Jesteś w: Ostatni dzwonek -> Nad Niemnem
„Nad Niemnem” nie jest nużącą i pełną patosu historią o miłości oraz o pozytywistycznych ideach. Sporo w niej dowcipu i humoru. Kreacje literackie niektórych bohaterów śmieszą czytelnika.
O uśmiech przyprawia leniwy Kirło, który z racji „wolnościowego” życia rzadko pojawia się w domu:
„ – A dawno państwo nie widzieliście się ze sobą? – żartobliwie ktoś ze strony zagadnął.
- A z tydzień już będzie, jak w domu nie byłem! – z zupełną swobodą odparł Kirło.”
Śmieszna w obawach o swoje zdrowie jest pani Benedyktowa. Jak to możliwe, żeby młoda niepracująca kobieta aż tak chorowała – zadaje sobie pytanie czytelnik Obawy pani Emilii prowokują do drwin. Postać Orzelskiego ma podobną wymowę. O uśmiech przyprawia widok wciąż głodnego staruszka w rozchełstanym szlafroku i ze skrzypcami w dłoniach, chwalącego swoją grę: „Caca uweturka” Komiczny bywa porywczy Fabian, który nie hamuje się czasem w czynach i słowach, ale ów raczej budzi sympatię.
Najbardziej niezapomniane są partie słowne Benedykta. Jego poczucie humoru widać nawet w trudnych momentach życia. Być może dlatego ten poczciwy gospodarz tak bliski jest odbiorcy. Oto przykłady niektórych z jego wypowiedzi, prócz słynnego: „to... tamto... tego”:
· „ – Więc oboje z tobą zanurzać się będziemy w poezji – przerwał mężczyzna – a tymczasem niech bank lub lichwiarze sprzedadzą nasz Korczyn i wraz z dziećmi pójdziemy w świat o kiju...” (słowa do żony)
· „ – Przychodzę, mój ojcze, z ustami i sercem pełnymi... skarg!
- Na kogo? czyich? – zapytał Benedykt.
- Ludzkich... na ciebie, ojcze! (...)
- Na mnie, cóż? Czy ja kogo na drodze zrabowałem albo czyje dziecko na śniadanie zjadłem?” (rozmowa Benedykta z Witoldem)
· „ – A tak – (...) Przy tym tak już nic a nic nie robić, jak ci panowie, to także, powiem prawdę, świństw. Człowiek, który na świecie jedząc chleb nie pracuje, czy tam w nim błękitna krew płynie, czy popielata, czy czerwona, jest darmozjadem i niczym więcej... Jeżeli zaś jeszcze i na marcypanach pasie się, a nawzajem dla świata, który mu marcypany daje, palcem nawet pokiwać nie chce, no, to już go mam za...” (o Różycu)
· „ – W imię Ojca i Syna... a cóż ja jej złego zrobiłem? Znowu zachoruje czy co?” (o żonie)
Humor w „Nad Niemnem”
Autor: Ewa Petniak„Nad Niemnem” nie jest nużącą i pełną patosu historią o miłości oraz o pozytywistycznych ideach. Sporo w niej dowcipu i humoru. Kreacje literackie niektórych bohaterów śmieszą czytelnika.
O uśmiech przyprawia leniwy Kirło, który z racji „wolnościowego” życia rzadko pojawia się w domu:
„ – A dawno państwo nie widzieliście się ze sobą? – żartobliwie ktoś ze strony zagadnął.
- A z tydzień już będzie, jak w domu nie byłem! – z zupełną swobodą odparł Kirło.”
Śmieszna w obawach o swoje zdrowie jest pani Benedyktowa. Jak to możliwe, żeby młoda niepracująca kobieta aż tak chorowała – zadaje sobie pytanie czytelnik Obawy pani Emilii prowokują do drwin. Postać Orzelskiego ma podobną wymowę. O uśmiech przyprawia widok wciąż głodnego staruszka w rozchełstanym szlafroku i ze skrzypcami w dłoniach, chwalącego swoją grę: „Caca uweturka” Komiczny bywa porywczy Fabian, który nie hamuje się czasem w czynach i słowach, ale ów raczej budzi sympatię.
Najbardziej niezapomniane są partie słowne Benedykta. Jego poczucie humoru widać nawet w trudnych momentach życia. Być może dlatego ten poczciwy gospodarz tak bliski jest odbiorcy. Oto przykłady niektórych z jego wypowiedzi, prócz słynnego: „to... tamto... tego”:
· „ – Więc oboje z tobą zanurzać się będziemy w poezji – przerwał mężczyzna – a tymczasem niech bank lub lichwiarze sprzedadzą nasz Korczyn i wraz z dziećmi pójdziemy w świat o kiju...” (słowa do żony)
· „ – Przychodzę, mój ojcze, z ustami i sercem pełnymi... skarg!
- Na kogo? czyich? – zapytał Benedykt.
- Ludzkich... na ciebie, ojcze! (...)
- Na mnie, cóż? Czy ja kogo na drodze zrabowałem albo czyje dziecko na śniadanie zjadłem?” (rozmowa Benedykta z Witoldem)
· „ – A tak – (...) Przy tym tak już nic a nic nie robić, jak ci panowie, to także, powiem prawdę, świństw. Człowiek, który na świecie jedząc chleb nie pracuje, czy tam w nim błękitna krew płynie, czy popielata, czy czerwona, jest darmozjadem i niczym więcej... Jeżeli zaś jeszcze i na marcypanach pasie się, a nawzajem dla świata, który mu marcypany daje, palcem nawet pokiwać nie chce, no, to już go mam za...” (o Różycu)
Zobacz inne artykuły:
kontakt | polityka cookies