Jesteś w: Ostatni dzwonek -> Mistrz i Małgorzata
Postać Małgorzaty przybliża wstępnie tajemniczy mężczyzna, opowiadając o niej swojemu słuchaczowi w szpitalu. Z opowieści wyłania się portret nieszczęśliwej kobiety, której nie satysfakcjonuje dotychczasowe życie, ponieważ brak w nim prawdziwej miłości: „No więc ona mówiła, że wyszła tego dnia z domu z bukietem żółtych kwiatów właśnie po to, bym ją wreszcie odnalazł, i gdyby tak się nie stało, otrułaby się, bo jej życie pozbawione było sensu.” Następnie Bułhakow poświęca jej cały rozdział (Małgorzata) ukazując ją jako niezwykłej urody, inteligentną trzydziestolatkę.
Była zamężna, ale bezdzietna. Wyszła za mąż w wieku dziewiętnastu lat. Nie mogła narzekać również na swoja sytuację materialną. Wiele kobiet chętnie by się z nią zamieniło: „(...) Małgorzata była piękna i mądra. (...) Trzydziestoletnia bezdzietna Małgorzata była żoną wybitnego specjalisty, który w dodatku dokonał pewnego odkrycia o ogólnopaństwowym znaczeniu. Jej mąż był młody, przystojny, dobry, uczciwy i uwielbiał żonę.” Para małżonków zamieszkiwała w pięknej gotyckiej willi w pobliżu Arbatu. Nie „dotykały” Małgorzaty sprawy dnia powszedniego, nie musiała pełnić roli gospodyni domu. Od tego miała służbę. Jej osobistą służącą była Natasza. W jej życiu brakowało jedynie miłości. Nie czuła się kochana.
Pewnego dnia spotkała mistrza i miłość poraziła ich w jednej chwili. Czuli, jak gdyby obydwoje znali się od dawna. Pomiędzy parą przypadkowych przechodniów narodziło się potężne uczucie: „(...) mistrz i nieznajoma tak się pokochali, że stali się nierozłączni.” Małgorzata została pierwszą „czytelniczką” i „recenzentką” powieści mistrza, mawiała nawet, „że w niej kryje się całe jej życie”. Dostrzegła u ukochanego wielki talent, wspierała go, „nie mogła doczekać się przyobiecanych ostatnich słów o piątym procuratorze Judei.” Była przy najdroższym w chwilach dla niego trudnych, gdy kilku literatów w serii krytycznych artykułów, wyśmiało dzieło jego życia i talent. Pragnęła być z nim mimo jego osobistej porażki. Zdecydowała się odejść od męża. Pewnego jesiennego wieczoru zastała ukochanego w trakcie niszczenia powieści. Ocaliła fragmenty rękopisów, wyciągając je z ognia gołymi rękami: „Krzyknęła cicho, wyciągnęła z pieca gołymi rękami ostatni jeszcze nie spalony, zaledwie tlący się na krawędziach plik papierów i rzuciła go na podłogę. Dym natychmiast wypełnił pokój. Zadeptałem ogień, a ona opadła na kanapę i zaczęła płakać, niepohamowanie, spazmatycznie.”
Gdy ukochany zniknął, myślała o nim, zastanawiała się, gdzie jest, a jej miłość ani na chwilę nie wygasła. Cierpiała z jego powodu, modliła się i błagała go, by „uwolnił” ją z myśli o sobie, lecz jego wizja i tak nieustannie ją prześladowała: „Jeżeli jesteś na zesłaniu, to dlaczego nie dajesz znaku życia? Ludzie przecież dają znać o sobie. Przestałeś mnie kochać? Nie, jakoś nie mogę w to uwierzyć. A więc zesłano cię i umarłeś... Jeżeli tak, to proszę - zwolnij mnie, pozwól mi wreszcie żyć, oddychać!”Małgorzata – charakterystyka postaci
Autor: Ewa PetniakPostać Małgorzaty przybliża wstępnie tajemniczy mężczyzna, opowiadając o niej swojemu słuchaczowi w szpitalu. Z opowieści wyłania się portret nieszczęśliwej kobiety, której nie satysfakcjonuje dotychczasowe życie, ponieważ brak w nim prawdziwej miłości: „No więc ona mówiła, że wyszła tego dnia z domu z bukietem żółtych kwiatów właśnie po to, bym ją wreszcie odnalazł, i gdyby tak się nie stało, otrułaby się, bo jej życie pozbawione było sensu.” Następnie Bułhakow poświęca jej cały rozdział (Małgorzata) ukazując ją jako niezwykłej urody, inteligentną trzydziestolatkę.
Była zamężna, ale bezdzietna. Wyszła za mąż w wieku dziewiętnastu lat. Nie mogła narzekać również na swoja sytuację materialną. Wiele kobiet chętnie by się z nią zamieniło: „(...) Małgorzata była piękna i mądra. (...) Trzydziestoletnia bezdzietna Małgorzata była żoną wybitnego specjalisty, który w dodatku dokonał pewnego odkrycia o ogólnopaństwowym znaczeniu. Jej mąż był młody, przystojny, dobry, uczciwy i uwielbiał żonę.” Para małżonków zamieszkiwała w pięknej gotyckiej willi w pobliżu Arbatu. Nie „dotykały” Małgorzaty sprawy dnia powszedniego, nie musiała pełnić roli gospodyni domu. Od tego miała służbę. Jej osobistą służącą była Natasza. W jej życiu brakowało jedynie miłości. Nie czuła się kochana.
Pewnego dnia spotkała mistrza i miłość poraziła ich w jednej chwili. Czuli, jak gdyby obydwoje znali się od dawna. Pomiędzy parą przypadkowych przechodniów narodziło się potężne uczucie: „(...) mistrz i nieznajoma tak się pokochali, że stali się nierozłączni.” Małgorzata została pierwszą „czytelniczką” i „recenzentką” powieści mistrza, mawiała nawet, „że w niej kryje się całe jej życie”. Dostrzegła u ukochanego wielki talent, wspierała go, „nie mogła doczekać się przyobiecanych ostatnich słów o piątym procuratorze Judei.” Była przy najdroższym w chwilach dla niego trudnych, gdy kilku literatów w serii krytycznych artykułów, wyśmiało dzieło jego życia i talent. Pragnęła być z nim mimo jego osobistej porażki. Zdecydowała się odejść od męża. Pewnego jesiennego wieczoru zastała ukochanego w trakcie niszczenia powieści. Ocaliła fragmenty rękopisów, wyciągając je z ognia gołymi rękami: „Krzyknęła cicho, wyciągnęła z pieca gołymi rękami ostatni jeszcze nie spalony, zaledwie tlący się na krawędziach plik papierów i rzuciła go na podłogę. Dym natychmiast wypełnił pokój. Zadeptałem ogień, a ona opadła na kanapę i zaczęła płakać, niepohamowanie, spazmatycznie.”
Była gotowa zrobić wszystko, żeby go odzyskać. Zawarła pakt z diabłem. Wytypowano ją spośród wielu moskiewskich Małgorzat, bo tylko ona mogła być idealną gospodynią balu. Jak twierdził Korowiow, płynęła w niej królewska krew, a na balu zwanym balem stu królów musiał być ktoś z królewskiego rodu. Miała przecież zostać partnerką samemu władcy piekieł: „ – Utarła się tradycja (...) – że gospodyni balu musi mieć na imię Małgorzata, to po pierwsze, a po drugie – powinna pochodzić z miejscowości, w której bal się odbywa. (...) Odszukaliśmy w tym mieście sto dwadzieścia jedną Małgorzatę, i czy pani uwierzy – Korowiow z rozpaczą klepnął się po udzie – żadna się nie nadaje! Aż wreszcie szczęśliwy traf... (...)
- Ach królowo – filuternie terkotał Korowiow – kwestie krwi to najzawilsze problemy na świecie!”
strona: 1 2
Zobacz inne artykuły:
kontakt | polityka cookies