Jesteś w: Ostatni dzwonek -> Potop
Pożegnawszy się ze starostą, Andrzej został obdarowany przez Oleńkę czerwonym złotym (pieniądz) i poproszony, by w jej imieniu oddał go na mszę w kaplicy: „Na intencję Andrzeja, aby go Bóg z grzesznej drogi nawrócił”. Usłyszawszy te słowa, Kmicic myślał, że oszaleje. Ta zbieżność imion spowodowała, że bohater zaczął zadawać pytania: „- Prorokujże mi dalej, mów do końca!... Jeżeli ów Andrzej się nawróci i winy zmaże, zali Oleńka jemu wiary dochowa?... Mów, odpowiadaj, bo nie odjadę bez tego!...”. Usłyszał: „- Do ostatniego tchnienia, do godziny śmierci!”, po czym upadł pannie do nóg i zaczął powtarzać: „- Jam także grzeszny Andrzej, który nawrócić się pragnie!... Ja mam także swoją Oleńkę umiłowaną. Niechże twój się nawróci, a moja mi wiary dochowa... Niech słowa twoje proroctwem będą... Balsam i nadzieję wlałaś mi do duszy strapionej... Bóg ci zapłać, Bóg zapłać!”.
Rozdział XI
Słowa starościanki Oleńki zapadły w pamięć Kmicicowi, który podczas drogi wspominał je nieustannie. Sytuacja w kraju była tragiczna. Szwedzi rośli w siłę, zbierając coraz więcej ludzi w swych szeregach. Opuszczali oni polskiego króla „tułacza”, przebywającego w Głogowej. Karol Gustaw przyjmował zdrajców z otwartymi rękoma, nagradzał, kusił i obiecywał majątki. Litwa była teraz w rękach wroga i Chowańskiego. Radziwiłł prowadził wojnę na Podlasiu.
Ostatni nocleg przed Częstochową Kmicic ze swymi ludźmi spędził w karczmie w Kruszynie. Przebywał tam akurat szwedzki oddział z kapitanem, któremu Andrzej oświadczył, że zmierza do króla Karola Gustawa ze skargą, ponieważ nie wypłacono mu należnej sumy za sprzedane konie. Usłyszawszy to, Weyhard Wrzeszczowicz (czeski kapitan) poparł Babinicza w jego roszczeniach. W pewnym momencie przez karczmą zatrzymała się kareta otoczona oddziałem szwedzkich rajtarów, w której przyjechał baron Lisola – wysłannik cesarski, którego oczekiwał Wrzeszczowicz. O celu spotkania Andrzej dowiedział się przypadkiem, podsłuchując ich rozmowę. Czech, zapytany przez barona czy prawdą jest, że chce zająć jasnogórski klasztor, przytaknął. Zabiegał przy tym o poparcie króla Karola Gustawa.
Całą noc Kmicic myślał o słowach Wrzeszczowicza: „Szaleni, swawolni, źli i przedajni tę ziemię zamieszkują (…) Króla nie słuchają, sejmy rwą, podatków nie płacą, nieprzyjacielowi sami do zawojowanie tej ziemi pomagają. Muszą zginąć!”. Pułkownik dostał gorączki, czuł się bardzo źle ze świadomością popełnionych grzechów. Pomimo wszystko (choć nie wierzył już w zwycięstwo) jednak przebrał się rano w świąteczną odzież i wyruszył ze swym oddziałem. Jechali w ciszy, aż w dali ujrzeli światło – był to kościół jasnogórski. Zsiedli z koni, a po zdjęciu czapek klęknęli i zaczęli się modlić. Gdy skończyli, poszli piechotą dalej, prowadząc konie za uzdy. Andrzej poczuł się jak nowo narodzony. Odżyła w nim wiara. Szli długo. Kościół, klasztor i otaczające go mury wznosiły się na wzgórzu, a w dole leżało miasto z szeregiem domów i gospodarstw. Była akurat niedziela, więc tłumy ludzi okrążały kościelne mury. Plac wypełniały setki wozów, bryczek, szeregi straganów. Bramy jasnogórskie były otwarte dla wszystkich. Nikt nie przypuszczał wówczas, że Karol Gustaw złamie daną przysięgę i napadnie na święte miejsce.
Rozdział XII
Od bramy fortecznej wszyscy ludzie czołgali się na kolanach, śpiewali pieśni. Kmicic ze swymi ludźmi również. W kaplicy przez kolorowe szyby wpadało światło, na ołtarzu paliły się świece. Wtem zasłona obrazu rozsunęła się na dwie strony, rozległy się krzyki i płacz: „- Salve Regina ! - zawrzasła szlachta - monstra Te esse matrem !- a chłopi wołali: - Panienko Najświętsza! Panno Złota! Królowo Anielska! ratuj, wspomóż, pociesz, zmiłuj się nad nami!”. Andrzej klęczał w „upojeniu” i zachwycie. Czuł się jak natchniony. Po nabożeństwie poprosił o rozmowę z przeorem klasztoru, przedstawiając się jako Babinicz. Opowiedział księdzu przebieg podsłuchanej rozmowy w karczmie w Kruszynie między Lisolą i Wrzeszczowiczem (Szwedzi mają uderzyć na kościół i klasztor). Usłyszawszy te słowa, ksiądz Kordecki zaprosił starszych ojców i kilku szlachciców, by również wysłuchali mowy przybysza. Po chwili pojawiło się czterech starszych ojców, pan Różyc-Zamoyski (miecznik sieradzki), pan Okielnicki (chorąży wieluński), pan Piotr Czarniecki (młody kawaler) i kilku innych. Na początku całe zgromadzenie nie uwierzyło w słowa Kmicica. Nie dali wiary posądzeniom hrabiego Wrzeszczowicza – katolika i dobrodzieja - o sprzeciwianie się „rozkazowi i salwie gwardii królewskiej”. Oskarżyli za to Andrzeja o kłamstwo, a on powtórzył: „- Com słyszał, powtarzam jeszcze raz: Weyhard Wrzeszczowicz ma napaść na klasztor. Terminu nie wiem, ale myślę, że prędko się to stanie... Ja ostrzegam, a na waszmościów spadnie odpowiedzialność, jeśli nie usłuchacie!...”. Gdy zarzucono mu interesowność, wtedy zanurzył obie ręce w mały sak zawieszony na brzuchu przy pasie i sypnął na stół dwie garście pereł, turkusów i innych kamieni mówiąc, że nie przyszedł dla nagrody. Chciał te kosztowności ofiarować Najświętszej Pannie po spowiedzi, z czystym sercem. Precjoza te zdobył z bojarskich kołpaków.
strona: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18
a) Wrzeszczowicz
b) Miller
c) Radziwiłł
d) Kuklinowski
Rozwiązanie
Po przyjeździe do Głogowej Kmicic przypadkiem spotkał polskiego króla:
a) na przejażdżce
b) w ogrodzie
c) na spacerze
d) w kościele
Rozwiązanie
Król Rzeczypospolitej obietnicę poprawy losu wiejskiego ludu złożył:
a) w Warszawie
b) w Krakowie
c) we Lwowie
d) w Głogowie
Rozwiązanie
Więcej pytań
Partner serwisu: 
kontakt | polityka cookies
„Potop” - TOM II - streszczenie szczegółowe
Pożegnawszy się ze starostą, Andrzej został obdarowany przez Oleńkę czerwonym złotym (pieniądz) i poproszony, by w jej imieniu oddał go na mszę w kaplicy: „Na intencję Andrzeja, aby go Bóg z grzesznej drogi nawrócił”. Usłyszawszy te słowa, Kmicic myślał, że oszaleje. Ta zbieżność imion spowodowała, że bohater zaczął zadawać pytania: „- Prorokujże mi dalej, mów do końca!... Jeżeli ów Andrzej się nawróci i winy zmaże, zali Oleńka jemu wiary dochowa?... Mów, odpowiadaj, bo nie odjadę bez tego!...”. Usłyszał: „- Do ostatniego tchnienia, do godziny śmierci!”, po czym upadł pannie do nóg i zaczął powtarzać: „- Jam także grzeszny Andrzej, który nawrócić się pragnie!... Ja mam także swoją Oleńkę umiłowaną. Niechże twój się nawróci, a moja mi wiary dochowa... Niech słowa twoje proroctwem będą... Balsam i nadzieję wlałaś mi do duszy strapionej... Bóg ci zapłać, Bóg zapłać!”.
Rozdział XI
Słowa starościanki Oleńki zapadły w pamięć Kmicicowi, który podczas drogi wspominał je nieustannie. Sytuacja w kraju była tragiczna. Szwedzi rośli w siłę, zbierając coraz więcej ludzi w swych szeregach. Opuszczali oni polskiego króla „tułacza”, przebywającego w Głogowej. Karol Gustaw przyjmował zdrajców z otwartymi rękoma, nagradzał, kusił i obiecywał majątki. Litwa była teraz w rękach wroga i Chowańskiego. Radziwiłł prowadził wojnę na Podlasiu.
Ostatni nocleg przed Częstochową Kmicic ze swymi ludźmi spędził w karczmie w Kruszynie. Przebywał tam akurat szwedzki oddział z kapitanem, któremu Andrzej oświadczył, że zmierza do króla Karola Gustawa ze skargą, ponieważ nie wypłacono mu należnej sumy za sprzedane konie. Usłyszawszy to, Weyhard Wrzeszczowicz (czeski kapitan) poparł Babinicza w jego roszczeniach. W pewnym momencie przez karczmą zatrzymała się kareta otoczona oddziałem szwedzkich rajtarów, w której przyjechał baron Lisola – wysłannik cesarski, którego oczekiwał Wrzeszczowicz. O celu spotkania Andrzej dowiedział się przypadkiem, podsłuchując ich rozmowę. Czech, zapytany przez barona czy prawdą jest, że chce zająć jasnogórski klasztor, przytaknął. Zabiegał przy tym o poparcie króla Karola Gustawa.
Całą noc Kmicic myślał o słowach Wrzeszczowicza: „Szaleni, swawolni, źli i przedajni tę ziemię zamieszkują (…) Króla nie słuchają, sejmy rwą, podatków nie płacą, nieprzyjacielowi sami do zawojowanie tej ziemi pomagają. Muszą zginąć!”. Pułkownik dostał gorączki, czuł się bardzo źle ze świadomością popełnionych grzechów. Pomimo wszystko (choć nie wierzył już w zwycięstwo) jednak przebrał się rano w świąteczną odzież i wyruszył ze swym oddziałem. Jechali w ciszy, aż w dali ujrzeli światło – był to kościół jasnogórski. Zsiedli z koni, a po zdjęciu czapek klęknęli i zaczęli się modlić. Gdy skończyli, poszli piechotą dalej, prowadząc konie za uzdy. Andrzej poczuł się jak nowo narodzony. Odżyła w nim wiara. Szli długo. Kościół, klasztor i otaczające go mury wznosiły się na wzgórzu, a w dole leżało miasto z szeregiem domów i gospodarstw. Była akurat niedziela, więc tłumy ludzi okrążały kościelne mury. Plac wypełniały setki wozów, bryczek, szeregi straganów. Bramy jasnogórskie były otwarte dla wszystkich. Nikt nie przypuszczał wówczas, że Karol Gustaw złamie daną przysięgę i napadnie na święte miejsce.
Rozdział XII
Od bramy fortecznej wszyscy ludzie czołgali się na kolanach, śpiewali pieśni. Kmicic ze swymi ludźmi również. W kaplicy przez kolorowe szyby wpadało światło, na ołtarzu paliły się świece. Wtem zasłona obrazu rozsunęła się na dwie strony, rozległy się krzyki i płacz: „- Salve Regina ! - zawrzasła szlachta - monstra Te esse matrem !- a chłopi wołali: - Panienko Najświętsza! Panno Złota! Królowo Anielska! ratuj, wspomóż, pociesz, zmiłuj się nad nami!”. Andrzej klęczał w „upojeniu” i zachwycie. Czuł się jak natchniony. Po nabożeństwie poprosił o rozmowę z przeorem klasztoru, przedstawiając się jako Babinicz. Opowiedział księdzu przebieg podsłuchanej rozmowy w karczmie w Kruszynie między Lisolą i Wrzeszczowiczem (Szwedzi mają uderzyć na kościół i klasztor). Usłyszawszy te słowa, ksiądz Kordecki zaprosił starszych ojców i kilku szlachciców, by również wysłuchali mowy przybysza. Po chwili pojawiło się czterech starszych ojców, pan Różyc-Zamoyski (miecznik sieradzki), pan Okielnicki (chorąży wieluński), pan Piotr Czarniecki (młody kawaler) i kilku innych. Na początku całe zgromadzenie nie uwierzyło w słowa Kmicica. Nie dali wiary posądzeniom hrabiego Wrzeszczowicza – katolika i dobrodzieja - o sprzeciwianie się „rozkazowi i salwie gwardii królewskiej”. Oskarżyli za to Andrzeja o kłamstwo, a on powtórzył: „- Com słyszał, powtarzam jeszcze raz: Weyhard Wrzeszczowicz ma napaść na klasztor. Terminu nie wiem, ale myślę, że prędko się to stanie... Ja ostrzegam, a na waszmościów spadnie odpowiedzialność, jeśli nie usłuchacie!...”. Gdy zarzucono mu interesowność, wtedy zanurzył obie ręce w mały sak zawieszony na brzuchu przy pasie i sypnął na stół dwie garście pereł, turkusów i innych kamieni mówiąc, że nie przyszedł dla nagrody. Chciał te kosztowności ofiarować Najświętszej Pannie po spowiedzi, z czystym sercem. Precjoza te zdobył z bojarskich kołpaków.
strona: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18
Szybki test:
Do przystąpienia w szeregi szwedzkie namawiał Andrzeja pod Częstochową:a) Wrzeszczowicz
b) Miller
c) Radziwiłł
d) Kuklinowski
Rozwiązanie
Po przyjeździe do Głogowej Kmicic przypadkiem spotkał polskiego króla:
a) na przejażdżce
b) w ogrodzie
c) na spacerze
d) w kościele
Rozwiązanie
Król Rzeczypospolitej obietnicę poprawy losu wiejskiego ludu złożył:
a) w Warszawie
b) w Krakowie
c) we Lwowie
d) w Głogowie
Rozwiązanie
Więcej pytań
Zobacz inne artykuły:

kontakt | polityka cookies