Jesteś w: Ostatni dzwonek -> Nad Niemnem
Obwieszczono przybycie pana Darzeckiego z córkami. Leonii kazano przebrać się, by nie wyglądała gorzej od ciotecznych sióstr. Szwagier Korczyńskiego przybył upomnieć się o dług swojej żony (siostry Benedykta). Pieniądze niezbędne mu były na wyprawę dla córki, która miała wejść w bogatą hrabiowską familię. Stary Korczyński dziwił się, że jego szwagier potrzebuje tak dużego kapitału, by wyposażyć córkę na nową drogę życia: „Cóż szwagier myśli? Srebra, futra, koronki i inne tam kobiece fatałaszki to są rzeczy kosztowne... bardzo kosztowne. Fortepian z Paryża sprowadzić musimy. Żona moja chce i ja się na to zgadzam (...)” – tłumaczył się Darzecki. Benedykt miał niewyraźną minę. Sprawa Darzeckiego frasowała go. Nie wiedział, jak wybrnąć z niezręcznej sytuacji i, mimo że gospodarstwo ostatnio dobrze funkcjonowało, nie był w stanie od razu zapłacić tak znacznej kwoty. Sugerował, by szwagier rozłożył ją na raty.
Darzecki nie był jednak na tyle wielkoduszny i polecił swojego znajomego kapitalistę, który z chęcią, choć na wysoki procent, będzie mógł pożyczyć należną sumę. Dodatkowo usprawiedliwiał nagłą potrzebę odzyskania pieniędzy sporymi wydatkami: rozbudował dom, wzbogacając go o oranżerię, meblował pokoiki córek i powiózł je na wycieczkę zagraniczną. Rozrzutność tłumaczył koniecznością zaspokojenia wyższych potrzeb i pragnieniem bycia człowiekiem „cywilizowanym”. Rozmowę zakończył propozycją sprzedania zaniemeńskiego lasu, co bardzo zbulwersowało Korczyńskiego. Przypomniał szwagrowi, że tam znajduje się „mogiła” – wspólny grób powstańców i jego brata, a tym samym i brata Jadwigi Darzeckiej:
„ – Szwagier może nie pamięta, że tam jest...to...tamto...mogiła...
- Jaka mogiła? – zdziwił się Darzecki.
- Andrzeja...i to...tamto...tego...tych, którzy z nim razem...”
Darzecki stwierdził, że to tylko „sentymentalność” i historia ta nie ma już większego znaczenia. Rozmowie mężczyzn dwukrotnie przeszkadzało nagłe wtargnięcie młodych panien Darzeckich i Leonii, które zaaferowane modą, udzielały Korczyńskiemu rad, co do zmian wnętrz domu. Krytycznym okiem obserwował wszystko znajdujący się w jednym z rogów salonu Witold. Nie podobała mu się zwłaszcza postawa jego ojca wobec Darzeckiego, który na tle bogacza wypadał służalczo. W związku z tym doszło później do „pokoleniowego” sporu.
Nim Darzecki opuścił gościnne progi Benedykta, wspomniał jeszcze młodego Zygmunta Korczyńskiego. Mówił o nim, że jest w Osowcach nieszczęśliwy. Przyzwyczajony do światowych wojaży nie może znaleźć na wsi natchnienia do pracy twórczej. Ponoć znudziła mu się również młodziutka i bogata żona. Korczyński skrytykował zachowanie Zygmunta: „ – A, na miłosierdzie boskie! – zawołał – czy to ziemia jest rajem, żeby od niej wszystkiego dobrego razem wymagać było można. Czegoż ten gagatek więcej od losu swego żąda? Ma majątek, talent, matkę, która za nim świata nie widzi, młodą i śliczną żonę, tak w nim rozkochaną, że aż czasem ludzi śmieszy...” „Nad Niemnem” Elizy Orzeszkowej – streszczenie szczegółowe
Autor: Ewa PetniakObwieszczono przybycie pana Darzeckiego z córkami. Leonii kazano przebrać się, by nie wyglądała gorzej od ciotecznych sióstr. Szwagier Korczyńskiego przybył upomnieć się o dług swojej żony (siostry Benedykta). Pieniądze niezbędne mu były na wyprawę dla córki, która miała wejść w bogatą hrabiowską familię. Stary Korczyński dziwił się, że jego szwagier potrzebuje tak dużego kapitału, by wyposażyć córkę na nową drogę życia: „Cóż szwagier myśli? Srebra, futra, koronki i inne tam kobiece fatałaszki to są rzeczy kosztowne... bardzo kosztowne. Fortepian z Paryża sprowadzić musimy. Żona moja chce i ja się na to zgadzam (...)” – tłumaczył się Darzecki. Benedykt miał niewyraźną minę. Sprawa Darzeckiego frasowała go. Nie wiedział, jak wybrnąć z niezręcznej sytuacji i, mimo że gospodarstwo ostatnio dobrze funkcjonowało, nie był w stanie od razu zapłacić tak znacznej kwoty. Sugerował, by szwagier rozłożył ją na raty.
Darzecki nie był jednak na tyle wielkoduszny i polecił swojego znajomego kapitalistę, który z chęcią, choć na wysoki procent, będzie mógł pożyczyć należną sumę. Dodatkowo usprawiedliwiał nagłą potrzebę odzyskania pieniędzy sporymi wydatkami: rozbudował dom, wzbogacając go o oranżerię, meblował pokoiki córek i powiózł je na wycieczkę zagraniczną. Rozrzutność tłumaczył koniecznością zaspokojenia wyższych potrzeb i pragnieniem bycia człowiekiem „cywilizowanym”. Rozmowę zakończył propozycją sprzedania zaniemeńskiego lasu, co bardzo zbulwersowało Korczyńskiego. Przypomniał szwagrowi, że tam znajduje się „mogiła” – wspólny grób powstańców i jego brata, a tym samym i brata Jadwigi Darzeckiej:
„ – Szwagier może nie pamięta, że tam jest...to...tamto...mogiła...
- Jaka mogiła? – zdziwił się Darzecki.
- Andrzeja...i to...tamto...tego...tych, którzy z nim razem...”
Darzecki stwierdził, że to tylko „sentymentalność” i historia ta nie ma już większego znaczenia. Rozmowie mężczyzn dwukrotnie przeszkadzało nagłe wtargnięcie młodych panien Darzeckich i Leonii, które zaaferowane modą, udzielały Korczyńskiemu rad, co do zmian wnętrz domu. Krytycznym okiem obserwował wszystko znajdujący się w jednym z rogów salonu Witold. Nie podobała mu się zwłaszcza postawa jego ojca wobec Darzeckiego, który na tle bogacza wypadał służalczo. W związku z tym doszło później do „pokoleniowego” sporu.
Po wyjeździe szwagra pan Benedykt posprzeczał się synem. Witold zarzucił ojcu zbytnią uległość i pokorę wobec Darzeckiego. Stwierdził, ze nie jest to człowiek godzien szacunku, „że jest to pyszałek, sybaryta (utracjusz, hulaka), egoista niedbający o nic oprócz własnej pychy i wygody, niewidzący dalej niż koniec własnego nosa, który zadziera pod obłoki dlatego, że ma większy od innych majątek, ciotkę hrabinę i stryjecznego brata wzbogaconego nie wiedzieć w jaki sposób, zapewne potem i krzywdą swych bliźnich.” Wyrzucał ojcu ponadto błędy w wychowywaniu jego siostry Leonii, która stawała się podobna do sióstr Darzeckich i w przyszłości, jeśli tak dalej pójdzie, nie będzie wartościową kobietą, tylko pustą „lalką”, „światową sroką”. Ojciec oburzony zachowaniem syna, nazwał go złym i zarozumiałym chłopcem, po czym wsiadł na konia i ruszył doglądać swoich włości. Witold wybiegł za nim z zamiarem podania mu kapelusza, lecz ten zignorował go, mówiąc> „ – Idź precz!”
strona: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33
Szybki test:
Podczas przyjazdu do Olszynki Różyca pani domu – Kirłowa nie musiała borykać się z:a) praniem
b) wyrobem serów
c) pieleniem ogrodu
d) wypiekiem chleba
Rozwiązanie
Zygmunt Korczyński był starszy od Justyny o:
a) dziesięć lat
b) osiem lat
c) sześć lat
d) dwa lata
Rozwiązanie
Po śmierci ojca Janka jego matka wyszła za:
a) Zaniewskiego
b) Staniewskiego
c) Starzyńskiego
d) Jaśmonta
Rozwiązanie
Więcej pytań
Zobacz inne artykuły:
kontakt | polityka cookies