Jesteś w: Ostatni dzwonek -> Wesele
Scena 19
Panna Młoda, Pan Młody
Panna Młoda nie ma już sił tańczyć. Nie może sobie pozwolić na odpoczynek. W przyszłości może żałować, że nie tańczyła przez całe wesele. Mówi, że:
„(…) mi nie trza doktora,
ino tańca”.
Pan Młody uspokaja ją. Mówi, że jeszcze zdążą się wytańczyć. Wesele potrwa nie tylko do rana, ale i cały kolejny dzień. Żona stwierdza, że przyjęcie powinno trwać tak długo, jak długo starczy jedzenia.
Pan Młody prosi ją o pocałunek na szczęście. Obiecuje, że szczęście ich nie ominie w życiu. Roztacza przed nią wizję własnego dworku, pod którego oknami zasadzi brzózki. Ukochana daje po raz kolejny przykład rozsądku, mówiąc:
„Brzoza straśnie sybko pusco,
het ściany we trzy roki ocieni”.
Mężczyzna dalej fantazjuje. Oczami wyobraźni już widzi, jak:
„Będziemy se siedzieć w zieleni,
będziemy se siedzieć w maju,
w kwitnącym sadzie”.
Kobiecie podoba się taka wizja przyszłości.
Scena 20
Dziennikarz, Zosia
Para ponownie się spotyka. Dziennikarz widzi, że Zosia jest zmęczona ciągłym tańcem z chłopami. Pyta:
„I cóż? chłopy pani nie brzydną?”,
Dziewczyna odpowiada bez przekonania, że nie. Zauważa, że bratanie się inteligencji z chłopstwem nie wychodzi najlepiej. Ciągle czuć niechęć i brak zaufania jednych do drugich. Podsumowuje swój wywód:
„(…) muru głową nie przewiercę (…)”.
Potem oznajmia, że czuje ból, gdy widzi jak traktowani są chłopi przez miastowych na weselu. Porównuje tą sytuację do sytuacji w całym kraju.
Dziennikarz uważa, że dziewczyna z każdym tańcem coraz bardziej przechodzi na stronę mieszkańców wsi. Zosia zaprzecza. Zapewnia, że nie nadaje się na żonę dla chłopa. Jednocześnie dostrzega sens swojej postawy na weselu:
„(…) myślę, panie redaktorze,
że tam, w tej wiejskiej komorze,
w półblasku kuchennej lampy,
że tam mój taniec coś znaczy”.
Dziennikarz wątpi:„Wesele” - streszczenie szczegółowe
Autor: Karolina MarlgaScena 19
Panna Młoda, Pan Młody
Panna Młoda nie ma już sił tańczyć. Nie może sobie pozwolić na odpoczynek. W przyszłości może żałować, że nie tańczyła przez całe wesele. Mówi, że:
„(…) mi nie trza doktora,
ino tańca”.
Pan Młody uspokaja ją. Mówi, że jeszcze zdążą się wytańczyć. Wesele potrwa nie tylko do rana, ale i cały kolejny dzień. Żona stwierdza, że przyjęcie powinno trwać tak długo, jak długo starczy jedzenia.
Pan Młody prosi ją o pocałunek na szczęście. Obiecuje, że szczęście ich nie ominie w życiu. Roztacza przed nią wizję własnego dworku, pod którego oknami zasadzi brzózki. Ukochana daje po raz kolejny przykład rozsądku, mówiąc:
„Brzoza straśnie sybko pusco,
het ściany we trzy roki ocieni”.
Mężczyzna dalej fantazjuje. Oczami wyobraźni już widzi, jak:
„Będziemy se siedzieć w zieleni,
będziemy se siedzieć w maju,
w kwitnącym sadzie”.
Kobiecie podoba się taka wizja przyszłości.
Scena 20
Dziennikarz, Zosia
Para ponownie się spotyka. Dziennikarz widzi, że Zosia jest zmęczona ciągłym tańcem z chłopami. Pyta:
„I cóż? chłopy pani nie brzydną?”,
Dziewczyna odpowiada bez przekonania, że nie. Zauważa, że bratanie się inteligencji z chłopstwem nie wychodzi najlepiej. Ciągle czuć niechęć i brak zaufania jednych do drugich. Podsumowuje swój wywód:
„(…) muru głową nie przewiercę (…)”.
Potem oznajmia, że czuje ból, gdy widzi jak traktowani są chłopi przez miastowych na weselu. Porównuje tą sytuację do sytuacji w całym kraju.
Dziennikarz uważa, że dziewczyna z każdym tańcem coraz bardziej przechodzi na stronę mieszkańców wsi. Zosia zaprzecza. Zapewnia, że nie nadaje się na żonę dla chłopa. Jednocześnie dostrzega sens swojej postawy na weselu:
„(…) myślę, panie redaktorze,
że tam, w tej wiejskiej komorze,
w półblasku kuchennej lampy,
że tam mój taniec coś znaczy”.
„Ja się patrzę, lubię i nie wierzę (…)”.
Za to podoba mu się Zosia.
Scena 21
Poeta, Rachel
Niespodziewanie do gospody powraca Rachela. Mówi Poecie o przeczuwanych dziwnych rzeczach. Wyznaje, że wróciła, ponieważ przez drogę przeszła jej jakaś dziwna osoba… Zauważa, że zerwał się straszny wicher. Poeta dzieli się swoim spostrzeżeniem:
„Ktoś wyrwał krzew różany (…)
No ten chochoł”.
Artysta przyznaje, że to ich wina. To oni w poetyckim uniesieniu zaprosili chochoła i innych jego przyjaciół na wesele. Rachel zauważa pewną zmianę w weselnej gospodzie:
„W powietrzu atmosferyczna zmiana:
chata stała się rozkochana
w polskości – właściwa skala:
żar, co się duchem udziela,
co się na powietrzu spala
jak garść lnu”.
- W tym miejscu chata bronowicka jest symbolem całej Polski.
Poeta z Rachel zachwycają się prastarymi siłami, które owładnęły gospodą. Kobieta przewiduje, że tej niezwykłej nocy ich oczy zobaczą niezwykłe rzeczy, na co Poeta krzyczy:
„Chodźmy patrzeć!”
Scena 22
Gospodarz, Kuba
Kuba przybiega do Gospodarza i ogłasza, że na podwórze wjechał na wielkim koniu jakiś pan. Gospodarza nakazuje, by pracownik odprowadził zwierzę tajemniczego przybysza do stajni i je nakarmił. Kuba tak opisuje przybysza:
„ (…) ubiory na nim czerwone,
siwa broda a lira u siodła (…)”.
Jest zachwycony wyglądem nowego gościa. Mówi, ze nigdy takiego Polaka nie widział. Wraz z Gospodarzem wychodzą z lampą na dwór na powitanie.
Scena 23
Gospodarz, Gospodyni, Kuba
Gospodarz idzie do alkierza. Jego żona już zasypia, i oznajmia jej, że przybył:
„ (…) jakiś jakby wielki gość…”.
Gospodyni ma już dość tańców i hałasu. Nakazuje mężowi, by zamknął drzwi do izdebki i przyjmował gościa sam. Mąż pokornie zamyka drzwi, nie mogąc doczekać się spotkania.
Scena 24
Gospodarz, Wernyhora
Przybysz wita Gospodarza po imieniu:
„Sława, panie Włodzimierzu,
zjechałem tu gość”.
Gospodarz tłumaczy, że jego żona się jeszcze stroi. Kładła dzieci spać. Mężczyzna wielokrotnie powtarza, że Gospodyni jest w alkierzu. Świadczy to o uległości wobec małżonki. Gość prosi, by dał już spokój i usiadł z nim do rozmowy:
„Pomówmy o Przymierzu”.
Przymierze jest nawiązaniem do tematyki powstańczej. Tajemnicza zjawa zdradza, że przybywa z dalekich kresów. Podaje przyczyny swego przyjazdu na bronowickie wesele:
„Z daleka, a miałem blisko
i wybrałem Weselisko,
boście som tu jakoś wraz,
i wybrałem Ichmość Mości
dom, gdzie ludzie sercem prości”.
Opowiada, że pytał o drogę do domu Włodzimierza. Gospodarz przypomina sobie, że dobiegały go głosy od okolicznych mieszkańców, że ktoś go szuka. Podaje przekazany mu opis osoby pytającej o drogę:
„(…) że pan stary, że Dziad stary,
że Dziad z lirą, brodą siwą…
Ot, dziadzisko z siwą brodą”.
Gospodarz proponuje, że pójdzie po żonę i naleje przybyszowi piwa. Ten nie zgadza się. Nalega, by Włodzimierz porozmawiał z nim na osobności. Mężczyzna zgadza się. Pyta starego jeźdźca o nazwisko. Powoli domyśla się, że nie jest to zwykły gość:
„Ktoś mi znany,
ktoś serdeczny, ktoś kochany,
ktoś, co groźny – dawny, stary,
jak wiek cały…”.
Gość próbuje naprowadzić Gospodarza pytaniami odkrycie swej tożsamości. Pyta, czy nie kojarzy mu się z krwawą rzezią, piorunami i dźwiękiem dzwonu. Mieszkaniec chaty stwierdza, że słyszał jakieś „bajki” o takich zajściach. Przybysz przyznaje, że uczestniczył w tych krwawych wydarzeniach. Widział to wszystko na własne oczy. Ciągle słyszy dźwięk dzwonów. Gospodarz stwierdza, że nie może pamiętać tak odległych czasów. Słyszał o tych zdarzeniach w opowiadaniach weselnych.
Przybysz w końcu się przedstawia jako Wernyhora. Wywołuje tym zachwyt rozmówcy . Wykrzykuje, że śnił o tym spotkaniu, że się go spodziewał. Wernyhora mówi, że przybywa z rozkazem składającym się z trzech części. Pierwsza dotyczy rozesłania wici przed świtem.
- Za pomocą wici przekazywano dawniej zarządzenie o pospolitym ruszeniu na wojnę.
Gospodarz jest szczęśliwy. Mówi, że ziściły się jego sny. Wernyhora nakazuje rozesłanie wici w cztery strony. Zachwycony rozmówca przytakuje. Stwierdza, że tak zrobi. Najpierw jednak poradzi się żony.
Wernyhora przerywa. Przedstawia drugą część rozkazu. Właściciel chaty po rozesłaniu wici ma zgromadzić zdrowych mężczyzn przed kościołem. Ma nakazać im klęknąć w kompletnej ciszy i nasłuchiwać odgłosu kopyt:
„(…) od Krakowskiego gościńca”.
Tętent kopyt ma być sygnałem do rozpoczęcia powstania. Wtedy też przybędzie sam Wernyhora w towarzystwie Archanioła. Gospodarz jest podekscytowany. Przysięga Wernyhorze, że wypełni rozkazy najlepiej jak potrafi. Zjawa przedstawia mu swoją armię:
strona: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11
Szybki test:
Wernyhora każe Gospodarzowi zgromadzić ludzi:a) na dziedzińcu
b) przed gospodą
c) przed kosciołem
d) w gospodzie
Rozwiązanie
Cytat: „Ach pan gada, gada, gada”. to aluzja do gadulstwa:
a) Dziennikarza
b) Nosa
c) Pana Młodego
d) Poety
Rozwiązanie
Kto wątpi w szczęśliwą przyszłość państwa młodych?
a) Żyd
b) Radczyni
c) Dziad
d) Dziennikarz
Rozwiązanie
Więcej pytań
Zobacz inne artykuły:
kontakt | polityka cookies