Jesteś w: Ostatni dzwonek -> Nad Niemnem
Do Mogiły szli przez piaszczysty otoczony borem teren, a Janek mówił, że zazwyczaj ze stryjem wybierają inną drogę, bo ta zbyt rozczula Anzelma. Kiedyś upadł i płakał. Mogiła miała pagórkowaty kształt kurhanu. „ – Widzi pani, tam ten trzeci od boru pagórek...Dniem i nocą, latem i zimą pusty on stoi i żadne nawet ziółko uczepić się go nie chce. A jednakowoż był kiedyś taki wieczór, że od dołu do góry zdeptały go ludzkie i końskie nogi i łez niemało na niego spadło...”
Syn Jerzego Bohatyrowicza dokładnie pamiętał chwilę pożegnania z ojcem, choć miał wtedy niecałe osiem lat. Ojciec na początku pocałował matkę i tajemniczo rzekł jej kilka słów, a potem mocno wyściskał małego Janka. Tamtego wieczoru każdy kogoś żegnał. Stryja Anzelma żegnała panna Marta Korczyńska. Na szyi zawiesiła mu święcony medalik. Żegnających się otaczała atmosfera skupienia i powagi. Potem mężczyźni wyruszyli, by wziąć udział w powstaniu. „Kiedy mnie ociec całować przestał i z rąk na ziemię wypuścił, tego momentu już nie pamiętam, to tylko pamiętam, że zobaczyłem go jeszcze, jak obok pana Andrzeja przez te piaski jechał. Widać bardzo płakałem i za łzami wprzódy zobaczyć go nie mogłem, bo wtenczas dopiero zobaczyłem, kiedy już znajdował się na połowie drogi między pagórkami a borem.” Więcej ojca Janek nie widział. Raz tylko jeszcze o nim usłyszał. Było to już w czasie lata, gdy miał się zaczynać sezon żniw. Znad piasków raz po raz dochodziły odgłosy walki i unosiły się tumany kurzu: „Nad piaskami zaś ciągle grzmiało a grzmiało, i dopiero przed samym wieczorem grzmoty te zaczęły pomału ustawać, aż i zupełnie ustały, a za to po całym borze poniosły się wielkie ludzkie krzyki i zgiełki.”
Nastała noc, a ludzie z niecierpliwością oczekiwali na swoich podwórkach wiadomości o powstańcach. Nagle dało się słyszeć plusk wody, a po chwili przed oczekującymi pojawił się przemoczony i półprzytomny Anzelm. Stary Jakub zaprowadził do chaty go, ale Anzelm ledwo mógł mówić. Kazał Jankowi do majątku Korczyńskich biec i oznajmić złe nowiny: „ O, Jezu drogi...powiedz ty jemu, że pan Andrzej tu...i na czoło sobie pokazał... a twój ociec tu... i na piersi sobie pokazał. A potem jeszcze dołożył: Obydwóch nie ma!”
Janek popędził do dworu, przecisnął się przez służbę i przekazał wiadomości. Przysłuchująca się rozmowie Andrzejowa zemdlała, a pan Benedykt prędko udał się do domu Bohatyrowiczów. Wypytywał rannego o swojego brata Dominika. Z wypowiedzi i gestów Anzelma wynikało, że został on wzięty do niewoli. Pamiątką po tych wydarzeniach był zbiorowy grób powstańców:
„ – Ilu? – z cicha zapytała
- Czterdziestu – odpowiedział (...)”
Po tych wspomnieniach Justyna pogrążyła się w rozmyślaniach. Dumała o bohaterstwie, poświęceniu siebie dla celów narodowych. Postrzegała siebie jako istotę nieszczęśliwą z powodu wcześniejszej niewiedzy, nieświadomości historii, która rozegrała się tak niedaleko. Przyroda współgrała ze stanem jej ducha. Obok rosła grupa cienkich osin, które szumiały delikatnym, drobnym, ale gęstym listowiem, przywodząc na myśl szmer spadających jak łzy kropel wody. Niedaleko osin, oparty o pień sosny, stał Jan. Justyna podbiegła do niego i pochwyciła go za ręce. Ruszyli w drogę powrotną.„Nad Niemnem” Elizy Orzeszkowej – streszczenie szczegółowe
Autor: Ewa PetniakDo Mogiły szli przez piaszczysty otoczony borem teren, a Janek mówił, że zazwyczaj ze stryjem wybierają inną drogę, bo ta zbyt rozczula Anzelma. Kiedyś upadł i płakał. Mogiła miała pagórkowaty kształt kurhanu. „ – Widzi pani, tam ten trzeci od boru pagórek...Dniem i nocą, latem i zimą pusty on stoi i żadne nawet ziółko uczepić się go nie chce. A jednakowoż był kiedyś taki wieczór, że od dołu do góry zdeptały go ludzkie i końskie nogi i łez niemało na niego spadło...”
Syn Jerzego Bohatyrowicza dokładnie pamiętał chwilę pożegnania z ojcem, choć miał wtedy niecałe osiem lat. Ojciec na początku pocałował matkę i tajemniczo rzekł jej kilka słów, a potem mocno wyściskał małego Janka. Tamtego wieczoru każdy kogoś żegnał. Stryja Anzelma żegnała panna Marta Korczyńska. Na szyi zawiesiła mu święcony medalik. Żegnających się otaczała atmosfera skupienia i powagi. Potem mężczyźni wyruszyli, by wziąć udział w powstaniu. „Kiedy mnie ociec całować przestał i z rąk na ziemię wypuścił, tego momentu już nie pamiętam, to tylko pamiętam, że zobaczyłem go jeszcze, jak obok pana Andrzeja przez te piaski jechał. Widać bardzo płakałem i za łzami wprzódy zobaczyć go nie mogłem, bo wtenczas dopiero zobaczyłem, kiedy już znajdował się na połowie drogi między pagórkami a borem.” Więcej ojca Janek nie widział. Raz tylko jeszcze o nim usłyszał. Było to już w czasie lata, gdy miał się zaczynać sezon żniw. Znad piasków raz po raz dochodziły odgłosy walki i unosiły się tumany kurzu: „Nad piaskami zaś ciągle grzmiało a grzmiało, i dopiero przed samym wieczorem grzmoty te zaczęły pomału ustawać, aż i zupełnie ustały, a za to po całym borze poniosły się wielkie ludzkie krzyki i zgiełki.”
Nastała noc, a ludzie z niecierpliwością oczekiwali na swoich podwórkach wiadomości o powstańcach. Nagle dało się słyszeć plusk wody, a po chwili przed oczekującymi pojawił się przemoczony i półprzytomny Anzelm. Stary Jakub zaprowadził do chaty go, ale Anzelm ledwo mógł mówić. Kazał Jankowi do majątku Korczyńskich biec i oznajmić złe nowiny: „ O, Jezu drogi...powiedz ty jemu, że pan Andrzej tu...i na czoło sobie pokazał... a twój ociec tu... i na piersi sobie pokazał. A potem jeszcze dołożył: Obydwóch nie ma!”
Janek popędził do dworu, przecisnął się przez służbę i przekazał wiadomości. Przysłuchująca się rozmowie Andrzejowa zemdlała, a pan Benedykt prędko udał się do domu Bohatyrowiczów. Wypytywał rannego o swojego brata Dominika. Z wypowiedzi i gestów Anzelma wynikało, że został on wzięty do niewoli. Pamiątką po tych wydarzeniach był zbiorowy grób powstańców:
„ – Ilu? – z cicha zapytała
- Czterdziestu – odpowiedział (...)”
Justyna zwierzyła się Janowi, że od dawna czuje się bezwartościowa i nieużyteczna. Uzależniona jest od innych, korzysta z dobroduszności stryja. Wstydzi się tego, a jej życie wypełnia nuda i monotonia. Dni upływają jej na akompaniowaniu ojcu i grze na fortepianie, a tymczasem drzemią w niej potężne siły, które chciałaby wykorzystać. Zawsze pragnęła komuś pomagać, być potrzebną – działać. Ze względu na swoje pochodzenie i jako uboga krewna Korczyńskich skazana jest na życie „w zawieszeniu”. Bardzo obrazowo określił to Jan: „ – Ani ptak, ani mysz....jak nietoperz! (...) Powiedział nawet, że nie pojmuje, jak ona taką mękę wytrzymać może, bo gdyby jemu kazano po dniach całych z założonymi rękami siedzieć i kawałka chleba, dachu, surduta z cudzych rąk wyglądać, utopiłby się niezawodnie, albo na pierwszej gałęzi powiesił.”
strona: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33
Szybki test:
Zygmunt Korczyński był starszy od Justyny o:a) dziesięć lat
b) dwa lata
c) sześć lat
d) osiem lat
Rozwiązanie
Olszynka to majątek należący do:
a) Domuntówny
b) Różyca
c) Kirłów
d) Andrzejowej
Rozwiązanie
Wśród darów dla ojca Janka – Jerzego Bohatyrowicza od Andrzeja :
a) znajdowała się „Biblia Wujka”
b) znajdowała się „Biblia królowej Zofii”
c) znajdował się „Psałterz Dawidów”
d) znajdowała się „Księga Koheleta”
Rozwiązanie
Więcej pytań
Zobacz inne artykuły:
kontakt | polityka cookies