Jesteś w: Ostatni dzwonek -> Nad Niemnem
Za chwilę też, z ukrycia, wywołał Witolda Julek Bohatyrowicz – syn Fabiana i przyjaciel młodego Korczyńskiego, wielki amator połowów. Zwykle razem łowili ryby na Niemnie. Julek dawno już nie był w posiadłości Korczyńskich i czuł się z tego powodu nieco skrępowany. Dla dodania odwagi zabrał ze sobą przyjaciela – psa wabiącego się Sargas. Przyjaciele ruszyli rozwijać wędkarską pasję.
Tymczasem w salonie korczyńskiego domu rozbrzmiewała muzyka. Na skrzypcach grał pan Orzelski, a na fortepianie akompaniowała mu córka. Muzyczną ucztę dla ducha przerwało wezwanie Marty na śniadanie. Ucieszyło to najbardziej starego Orzelskiego – degustatora potraw i amatora kuchni Marty. Nieoczekiwanie pojawił się Kirło z nietypowymi wiadomościami, które nie od razu zechciał zdradzić. Pani Emilia po godzinie przygotowań i porannej toalecie przyjęła go w salonie. Początkowo gość wyraził ubolewanie na stanem zdrowia pani domu i, pragnąc ją rozweselić, począł naigrawać się z jej powiernicy Teresy.
Oświadczył biednej dziewczynie, że niezmiernie podoba się Różycowi, który niedługo ma tu przybyć. Teresa uwierzyła i pobiegła do Marty z prośbą o pożyczenie ozdób – liliowych kokard. Lecz, gdy się okazało, że pan Bolesław zakpił sobie z niej, rozpłakała się i poczuła się urażona. Biadoliła, że ona również ma prawo marzyć o wielkiej miłości i nikt nie powinien w ten sposób żartować sobie z jej tęsknot: „ - I jakiż to sens tak żartować ze mnie? Gdybym już była taką starą i straszną...Dwadzieścia dziewięć lat mam, dlaczegóżbym więc uwierzyć nie mogła, że się komuś podobałam!”
W istocie Kirło miał do obwieszczenia nowinę, że Teofil Różyc, po ingerencji jego żony – Maryni Kirłowej, poważnie zaczyna myśleć o pannie Justynie, której osoba przynosi mu ulgę w cierpieniach. Pani Korczyńska uznała tę myśl za niedorzeczność. Doszła do wniosku, że Różyc nie zdobędzie się na mezalians, choć według niej byłby to gest szlachetny, iście romantyczny. Całą rozmowę podsłuchiwała Leonka i szybko pobiegła podzielić się najnowszymi wieściami z Martą i Justyną. Ciotka szczerze pogratulowała panience, lecz ta nie wydawała się zadowolona. Przysiadła przy oknie i sięgnęła po książkę. Przywiózł ją wczoraj posłaniec z Osowiec. Wewnątrz był list od Zygmunta Korczyńskiego. Mężczyzna namawiał w nim Justynę, by nadal byli przyjaciółmi – bratnimi duszami. Pamięcią powracał do chwil, które kiedyś spędzali razem. Próbował obudzić w niej uśpione wspomnienia, kiedy to razem czytywali poezję. Ale, mimo wewnętrznego smutku, Justyna pozostawała obojętna. Pamięć o Zygmuncie stopniowo zacierała się i blakła. Jawiła się przed nią nowa wizja miłości, wzajemnego oddania, pokory, zaufania:
„Kochać to ufać i w dwa serca na raz spoglądać jak w czyste zwierciadła, razem iść drogą długą i czystą, a u jej końca móc dwa imiona wypisać złotem przywiązania niezłomnego i zwyciężonych wspólnie postrachów życia...„Nad Niemnem” Elizy Orzeszkowej – streszczenie szczegółowe
Autor: Ewa PetniakZa chwilę też, z ukrycia, wywołał Witolda Julek Bohatyrowicz – syn Fabiana i przyjaciel młodego Korczyńskiego, wielki amator połowów. Zwykle razem łowili ryby na Niemnie. Julek dawno już nie był w posiadłości Korczyńskich i czuł się z tego powodu nieco skrępowany. Dla dodania odwagi zabrał ze sobą przyjaciela – psa wabiącego się Sargas. Przyjaciele ruszyli rozwijać wędkarską pasję.
Tymczasem w salonie korczyńskiego domu rozbrzmiewała muzyka. Na skrzypcach grał pan Orzelski, a na fortepianie akompaniowała mu córka. Muzyczną ucztę dla ducha przerwało wezwanie Marty na śniadanie. Ucieszyło to najbardziej starego Orzelskiego – degustatora potraw i amatora kuchni Marty. Nieoczekiwanie pojawił się Kirło z nietypowymi wiadomościami, które nie od razu zechciał zdradzić. Pani Emilia po godzinie przygotowań i porannej toalecie przyjęła go w salonie. Początkowo gość wyraził ubolewanie na stanem zdrowia pani domu i, pragnąc ją rozweselić, począł naigrawać się z jej powiernicy Teresy.
Oświadczył biednej dziewczynie, że niezmiernie podoba się Różycowi, który niedługo ma tu przybyć. Teresa uwierzyła i pobiegła do Marty z prośbą o pożyczenie ozdób – liliowych kokard. Lecz, gdy się okazało, że pan Bolesław zakpił sobie z niej, rozpłakała się i poczuła się urażona. Biadoliła, że ona również ma prawo marzyć o wielkiej miłości i nikt nie powinien w ten sposób żartować sobie z jej tęsknot: „ - I jakiż to sens tak żartować ze mnie? Gdybym już była taką starą i straszną...Dwadzieścia dziewięć lat mam, dlaczegóżbym więc uwierzyć nie mogła, że się komuś podobałam!”
W istocie Kirło miał do obwieszczenia nowinę, że Teofil Różyc, po ingerencji jego żony – Maryni Kirłowej, poważnie zaczyna myśleć o pannie Justynie, której osoba przynosi mu ulgę w cierpieniach. Pani Korczyńska uznała tę myśl za niedorzeczność. Doszła do wniosku, że Różyc nie zdobędzie się na mezalians, choć według niej byłby to gest szlachetny, iście romantyczny. Całą rozmowę podsłuchiwała Leonka i szybko pobiegła podzielić się najnowszymi wieściami z Martą i Justyną. Ciotka szczerze pogratulowała panience, lecz ta nie wydawała się zadowolona. Przysiadła przy oknie i sięgnęła po książkę. Przywiózł ją wczoraj posłaniec z Osowiec. Wewnątrz był list od Zygmunta Korczyńskiego. Mężczyzna namawiał w nim Justynę, by nadal byli przyjaciółmi – bratnimi duszami. Pamięcią powracał do chwil, które kiedyś spędzali razem. Próbował obudzić w niej uśpione wspomnienia, kiedy to razem czytywali poezję. Ale, mimo wewnętrznego smutku, Justyna pozostawała obojętna. Pamięć o Zygmuncie stopniowo zacierała się i blakła. Jawiła się przed nią nowa wizja miłości, wzajemnego oddania, pokory, zaufania:
- Jan i Cecylia!”
Znała już Janka Bohatyrowicza, o nim myślała i wplatała we włosy polne kwiaty od niego.
Rozdział III
Justyna przygląda się żniwom w Bohatyrowiczach, a potem sama bierze w nich udział. Przy okazji jest świadkiem scysji na polu między Ładysiem a Fabianem. Pani Starzyńska - matka Jana opowiada jej o swoich trzech małżonkach i żali się, że jej syn ostatnio bywa zasępiony, przyczyn takiego samopoczucia upatruje w jego kawalerskim stanie i samotności. Starzyńska rozmyśla o rychłym związku Jana i Domuntówny. Witold odwiedza żniwiarzy, a potem spotyka się z Anzelmem Bohatyrowiczem. Stryj czuje się zaszczycony wizytą panicza. Młody elegant Michał zaleca się do Antolki.
Rozpoczął się czas żniw. Dni były słoneczne i upalne. W Bohatyrowiczach zapanował sezon prac polowych. Przedtem trwały do niego wielkie przygotowania. Kobiety prały, szyły i naprawiały odzież: „Do kilkunastu najmozolniejszych dni w roku przygotowywano się tam jak do wielkiego święta. Cała ludność okolicy jednocześnie wylec miała w pole, dla każdego było więc to wystąpienie publiczne, o którego przystojność, a nawet i niejaką wykwintność niezmiernie dbano.” Cała wieś współczuła najbiedniejszemu z Bohatyrowiczów – Władysławowi (Ładysiowi), który nie mógł sobie pozwolić na porządne ubranie. Na tle wielobarwnego tłumu wyróżniał się młody Michał – „pierwszy elegant okolicy”. jego strój był tak kolorowy, że panna Domuntówna porównała go do wilgi. Jankowi przy żniwach przyszła pomagać matka. Michał, żalił się nad swoim kawalerskim losem. Nie tylko przy żniwach, ale i w domostwie przydałaby mu się kobieca ręka i jako taką widział on przyrodnią siostrę Jana – szesnastoletnią Antolkę.
strona: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33
Szybki test:
Osobą postrzeganą przez Benedykta jako „persona non grata” był:a) Teofil Różyc
b) Jan Bohatyrowicz
c) Zygmunt Korczyński
d) Bolesław Kirło
Rozwiązanie
Kiedy Benedykt przygarnął Orzelskich pod swój dach Justyna miała:
a) 10 lat
b) 18 lat
c) 16 lat
d) 14 lat
Rozwiązanie
Benedykt był synem napoleońskiego legionisty – Stanisława Korczyńskiego wychowanka:
a) Szkoły Głównej
b) Uniwersytetu Jagiellońskiego
c) Akademii Wileńskiej
d) Akademii Lwowskiej
Rozwiązanie
Więcej pytań
Zobacz inne artykuły:
kontakt | polityka cookies