Jesteś w: Ostatni dzwonek -> Mistrz i Małgorzata
Iwan obiecywał, że więcej nie będzie tworzył wierszy, pytał o Małgorzatę, a wtedy jej ciemna sylwetka oderwała się od ściany i ucałowała chorego. Mistrz zasugerował, by Iwan dopisał dalszą część historii o Poncjuszu Piłacie, potem cienie zakochanych zniknęły. Krata balkonu bezszelestnie się zamknęła. Do pokoju Iwana weszła zaniepokojona Praskowia Fiodorwona. Chciała przywołać lekarza, ale mężczyzna odmówił: „ – Nie, Praskowio Fiodorowna, nie trzeba wołać doktora (...) – nic mi nie jest. Niech się pani nie boi, ja teraz już rozumiem... Lepiej niech pani powie (...) – co się stało tam w sto osiemnastce?” Pielęgniarka poinformowała Iwana, że przed chwilą zmarł jego sąsiad. „Przecież ja wiedziałem! Może mi pani wierzyć, Praskowio Fiodorowna, że teraz w mieście umarł jeszcze jeden człowiek. Ja nawet wiem kto. (...) – To była kobieta.”
31. Na Worobiowych Wzgórzach
Na Worobiowych Wzgórzach przebywali Woland, Korowiow i Behemot. Obserwowali zatopioną w promieniach słońca stolicę. Po chwili dołączyli do nich Azazello, mistrz i Małgorzata. Mistrz pragnął pożegnać się z miastem. Wiedział, że opuszcza je na zawsze. W tym czasie Behemot i Korowiow ostatni raz sobie zażartowali. Każdy z nich zagwizdał, a wówczas drzewa poruszyły się, woda w rzece zabulgotała, a kawałek rzecznego brzegu oderwał się.
Burza minęła i nad Moskwą rozpościerała się wielobarwna tęcza. Wysoko na wzgórzu znajdowali się: Woland, Korowiow i Behemot. Siedzieli na osiodłanych koniach. Dołączyli do nich mistrz, Małgorzata i Azazello. Wszyscy obserwowali zatopione w promieniach słońca miasto. Messer poradził mistrzowi, by już na zawsze pożegnał się z rodzimym grodem. „Mistrz zeskoczył z siodła, opuścił jeźdźców i pobiegł na skraj wzgórza. Czarny płaszcz wlókł się za nim po ziemi. Mistrz patrzył na miasto. W pierwszej chwili zakradł się do jego serca smutek i żal, ale niebawem ustąpiły one miejsca słodkawemu niepokojowi, cygańskiemu podnieceniu włóczęgi.”
Jeźdźcy cierpliwie czekali na mistrza. Behemot zapragnął zagwizdać, ale Woland, obawiając się reakcji Małgorzaty, zabronił mu. Jednak wyrozumiała dama nakłoniła szatana, by zgodził się na kaprys kocura. Żartowniś gwizdnął, a wtedy konie stanęły dęba, osypały się z drzew suche gałązki, kilku pasażerom tramwaju rzecznego na Moskwie zerwało czapki z głów. To samo, tylko nieco dosadniej, postanowił zrobić Korowiow. Gwizdnął. „Tego gwizdu Małgorzata nie usłyszała, ale zobaczyła go w chwili, gdy odrzuciło ją w wraz z jej ognistym rumakiem o jakieś dziesięć sążni. Obok niej wyrwało z korzeniami dąb, a ziemia popękała aż do samej rzeki. Ogromna połać brzegu, wraz z przystanią i restauracją, odskoczyła na środek rzeki. Woda w rzece zawrzała, spiętrzyła się, i na niski, zielony przeciwległy brzeg wychlusnęło cały tramwaj rzeczny wraz z absolutnie nieposzkodowanymi pasażerami. Rumak Małgorzaty chrapał, u jego nóg spadła zabita przez gwizd Fagota kawka.”
Mistrz ostatecznie pożegnał się z miastem i świta Wolanda ruszyła w drogę powrotną. Wszystko zniknęło i jakby zapadło się pod ziemię. Pozostała kurzawa i dym...Mistrz i Małgorzata – streszczenie szczegółowe
Autor: Ewa PetniakIwan obiecywał, że więcej nie będzie tworzył wierszy, pytał o Małgorzatę, a wtedy jej ciemna sylwetka oderwała się od ściany i ucałowała chorego. Mistrz zasugerował, by Iwan dopisał dalszą część historii o Poncjuszu Piłacie, potem cienie zakochanych zniknęły. Krata balkonu bezszelestnie się zamknęła. Do pokoju Iwana weszła zaniepokojona Praskowia Fiodorwona. Chciała przywołać lekarza, ale mężczyzna odmówił: „ – Nie, Praskowio Fiodorowna, nie trzeba wołać doktora (...) – nic mi nie jest. Niech się pani nie boi, ja teraz już rozumiem... Lepiej niech pani powie (...) – co się stało tam w sto osiemnastce?” Pielęgniarka poinformowała Iwana, że przed chwilą zmarł jego sąsiad. „Przecież ja wiedziałem! Może mi pani wierzyć, Praskowio Fiodorowna, że teraz w mieście umarł jeszcze jeden człowiek. Ja nawet wiem kto. (...) – To była kobieta.”
31. Na Worobiowych Wzgórzach
Na Worobiowych Wzgórzach przebywali Woland, Korowiow i Behemot. Obserwowali zatopioną w promieniach słońca stolicę. Po chwili dołączyli do nich Azazello, mistrz i Małgorzata. Mistrz pragnął pożegnać się z miastem. Wiedział, że opuszcza je na zawsze. W tym czasie Behemot i Korowiow ostatni raz sobie zażartowali. Każdy z nich zagwizdał, a wówczas drzewa poruszyły się, woda w rzece zabulgotała, a kawałek rzecznego brzegu oderwał się.
Burza minęła i nad Moskwą rozpościerała się wielobarwna tęcza. Wysoko na wzgórzu znajdowali się: Woland, Korowiow i Behemot. Siedzieli na osiodłanych koniach. Dołączyli do nich mistrz, Małgorzata i Azazello. Wszyscy obserwowali zatopione w promieniach słońca miasto. Messer poradził mistrzowi, by już na zawsze pożegnał się z rodzimym grodem. „Mistrz zeskoczył z siodła, opuścił jeźdźców i pobiegł na skraj wzgórza. Czarny płaszcz wlókł się za nim po ziemi. Mistrz patrzył na miasto. W pierwszej chwili zakradł się do jego serca smutek i żal, ale niebawem ustąpiły one miejsca słodkawemu niepokojowi, cygańskiemu podnieceniu włóczęgi.”
Jeźdźcy cierpliwie czekali na mistrza. Behemot zapragnął zagwizdać, ale Woland, obawiając się reakcji Małgorzaty, zabronił mu. Jednak wyrozumiała dama nakłoniła szatana, by zgodził się na kaprys kocura. Żartowniś gwizdnął, a wtedy konie stanęły dęba, osypały się z drzew suche gałązki, kilku pasażerom tramwaju rzecznego na Moskwie zerwało czapki z głów. To samo, tylko nieco dosadniej, postanowił zrobić Korowiow. Gwizdnął. „Tego gwizdu Małgorzata nie usłyszała, ale zobaczyła go w chwili, gdy odrzuciło ją w wraz z jej ognistym rumakiem o jakieś dziesięć sążni. Obok niej wyrwało z korzeniami dąb, a ziemia popękała aż do samej rzeki. Ogromna połać brzegu, wraz z przystanią i restauracją, odskoczyła na środek rzeki. Woda w rzece zawrzała, spiętrzyła się, i na niski, zielony przeciwległy brzeg wychlusnęło cały tramwaj rzeczny wraz z absolutnie nieposzkodowanymi pasażerami. Rumak Małgorzaty chrapał, u jego nóg spadła zabita przez gwizd Fagota kawka.”
32. Przebaczenie i wiekuista przystań
Jeźdźcy pędzili pośród gwiazd. Poznikały ich czarodziejskie kostiumy i każdy przeżył jakąś przemianę. Korowiow – Fagot stał się rycerzem o mrocznej twarzy, Azazello przybrał postać demona, a Behemot młodzieńca – błazna. Na nieodległym płaskim wzgórzu dojrzeli zamyślonego człowieka z psem. Była to postać okrutnego procuratora Judei udręczonego przez nieśmiertelność. Mistrz dostał od Wolanda pozwolenie na „uwolnienie” swojego bohatera. Poncjusz Piłat mógł od tej pory spacerować po księżycowej poświacie i rozmawiać z Jeszuą, swoim przyjacielem – filozofem. Szatan wskazał mistrzowi i Małgorzacie ich przeznaczenie. Mieli mieszkać w wieczystym domu, delektować się muzyką i spokojem. Obydwoje podążyli w wyznaczonym przez niego kierunku, podczas gdy on i jego asysta przepadli w otchłani mroku.
strona: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41
Szybki test:
Wuj nieboszczyka Berlioza – Maksymilian Andriejewicz Popławski przyjechał z:a) Kazania
b) Leningradu
c) Archangielska
d) Kijowa
Rozwiązanie
Iwan w pogoni za tajemniczym konsultantem i jego towarzyszami wbiegł do cudzego mieszkania, zabrał z niego:
a) ubrania
b) kapelusz i laskę
c) święty obrazek i świecę
d) pewną sumę pieniędzy
Rozwiązanie
Stiopa Lichodiejew został „wysłany” przez maga Wolanda:
a) za Ural
b) do Jałty
c) do Kijowa
d) na Krym
Rozwiązanie
Więcej pytań
Zobacz inne artykuły:
kontakt | polityka cookies