Jesteś w: Ostatni dzwonek -> Nie-Boska komedia
U Krasińskiego głos Anioła słychać dość rzadko – w pierwszej jedynie i drugiej części. U Swinarskiego zakutany w zbroje barokowe reprezentant nieba pojawia się z mieczem w dłoni znacznie częściej jako antagonista i partner Szatana. Ten zdaje się być gospodarzem, inscenizatorem zdarzeń. Sklejony z partii Mefista, Złego Ducha, a przede wszystkim ze sceny Przechrztów jest, rzec można samodzielnym wynalazkiem reżysera przydanym autorowi na użytek teatru [...]. W inscenizacji krakowskiej obie walczące strony – Dobro i Zło, anioł i Szatan – często ingerują w bieg akcji! Ludzie stają się marionetkami. A tam, gdzie los człowieka nader pośrednio zależy od sił niebieskich i od sił piekła, czy możliwa jest jeszcze tragedia?
Dochowując pozornej wierności wizjonerstwu Krasińskiego, Swinarski posłużył się własnym językiem scenicznym zapoczątkowanym przez adaptację. Język ten najpełniej wyraził się w stylistyce i fakturze przedstawienia. Jest to stylistyka barokowego nadmiaru, ekspresjonistycznego bogactwa, [makabrycznej] drastyczności, którą rządzi świetny, przyznajmy, instynkt teatru. Ruch, dynamika, sugestywna plastyczność scen, gęsta teatralność obrazów, wśród których sceny w oblężonym zamku i sceny jego upadku należą na pewno do najświetniejszych, składają się na niewątpliwy sukces reżysera, na (bądźmy sprawiedliwi) sukces teatru. Wartości nakładaja się nader harmonijnie: inwencja dyrygenta znajduje potwierdzenie w wartościach plastyki (Krystyna Zachwatowicz), aby oprzeć się wspólnie o znakomitą muzykę Krzysztofa Pendereckiego przekazywaną przez ukryty w stallach chór. Jednolitość wizji, integralność wyobraźni, wysoka sprawność techniczna, z jaką Swinarski przeprowadza swoje zamysły, składają się na zjawisko godne podkreślenia. [...]
Wierny pozornie wyobrażeniom Krasińskiego tak bardzo wyeksponował efekt i formę, tak sugestywną zafundował nam inscenizację, że już niewiele miejsca pozostało na analizę konfliktu, na rozważanie racji obu stron, na to wszystko, co u Krasińskiego jest najważniejsze i najbardziej zdumiewające. Niewiele miejsca pozostało na historiozofię. [...]
Zamilkły ostatnie pienia chóru i oto na zgliszcza zamku, między umarłych i żywych wstępują maszyniści i sprzątaczki. Odpinają dekoracje, wymiatają śmiecie. Teatr demaskuje soją iluzję, reżyser wykpiwa się drażliwością i wagą dramatu.”Realizacje sceniczne „Nie – Boskiej komedii” i uwagi krytyków
Autor: Ewa PetniakU Krasińskiego głos Anioła słychać dość rzadko – w pierwszej jedynie i drugiej części. U Swinarskiego zakutany w zbroje barokowe reprezentant nieba pojawia się z mieczem w dłoni znacznie częściej jako antagonista i partner Szatana. Ten zdaje się być gospodarzem, inscenizatorem zdarzeń. Sklejony z partii Mefista, Złego Ducha, a przede wszystkim ze sceny Przechrztów jest, rzec można samodzielnym wynalazkiem reżysera przydanym autorowi na użytek teatru [...]. W inscenizacji krakowskiej obie walczące strony – Dobro i Zło, anioł i Szatan – często ingerują w bieg akcji! Ludzie stają się marionetkami. A tam, gdzie los człowieka nader pośrednio zależy od sił niebieskich i od sił piekła, czy możliwa jest jeszcze tragedia?
Dochowując pozornej wierności wizjonerstwu Krasińskiego, Swinarski posłużył się własnym językiem scenicznym zapoczątkowanym przez adaptację. Język ten najpełniej wyraził się w stylistyce i fakturze przedstawienia. Jest to stylistyka barokowego nadmiaru, ekspresjonistycznego bogactwa, [makabrycznej] drastyczności, którą rządzi świetny, przyznajmy, instynkt teatru. Ruch, dynamika, sugestywna plastyczność scen, gęsta teatralność obrazów, wśród których sceny w oblężonym zamku i sceny jego upadku należą na pewno do najświetniejszych, składają się na niewątpliwy sukces reżysera, na (bądźmy sprawiedliwi) sukces teatru. Wartości nakładaja się nader harmonijnie: inwencja dyrygenta znajduje potwierdzenie w wartościach plastyki (Krystyna Zachwatowicz), aby oprzeć się wspólnie o znakomitą muzykę Krzysztofa Pendereckiego przekazywaną przez ukryty w stallach chór. Jednolitość wizji, integralność wyobraźni, wysoka sprawność techniczna, z jaką Swinarski przeprowadza swoje zamysły, składają się na zjawisko godne podkreślenia. [...]
Wierny pozornie wyobrażeniom Krasińskiego tak bardzo wyeksponował efekt i formę, tak sugestywną zafundował nam inscenizację, że już niewiele miejsca pozostało na analizę konfliktu, na rozważanie racji obu stron, na to wszystko, co u Krasińskiego jest najważniejsze i najbardziej zdumiewające. Niewiele miejsca pozostało na historiozofię. [...]
(„Kultura” 1965, nr 47)
- o adaptacji Adama Hanuszkiewicza (marzec 1969 roku); Jan Kłossowicz:
„Największą wartością przedstawienia „Nie – Boskiej komedii” w reżyserii Hanuszkiewicza w Teatrze Narodowym jest właśnie próba swoistej rehabilitacji Henryka. Swinarski konsekwentnie i do konca przeprowadził jego ironiczną kompromitację. Hanuszkiewicz podniósł Henryka o piętro wyżej. (...)
Henryk grany przez Hanuszkiewicza jest piękny, dumny, mądry i tragiczny. Jest nawet aż za bardzo wzniosły i jednolity. Aktor i reżyser jak gdyby upaja się tu jakby własną postacią. Jego Henryk to niemal Narcyz przyglądający się sobie z dumą i zachwytem. Wypełnia on całą scenę tak, że aż zupełnie przytłacza prostymi środkami granego przez Dmochowskiego Pankracego. Ale przecież nie tylko narcyzm trzeba widzieć w tej roli i w tej koncepcji przedstawienia. Hanuszkiewicz nie dodał do tekstu „Nie – Boskiej” własnego, inscenizatorskiego komentarza, który by wzmocnił siłę argumentacji Pankracego w rozmowie z Henrykiem. Świadomie zdecydował się na zagranie tragedii samotnego buntownika zawieszonego w próżni – pomiędzy tłumem w obozie rewolucjonistów i kupą przerażonych arystokratów w zamku Świętej Trójcy. [...]
Dzieje się to przedstawienie na wielkiej, prawie pustej scenie otoczonej ciemnym horyzontem, wśród którego zwieszają się nieregularne, płaskie, poszarpane, jak gdyby oderwane od niego tarcze oklejone starymi portretami. Z tyłu, za muślinem siedzi zespół jazzowy Kurylewicza akompaniujący akcji. W środku kręci się talerz obrotówki. Na wirującej co chwila wypukłości rozgrywa Hanuszkiewicz bardzo sprawnie wielkie zbiorowe sceny rewolucji, szaleństwa, orgii. Robi to wręcz doskonale.”
strona: 1 2 3 4
Zobacz inne artykuły:
kontakt | polityka cookies