Jesteś w: Ostatni dzwonek -> Nad Niemnem
Justynę Orzelską poznajemy jako dwudziestoczteroletnią pannę. Jako czternastolatka straciła matkę i, dzięki uprzedniej interwencji rodzicielki, po jej śmierci, wraz z ojcem Ignacym mogła zamieszkać u swojego wuja – Benedykta Korczyńskiego. Tutaj rozgrywają się jej losy, kształtuje jej osobowość i poglądy.
Przez otoczenie postrzegana jest jako piękność, o czym zresztą świadczy jej wygląd: „Wysoka (...) W wyprostowaniu jej kibici i w delikatności cery czuć było także manierę i cieplarnię. (...) Głowę owiniętą czarnym jak heban warkoczem i twarz śniadą, z purpurowymi usty i wielkimi, szarymi oczami śmiało wystawiała na upalne gorąco słońca. (...) W ogóle ta czy ta dziewczyna na dwadzieścia parę lat wyglądająca wydawała się uosobieniem piękności kobiecej zdrowej i silnej, lecz dumnej i chmurnej.”
Panną Orzelską niegdyś interesował się kuzyn – Zygmunt Korczyński, ale ostatecznie uznano, ze Justyna ze względu na niskie pochodzenie braki w wykształceniu i kiepską sytuację materialną jest dla niego niewłaściwą partią,: „ – Powinnaś była wiedzieć, moja Justynko, (...) że tacy ludzie, jak Zygmunt, z takimi, jak ty, dziewczętami romansują często, ale nie żenią się prawie nigdy!” Zraniło to uczucia dziewczyny i, mimo późniejszych prób zbliżenia się do niej żonatego Zygmunta, odmawiała mu swej przyjaźni i nie życzyła sobie utrzymywania kontaktów. Powoływała się na swój honor i godność: „ – Moja dusza (...) nie przyjmie nigdy tego, co ty jej teraz ofiarować możesz!”
Następnie zainteresował się nią zubożały arystokrata i morfinista Różyc, ale odrzuciła jego oświadczyny. Zakochała się z wzajemnością, w prostym, ale pracowitym włościaninie - Janie Bohatyrowiczu. To dzięki niemu przeszła emocjonalno – osobowościową metamorfozę i można ją uznać za najbardziej dynamiczną postać powieści.
Losy Justyny przypominają krętą ścieżkę, podobną do tej, która pewnego nudnego popołudnia, gdy odbywało się przyjęcie imieninowe pani Emilii, zaprowadziła ją do bohatyrowickiego zaścianka. Spotkała wtedy Jana, który stał się dla niej przewodnikiem po meandrach przeszłości i tradycji. Przekazał jej legendę o swoim pochodzeniu – historię Jana i Cecylii oraz wartości, które sam ceni np. praca, umiłowanie ojczyzny, ziemi.
Razem z nim Justyna pracowała przy żniwach. Poznała, czym jest wysiłek fizyczny i codzienny trud. Młody Bohatyrowicz zabrał ją na Mogiłę powstańców. Opowieść o powstaniu styczniowym bardzo dziewczynę poruszyła, pobudziła uczucia patriotyczne, sprowokowała do wyznań. Wcześniej czuła się niepotrzebna i zagubiona: „Ciężką nudą przejmowała ją co rano myśl o dniu, który rozciągał się przed nią pustym, bezcelowym szlakiem.” Jan trafnie przyrównał ją do nietoperza: „Smętnie to i wstydno bogactwa używać, a nie swego; wysoko stać, a nie na własnych nogach; młodym i silnym być, a jak w zgrzybiałej starości, żyć w wiecznym odpoczywaniu...Justyna Orzelska - charakterystyka
Autor: Ewa PetniakJustynę Orzelską poznajemy jako dwudziestoczteroletnią pannę. Jako czternastolatka straciła matkę i, dzięki uprzedniej interwencji rodzicielki, po jej śmierci, wraz z ojcem Ignacym mogła zamieszkać u swojego wuja – Benedykta Korczyńskiego. Tutaj rozgrywają się jej losy, kształtuje jej osobowość i poglądy.
Przez otoczenie postrzegana jest jako piękność, o czym zresztą świadczy jej wygląd: „Wysoka (...) W wyprostowaniu jej kibici i w delikatności cery czuć było także manierę i cieplarnię. (...) Głowę owiniętą czarnym jak heban warkoczem i twarz śniadą, z purpurowymi usty i wielkimi, szarymi oczami śmiało wystawiała na upalne gorąco słońca. (...) W ogóle ta czy ta dziewczyna na dwadzieścia parę lat wyglądająca wydawała się uosobieniem piękności kobiecej zdrowej i silnej, lecz dumnej i chmurnej.”
Panną Orzelską niegdyś interesował się kuzyn – Zygmunt Korczyński, ale ostatecznie uznano, ze Justyna ze względu na niskie pochodzenie braki w wykształceniu i kiepską sytuację materialną jest dla niego niewłaściwą partią,: „ – Powinnaś była wiedzieć, moja Justynko, (...) że tacy ludzie, jak Zygmunt, z takimi, jak ty, dziewczętami romansują często, ale nie żenią się prawie nigdy!” Zraniło to uczucia dziewczyny i, mimo późniejszych prób zbliżenia się do niej żonatego Zygmunta, odmawiała mu swej przyjaźni i nie życzyła sobie utrzymywania kontaktów. Powoływała się na swój honor i godność: „ – Moja dusza (...) nie przyjmie nigdy tego, co ty jej teraz ofiarować możesz!”
Następnie zainteresował się nią zubożały arystokrata i morfinista Różyc, ale odrzuciła jego oświadczyny. Zakochała się z wzajemnością, w prostym, ale pracowitym włościaninie - Janie Bohatyrowiczu. To dzięki niemu przeszła emocjonalno – osobowościową metamorfozę i można ją uznać za najbardziej dynamiczną postać powieści.
Losy Justyny przypominają krętą ścieżkę, podobną do tej, która pewnego nudnego popołudnia, gdy odbywało się przyjęcie imieninowe pani Emilii, zaprowadziła ją do bohatyrowickiego zaścianka. Spotkała wtedy Jana, który stał się dla niej przewodnikiem po meandrach przeszłości i tradycji. Przekazał jej legendę o swoim pochodzeniu – historię Jana i Cecylii oraz wartości, które sam ceni np. praca, umiłowanie ojczyzny, ziemi.
- Ani ptak, ani mysz... jak nietoperz.”
-
Dzięki jego miłości poznała siebie, doceniła wartość pracy, w której odnalazła sens życia i poczucie wolności. Zdecydowała się przełamać bariery społeczne i, nie obawiając się ludzkiego śmiechu, jak jej ciotka Marta, postanowiła wyjść za mąż za chłopa. Uczestniczyła w weselu Elżuni, była świadkiem uroczystości i wielu obyczajów związanych z obrzędem zaślubin. Spostrzegła siłę tradycji. Udział w weselu ostatecznie zaważył na jej decyzji. Nad Niemnem, pośród piękna przyrody, wyznała wybrankowi miłość.
Stwierdziła, że małżeństwo nie tylko ją uszczęśliwi, ale nadto będzie mogła nieść „kaganek oświaty” tam, gdzie jest on najbardziej potrzebny – pośród ludzi prostych i ubogich: „O, jakże wdzięczną jestem temu, który mię pod niski, ale własny dach swój biorąc daje nie tylko zadowolenie serca, ale zajęcie dla rąk, myśli, zadanie życia, możność dopomagania komuś, pracowania na siebie i dla innych.! (...) z jakim szczęściem trzymać będę nad nimi ubogą moją lampkę, aby im trochę widniej, jaśniej, weselej było!...”
strona: 1 2
Zobacz inne artykuły:
kontakt | polityka cookies