Jesteś w: Ostatni dzwonek -> Nad Niemnem
Później, gdy dziewczęta oderwało od stołu ryczenie krów gotowych do dojenia, stryj Anzelm został sam z Justyną i dotrzymywał jej towarzystwa. Z sentymentem począł wspominać dawne czasy, kiedy status społeczny zacierał się, a w imię wspólnego celu (udział w walkach powstańczych w 1863 roku) panowała równość między panem a chłopem: „Brat obejmował brata, nie zważając na to, czy bogatego albo ubogiego obejmuje, rozumni głupim drogi pokazywali.”
Mówiąc o relacjach zaścianka szlacheckiego z dworem, nie mógł pominąć swojego związku z Martą Korczyńską. Pochodziła ona z „lepszej” warstwy – szlachty, choć nie było tego po niej widać: „Cudze suknie na grzbiecie nosiła, wszystkiego od łaski krewnych wyglądając”. On był ubogim chłopem pracującym w pocie czoła. Ze względu na przyjazne relacje z Korczynem, mógł często bywać we dworze, a ponadto obydwoje nie byli sobie obojętni: „Nie na ślepego przecież patrzała ona swymi takimi ognistymi oczami i nie głuchemu takie rzeczy niejeden raz mówiła, które o wzajemności upewniają.”
Gdy jednak oświadczył się jej, został odprawiony. Nie mógł zrozumieć pobudek takiego postępowania, próbował rozmówić się z Marta, ale uciekła z płaczem. Bardzo przeżył to rozstanie, nie potrafił przeboleć utraconej miłości, stracił chęć do życia, dumał o śmierci. Chciał zapomnieć, a nawet ożenić się z inną, lecz okazało się to nierealne. Potem rozchorował się, dręczyły go wspomnienia i „ból duszy”. Przez dziewięć lat wycofał się z życia. Medycy nazywali jego chorobę „hipokondrią”, twierdząc, że to dolegliwość bardziej duszy niż ciała. Pewnego dnia sam dźwignął się z łoża. Chęć do życia powróciła. Pragnął pomagać bratankowi. Czasem pojawiały się nawroty „dusznego” schorzenia. Wtedy na kilka dni uciekał od świata i ludzi, zagłębiając się w przeszłości i własnych myślach.
Opowieść Anzelma posłyszał we fragmentach Jan. Podszedł i na znak szacunku ucałował go w rękę. W chwilę po tym pojawili się w świetlicy panna Domuntówna ze starym Jakubem. Dziadunio ponownie narzekał na bałamutnika Pacenkę i przeszukiwał kąty izby z zamiarem znalezienia wroga. Potknął się przy tym i upadł, ale gdy Justyna chciała mu pomóc, obruszyła się wnuczka Jakuba i odepchnęła ją, mówiąc: „ – Za pozwoleniem, proszę dziadunia mego nie ruszać... już ja sama dam rady...” Anzelm znów uspokoił starca. Zachęcił go przy tym do opowiedzenia autentycznego wydarzenia z czasów Napoleona, gdy Jakub był jeszcze małym chłopcem. Starzec, który pamięcią tkwił bardziej w przeszłości niż w teraźniejszości, przystał na to z ochotą.
Zdarzyło się to wtedy, gdy dziadek pana Benedykta Korczyńskiego – Dominik służył u boku Napoleona i zwerbował do legionów najstarszego brata pana Jakuba – dwudziestoletniego Franciszka. Roztoczył nad nim opiekę, a rodzicom młodego legionisty donosił o sukcesach ich syna. W 1812 roku wojsko francuskie miało przechodzić w okolicach Korczyna i Bohatyrowicz, więc cała rodzina Jakuba oczekiwała powrotu syna - oficera. Zima była sroga. Ściskał mróz i sypał gęsty śnieg. Pewnego ranka, po takiej śnieżnej zawierusze, ojciec Jakuba posłał synów w pole. Chłopcy dostrzegli przy płocie dziwną postać. Próbowano rozpoznać, kim był zamarznięty na kość nieznajomy. Po dłuższych oględzinach okazało się, że to wojskowy – oficer i jednocześnie brat dziadka Domuntówny – Franuś: „ – Takim sposobem on do swego rodzinnego zacisza powrócił i jak wartownik nieporuszony u wrót rodzicielskich stanął...”„Nad Niemnem” Elizy Orzeszkowej – streszczenie szczegółowe
Autor: Ewa PetniakPóźniej, gdy dziewczęta oderwało od stołu ryczenie krów gotowych do dojenia, stryj Anzelm został sam z Justyną i dotrzymywał jej towarzystwa. Z sentymentem począł wspominać dawne czasy, kiedy status społeczny zacierał się, a w imię wspólnego celu (udział w walkach powstańczych w 1863 roku) panowała równość między panem a chłopem: „Brat obejmował brata, nie zważając na to, czy bogatego albo ubogiego obejmuje, rozumni głupim drogi pokazywali.”
Mówiąc o relacjach zaścianka szlacheckiego z dworem, nie mógł pominąć swojego związku z Martą Korczyńską. Pochodziła ona z „lepszej” warstwy – szlachty, choć nie było tego po niej widać: „Cudze suknie na grzbiecie nosiła, wszystkiego od łaski krewnych wyglądając”. On był ubogim chłopem pracującym w pocie czoła. Ze względu na przyjazne relacje z Korczynem, mógł często bywać we dworze, a ponadto obydwoje nie byli sobie obojętni: „Nie na ślepego przecież patrzała ona swymi takimi ognistymi oczami i nie głuchemu takie rzeczy niejeden raz mówiła, które o wzajemności upewniają.”
Gdy jednak oświadczył się jej, został odprawiony. Nie mógł zrozumieć pobudek takiego postępowania, próbował rozmówić się z Marta, ale uciekła z płaczem. Bardzo przeżył to rozstanie, nie potrafił przeboleć utraconej miłości, stracił chęć do życia, dumał o śmierci. Chciał zapomnieć, a nawet ożenić się z inną, lecz okazało się to nierealne. Potem rozchorował się, dręczyły go wspomnienia i „ból duszy”. Przez dziewięć lat wycofał się z życia. Medycy nazywali jego chorobę „hipokondrią”, twierdząc, że to dolegliwość bardziej duszy niż ciała. Pewnego dnia sam dźwignął się z łoża. Chęć do życia powróciła. Pragnął pomagać bratankowi. Czasem pojawiały się nawroty „dusznego” schorzenia. Wtedy na kilka dni uciekał od świata i ludzi, zagłębiając się w przeszłości i własnych myślach.
Opowieść Anzelma posłyszał we fragmentach Jan. Podszedł i na znak szacunku ucałował go w rękę. W chwilę po tym pojawili się w świetlicy panna Domuntówna ze starym Jakubem. Dziadunio ponownie narzekał na bałamutnika Pacenkę i przeszukiwał kąty izby z zamiarem znalezienia wroga. Potknął się przy tym i upadł, ale gdy Justyna chciała mu pomóc, obruszyła się wnuczka Jakuba i odepchnęła ją, mówiąc: „ – Za pozwoleniem, proszę dziadunia mego nie ruszać... już ja sama dam rady...” Anzelm znów uspokoił starca. Zachęcił go przy tym do opowiedzenia autentycznego wydarzenia z czasów Napoleona, gdy Jakub był jeszcze małym chłopcem. Starzec, który pamięcią tkwił bardziej w przeszłości niż w teraźniejszości, przystał na to z ochotą.
Opowieść staruszka przeplatana była przytykami zazdrosnej o względy Jana Jadwiśki. Czyniła uwagi Justynie na temat rozpuszczonych włosów. Jan bronił Justyny i starał się łagodzić napięcie, ale dziewczyna była zbyt oburzona i z przykrymi słowami wymierzonymi wprost w Jana skierowała się ku wyjściu: „ –Chodźmy stąd, dziaduniu, no! chodźmy! (...)Tutaj nasza kompania niepotrzebna... Tu już dobre przy lepszym staniało. (...)” Janek zaproponował, że odprowadzi Justynę, a przy okazji zobaczą, jak wieczorową porą rybacy na Niemnie łapią jacicę (białe malutkie motyle wodne). Anzelm kierowany głównie względami dbałości o reputację panny Orzelskiej postanowił wybrać się z nimi.
strona: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33
Szybki test:
Po śmierci ojca Janka jego matka wyszła za:a) Staniewskiego
b) Starzyńskiego
c) Zaniewskiego
d) Jaśmonta
Rozwiązanie
Kiedy Benedykt przygarnął Orzelskich pod swój dach Justyna miała:
a) 16 lat
b) 14 lat
c) 18 lat
d) 10 lat
Rozwiązanie
Jan na weselu poprosił Justynę o gałązkę:
a) mirtu
b) głogu
c) czeremchy
d) jarzębiny
Rozwiązanie
Więcej pytań
Zobacz inne artykuły:
kontakt | polityka cookies