmiennego jak to, co nazywamy rzeczywistością, to znaczy świat widomy, to , co umyka, co przemija, to, co ma nadejść, co nie ma teraźniejszości. Jedynie duch chwyta stosunki świata widomego, duch je utrwala i nadaje im w ten sposób niejaki byt rzeczywisty; (...) Tak więc wszelki utwór, który porusza struny naszej duszy, który udziela nam życie, albo roznieca w nas życie dawne, jest utworem realnym. [...]
Czas jego, miejsce, postacie, wszystko to jest tworem poetyckim. Czas ten jeszcze nie nadszedł, ma on nadejść; dramat przeniesiony jest w przyszłość. Pierwszy to raz jakiś autor spróbował stworzyć dramat proroczy, opisać miejsca, wprowadzić postacie i opowiedzieć zdarzenie, które mają się dopiero kiedyś rozegrać. Rzecz jednak dzieje się w Polsce, a czasy są niezbyt od nas odległe, bo postacie mówią naszym językiem, mają nasze przesądy, nasz obyczaje i zwyczaje. Czujemy, że należą do naszego pokolenia; są one Polakami. A jednak autor nie dodał żadnego szczegółu miejscowego; nie znajdziemy tam tego, co się zwie kolorytem lokalnym, kostiumem, co pozwala odróżnić cechy narodowe: społeczność składa się z osób, które moglibyśmy nazwać Europejczykami; jest to społeczność dobrze wychowanych mężczyzn i kobiet, społeczność światowców. Że to społeczność przede wszystkim polska, można poznać ze straszliwej sprzeczności między stanem narodu, jaki odczuwamy raczej niż widzimy, a charakterami osób. Wszystkie postacie dramatu w innej epoce, w innym kraju mogłyby złożyć się na społeczność uczciwą i znośną, ale wśród narodu przywalonego ciężarem bolesnej przeszłości, narodu, z którego łona ma zabłysnąć przyszłość, postacie te, skrępowane przesądami, ze swoim ciasnym sposobem widzenia i osądzania rzeczy, wyglądają na karykatury. [...]
Nie znam nic boleśniejszego nad ten cały dramat. Poeta, który go stworzył, mógł zrodzić się jedynie w łonie narodu od wieków cierpiącego. Dlatego właśnie dramat ten jest na wskroś polski. [...]
[...] poeta przeniesie nas w świat nowy. Burza już wybuchła. Stare społeczeństwo ze swoimi obyczajami, prawami, przesadami uległo zniszczeniu. Nie wiemy nic o kolejach walki, która musiała być długa, okropna; poeta pozwala nam tylko domyślać się ich. Ujrzymy później triumf zwycięzców, będziemy też świadkami katuszy zwyciężonych.
Zakończenie dramatu jest wspaniałe. Nie znam nic równego. Znaczy ono, że prawda nie była ani w obozie Hrabiego, ani w obozie, była ona ponad nimi; zjawia się, aby obu potępić. Pankracy zwyciężywszy wszystko miesza się i poznaje na koniec, że był tylko narzędziem zniszczenia. Wtedy to dostrzega na chmurach znak jemu tylko widomy; a w chwili gdy go rozpoznaje, pada martwy, wypowiadając znane słowa cesarza rzymskiego, który daremnie usiłował był obalić chrześcijaństwo i konając zawołał:
strona: 1 2 3 4
Zobacz inne artykuły:
kontakt | polityka cookies