Jesteś w: Ostatni dzwonek -> Mistrz i Małgorzata
Jeszua stoi przed swoim oprawcą – Piłatem i żal mu wielkiego hegemona, ponieważ ów cierpi na nieznośne migreny i sam proces skazańca jest dla niego utrapieniem: „ – Prawdą jest to przede wszystkim, że boli cię głowa, i to tak bardzo cię boli, że małodusznie rozmyślasz o śmierci. Nie dość, że nie starcza ci sił, by ze mną mówić, ale trudno ci nawet na mnie patrzeć. Mimo woli staję się teraz twoim katem, co zasmuca mnie ogromnie. Nie możesz nawet o niczym myśleć i tylko marzysz o tym, by nadszedł twój pies, jedyne stworzenie, do którego jesteś przywiązany. Ale twoje męczarnie zaraz się skończą, ból głowy ustąpi.” Będąc z natury dobry, sugeruje mu pomoc i wspólną przechadzkę, która miałby przynieść ulgę. Więzień wyczuwa również cierpienia psychiczne Piłata. Wie, że jest nieszczęśliwy i samotny. Podobnie zachowuje się podczas ukrzyżowania. Litościwe prosi swoich dręczycieli, by podali gąbkę z płynem skazańcowi obok - Dismasowi. Ów odczuwał pragnienie i domagał się tej przysługi.
Nauka Chrystusa widoczna w poglądach Jeszui opiera się na tolerancji i dobroci, nie akceptuje form agresji, nakazuje szacunek i zrozumienie – w imię miłości drugiego człowieka.
Pojęcie miłości bliźniego nieobce jest również tytułowej Małgorzacie. Na balu u szatana poznaje historię Friedy. Jest poruszona pośmiertnym nieszczęściem matki, która za życia udusiła swoje nowonarodzone dziecko chustką z charakterystyczną granatową obwódką: „Rzecz w tym, ze kiedy pracowała w kawiarni, właściciel pewnego razu zawołał ja do piwnicy, a w dziewięć miesięcy później urodziła chłopczyka, wyniosła go do lasu, i wcisnęła mu do ust chusteczkę, a potem zakopała. Przed sądem mówiła, że nie miałaby mu co dać jeść.” W życiu pozagrobowym pokojówka podkłada jej identyczną – jako symbol popełnienia grzechu. Małgorzata wstawia się za winowajczynią u Wolanda, a ten, choć czuje się niekompetentny do wykonywania „zadań” z pogranicza dobra i miłosierdzia, nieco ironizując, zgadza się spełnić jej żądanie:
„ (...) – doprawdy nie wiem, co mam począć. Mam chyba tylko jedno wyjście – zaopatrzyć się w szmaty i pozatykać nimi wszystkie szpary w ścianach mej sypialni.
- O czym pan mówi, messer? – zdumiała się Małgorzata, usłyszawszy te doprawdy niepojęte słowa.(...)
- Mówię o miłosierdziu – wyjaśnił swoje słowa Woland, nie spuszczając z Małgorzaty płomiennego oka. Niekiedy najzupełniej nieoczekiwanie i zdradliwie wciska się ono w najmniejsze szczeliny. Dlatego właśnie mówiłem o szmatach...”
Współczucie, empatia, czynienie dobra to niektóre z przejawów miłosierdzia – miłości bliźniego, która stanowi przecież o człowieczeństwie.
strona: 1 2 3
Partner serwisu:
kontakt | polityka cookies
Motyw miłości w „Mistrzu i Małgorzacie”
Autor: Ewa PetniakJeszua stoi przed swoim oprawcą – Piłatem i żal mu wielkiego hegemona, ponieważ ów cierpi na nieznośne migreny i sam proces skazańca jest dla niego utrapieniem: „ – Prawdą jest to przede wszystkim, że boli cię głowa, i to tak bardzo cię boli, że małodusznie rozmyślasz o śmierci. Nie dość, że nie starcza ci sił, by ze mną mówić, ale trudno ci nawet na mnie patrzeć. Mimo woli staję się teraz twoim katem, co zasmuca mnie ogromnie. Nie możesz nawet o niczym myśleć i tylko marzysz o tym, by nadszedł twój pies, jedyne stworzenie, do którego jesteś przywiązany. Ale twoje męczarnie zaraz się skończą, ból głowy ustąpi.” Będąc z natury dobry, sugeruje mu pomoc i wspólną przechadzkę, która miałby przynieść ulgę. Więzień wyczuwa również cierpienia psychiczne Piłata. Wie, że jest nieszczęśliwy i samotny. Podobnie zachowuje się podczas ukrzyżowania. Litościwe prosi swoich dręczycieli, by podali gąbkę z płynem skazańcowi obok - Dismasowi. Ów odczuwał pragnienie i domagał się tej przysługi.
Nauka Chrystusa widoczna w poglądach Jeszui opiera się na tolerancji i dobroci, nie akceptuje form agresji, nakazuje szacunek i zrozumienie – w imię miłości drugiego człowieka.
Pojęcie miłości bliźniego nieobce jest również tytułowej Małgorzacie. Na balu u szatana poznaje historię Friedy. Jest poruszona pośmiertnym nieszczęściem matki, która za życia udusiła swoje nowonarodzone dziecko chustką z charakterystyczną granatową obwódką: „Rzecz w tym, ze kiedy pracowała w kawiarni, właściciel pewnego razu zawołał ja do piwnicy, a w dziewięć miesięcy później urodziła chłopczyka, wyniosła go do lasu, i wcisnęła mu do ust chusteczkę, a potem zakopała. Przed sądem mówiła, że nie miałaby mu co dać jeść.” W życiu pozagrobowym pokojówka podkłada jej identyczną – jako symbol popełnienia grzechu. Małgorzata wstawia się za winowajczynią u Wolanda, a ten, choć czuje się niekompetentny do wykonywania „zadań” z pogranicza dobra i miłosierdzia, nieco ironizując, zgadza się spełnić jej żądanie:
„ (...) – doprawdy nie wiem, co mam począć. Mam chyba tylko jedno wyjście – zaopatrzyć się w szmaty i pozatykać nimi wszystkie szpary w ścianach mej sypialni.
- O czym pan mówi, messer? – zdumiała się Małgorzata, usłyszawszy te doprawdy niepojęte słowa.(...)
- Mówię o miłosierdziu – wyjaśnił swoje słowa Woland, nie spuszczając z Małgorzaty płomiennego oka. Niekiedy najzupełniej nieoczekiwanie i zdradliwie wciska się ono w najmniejsze szczeliny. Dlatego właśnie mówiłem o szmatach...”
Współczucie, empatia, czynienie dobra to niektóre z przejawów miłosierdzia – miłości bliźniego, która stanowi przecież o człowieczeństwie.
strona: 1 2 3
Zobacz inne artykuły:
kontakt | polityka cookies