Jesteś w: Ostatni dzwonek -> Nad Niemnem
- o miłości:
„(...) kochać nie jest to wątpić o sobie i o drugich ani czuć się gardzoną, zdradzaną... Nie jest to przede wszystkim plamić się i krzywdzić! Kochać to ufać i w dwa serca naraz spoglądać jak w czyste zwierciadła, razem iść drogą długą i czystą, a u jej końca móc dwa swe imiona wypisać złotem przywiązania niezłomnego i zwyciężonych wspólnie postrachów życia...”
(T.II., r. II.)
„Czy ty, kuzynie, wyobrażasz sobie, że my, tak jak wy tam, na waszym wielkim świecie, dwadzieścia razy w życiu kochać i przestawać kochać możemy? (...) – Nabiera się przecież przyjaźni i przywiązania dla człowieka, z którym choć czas jakiś przeżyło się szczęśliwie. Zresztą, dzieci!...” (Kirłowa do Różyca), (T.II., r. I.)
„Przeklęta dola, która człowiekowi daje tylko to, co bydlęciu! Orz dla tego, abyś jadł, buduj na to, abyś miał gdzie zasnąć! I bydlę ma takie szczęście! Kiedy prawdziwego kochania zażądasz, to ono dla ciebie za wysoko rośnie; kiedy dla ludzi uczynić co zechcesz, to nie masz sposobów ani wiadomości. Na zgubę tym małym mrówkom Bóg skrzydła daje!” (Jan do Justyny), (T.I., r. VI.)
- o mezaliansie:
„ – Powinnaś była wiedzieć, moja Justynko – mawiała – że tacy ludzie, jak Zygmunt, z takimi, jak ty dziewczętami romansują często, ale nie żenią się prawie nigdy!” (Darzecka do Justyny),
(T. I., r. V.)
„(...) odgaduję cię, odgaduję wybornie twoje motywy, pod których wpływem szalonego tego kroku dokonać postanowiłaś. Rozumiem... chcesz ścianą nieprzebytą oddzielić się z dawnym wspomnieniem... z uczuciem... ze mną! (...) Więc uciekasz w inną sferę... mieszasz się z motłochem dlatego, aby zniknąć dla mnie, abym ja zniknął dla ciebie!” (Zygmunt do Justyny), (T. III., r. V.)
„Ani położenie moje, ani wychowanie, ani przyzwyczajenia i gusta nie czynią mnie odpowiednią dla niego (Różyca) towarzyszką życia. Na wielką panią i światową kobietę nie mam kwalifikacji żadnych ani też żadnej do takiego stanowiska pretensji...” (Justyna usprawiedliwia odrzucenie oświadczyn Różyca), (T.III., r. V.)
- o pracyNajważniejsze cytaty w „Nad Niemnem”
Autor: Jakub Rudnicki- o miłości:
„(...) kochać nie jest to wątpić o sobie i o drugich ani czuć się gardzoną, zdradzaną... Nie jest to przede wszystkim plamić się i krzywdzić! Kochać to ufać i w dwa serca naraz spoglądać jak w czyste zwierciadła, razem iść drogą długą i czystą, a u jej końca móc dwa swe imiona wypisać złotem przywiązania niezłomnego i zwyciężonych wspólnie postrachów życia...”
(T.II., r. II.)
„Czy ty, kuzynie, wyobrażasz sobie, że my, tak jak wy tam, na waszym wielkim świecie, dwadzieścia razy w życiu kochać i przestawać kochać możemy? (...) – Nabiera się przecież przyjaźni i przywiązania dla człowieka, z którym choć czas jakiś przeżyło się szczęśliwie. Zresztą, dzieci!...” (Kirłowa do Różyca), (T.II., r. I.)
„Przeklęta dola, która człowiekowi daje tylko to, co bydlęciu! Orz dla tego, abyś jadł, buduj na to, abyś miał gdzie zasnąć! I bydlę ma takie szczęście! Kiedy prawdziwego kochania zażądasz, to ono dla ciebie za wysoko rośnie; kiedy dla ludzi uczynić co zechcesz, to nie masz sposobów ani wiadomości. Na zgubę tym małym mrówkom Bóg skrzydła daje!” (Jan do Justyny), (T.I., r. VI.)
- o mezaliansie:
„ – Powinnaś była wiedzieć, moja Justynko – mawiała – że tacy ludzie, jak Zygmunt, z takimi, jak ty dziewczętami romansują często, ale nie żenią się prawie nigdy!” (Darzecka do Justyny),
(T. I., r. V.)
„(...) odgaduję cię, odgaduję wybornie twoje motywy, pod których wpływem szalonego tego kroku dokonać postanowiłaś. Rozumiem... chcesz ścianą nieprzebytą oddzielić się z dawnym wspomnieniem... z uczuciem... ze mną! (...) Więc uciekasz w inną sferę... mieszasz się z motłochem dlatego, aby zniknąć dla mnie, abym ja zniknął dla ciebie!” (Zygmunt do Justyny), (T. III., r. V.)
„Ani położenie moje, ani wychowanie, ani przyzwyczajenia i gusta nie czynią mnie odpowiednią dla niego (Różyca) towarzyszką życia. Na wielką panią i światową kobietę nie mam kwalifikacji żadnych ani też żadnej do takiego stanowiska pretensji...” (Justyna usprawiedliwia odrzucenie oświadczyn Różyca), (T.III., r. V.)
„O, jakże wdzięczna jestem temu, który mię pod niski, ale własny dach swój biorąc daje nie tylko zadowolenie serca, ale zajęcie dla rąk i myśli, zadanie życia, możność dopomagania komuś, pracowania dla siebie i dla innych!...” (Justyna tłumaczy wybór Jana na przyszłego męża, słowa skierowane do Benedykta), (T. III., r. V.)
„(...) Zdecydowałaś się więc tego zacnego chłopca uszczęśliwić, pracownicą drogiej ziemi naszej zostać, światło swoje pomiędzy biednych braci wnieść! Brawo! Winszuję! cieszę się, ach, jakże się cieszę!” (Witold do Justyny), (T.III., r. V.)
„ – Wszelako bywa – odpowiedział. – Bywa, że ciężko, bywa, że letko. Po pierwsze, to od gruntu zależy, a po wtóre, od uzwyczajenia i od siły. Do tego i pługi teraz insze niż dawniej. Dal mnie mórg zaorać to tak, jak na spacer pójść.” (Jan do Justyny), (T. I., r.V.)
„Była ubogą krewną domu, panną mogącą jeszcze wyjść za mąż, i czymże więcej być mogła? Dla zajęcia czasu miał książki, fortepian, przechadzki po ogrodzie, wizyty sąsiadów – czegóż więcej potrzebować mogła? Potrzebowała jednak, tak dalece, że po kilka razy niepokoiła ją myśl opuszczenia Korczyna i udania się gdzieś daleko, do jakiego miasta, w którym by znalazła pracę, niezależność, pełnię dni i cel życia.” (rozważania Justyny), (T. II., r. IV.)
„Powiedział nawet, że nie pojmuje, jak ona taką mękę wytrzymać może, bo gdyby jemu kazano po dniach całych z założonymi rękami siedzieć i kawałka chleba, dachu, surduta z cudzych rąk wyglądać, utopiłby się niezawodnie albo na pierwszej gałęzi powiesił.” (Jan do Justyny), (T. II., r. IV.)
strona: 1 2
Zobacz inne artykuły:
kontakt | polityka cookies