Jesteś w: Ostatni dzwonek -> Dżuma
Ojciec Paneloux to „uczony i wojujący jezuita (…)”. Cieszy się wielkim poważaniem wśród mieszkańców miasta. W miesiąc po ogłoszeniu stanu dżumy wygłasza płomienne kazanie. Uznaje, że zaraza jest karą bożą za grzechy mieszkańców miasta. „Bracia moi, doścignęło was nieszczęście, bracia moi, zasłużyliście na nie”. Głosi, zgodne z katolicką doktryną, hasła przyjmowania wszystkich „darów” Boga z miłością. Twierdzi, że zaraza jest karą za zapomnienie o codziennej modlitwie. Uważa gorliwą modlitwę za jedyny sposób walki z dżumą.
Tak opisuje go narrator w momencie, gdy ojciec wygłasza swoje pierwsze kazanie: „Był średniego wzrostu, ale krępy. Kiedy oparł się na poręczy ambony, ściskając drzewo wielkimi rękami, widać było tylko szeroki, czarny kształt z dwiema czerwonymi plamami policzków pod stalowymi okularami. Głos miał mocny, namiętny, który rozbrzmiewał daleko (…)”.
Gdy został zapytany o to, czy dołączy do formacji sanitarnych Tarrou – zgadza się natychmiast. Uznaje za swój kapłański obowiązek niesienie ukojenia umierającym. Doświadczeniem, które zmienia nieco poglądy zakonnika jest śmierć w katuszach synka sędziego Othona.
Rieux zarzuca mu, że śmierć niewinnego dziecka nie może być karą za grzechy. Po tym zdarzeniu wygłasza drugie kazanie. Nie mówi już „wy” do zgromadzonych wiernych, ale „my”. Zalicza siebie do grona dotkniętych dżumą.
Za konieczną uznaje cnotę zgody na cierpienie i przyjmowanie go z dziękczynieniem. Mówi też o konieczności niesienia sobie wzajemnej pomocy.
Przyjmuje śmierć z godnością. Nie pozwala gospodyni wezwać do siebie doktora. Dopiero, gdy kona zabrano go do szpitala. Jezuita umiera na dżumę z krzyżem w ręku. Odmawia doktorowi, gdy ten proponuje mu towarzystwo: „Dziękuję. Ale zakonnicy nie mają przyjaciół. Wszystko złożyli Bogu”.
Partner serwisu: 
kontakt | polityka cookies
Ojciec Paneloux - charakterystyka
Autor: Karolina MarlgaOjciec Paneloux to „uczony i wojujący jezuita (…)”. Cieszy się wielkim poważaniem wśród mieszkańców miasta. W miesiąc po ogłoszeniu stanu dżumy wygłasza płomienne kazanie. Uznaje, że zaraza jest karą bożą za grzechy mieszkańców miasta. „Bracia moi, doścignęło was nieszczęście, bracia moi, zasłużyliście na nie”. Głosi, zgodne z katolicką doktryną, hasła przyjmowania wszystkich „darów” Boga z miłością. Twierdzi, że zaraza jest karą za zapomnienie o codziennej modlitwie. Uważa gorliwą modlitwę za jedyny sposób walki z dżumą.
Tak opisuje go narrator w momencie, gdy ojciec wygłasza swoje pierwsze kazanie: „Był średniego wzrostu, ale krępy. Kiedy oparł się na poręczy ambony, ściskając drzewo wielkimi rękami, widać było tylko szeroki, czarny kształt z dwiema czerwonymi plamami policzków pod stalowymi okularami. Głos miał mocny, namiętny, który rozbrzmiewał daleko (…)”.
Gdy został zapytany o to, czy dołączy do formacji sanitarnych Tarrou – zgadza się natychmiast. Uznaje za swój kapłański obowiązek niesienie ukojenia umierającym. Doświadczeniem, które zmienia nieco poglądy zakonnika jest śmierć w katuszach synka sędziego Othona.
Rieux zarzuca mu, że śmierć niewinnego dziecka nie może być karą za grzechy. Po tym zdarzeniu wygłasza drugie kazanie. Nie mówi już „wy” do zgromadzonych wiernych, ale „my”. Zalicza siebie do grona dotkniętych dżumą.
Za konieczną uznaje cnotę zgody na cierpienie i przyjmowanie go z dziękczynieniem. Mówi też o konieczności niesienia sobie wzajemnej pomocy.
Przyjmuje śmierć z godnością. Nie pozwala gospodyni wezwać do siebie doktora. Dopiero, gdy kona zabrano go do szpitala. Jezuita umiera na dżumę z krzyżem w ręku. Odmawia doktorowi, gdy ten proponuje mu towarzystwo: „Dziękuję. Ale zakonnicy nie mają przyjaciół. Wszystko złożyli Bogu”.
Zobacz inne artykuły:

kontakt | polityka cookies