Jesteś w: Ostatni dzwonek -> Nad Niemnem
„ – Korczyński – szepnął – młody Korczyński...na co? po co? dla ja...ja...kiej przyczyny?” Ale przywitał go uprzejmie, uznawszy odwiedziny za zaszczyt: „Nie spodziewałem się, nie spodziewałem się takiej promocji i ta...ta...kiego miłego spotkania!”
Pokazał gościowi swój ogród. Witold z zainteresowaniem oglądał wszystko i dzielił się z Anzelmem zdobytą w szkole wiedzą. „Pan tego wszystkiego uczy się teraz – powolnym, monotonnym swym głosem zaczął Anzelm – i widać, że uczy się nieobojętnie. Ja bez żadnej nauki sadek ten założyłem, a i poradzić się także nie było u kogo. Toteż i dowiaduję się ze słów pana, że niejedną zrobiłem pomyłkę... Wierzę... wierzę... Nauka ludzkim czynnościom przyświeca...” Stary Bohatyrowicz mówił o fizycznym podobieństwie młodego Korczyńskiego do brata pana Benedykta - Andrzeja. Nawiązał do powstania styczniowego i rzekł, że ojciec panicza, w przeciwieństwie do drugiego dziedzica Korczyna, jest obojętny na sprawy chłopów. Witold oświadczył, że w przyszłości, gdy skończy edukację i powróci do Korczyna, chętnie będzie korzystał z rad pana Anzelma. Gość obejrzał jeszcze książki, które wskazał mu gospodarz. Był to spadek po panu Andrzeju, dar dla ojca Janka – Jerzego Bohatyrowicza. Wśród nich znajdowały się „Psalmy” („Psałterz Dawidów” – biblijne psalmy w tłumaczeniu Jana Kochanowskiego), „Pan Tadeusz”.
Staruszek żałował, że czasy „wspólnego dobrego sąsiadowania” i przyjaźni minęły. Był przy tym bardzo wzruszony. Przybysz dostrzegł, że izdebka Anzelma przypomina klasztorną celę. Z tą opinią zgodził się gospodarz, nawiązując do słów piosenki, którą śpiewał w młodości:
„Ty będziesz panną, ty będziesz panną
Przy wielkim dworze;
A ja będę księdzem, a ja będę księdzem
W białym klasztorze...”
W międzyczasie, w kuchni, syn Fabiana – Michał zalecał się do Antolki i, próbując się jej przypodobać, naśladował głosy różnych zwierząt i ptaków. Janek i Justyna odpoczywali na ławce przed domem. Rozmawiali o miłości zdolnej pokonać wszelkie przeszkody, którą symbolizuje grób Jana i Cecylii. Mężczyzna zaproponował towarzyszce wyprawę na Mogiłę. Zaznaczył, że prawdopodobnie będą musieli popłynąć bez stryja, bo znów ma chandrę i całkowicie izoluje się od świata, samotnie spędzając czas w swojej izdebce: „My podtenczas z Antolką na palcach chodzim i cicho gadamy, tak jakby umarły w domu leżał...Taka u niego duszna choroba jakaś!”
Rozdział IV„Nad Niemnem” Elizy Orzeszkowej – streszczenie szczegółowe
Autor: Ewa Petniak„ – Korczyński – szepnął – młody Korczyński...na co? po co? dla ja...ja...kiej przyczyny?” Ale przywitał go uprzejmie, uznawszy odwiedziny za zaszczyt: „Nie spodziewałem się, nie spodziewałem się takiej promocji i ta...ta...kiego miłego spotkania!”
Pokazał gościowi swój ogród. Witold z zainteresowaniem oglądał wszystko i dzielił się z Anzelmem zdobytą w szkole wiedzą. „Pan tego wszystkiego uczy się teraz – powolnym, monotonnym swym głosem zaczął Anzelm – i widać, że uczy się nieobojętnie. Ja bez żadnej nauki sadek ten założyłem, a i poradzić się także nie było u kogo. Toteż i dowiaduję się ze słów pana, że niejedną zrobiłem pomyłkę... Wierzę... wierzę... Nauka ludzkim czynnościom przyświeca...” Stary Bohatyrowicz mówił o fizycznym podobieństwie młodego Korczyńskiego do brata pana Benedykta - Andrzeja. Nawiązał do powstania styczniowego i rzekł, że ojciec panicza, w przeciwieństwie do drugiego dziedzica Korczyna, jest obojętny na sprawy chłopów. Witold oświadczył, że w przyszłości, gdy skończy edukację i powróci do Korczyna, chętnie będzie korzystał z rad pana Anzelma. Gość obejrzał jeszcze książki, które wskazał mu gospodarz. Był to spadek po panu Andrzeju, dar dla ojca Janka – Jerzego Bohatyrowicza. Wśród nich znajdowały się „Psalmy” („Psałterz Dawidów” – biblijne psalmy w tłumaczeniu Jana Kochanowskiego), „Pan Tadeusz”.
Staruszek żałował, że czasy „wspólnego dobrego sąsiadowania” i przyjaźni minęły. Był przy tym bardzo wzruszony. Przybysz dostrzegł, że izdebka Anzelma przypomina klasztorną celę. Z tą opinią zgodził się gospodarz, nawiązując do słów piosenki, którą śpiewał w młodości:
„Ty będziesz panną, ty będziesz panną
Przy wielkim dworze;
A ja będę księdzem, a ja będę księdzem
W białym klasztorze...”
W międzyczasie, w kuchni, syn Fabiana – Michał zalecał się do Antolki i, próbując się jej przypodobać, naśladował głosy różnych zwierząt i ptaków. Janek i Justyna odpoczywali na ławce przed domem. Rozmawiali o miłości zdolnej pokonać wszelkie przeszkody, którą symbolizuje grób Jana i Cecylii. Mężczyzna zaproponował towarzyszce wyprawę na Mogiłę. Zaznaczył, że prawdopodobnie będą musieli popłynąć bez stryja, bo znów ma chandrę i całkowicie izoluje się od świata, samotnie spędzając czas w swojej izdebce: „My podtenczas z Antolką na palcach chodzim i cicho gadamy, tak jakby umarły w domu leżał...Taka u niego duszna choroba jakaś!”
Justyna i Jan wyprawiają się na drugi brzeg Niemna – do miejsca zwanego Mogiłą, gdzie pogrzebany jest ojciec Jana wraz z Andrzejem Korczyńskim i innymi powstańcami. Zginęło ich wówczas czterdziestu. Bohatyrowicz opowiada panience historię zrywu, wspomina pożegnanie z ojcem, którego wówczas widział po raz ostatni. Justyna także powierza mu swoje tajemnice. Mówi, że czuje się niepotrzebna, życie wydaje jej się bezwartościowe, ponieważ nie ma w nim żadnego sprecyzowanego celu. Gdy młodzi udają się w drogę powrotną, nad Niemnem zaczyna się burza i spadają pierwsze krople deszczu.
Jan oczekiwał na Justynę na piaszczystym brzegu Niemna. Do przeprawy przez rzekę przygotował czółno. Stryj Anzelm nie mógł z nimi płynąć, bo tak jak przepowiadał jego bratanek, „duszna choroba” ponownie chwyciła go w swoje szpony.
Dzień był ciepły i słoneczny, ale gdzieniegdzie na sklepieniu nieba zaznaczały swoją obecność niepokojące obłoki. Do Mogiły z Korczyna i Bohatyrowicz prowadziły dwie drogi. Jedna wiodła przez rzekę i las, druga przez rzekę i wśród piaszczystych wydm. Jan wybrał drugą z nich. Płynąc, obserwowali owady, ptaki, podziwiali nadniemeński krajobraz. Przypadkiem spotkali zapalonego pływaka i wędkarza – Julka Bohatyrowicza: „Wziąć by go można za bajecznego mieszkańca wód, który na chwilę tylko i w połowie przybrał postać ludzką, drugą połową ciała tkwiąc w swym rodzinnym żywiole. Ale zupełnie ludzkim był uśmiech, którym ten człowiek witał nadpływających.” Jan opowiadał towarzyszce podróży o Julku. W rodzinie Fabiana postrzegano go jako niedorozwiniętego umysłowo i „był on zawsze ostatnim”. Gdy młodzieniec dowiedział się, że nie ominie go służba wojskowa, okaleczył sobie dwa palce u prawej ręki Podobno nie zniósłby rozłąki z Niemnem i Sargasem – swoim psem.
strona: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33
Szybki test:
Benedykt miał pretensję do robotnika, że ten popsuł:a) snopowiązałkę
b) żniwiarkę
c) obrabiarkę
d) kosiarkę
Rozwiązanie
Jan Bohatyrowicz stracił swego ojca, gdy miał:
a) 5 lat
b) 3 lata
c) 10 lat
d) 7 lat
Rozwiązanie
Jacica to:
a) płaz
b) gad
c) ryba
d) owad
Rozwiązanie
Więcej pytań
Zobacz inne artykuły:
kontakt | polityka cookies